Natsu wraz z Happym spacerowali spokojnie po mieście, nagle kotek lekko pociągnął go za spodnie, różowowłosy spojrzał w dół.
- Natsu, jestem głodny. - Powiedział cichutko.
-
W domu jest tyle jedzenia, to czemu nie. - Nie skończył,
przypomniało mu się coś co obiecał już dawno temu, pogłaskał go po
głowie i uśmiechnął. - Obiecałem złowić ci rybę miesiąc temu nie? To
chodź złowimy największe jakie można, co ty na to? - Zaczął biec w
stronę lasu, cały był zabandażowany w ranach, ale czuł się świetnie.
-
Aye! - Krzyknął Happy i poleciał za nim, czuł że wraca jego Natsu.
...
Dotarli nad rzekę, siedli przy brzegu tak jak zawsze, Dragneel zaczął
łowić, kotek przyglądał mu się przez chwilę.
- Natsu, czujesz się już lepiej. Boli cie coś? - Zapytał zmartwiony, chłopak odwrócił głowę w jego stronę i uśmiechną się.
-
Czuję się świetnie, zdjąłbym te bandaże, ale Lucy by mnie zabiła. Nie
martw się te rany to nic poważnego. - Zażartował, w jednym momencie coś
zaczęło mocno ciągnąć za wędkę. - Happy szykuj się na ucztę!
Przez chwilę siłował się ze zdobyczą, ale złowił dużą rybę.
- No to jedz Happy.
- A ty nie jesz?
-
Nie. Zostawiłem cię na miesiąc.
To co wtedy powiedziałem na tej wyspie, to
było dla waszego dobra, widzisz ja wtedy kogoś tam wyczułem, on miał złe
zamiary. Nie chciałem żeby wam coś się stało dlatego tak krzyczałem.
Ale i tak to nic nie dało, nie pokonałem go. Ale koniec tematu. Smakuje?
- Aye! Ty zawsze łowisz najlepsze. - Ucieszył się kotek,
delektując się posiłkiem. Dragneel obserwował go z lekkim uśmiechem na
twarzy, było mu przykro za to, że go tak zostawił, że wszystkich
zostawił. Co miał robić ? Przeprosić, milczeć, wynagrodzić im to? Chociaż nie umiał przepraszać, ani dziękować. To były jego słabości. Uśmiech zmienił się w zmartwienie. Na nieszczęście Happy zauważył to.
- Coś się stało?
- Nie, nie ja tylko. Chcesz jeszcze jedną rybkę? - zmienił szybko temat.
- Najadłem się. Idziemy do gildii? - Zapytał zadowolony klepiąc się po brzuszku.
-
Pewnie. - Odpowiedział Dragneel, starając się ukryć zmartwienie. Przez
całą drogę się nie odezwał, cały czas myślał, o tym co zrobił, zostawił
ich, prawie umarł, przez niego płakali był winny, to wszystko była jego
wina. Wszedł do budynku i usiadł przy wolnym stoliku, oparł głowę na
dłoniach i nadal rozmyślał. Nagle wszyscy go obkrążyli i zaczęli
chwalić.
- Byłeś niesamowity. - Pochwalił go Alzack.
- To jest prawdziwy mężczyzna. - Zabłysnął Elfman.
- Jak ty to zrobiłeś?! - Dopytywała się Cana.
- Pewnie miałem tylko farta. - Powiedział smutnym głosem, po czym wstał i wyszedł z gildii, spojrzeli na niego ze zdziwieniem.
- Co mu się stało? - Zapytała Lucy.
-
Nie wiem właśnie. Dzisiaj jest taki zamyślony i smutny. - Odpowiedział
Happy. Blondwłosa chciała wstać i iść do Dragneela, ale zatrzymała ją
Erza.
- Nie, musi teraz pobyć sam. - Stwierdziła.
Przytaknęła głową i usiadła spowrotem, ale to nie zmieniało faktu, że
bardzo się o niego martwiła.
* * *
Szedł
ulicami Magnolii zamyślony, ręce trzymał w kieszeniach, na jego postać
padały promienie zachodzącego słońca, lekki powiew wiatru rozwiał jego
różowe włosy. Zamknął na chwile oczy, po czym spojrzał w stronę zachodu,
zobaczył postać smoka, na jego ustach pojawił się lekki uśmiech.
Zatrzymał się na moście, oparł na poręczy i obserwował piękny
krajobraz. Woda odbijała ciepłe kolory słońca, czerwień zlewała się z
pomarańczem, co tworzyło obraz płomieni ognia. To był czas kiedy miał
się nad wszystkim zastanowić. Ściemniło się, a na ulicach zrobiło się
pusto, mimo tego on nadal nie ruszył się z miejsca. Przyglądał się
wielkiemu księżycowi, który rzucał jasny blask na całe miasto, odbijał
się w szkarłatnej wodzie i nadawał światu magii. Często oglądał takie
zjawiska, ale teraz wydawało mu się to szczególne, jedyne, mógłby tak
stać, żądnych zmartwień, tak lekko na duszy, ale wiedział że taka chwila
nie może trwać wiecznie, wiedział że prędzej czy później będzie musiał
ponieść kare. Nie martwił się tym, czuł się nawet lepiej, dzięki niemu
smoki żyją, wreszcie spełnił swoje marzenie, na jego twarzy znów
zagościł słodki uśmiech który nadał tej nocy pewną radość. Tym razem
spuścił głowę i przyglądał się szklistej wodzie.
- Niech robią
co chcą. Spełniłem swoje marzenie, tylko niech nie ruszają Fairy Tail
bo dam im popalić. - Zamknął na chwilę oczy i podniósł głowę
wysoko w górę, tak aby mógł widzieć lśniące gwiazdy na niebie. - Prawda, Igneel?
Spowrotem
schował ręce do kieszeni i ruszył powolnym krokiem w stronę glidii,
dzisiaj miała być zabawa z okazji zwycięstwa w walce, wiedział że będzie
głośno, wszyscy będą pić, tak jak zawsze. Wesoło i głośno to było to co
kochał, to było Fairy Tail, lecz dzisiaj nie miał ochoty słuchać tego
wszystkiego, chciał iść do domu, położyć się z nadzieją że jutro znów
będzie normalny dzień, wszystko będzie w porządku, żadnych walk.
Otworzył drzwi i wszedł do budynku, nikt nie zwrócił uwagi, uśmiechnął
się widząc radość panującą wokół jego przyjaciół. Szedł dalej w stronę
niebieskiego kotka, położył swoją rękę na jego głowie.
- Happy idę do domu, idziesz ze mną? - Zapytał z uśmiechem.
- Nie chcesz tu być, coś się stało? Tylko nie kłam. - Powiedział zmartwiony.
- Wszystko jest wspaniale, jakoś nie mam dzisiaj głowy do hałasów, jeśli chcesz to zostań.
- Mogę zostać, bo tutaj jest tak duuuużo rybek. - Poprosił kotek.
-
Pewnie, zobaczymy się jutro, baw się dobrze.
Uśmiechnął się szeroko, Lucy widząc to zarumieniła się, ale mimo tego widziała że coś go martwi, chciała pomóc, kochała ten
jego uśmiech, te jego kły. Podeszła do niego.
- Natsu, chcesz się przejść? - Zapytała. Dragneel spojrzał na nią zdezorientowany.
-
Aa. - W końcu odpowiedział. Mira widziała jak wychodzą z budynku,
przechyliła głowę na bok i złożyła razem dłonie, uśmiechając się.
- Wyglądają razem tak słodko.
* * *
Spacerowali ulicami Magnolii, które oświecał księżyc, ciszę przerwał głos chłopaka.
-
Ja wtedy musiałem was zostawić. Kiedy krzyczałem na tej wyspie, ja nie
chciałem tego powiedzieć, zrobiłem to po to by was chronić. Jak mam wam to wynagrodzić? - Mówił zaciskając dłonie w pięści. Jednak wciąż nie potrafił wypowiedzieć głupiego przepraszam.
-
Nikt nie ma ci tego za złe, nie musisz się dręczyć. - starała się go
pocieszyć, ale mimo to nadal widziała smutek na jego twarzy, podeszła i
przytuliła się do różowowłosego.
- Ale ja... - Zaczął.
-
Cieszymy się z tego, że jesteś cały i zdrowy. Więc pokaż nam swój
uśmiech, to będzie najlepsze wynagrodzenie. Po prostu bądź sobą.
Spoglądali sobie teraz w oczy. Widziała piękną zieleń, a on widział
lśniący brąz, który przypominał mu dwie gwiazdy, które zostały zdjęte z
nieba, aby teraz on mógł w nie patrzeć, aby mógł je podziwiać z tak
bliska. Ich twarze zbliżały się do siebie, Dragneel ujął podbródek dziewczyny i podniósł do góry.
Oboje patrzeli przez chwilę na siebie, Lucy lekko się zarumieniła, czuła motyle w brzuchu. Zamknęli oczy, a ich usta zetknęły się w lekkim
pocałunku, właśnie teraz poczuła bijący od niego żar, poczuła ten ogień,
który jest tak ciepły, że nigdy nie zaznasz zimna, to właśnie on teraz
rozpalił w niej gorąco miłość, teraz wiedziała to na pewno kocha go. On
poczuł radość, czuł się pełen sił, nie mógł w to uwierzyć, że się
zakochał, a jednak. Oddalił jej usta od swoich i lekko uśmiechnął.
Dziewczyna zarumieniła się.
- Natsu ja... - Nie dokończyła
gdyż coś wyrzuciło ich 10 metrów dalej, zobaczyli dym i wyłaniającą się z
niego postać. Chłopak spojrzał na blondwłosą trzymała się za ramię, z
którego skapywała krew. Zacisnął mocno dłonie w pięści, zdenerwował się.
- Lucy uciekaj! - Krzyknął.
-
Nie, nie zostawię cię tutaj samego! - Odpowiedziała zdenerwowana,
podszedł do blondwłosej i położył swoją dłoń na jej policzku w jej
oczach pojawiły się łzy, nie chciała go zostawiać bała się, że go
straci.
- Obiecałem ci, że jeśli kiedyś będziemy mieli
kłopoty, nie spadnie ci nawet włos z głowy. I tak nie dotrzymałem
obietnicy, ale ty ją dotrzymaj, powiedziałaś że mi pomożesz i kiedy
powiem uciekaj, zrobisz to, więc proszę biegnij do gidlii i nie płacz. -
Otarł łzę spływającą po jej jasnej skórze. - Niech opatrzą ci rany, a ja
zajmę się tym gościem. Dotrzymaj obietnicy i ratuj się. - Lekko
pocałował ją w usta, to był pocałunek który trwał sekundę, Lucy stała z
szeroko otwartymi oczami. Puścił jej policzek i pokazał w uśmiechu swoje kły. Nie potrafiła się uśmiechnąć z myślą, że może mu się coś stać, spojrzała w bok z ustami zaciśniętymi w prostą linię, starając się powstrzymać łzy. Odwróciła się i zaczęła biec ile sił w nogach w stronę przyjaciół, nie chciała go
zostawiać, ale złożyła obietnicę, wierzyła w niego, wierzyła że wygra.
Odwrócił się w stronę przeciwnika, miał na głowie czarny kaptur.
- Znowu ty, czego znowu chcesz? - Wykrzyczał przez zaciśnięte zęby.
- Twojej mocy. - Odpowiedział pewnie, jednak bez żadnych emocji.
-
Kiedy ty wreszcie zginiesz?! - Zapalił się żywym ogniem i ruszył na
mężczyznę, miał już tego wszystkiego dość. Kiedy miał już w niego
wycelować, ten nagle znikł i pojawił się tuż za nim.
- Nie mam
zamiaru tracić czasu na zabawę, więc załatwię to szybko. - Dragneel
obrócił się z zamiarem zadania kolejnego ciosu, gdy nagle poczuł mocny
ból w brzuchu i poleciał do tyłu o kilka metrów, haratając przy tym
plecami po ziemi. Szybko wstał i znów ruszył na przeciwnika.
-
Zabije cię, za to co zrobiłeś.
Uderzył go, ale ani drgnął, jedyne co zrobił, to
zaśmiał się i chwycił chłopaka za szyję, podnosząc go do góry, zaczął
się dusić.
- Nie mam czasu na takie głupoty.
Ścisnął jego gardło jeszcze mocniej, a z ust różowowłosego
wypłynęła krew.
* * *
Lucy wbiegła zdyszana do glidii trzymając się za zakrwawione ramię, Erza szybko do niej podbiegła zobaczyła łzy w jej oczach.
- Lucy co się stało? - Wszyscy zwrócili wzrok w ich stronę.
-
Ja spacerowałam z Natsu i wtedy coś w nas uderzyło. Powiedział żebym
uciekała, a on walczy z tym gościem. Mówił żebym się nie martwiła, żeby
nikt się nie martwił, abym tu wróciła i odpoczęła, a on się wszystkim
zajmie i nie pozwoli by coś jeszcze mi się stało. - Rozpłakała się, a Scarlet spojrzała na nią, zrobiło jej się przykro, ale wiedziała o co
chodziło Dragneelowi, zaprowadziła ją do stolika gdzie siedziała Wendy.
- Lucy, nie martw się, Natsu da sobie radę. Wendy czy mogłabyś coś zaradzić na to ramię?
- Tak. - Odpowiedziała granatowowłosa i zaczęła leczyć przyjaciółkę.
- I co teraz? - Zadał pytanie Gray - Idziemy mu pomóc?
Nie otrzymał odpowiedzi, Tytania zamyśliła się. A po chwili w całym mieście rozbrzmiał głośny wybuch. Przynajmniej wiedzieli gdzie jest ich przyjaciel.
* * *
Na twarzy Dragneela pojawił się uśmiech, co zdziwiło chłopaka.
- Tyle wystarczy. - Powiedział cicho różowowłosy. - Bez problemu cię uderzę.
Zapalił
swoją dłoń i uderzył z całej siły w przeciwnika, puścił go, ale jego
ogień zderzył się z czarną magią, kiedy tak się stało wywołało to
eksplozję, obojgu magów odepchnęła ona gdzieś daleko, różowowłosego
wyrzuciło aż do gildii, gdzie przez dach upadł wprost na podłogę, robiąc
przy tym wgniecenie w niej. Wszyscy obkrążyli stolik przy którym
siedziała Lucy tym samym wypytując ją co się stało, ale kiedy usłyszeli
huk odwrócili się w stronę dźwięku, dym zasłaniał widok, ale powoli
opadał. Zauważyli dziurę w dachu, po chwili znów zwrócili wzrok w dół,
była tam kolejna dziura, w której leżał Salamander. Drzwi do budynku
otworzyły się, a w nich pojawił się mężczyzna o złotych oczach i
czarnych włosach, podszedł do miejsca gdzie leżał różowowłosy.
-
Dość. - Powiedział i wyciągnął rękę ku chłopakowi,
otoczyła go czarna magia, tak samo jak i Dragneela. Otworzył powoli oczy
i zaczął wstawać. - Po prostu potrzebuje twojej mocy, nie ruszaj się.
- Nie, nie pozwolę żeby po tym wszystkim co zrobiłeś
dostałeś to czego chcesz.
Chciał uderzyć w przeciwnika, ale nie mógł
nawet drgnąć.
- Muszę ją wziąć, więc skończ swoje przemowy i mądrości. Jeśli nie potrafisz nikogo obronić, daj zrobić to innym. Już tylko siedź cicho. Chce to skończyć.
Smoczy Zabójca zacisnął dłonie w pięści.
- Nie lekceważ mnie! - Krzyknął i cały zapłonął.
- Co? - Zapytał zdziwiony czarnowłosy.
-
Heh. Dzięki temu słyszę twoje myśli i nie podobają mi się one
Kurushini.
Powiedział z uśmiechem na twarzy.
Szedł w stronę czarnowłosego, czarną magię zaczął oplatać ogień. Stał
przerażony.
- Jeśli mnie zabijesz teraz, kiedy jesteśmy
połączeni ty także zginiesz. - Trząsł się ze strachu, Salamander mimo
tych słów nie zatrzymał się ani na sekundę.
- Natsu stój! Jeśli to zrobisz umrzesz! - Krzyknęła zapłakana Lucy.
- Erza szybko daj mi miecz! - Zawołał do przyjaciółki.
- Ale...
-
Szybko!
Tytania choć z niechęcią wypełniła prośbę. Dragneel złapał
broń i wbił ją w serce przeciwnika.
- Jeśli dzięki temu się ciebie
pozbędę to niech będzie. - Z jego ust wypłynęła krew, skrzywił
się z bólu. Czarna magia jak go otaczała znikła, a wraz z nią Kurushini.
Miecz upadł na ziemię. Do chłopaka podbiegła Lucy i mocno przytuliła,
po jej policzkach lały się łzy. Poczuła, że jej ubranie robi się
wilgotne, spojrzała na nie, było w krwi Dragneela. Zobaczyła głęboką
ranę w miejscu gdzie znajduje się serce, on także ją mocno przytulił,
przeraziła się, ale trzymał ją tak mocno, że nie mogła się wyswobodzić z
uścisku - mówiłem, że łzy nic nie dają, ale i ty tak mnie nie
słuchasz, ale to żadna nowość. Nawet teraz wyglądasz pięknie -
uśmiechnął się i odciągnął od siebie dziewczynę, stała przerażona tym w
jakim znajdował się stanie. Spojrzał na nią jeszcze raz z delikatnym uśmiechem, po czym upadł na ziemię.
- Natsu! - krzyknęła i uklękła przy nim.
OMG ! Mam nadzieję że nie zabijesz mojego kochanego Natsu ! Nie przeżyłabym ! Ale rozdział niesamowity . Idę się pzrekonać czy czasem mi go nie zabłaś ;)
OdpowiedzUsuńNaLu, NaLu, NaLu, a tu nagle DABUM! I Natsu umiera? Nie, nie nie ma mowy! xD
OdpowiedzUsuńNATSUUUUUUUUUUU!!! Jak ty mogłaś, ty... ty zła... ;-; A tak na serio, to super rozdział, nie będę się rozpisywać, bo lecę do następnego rozdziału :D
OdpowiedzUsuń*-* kocham twoje opowiadania
OdpowiedzUsuńKocham to zdjęcie!!! I to, co piszesz!!! A Mira jak zwykle wszędzie widzi miłość :). Boże znowu Natsu umiera!!! Nie zrobisz mi tego, prawda???
OdpowiedzUsuńNie zabijaj! Nie zabijaj! NIEZABIJAJ!!!!!!! Awwwwwwww! Nie zabijaj mi Natsu! ;*;
OdpowiedzUsuńYui~chan
Osz ty!! No wiesz co ?! Biedny Natsu, ja się normalnie boje że on to się psychicznie tu wymęczy!! Ale cały blog super. I ta scena z NaLu!! Jej !!!
OdpowiedzUsuńPocałowali się!!!!!! <3
OdpowiedzUsuńW KOŃCU jakaś scena zbliżenia ich *Q*! Ten jebany typ, tak już mi na nerwy działa, że to jakas poezja. Tu w końcu taki uroczy moment, a ta pinda się wtrąca ... no krew mnie jasna zalała. I brawo... Natsu znowu przez swoją głupote leży... jego też mam ochotę walnąć.
OdpowiedzUsuń