Heartfilia zupełnie nie wiedziała co się dzieje z jej ukochanym, w tym momencie czuła wypełniający ją strach. To przyjemne ciepło zniknęło, a zastąpił je chłodny wiatr i zimny deszcz. Przerażało ją to, że nie mogła do niego podejść, przytulić i poczuć żaru bijącego od jego ciała. Chciała go pocałować i poczuć smak słodkich ust, ale nie mogła. Każda komórka jej ciała była sparaliżowana, lecz mimo wszystko w jej sercu tliła się jeszcze nadzieja.
- Czemu do was nigdy nic nie dociera?
Zapytał drwiąco Dragneel. Wyciągnął miecz z podłogi chwytając go w obie dłonie. Przybrał pozę gotową do walki. Zupełnie nikt nie wiedział co się dzieje, o co chodzi, co Smoczy Zabójca zamierza zrobić.
- Zachodzenie przeciwnika od tyłu, kiedy jest się niewidzialnym jest oznaką tchórzostwa, nie sądzisz? Lepiej pokaż się i walcz jak równy z równym, a nie przykładaj mi miecz do pleców.
Za chłopakiem pojawił się mężczyzna w długich, prostych, brązowych włosach i fioletowych oczach. W ręku trzymał srebrzystą katanę.
- Tak lepiej.
Uśmiechnął się i oboje ruszyli do walki. Tytania była równocześnie zdziwiona i zachwycona umiejętnościami różowowłosego w posługiwaniu się mieczem. Walczył niesamowicie, jego ruchy były płynne i pewne, jakby od wielu lat trenował tę sztukę walki. Pojedynek z wrogiem bez użycia magii był czymś nowym. W jednym momencie katana brązowowłosego zabłysła zielonym blaskiem, który znikł równie szybko jak się pojawił. Dragneel nie zwrócił na to uwagi, a jego ramię zostało lekko przecięte ostrzem przeciwnika. Ten zatrzymał się i przestał walczyć, stojąc dumnie niczym zwycięzca. Salamandra zdziwiło to zachowanie. W jednej sekundzie poczuł jak każda część jego ciała zostaje unieruchomiona. Stał bez ruchu, a miecz wypadł z jego ręki.
- Już nie jesteś taki pewny siebie co? Trucizna rozejdzie się po twoim ciele, a kiedy dojdzie do serca umrzesz. Usunę ją, jeśli dołączysz do Oracion Sers.
Mówił zadowolony z siebie fioletowooki, co nie potrwało zbyt długo. Rana różowowłosego zaczęła się wypalać, by po kilku sekundach nei było po niej ani śladu. Tym razem chwycił broń w jedną dłoń, przykładając do klatki piersiowej przeciwnika, gdzie biło jego serce. Teraz to on stał jak sparaliżowany.
- Jak ty to? - Zapytał wystraszony.
- Wypaliłem twoją truciznę. Tutaj. - Wskazał jeszcze raz na to miejsce. - Przebiję twoje serce jeśli szybko nie wyjdziesz i nie powiesz Brain' owi żeby to zakończył.
Mężczyzna zaczął się trząść z przerażenia. Może i zawsze chciał się dowiedzieć jak wielka jest moc Salamandra, ale teraz dostał jej cząstkę. Gdyby Dragneel ujawnił całą swoją siłę, on już dawno by nie żył. Natsu spojrzał na niego i cofnął miecz. Zielone tęczówki znów wyrażały wściekłość. A posturę różowowłosego otoczył szkarłatny ogień.
- Zapamiętaj. Mnie się tak łatwo nie pozbędziesz. I jeszcze jedno macie nie dotykać moich przyjaciół ani gildii. Wynocha.
Powiedział stanowczo. Nie musiał powtarzać dwa razy, przeciwnik uciekł, a chłopak jedynie odprowadził go wzrokiem. Dragneel westchnął ukazując w szerokim uśmiechu białe uzębienie, po czym oddał miecz właścicielce.
- Dzięki. - Kiedy zobaczyła jego uśmiech, nie mogła powstrzymać własnego. Lucy nadal wystraszona wpatrywała się w Smoczego Zabójcę. Spojrzał na nią lecz, kiedy chciał jej dotknąć odskoczyła jak najszybciej.
- Odejdź. - Wyszeptała drżącym głosem. Różowowłosy zdziwiony cofnął rękę. Poczuł jakby ktoś wyrwał mu serce i powoli ciął na małe kawałeczki, to tak bardzo bolało. Uśmiech z jego twarzy znikł, a na jego miejsce wstąpił smutek.
- Idź stąd potworze. - Te słowa sprawiły, że coś w nim pękło. Otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale wydał z nich jedynie cichy jęk rozpaczy.
Spotkało go to, czego najbardziej się obawiał. Wywoływało ból tak okropny, że po raz pierwszy od wielu lat miał ochotę się rozpłakać. Powoli się wycofał się i wybiegł z gildii nie zważając na nic więcej. Wbiegł do pobliskiego lasu. Cały czas w jego głowie krążyły ostre słowa blondwłosej, nie dając spokoju i prześladując jak morderca. W pewnym momencie zatrzymał się i uderzył pięścią w drzewo, robiąc przy tym dziurę w pniu. Oparł się o nie i zjechał w dół. Spuszczając głowę wpatrywał się w zieloną trawę.
- Wiedziałem, że to nie może być prawda. To jest niemożliwe, żeby ktoś pokochał kogoś takiego jak ja. Co ja sobie myślałem? Znów dałem się nabrać. Znów uwierzyłem, że mogę komuś zaufać. Spotkało go to, czego najbardziej się obawiał. Wywoływało ból tak okropny, że po raz pierwszy od wielu lat miał ochotę się rozpłakać. Powoli się wycofał się i wybiegł z gildii nie zważając na nic więcej. Wbiegł do pobliskiego lasu. Cały czas w jego głowie krążyły ostre słowa blondwłosej, nie dając spokoju i prześladując jak morderca. W pewnym momencie zatrzymał się i uderzył pięścią w drzewo, robiąc przy tym dziurę w pniu. Oparł się o nie i zjechał w dół. Spuszczając głowę wpatrywał się w zieloną trawę.
Mówił sam do siebie. Z każdym kolejnym słowem jego głos się załamywał, zamieniając się w szloch. Cały świat stracił sens, nagle znikł, jakby nigdy nie istniał. Lecz pozostawił po sobie wspomnienie, które wywoływało kruche cierpienie, a jednocześnie miłą radość. Przed jego oczyma ukazał się moment ich pocałunku, ostatniej nocy, moment kiedy powiedział jej, że ją kocha. Opadał z sił. Energii do życia, którą była dla niego Lucy.
* * *
- Co ty wygadujesz?
Zapytała zdziwiona Scarlet, spoglądając na Heartfilie. Nagle jakby oprzytomniała, została wyrwana z transu, w którym była chwilę temu.
- Jak mogłaś coś takiego powiedzieć Natsu?
Powiedział smutno Happy i wyleciał z gildii w poszukiwaniu swojego przyjaciela. Blondwłosa zupełnie nie wiedziała o co chodzi. Wszyscy spoglądali na nią ze zdziwieniem, to wszystko musiało być jakimś głupim żartem. Przecież tak bardzo go kochała, to niemożliwe aby nagle czuła strach i odrazę.
- Co się stało? Czemu tak wszyscy patrzycie?
Zadała pytanie patrząc na twarze przyjaciół.
- Nie pamiętasz? Kazałaś Natsu odejść i nazwałaś go potworem.
Przypomniał jej Gray, na co dziewczyna otworzyła szeroko oczy.
- Co takiego? - Zapytała chcąc wierzyć, że to kiepski dowcip.
- Ktoś manipulował jej umysłem. - Oznajmił Makarov. - Ktoś z Oracion Seis. Wiedzieli jaka jest słabość Natsu, chcieli go po prostu złamać. - Tłumaczył dalej.
- Jak to? - Zdziwił się Fullbuster.
- Wykorzystali magię umysłu i zmanipulowali Lucy, aby uważała Natsu za potwora i bała się go. Wiedzieli, że będzie po tym załamany. Myślą, że teraz będzie im go prościej przekonać do tego aby do nich dołączył, ale nie wyjdzie im to. On właśnie stracił sens życia.
- Lucy musisz z nim porozmawiać. - Rozkazała Tytania.
- Niech go tutaj ktoś przyprowadzi, może teraz nie uwierzyć Lucy.
- Pójdziemy po niego. - Oznajmił mag lodu.
- Przepraszam, czy mogłabym pójść tylko ja? - Poprosiła cichutko Wendy. - Znajdę go szybciej. - mistrz zgodził się, a dziewczynka wyszła wraz z Carlą na poszukiwanie różowowłosego.
* * *
Dragneel cały czas siedział przy drzewie. Jedną nogę miał zgiętą, a na niej opartą głowę. Chciało mu się płakać, ale ostatkami woli powstrzymywał wzbierające się w oczach łzy. Siedział cicho mając wrażenie, jakby cały jego świat właśnie stłukł się na drobne kawałeczki. Myślał tylko o tym, jak bardzo się pomylił. Odkąd zostawił go Igneel stracił zaufanie do kogokolwiek, a kiedy znów zaufał został zraniony. Cios wymierzony nożem prosto w serce, od którego powstała głęboka rana, której nie w sposób uleczyć. Zobaczył jej twarz, kiedy mówiła, że jest potworem, to odpychające przerażenie. Usłyszał jakieś ciche krok, ale nie zwrócił na to uwagi. I tak było mu wszytko jedno. Tym kimś była Wendy. Niepewnie podeszła do chłopaka, a za nią małymi kroczkami szli Happy i Carla. Zobaczyli jak bardzo to wszystko go pogrążyło, nawet nie podniósł głowy, aby zobaczyć kto idzie. Marvell stanęła przed różowowłosym zbierając w sobie odwagę na słowa.
- Natsu-san jak się czujesz? - Zapytała zmartwiona, chociaż wiedziała, że to pytanie było głupie. Ale tylko to przyszło jej teraz do głowy. Nie otrzymała odpowiedzi. Dragneel zachował się jakby jej tu w ogóle nie było
- Niech pan pójdzie ze mną do gildii, proszę. - Mówiła do Smoczego Zabójcy, lecz on tylko lekko zaprzeczył kiwając głową. Granatowowłosa prawą rękę lekko zgięła przykładając do klatki piersiowej. Delikatnie rozchyliła usta chcąc coś powiedzieć, ale nie wiedziała co. Zorientowała się, że niebo stało się ciemne, a na nim pojawiły się błyszczące gwiazdy. Zrobiło jej się smutno, kiedy widziała stan różowowłosego. Happy podszedł do niego i położył łapki na nodze, miał na nadzieję, że chociaż na niego spojrzy, lecz nic takiego się nie stało.
- Niech pan chociaż pozwoli to wytłumaczyć.
- Tu nie ma nic do tłumaczenia. - Powiedział cicho ze spuszczoną głową. - Bała się mnie, a ja nie chcę znów widzieć tej odrazy wobec mnie.
- Proszę.
Chwyciła swoją drobniutką dłonią jego rękę. Chciała żeby z nią poszedł, tak bardzo lubiła jego uśmiech, a teraz na jego twarzy był tylko nieprzenikniony smutek. Był dla niej jak starszy brat, chciała mu pomóc, tak jak on to zrobił. Spojrzał na nią i powoli wstał. Trzymała jego rękę i szła do przodu, aby mieć pewność, że w jednym momencie nie zatrzyma się i nie zostanie w tyle. Mimo wszystko szedł wolno, nie miał po prostu siły.
Po trzydziestu długich minutach w końcu udało im się dotrzeć do gildii. Kiedy już chciała wejść do budynku poczuła, że Dragneel zatrzymał się, nie chcąc wejść. Zaczął się wycofywać, ale ona złapała mocniej jego dłoń i otworzyła drzwi. Happy pchał go za plecy, czując wyraźny opór ze strony różowowłosego. Bał się znów zobaczyć ten wyraz twarzy, to przerażenie w oczach, bał się znów usłyszeć z jej ust słowa, które najbardziej go raniły, słowa że jest potworem. Wendy wprowadziła go do Fairy Tail i puściła gorącą rękę. Lucy podeszła do ukochanego. Pierw chcieli sprawdzić jego reakcję, mimo iż nie widział strachu na jej twarzy, zrobił krok do tyłu. Znów myślał, że czuje do niego strach i znów potraktuje jak potwora. Chciał już się obrócić i wyjść, kiedy poczuł drobne ciało blondwłosej przylegające do niego i ramiona opatulające jego brzuch. Mimo wszystko nie odwzajemnił uścisku.
- Dlaczego mnie przytulasz skoro się boisz?
- Nie boję się ciebie.
- Widziałem to przerażenie w twoich oczach, słyszałem te słowa. Dlaczego miałbym teraz uwierzyć? Odkąd Igneel mnie zostawił bałem się zaufać komukolwiek. Jestem po prostu naiwny, nie musisz się martwić. Już nigdy więcej nie będziesz musiała mnie oglądać.
Powiedział odsuwając ją od siebie. Spojrzała na niego smutno, nie mogąc uwierzyć, że naprawdę chciał ją zostawić. Miała ochotę rozszarpać tego kto dopuścił się takiego czynu, przecież nie mogła stracić ukochanego.
- O czym ty mówisz?! Mnie też możesz zaufać, każdemu z nas, zawsze cię kochałam, nadal cię kocham. Nigdy się ciebie nie bałam, zawsze czułam się bezpiecznie.
Tłumaczyła mu, lecz nic się nie odezwał, spoglądał tylko na nią zasmucony.
- To co Lucy wtedy mówiła nie było prawdą, użyli magii umysłu i zmanipulowali nią, aby bała się ciebie. Nie pamiętała tego co się stało. - Dodał Gray.
- Skąd mam wiedzieć, że to pra...
Nie dokończył, ponieważ Heartfilia złożyła na jego ustach namiętny pocałunek. Na początku zdziwił się, ale po chwili zamknął oczy i odwzajemnił go, załapała za jego włosy i przyciągnęła twarz do swojej.
- Teraz mi wierzysz? - Zapytała uśmiechnięta.
- Trochę. - Odpowiedział także się uśmiechając.
- To co mam zrobić żebyś uwierzył?
- Hmm...zastanówmy się.
- Dobra rozumiem już wszystko gra, ale błagam was nie miziajcie się tutaj. - Przerwała im Erza, na co oboje się zaśmiali.
- Czyli Brain chce wojny. - Stwierdził Salamander.
- Natsu nie działaj impulsywnie. - Ostrzegł go Makarov.
- Właśnie o to chodzi. Tak mu przywalę, że zapomnij gdzie ma głowę. - Powiedział zadowolony.
- Wchodzę w to. - dodał Fullbuster. Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni. - No co się tak patrzycie? Nie pozwolę, żeby ten idiota zgarnął wszystko co najlepsze. - Dragneel także się uśmiechnął.
- No cóż, skoro wy idziecie, to ktoś musi was pilnować. - Dołączyła się Erza.
- To mi się podoba, damy im popalić. - Dodał Salamander.
- To będzie masakra. - Załamała się Lisanna.
- AYE! W końcu są najsilniejszą drużyną. - Wyskoczył wesoło Happy.
- Gray, Erza a do tego jeszcze Natsu. - Załamał się Makarov.
- Proponuję plan T, co ty na to Happy?
- Będzie jeszcze fajniej niż zwykle.
- Tak jest. Napaliłem się!
- Idę z wami. - Oznajmiła Lucy. Wszystkich członków gildii aż przeszły ciarki na samą myśl o tym jak to się może skończyć.
- Tylko nie zniszczcie całej Magnolii. - Rozkazał podenerwowany mistrz.
- No dobra pójdziemy jutro. - Poinformował zmęczony Natsu.
- Dlaczego? - Zapytał ze zirytowaniem mag lodu.
- Bo ja tak mówię gołodupcu.
- A co mnie obchodzi twoje zdanie skośnooki!
- Przymknij się zezolcu!
- Sam się zamknij ognista mordo!
- Co żeś powiedział bęcwale?!
- To co słyszałeś ptasi móżdżku!
- Cisza! - Scarlet złapała ich za włosy i odciągnęła od siebie.
- Jak drugoklasiści. - Stwierdziła załamana blondwłosa.
- AYE! Zawsze tacy sami.
Dopowiedział niebieski kotek. W końcu wszyscy zaczęli się śmiać, znów było jak przystało na Fairy Tail. Słońce już dawno zaszło, więc każdy udał się do swojego domu, prawie każdy, ponieważ Dragneel poszedł odprowadzić ukochaną. Nie specjalnie chciało mu się spać.
* * *
Tytania szła powolnym krokiem do domu, jej długie szkarłatne włosy pięknie harmonizowały ze świecącymi na granatowym niebie gwiazdami. Tańczyły na delikatnym wietrze niczym płatki róż. Przypomniał jej się chłopak o niebieskich włosach i czarnych, głębokich oczach, którego kochała, lecz teraz nawet nie wiedziała gdzie jest. Po jej głowie chodziły słowa, które wypowiedział przy ich pożegnaniu "kolor twoich włosów", to dzięki niemu stała się tym kim jest teraz, to jemu zawdzięcza odwagę. To za jego zasługom stała się Erzą Scarlet, ponieważ dojrzał kolor jej włosów i zakochał się w nich. Obróciła głowę w stronę wody, która tak pięknie błyszczała w świetle srebrzystego księżyca. Poczuła jak na kogoś wpada. Spojrzała na przechodnia, a kiedy już chciała przeprosić za swoją nieuwagę jej oczy rozpostarły się szeroko. Tylko jedno słowo wydobyło się z jej ust.
- Jellal.
Zdecydowałam że jednak dzisiaj napiszę ten rozdział, ciut krótki, ale mam nadzieję, że zrobiłam wam miłą niespodziankę. Ostatnio patrzę i coś mało widzów mam, czyżby znudził wam się mój blog? No cóż trudno się mówi. Może teraz was to bardziej zaciekawi.
NO chyba ciebie pogrzało! Że to jest niby krótki rozdział. Jak ja cię... SŁUCHAJ MNIE UWAŻNIE!!! JESZCZE RAZ TO POWIESZ TO UKATRUPIĘ! Oczywiście w ramach żartu żeby nie było :P
OdpowiedzUsuńNIe nie i jeszcze raz nie! Rozdział cuuuuuuuuuudowny, słodki, smutny, poryczałam się, pełen napięcia itp. Dużo bym mogła tutaj napisać, ale wiesz... Późna godzina i jutro do szkoły >.< Tylko nie historia!!! Ratujcie mnie ludzie!
Ale wracajmy do rzeczywistości, czyli do bloga. Nie martw się. Na pewno będziesz miała 10.000 wyświetleń , czego ci z całego serca życzę.
Ale się rozpisałam XD
No nic.
Weny życzę i buziaczki :*
Ale mi się żal natsu zrobiło, serio. Ale na szczęście wszystko skończyło się dobrze :) No i teraz pora na plan T ^^. A na deser Jellal, no rozdział super po prostu! :D
OdpowiedzUsuńOd niedawna czytam twoje opowiadanie ale...
OdpowiedzUsuńONO JEST ŚWIETNE!
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;)
Znudził się? Kto raz przeczyta, zakocha się i nie będzie mógł przestać ;) Rozdział suuuper.
OdpowiedzUsuńMyślałam, że skomentuję najnowszy rozdział, ale już nie mogę wytrzymać! Jak czytam to twoje arcydzieło, to aż nie mogę! Świetna historia, tyle epickich momentów i w ogóle, a w szczególności NaLu! <3 Dzięki, że to piszesz. *u*
OdpowiedzUsuńmało widzów nie bądź śmieszna piękny rozdział wystraszyłaś mnie myślałem ze chcesz rozdzielić natsu i lucy naszczęście jest wszystko ok : weny zyczę
OdpowiedzUsuńO matko!!! Jak ona mogła tak mu powiedzieć??? Na szczęście wszystko się dobrze skończyło, co niezmiernie mnie cieszy :). No i jeszcze ten boski Jellal!!
OdpowiedzUsuńJELLAL <3 ;-;
OdpowiedzUsuń