- I co teraz?! - krzyknęła wystraszona Lucy trzymając różowowłosego, z jego rany wylewała się szkarłatna krew - Gray on krwawi!
-Cholera! Zatamuj to jakoś! - rozkazał. Heartfilia rozejrzała się dookoła, ale nigdzie nie zauważyła rzeczy, która pomogłaby wykonać rozkaz. Położyła chłopaka na ziemi przyciskając dłonie do rany. Jej dłonie oblane były szkarłatną krwią, która spływała po jej skórze wywołując strach przed myślą, o tym jakie może być zakończenie. W jednym momencie podbiegł do niej Gray.
- I jak? - zapytał spoglądając na Dragneela.
- Nie mogę tego zatamować - poinformowała go, ten zdjął koszulkę i przyłożył ją do torsu przyjaciela, był wciąż przytomny, lecz oddychał ciężko i nieregularnie.
- Nie może stracić przytomności
Dziewczyna pokiwała głową i znów zwróciła wzrok ku ukochanemu. Potrzebował pomocy i to jak najszybciej. Schowali się gdzieś, aby wrogowie ich nie znaleźli. Fullbuster wychylił głowę zza kawałka ściany, która niegdyś należała do wielkiej i pięknej budowli obserwując okolicę. Salamander zamykał powoli oczy, blondwłosa nachyliła się nad nim nie zwracając uwagi na to, że klęczy w kałuży krwi, która plamiła jej skórę, teraz liczyło się ego życie.
- Natsu patrz na mnie, nie zamykaj oczu. Słyszysz? Wrócimy do gildii, Wendy cie wyleczy i wszystko będzie dobrze - mówiła jedną dłonią głaskając go delikatnie po włosach, a drugą opartą o jego policzek. Do jej brązowych oczu napłynęły krystaliczne łzy przerażenia.
- Lu...cy - wyszeptał słabo. Widział przed sobą jej piękne blond włosy, błyszczące jak gwiazdy brązowe oczy i zaróżowione policzki, które teraz były wilgotne od słonych łez. Jego powieki stawały się co raz cięższe, a jej postać była coraz mniej widoczna i rozmazana jak sen.
- Tak to ja, jestem tutaj z tobą. Wytrzymaj jeszcze trochę - mówiła drżącym głosem - Gray musimy iść
- Kurde, wojsko. Nie ma szans - zdenerwował się mag lodu.
- Natsu otwórz oczy! Proszę, nie zostawiaj mnie, otwórz oczy i patrz na mnie
Jej całe ciało ogarnął paraliż i strach, a także ogromna pustka niewiedzy co ma zrobić, ponieważ zamknął oczy i nie widziała już zielonych tęczówek, a jego oddech stawał się coraz płytszy
- Otwórz oczy - wyszlochała. Czarnowłosy odwrócił się w jej stronę, jego serce aż stanęło na ten widok.
- Natsu!
Podszedł od przyjaciela.
- Gray, musimy coś zrobić - mówiła cicho.
- Dobra. Przyłóż tą koszulkę do rany i uciskaj, żeby zatamować krwawienie choć trochę - blondwłosa pokiwała delikatnie głową i zrobiła to co kazał, natomiast Fullbuster przyłożył dłonie do klatki piersiowej różowowłosego naciskając na nią dziesięć razy, po czym sprawdzając puls, którego nadal nie wyczuwał - oddychaj - mówił wykonując co raz mocniejszy nacisk, aż tak silny, iż mógłby połamać mu kości. Heartfilia złapała za jego ręce.
- Przestań, połamiesz mu żebra!
- Cholera jasna! On ma żyć! - wyrwał się z uchwytu i powrócił do poprzedniej czynności. Lucy podeszła do twarzy Dragneela i przykładając swoje usta do jego wykonywała sztuczne oddychanie, które pomimo starań i tak nic nie dawało - czemu?! Czemu tak nagle?!
- Zakażenie - odezwała się dziewczyna.
- Co? - zapytał zdezorientowany.
- Do rany prawdopodobnie wdało się zakażenie - poinformowała go. Fullbuster otworzył szeroko oczy, lecz nie przerywał reanimacji. Nie pozwoli by jego przyjaciel umarł, będzie wykonywał to aż do skutku. Jest mu winien życie, które uratował mu już wiele razy chciał spłacić ten dług, podziękować. Przyłożył palce do jego szyi wyczuwając słaby puls, ale mimo wszystko wyczuwalny.
- Jest! - na ustach blondwłosej pojawił się delikatny uśmiech. Salamander otworzył powoli oczy i spojrzał na przyjaciół, próbował usiąść, ale każdy ruch sprawiał mu ogromny ból. Heartfilia przytuliła się do niego.
- Żyjesz - wyszeptała. Lekko musnęła jego wargi, czując słodki smak tej chwili.
- Możecie nie przy mnie? - poprosił zirytowany mag lodu.
- Zazdrosny jesteś? - zapytał Dragneel.
- Nie? Dobra musimy wracać do gildii, Wendy musi cię wyleczyć, prawdopodobnie w ranę wdało się zakażenie - poinformował go. Różowowłosy spojrzał na swój tors, który nie wyglądał zbyt ciekawie. Z rozcięcia odchodziły pojedyncze żyły, wyglądem przypominające uschnięte gałęzie drzewa.
- No to chodźmy - powiedział Smoczy Zabójca.
- Jest problem, a mianowicie wojsko
- Pokonamy ich - wstał i chciał iść w tamtą stronę, lecz czarnowłosy stanął przed nim równocześnie torując dalszą drogę.
- Ledwo się ruszasz, wymyślimy coś innego
- Ale ...
- Przestań! Rozumiem, że chcesz działać i pomóc, ale jeśli zginiesz to nie będzie miało sensu! - Dragneel już nic nie powiedział, ale Gray miał rację, a on nie mógł temu w żaden sposób zaprzeczyć. Znów poczuł straszny ból przeszywający całe jego ciało, docierające do każdej komórki przez co zaczął lecieć w przód mając przed oczami czarne mroczki. W ostatniej chwili czarnowłosy złapał go - nie wytrzyma dłużej - powiedział smutno kładąc głowę przyjaciela na kolanach blondwłosej.
- A to co? - zapytała Heartfilia.
- Co? - spojrzał na ranę przyjaciela, którą wskazywała dziewczyna. Zauważył te dziwne odgałęzienia, lecz nim zdążył cokolwiek powiedzieć oboje usłyszeli ogromny hałas. Fullbuster zwrócił wzrok ku dźwiękowi i zauważył członków gildii walczących z wojskiem.
- Oni poszaleli - westchnął patrząc na swoich przyjaciół, ale mimo wszystko wywołało to na jego twarzy uśmiech.
- Gray to się rozprzestrzenia - poinformowała go drżącym głosem.
- Spokojnie, już tutaj są - uspokoił ją, ale nie na długo gdyż już po paru sekundach różowowłosy zaczął kaszleć krwią.
- Kto tam jest? - zapytała groźnie Erza wyciągając przed siebie broń.
- To my - odparł mag lodu machając jej.
- Co się stało? - zadała kolejne pytanie opuszczając ostrze.
- Trochę długa historia, ale nie ma na to czasu. Jest Wendy?
- Tak ,a co?
- Natsu potrzebuje pomocy. Ma głęboką ranę, w którą prawdopodobnie wdało się zakażenie i stracił zbyt dużo krwi - odpowiedział krótko kiedy z tłumu wybiegła Marvell słysząc o całej sytuacji. Chciała jak najszybciej działać, więc podeszła do zapłakanej Lucy przeraziła się, że stało się to co najgorsze, a ona straciła tak ważną osobę. Uklękła przy chłopaku, uważnie oglądając jego ranę.
- Trucizna - oznajmiła dziewczynka - jest bardzo blisko serca
- O nie - magini zasłoniła usta dłońmi, które drżały ze strachu. Zerknęła na Salamandra - jego twarz wykrzywiona była z bólu, oddychał ciężko jakby ktoś ściskał jego szyję pozbawiając dostępu do życiodajnego powietrza, a blade czoło ozdabiały kropelki potu.
- Co się stało? - zapytał Gildatrs widząc stan Dragneela. Czarnowłosy zacisnął dłonie w pięści czując paznokcie wbijające się boleśnie w jego skórę. Spuścił głowę w dół i zaczął cicho mówić.
- Użyto na nas magii uśpienia, kiedy się obudziłem zobaczyłem jak na jego torsie pojawia się głęboka rana, przeciwnicy byli tak szybcy, że nawet nie zauważyłem kiedy się poruszali. Gdybym go nie posłuchał i zostalibyśmy w gildii może nic by się nie stało - obwiniał się mag lodu - jestem głupi
* * *
Niebiańska Smoczyca przyłożyła dłonie do torsu Dragneela, a jego ranę otoczyła świetlista aura. Chłopak zaczął krzyczeć tak, że jego gardło dosłownie paliło, a jego rana zamiast się goić rozrastała się co raz bardziej. Granatowowłosa szybko zaprzestała, natomiast Lucy jedną rękę trzymała na jego policzku gorącym lecz chłodnym, a drugą delikatnie przeczesywała jego posklejane krwią włosy. Starała się go jakoś uspokoić, mając nadzieję że te krzyki to jedynie panika.
- Spokojnie, to Wendy. Wyleczy cię - mówiła do niego, mimo iż jej głos się załamywał starała się być tak silna jak on.
- Lu...cy - wyszeptał ciężko.
- Tak? - zapytała czując że łzy skapując na jej dłonie.
- Ko..cham cię - z jego ust wypłynęła wąska stróżka krwi spływając po jego brodzie i szyi. Mimo, iż wiedziała jakie są jego uczucia, to za każdym razem słysząc to wyznanie czuła przepełniające jej serce radość i zalewającą ciało falę przyjemnego gorąca.
- Ja ciebie też - na jego twarz skapywały błyszczące kropelki łez oczyszczając twarz z krwi - wytrzymaj jeszcze trochę. Zawsze chciałam spoglądać razem z tobą na zachód słońca lub tańczyć wśród wirujących na wietrze tęczowych płatków wiśni, ale nigdy ci tego nie mówiłam, ponieważ wiem że nie są to rzeczy które lubisz. Ale wszystko będzie dobrze - patrzyła na jego bladą twarz ze strachem przed tym, że może go stracić, bo wówczas kto byłby jej światem? Jego wzrok był nieprzytomny, ale mimo to uniósł swoją rękę i przyłożył do jej wilgotnego policzka, delikatnie ocierając łzy z jasnej skóry, jego usta wykrzywiły się w lekkim uśmiechu, nawet kiedy płakała była dla niego piękną gwiazdą, która nigdy nie zniknie. Zawsze będzie świecić na niebie ozdobionym tysiącami niebieskich ciał, lecz to właśnie ona jest tą najpiękniejszą, największą, świecącą złocistym blaskiem wskazującym mu drogę. Swoją dłoń przyłożyła do jego, aby poczuć to niesamowite ciepło.
- Powinnaś mówić mi wszystko żebym mógł spełniać twoje marzenia. Mimo wszystko, nie chciałem żeby tak wyszło, przepraszam.
- O czym ty mówisz? Przecież wszytko będzie dobrze.
- Natsu-san wytrzymaj! - krzyknęła Marvell. Różowowłosy był dla niej jak brat, który dotrzymał danej obietnicy i nie bał się poświęcić życia aby dopełnić słowa. Choćby nie wie jak chciała być tak odważna jak on, nie potrafi, ale podziwia go i od niego nauczyła się aby nigdy nie tracić nadziei, aby się nie poddawać. Starał się pozostać przytomny, ale nawet to wymagało wielkiego wysiłku. Kiedy ich przyjaciele ujrzeli umierającego Dragneela stanęli bez ruchu, wokół niego była kałuża krwi i cały czas się powiększała, to było coś okropnego.
- I jak? - zapytał Gray.
- Nie mogę go wyleczyć - odparła smutno granatowowłosa.
- Cholera! Natsu weź się w garść! - krzyknął czarnowłosy. Makarov podszedł do różowowłosego, wypełniała go wściekłość na widok stanu chłopaka.
- Kto to zrobił? - zapytał z powagą.
- Ten co...był wcześniej...w gildii - każde słowo wypowiadał z trudnością, tylko dzięki Lucy jeszcze się nie poddał i walczył dalej o swoje życie. Gdyby umarł została by sama, może i byłby przy niej, ale jaki miałoby to sens kiedy ona całymi dniami by płakała, a jej uśmiech stałby się wspomnieniem. Pragnął jeszcze raz poczuć smak jej słodkich ust. Przypomniał sobie, moment w którym wyleczył jej nogę, pragnął wówczas tego z całego serca.
- Kto? - zadał kolejne pytanie mistrz.
- Ten z trucizną...w mieczu - odpowiedział słabo. Chciał podnieść rękę, ale wydawała się teraz taka ciężka. Skupił się, aby znów wywołać ten leczniczy ogień, myślał o swojej ukochanej, to wszystko było dla niej. Nagle w jego dłoni pojawiły się płomienie ze złocistą poświatą i niesamowicie kojącym uczuciem, kąciki jego ust wygięły się delikatnie ku górze.
- Wendy...spróbuj...tym - zaproponował.
- Nie, nie mogę - zaprzeczyła, ponieważ wiedziała jak bardzo jest to niebezpieczne. Ogień pochodzący z wnętrza dający życie był dla niego ważny, jego brak może spowodować śmierć, a ona tego nie chciała.
- Spróbuj - to słowo było już ledwo słyszalne.
- Wendy spróbuj, on musi przeżyć - wyszlochała blondwłosa, widząc jak jego stan pogarsza się z każdą sekundą. Marvell spojrzała na nich i niechętnie przyjęła ten ogień. Chłopak uśmiechnął się i zamknął oczy - Wendy szybko, proszę.
- Spokojnie Lucy-san teraz i on musi się skupić. To jest naprawdę niesamowite, aby posiadać ogień, który równocześnie niszczy i ulecza. Zapewne to on wyleczył pani nogę, lecz mimo wszystko jest to bardzo niebezpieczne - opowiadała.
- Jak niebezpieczne? - zadała pytanie zmartwiona.
- Ten ogień pochodzi z jego wnętrza, to jest jakby jego życie. Jeśli to się nie powiedzie, umrze - doparła smutno. Blondwłosa już nic nie powiedziała, jedynie zwróciła wzrok ku ukochanemu i modliła się, aby przeżył. Wendy wypuściła powoli powietrze z ust i przyłożyła dłonie do jego torsu, jej niebiańska aura zlała się z ogniem tworząc niesamowitą harmonię. Skrzywił się z bólu, ale mimo wszystko starał się to wytrzymać. Każdy trzymał kciuki,a by wszystko skończyło się dobrze. Z rany zaczął wylatywać czarny dym nasiąknięty śmiertelną trucizną. Różowowłosy zaciskał mocno zęby i oczy, całe jego ciało przeszywał palący ból. Jego głowa leżała na kolanach Heratfili, nachyliła się nad nim delikatnie całując w czoło. Leczenia trwało 30 minut, w ostatniej chwili udało się zakończyć proces nim trucizna dosięgła serca - skończyłam - oznajmiła Marvell uśmiechając się, Dragneel otworzył oczy i spojrzał na twarze przyjaciół, na ustach każdego z nich gościł szeroki uśmiech. Chłopak usiadł spoglądając na swój tors, mimo wszystko nadal była na nim rana, która jak powiedziała Wendy za niedługo się zagoi i nie pozostanie po niej żadnego śladu. Happy podszedł do Niebiańskiej Smoczycy,a ta wyjęła z jego plecaczka bandaże, którymi owinęła brzuch chłopaka, kiedy skończyła Lucy mocno go przytuliła ciesząc się tą chwilą.
- Muszę bardziej uważać - zaśmiał się. Nagle pojawiło się dwóch mężczyzn z mieczami, ci sami, z którymi walczył wcześniej. Kiedy go ujrzeli żywego zdziwili się. - No dobra wkurzyliście mnie - mówił wstając.
- I co z tego? - zapytał jeden. Różowowłosy zaśmiał się psychopatycznym śmiechem a całe jego ciało zapaliło się.
- Napaliłem się!
- Natsu-san nie może pan walczyć - ostrzegała go Marvell.
- Wendy spokojnie, ten facet jest bardziej wytrzymały niż myślisz - zaśmiał się Fullbuster - ale pomogę mu na wszelki wypadek
- Zmiataj stąd zezolcu! - oburzył się Dragneel.
- Chcę ci pomóc skośnooki! - odparł Gray.
- Sam sonie poradzę bęcwale!
- Tak jak ostatnio ognista mordo?!
- Poradziłbym sobie gołodupcu!
- Czy wy macie zamiar... - odezwał się jeden z przeciwników.
- Zamknij się! - krzyknęli oboje do niego. Nagle między nimi pojawił się miecz, obojgu ucinając trochę włosów. Stali z szeroko otwartymi oczami.
- Cholera jasna, kiedy wy się odwalicie?! - krzyknął Salamander zapalając swoje pięści, po czym uderzył w przeciwników. Kiedy atakował jednego, drugi chciał go zaatakować od tyłu, lecz został uderzony przez maga lodu. Zamachnęli się na nich mieczami, lecz Fullbuster jeden zamroził, zaś Dragneel złapał go równocześnie topiąc, zaśmiał się.
- Ryk Ognistego Smoka!
Ogromna fala ognia pomknęła wprost na wroga paląc go i odrzucając daleko w tył.
- Lodowe Tworzenie: Lodowy Gejzer!
Zamroził podłogę pod przeciwnikiem, co stworzyło wieżę przypominającą gejzer, wróg został unieruchomiony ostrymi kolcami. Magowie spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się faktem odniesienia sukcesu, lecz po chwili znów zaczęli się kłócić.
- Jednak była ci potrzebna pomoc ognista dupo!
- Zamknij się kretynie!
- Chłopaki! - krzyknęła Erza, oboje odwrócili się.
- AYE! - odparł różowowłosy i podszedł go Heartfili. Ona chwyciła jego dłoń ukazując tym samym przecięcie.
- Chyba kupię ci rękawiczki - oznajmiła mu.
- Będzie dobrze - uspokoił ją, spojrzał na twarze przyjaciół, równocześnie cieszył się i był zły, że tutaj są. Mogło im się coś stać, ale w sumie on sam prawie umarł, więc wolał się nie odzywać, bo jeszcze dostanie po głowie.
- To co wracamy do gildii? - zapytał Makarov, ale i tak nie otrzymał odpowiedzi. Dragneel pociągnął kilka razy nosem wyczuwając znajomy zapach. Podszedł powoli w jego stronę i ujrzał małą, złotowłosą dziewczynkę w białej, poszarpanej sukieneczce i szklistymi łzami w dużych, czarnych oczach.
- Itami?
______________________________________________________________
No w końcu udało się. Gomenasai, że nie dodałam wczoraj, ale to co napisałam usunęło się i musiałam pisać od nowa, no cóż złośliwość losu. Mam nadzieję, że wam się spodobało i zaskoczyłam was powrotem jednego z bohaterów. Staram się, aby było jak najfajniej no i oczywiście najlepsze - ZA NIEDŁUGO POJAWI SIĘ NOWY PAIRING A MIANOWICIE GRAY I JUVIA, GDYŻ TO WŁAŚNIE ONA WYGRAŁA. Dziękuję za uwagę i koniec ogłoszeń parafialnych. :3
Rozdzialik dłuuugi, dramaturgi w nim nie brak - ale trzeba przyznać niezły, wręcz zacny :D I chce więcej, więcej! ^^ :*
OdpowiedzUsuńNo powiem ci że całkiem , całekiem , ten twój blog i rozdziął ... Co ja bredze ?! Nie mogłam oderwać się od czytania ! Chociarz musiałam , bo jak nie tata chciał wejśc , to się zawiesił i wg -,- . Ale najważneiejsze że rozdział przecudny tak jak i blog ! Czekam z niecierpliwością na następne rozdziały i weny życzę ! ^.^
OdpowiedzUsuńO.O Tyle rozdziałów ominęłam?!
OdpowiedzUsuńWybacz, nie chciałam ;< Trochę za dużo mam tych blogów do czytania xD Tak więc nadrobiłam wszystko i zbieram szczękę z podłogi. Dosłownie :O Tyle akcji, emocji!
Pozdrawiam i czekam na dalszą cześć ;3
Arigatou, świetny rozdział! *o* Jak sobie wyobraziłam to wszystko, wielkie łaaał! To dowód na to, że świetnie opisujesz sceny. ^^ Ta moc, ten romantyzm i te zwroty akcji! No nic, idę czytać następny rozdział. ;DD
OdpowiedzUsuńŁAł!!*q*
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział! Niesamowity blog! Niesamowita historia!*_____*
KACHAM NATSU W TWOIM WYKONANIU!!!^////^ To takie piękne gdy mówi jak kocha Lucy, albo jak chroni ją własnym ciałem. Te momenty z jerzą są takie KAWAII!!^-^ O jejciu! Niedługo ma się pojawić mój ulubiony (oczywiście ulubiony łącznie z NaLu^^) paring Gruvia!!!*Q*
A tak wogóle to jestem blueKsR i zakochałam się w tej historii.
Urzekłaś mnie. Niedawno znalazłam twój blog. Czytam i czytam i oderwać się od monitora nie mogę!!!*.* Tak pięknie piszesz. Błagam więcej takich romantycznych scen i wyznań, a i jeszcze duuuuużo Gruvii proszę^.^
PS: Kłótnie pomiędzy płomyczkiem, a sopelkiem są najlepsze*////////*
Dasz mi zasnąć czy nie?! ;_; Rozdział świetny ;)
OdpowiedzUsuńTylko Natsu może być takim idiotą: najpierw walczyć, potem przez to prawie umrzeć, by chwilę po wyleczeniu znów walczyć xD tak dalej! :D
OdpowiedzUsuńCiekawe czemu pojawiła się Itami??? Ale tego dowiem się tylko, kiedy przeczytam kolejny rozdział :).
OdpowiedzUsuńPo prostu musisz go "zabijać" co rozdział, prawda?
OdpowiedzUsuń