czwartek, 15 sierpnia 2013

67. Ostatni raz

~ OCZAMI LUCY~

Siedziałam w domu Natsu przy biurku, za oknem panowała burza, szare niebo przyozdabiałby błyskawice, szalał porywczy wiatr a potężne grzmoty drżały moim ciałem. Wielkie krople deszczu uderzały o szybę jakby chciały się przedostać do środka. Jednakże nie przeszkadzało mi to, niegdyś przestraszona przytuliłabym się do rozgrzanego ciała Salamandra, słuchając jego perlistego śmiechu podczas nazywania mnie "bibiri-kun". Jednak mimo tego rozbawienia objąłby mnie silnymi ramionami i szeptał "nie bój się" wówczas moje ciało przestało by drżeć a duszę zalała fala gorąca. Jednak to są jedynie cudowne wspomnienia, których nigdy nie chcę zapomnieć, zachowałam je głęboko w pamięci mojego umysłu. W jednej dłoni trzymałam pióro zamoczone w atramencie, a przede mną leżała biała kartka. Otrząsając się z zadumy kątem oka zerknęłam na śpiącego Happy'ego, wszystko wróciło do normy, mimo to nie uśmiechał się tak często ani nie żartował. Też się zmieniłam, na lepsze, na gorsze. Nie mam bladego pojęcia, już dawno przestałam się tym przejmować. Odliczam jedynie lata, miesiące, dni do momentu kiedy znów będę mogła utonąć w jego objęciach, rozkoszować się słodkim smakiem rozgrzanych warg. Przyłożyłam stalówkę pióra do papieru powoli pisząc pierwsze zdanie, mam dużo czasu już nic nie gna mnie na przód.
"Kochana mamo,
Po raz pierwszy, kiedy pisałam o Fairy Tail, moje uczucia były nieugięte, pewne, pozytywne. Przeżyłam wiele przygód, w mej pamięci zapisałam setki wspomnień, dobrych jak i złych. Niegdyś byłam małą, strachliwą dziewczynką, tyle się zmieniło. Stałam się odważną i pewną siebie kobietą. Ten czas nadszedł, kiedy mogę sama pognać na podróż, nie bojąc się przeciwności losu czy porażki. Przegrana to tylko pretekst do tego, by na powrót się podnieść. Jestem zdolna spojrzeć śmierci w oczy i powiedzieć "walcz ze mną". Nie waham się, atakuję, wygrywam. Zapytasz czy coś się zmieniło w moim życiu? Wiele, poznałam przyjaciół, znalazłam dom, zakochałam się. Gdzie mój ukochany? Odszedł chroniąc mnie, wtedy nie byłam taka jak teraz, nie trenowałam tyle. Moje serce mówiło, mimo wszystko on cię ochroni. Głupio wierzyłam w to iż jest niezniszczalny. Czy tata czuł to samo po twojej śmierci? Straciłam i ciebie i tatę i jego. Więc co mi pozostało? Gnać przed siebie ku niekończącej się przygodzie. Tym kierował się Natsu. Stałam się podobna do niego, to robi tęsknota z człowieka. Ale nie żałuje, na sam koniec uśmiechnę się bo będę wiedziała że podróż odbyta dotychczas był wstępem do wiecznej przygody z nim. 
P.S. Jeśli jesteś tam z nim, poznaj go a przekonasz się że jest strasznym głupkiem, którego nie da się nie kochać. Tak wielkiego i gorącego serca nigdy nie widziałam."
Westchnęłam stawiając kropkę na końcu zdania, zgięłam kartkę w pół, po czym schowałam do koperty ozdobionej pieczęcią. Otwierając drewnianą szkatułkę ujrzałam wiele takich samych listów, które pozostaną w niej do samego końca, aż po wsze czasy. Najnowszy położyłam na innych delikatnie gładząc go dłonią, ze strachem że jeden błędny ruch może go zniszczyć. Tak naprawdę zapomniałam już czym jest szczery uśmiech, za to stałam się mistrzem w ukrywaniu uczuć za maską obojętności. Wokół mnie zdjęcia porozrzucane na biurku, twój uśmiech, twoje oczy, ty. Już nie czułam bólu przyglądając się nim, wiedziałam że znów się zobaczymy, muszę tylko dotrzymać obietnicy. Tak jak ty, nie złamię danego słowa. Spojrzałam na zegarek, nadszedł czas aby znów iść, nie mogę trwać bez ruchu zbyt długo, wówczas na powrót zacznę rozpamiętywać przeszłość i utonę w słonych łzach rozpaczy. Spokojnym krokiem weszłam do łazienki napuszczając gorącej wody do wanny, para zaczęła opatulać całe pomieszczenie wypełnione ciepłem. Zdjęłam zieloną, luźną koszulkę z krótkim rękawkiem, którą miał na sobie po przygodzie w Wieży Niebios i moje krótkie, dżinsowe spodenki. Mimo upływu kilku lat, nie pozbyłam się ani jednej jego rzeczy. Nadal czułam jego słodki zapach, a także otulające mnie ciepło, kiedy dotyka mej skóry. Była w tym pewna magia, magia jego obecności mimo iż opuścił ten świat, czekając na mnie w raju. Ostrożnie włożyłam nogę do wody, aby się oswoić z jej ciepłem, aż w końcu zanurzyłam się cała okrywając brązowe tęczówki drżącymi powiekami. Od tamtego momentu, kiedy umarł, bałam się zamknąć oczy jeśli nie układałam się do snu. Czułam wówczas iż jeśli na krótką chwilę stracę czujność, moje serce zostanie wyrwane z piersi podczas gdy umierając będę musiała spoglądać na śmierć przyjaciół. Kiedy woda opatulała mnie swoim wrzeniem porównywałam ją do Natsu, była równie gorąca, lecz nie okazywała jego uczucia. Na czarnym tle nieświadomości narządu wzroku ujrzałam postać różowowłosego z szerokim uśmiechem na twarzy, stał tak jak zawsze. Szeroko rozstawione nogi mocno podparte do gleby i ręce oparte na biodrach. Mimowolnie kąciki moich ust uniosły się delikatnie ku górze, po czym otworzyłam oczy patrząc na sufit. Pamiętam, zawsze on tak leżał, zadumany we własnych myślach głucho spoglądał w górę, jakby chciał dostrzec kogoś kogo zabrano. Natomiast kiedy myślał przed walką, zanurzał się póki nie było widać jedynie jego oczu, ewentualnie zakrywał zielone tęczówki powiekami spuszczając głowę w dół. Naprawdę dobrze go znałam, nawet bardziej niż Lisanna, która co prawda była jego pierwszą przyjaciółką. Z czasem wyczuwałam w niej wroga, lecz z jego upływem przekonałam się że jedyną w jego życiu jestem ja. 
Minęło pół godziny, trochę się zasiedziałam w tej przyjemności, ale nic co piękne nie może trwać wiecznie, więc wstałam a przezroczysta woda skapywała z mojego nagiego ciała pozostawiając mokre smugi. Chwyciłam do dłoni ręcznik i obwiązałam nad piersiami, podchodząc do drzwi spojrzałam w lustro. Nie ścinałam włosów od tamtego wydarzenia, były prawie do pasa. Jeszcze trochę i będę przypominać Roszpunkę. Rzadko kiedy je związywałam, zazwyczaj pozostawiałam luźno opadające, blond kosmyki. Dlaczego to robiłam? Często, kiedy właśnie były rozpuszczone brał je w dłoń bawiąc się nimi, odgarniając za moje ucho, wdychając ich rozkoszny zapach. Jakbym chciała go tym wszystkim przywołać. Ile minęło od czasu jego śmierci? Pięć lat, miałby już dwadzieścia cztery lata, ja za niedługo skończę dwadzieścia trzy. Nie idę do przodu, nie stoję w miejscu, pamięcią wciąż jestem w przeszłości. Wyszłam z łazienki kierując się znów do pokoju, mozolnie otworzyłam szafę wydobywając z niej pidżamę w którą się odziałam. Na wieszakach i półkach leżały nasze rzeczy, pod żadnym pozorem nie chciałam o nim zapomnieć. Potruchtałam do łóżka kładąc się obok kotka, który skulony leżał na poduszce. 
"-Cześć, jestem Lucy. Dziękuję za pomoc.
- E? Jestem Natsu a to Happy!"
Poznaliśmy się pierwszego dnia lata, a ty miałeś na imię Natsu. Zamknęłam oczy oddając się w objęcia Morfeusza. Czułam chłód drażniący moje ciało, bawił się moimi uczuciami bez ciepła smoka. 
...

Obudziłam się o dziewiątej rano, żaden sen nie igrał ze mną w nocy. Od tamtego momentu pozostała mi tylko cząstka wyobraźni. Mówią, że sny to momenty które niegdyś doświadczyliśmy, to wyczyny naszej wyobraźni. Ale ja już nie chcę marzyć, ani śnić, to zbyt bolesne. 
- Lucy, pójdziemy dzisiaj na grób Natsu? - Zadał mi pytanie niebieski kotek wtulony w mój brzuch. Znów był smutny, z lekko uchylonymi powiekami spoglądał na swoje łapki. Nie umiałam już go pocieszać, więc przestałam to robić. Nie ułagodzę, nie wynagrodzę śmierci jego przyjaciela. 
- Tak. W końcu za niedługo pójdziemy na misję, musimy go o tym powiadomić i pożegnać się.
On nie wiedział, że nawet dusza chłopaka nas opuściła. Nie miałam zamiaru mu tego uświadamiać, teraz jedynie bezcelowo błąkamy się po świecie w poszukiwaniu wyzwań. Kontynuuję cel ukochanego, już wiem co w tym wszystkim widział, czego wcześniej nie potrafiłam zrozumieć. Pragnął poznać świat na którym żyje, odkryć jego tajemnicę, poznać magię, wyzbyć się cierpienia i smutku. Leniwie usiadłam patrząc przez okno, słońce, czyste, aksamitne niebo. Jednak nie uszczęśliwiało mnie to. Każdy w gildii ułożył sobie życie, Erza z Jellalem, Gray z Juvią nawet Levy z Gajeelem, pogodzili się z jego śmiercią. Może to ja jestem zacofana i pamiętliwa, nie wiem. Nie obchodzi mnie to. 
...

Stałam nad jego kamiennym grobem, zadbany, wysprzątany, przyozdobiony kwiatem. Trzymałam Happy'ego na rękach czując jak słone łzy skapują na moją skórę. Za każdym razem dawał upust emocjom, moje łzy już się skończyły, nie miałam sił wychylić się z poza maski obojętności. Można powiedzieć, że płakał za nas oboje. Nie mówiłam nic kiedy tu przychodziłam, nie miałam do kogo. Siedziałam lub stałam kilka minut i odchodziłam w ciszy, zamykając szloch wewnątrz duszy. 
- Lucy...myślisz że Natsu za nami tęskni? - Zapytał cichutko.
- Zapewne obserwuje nas, ciesząc się że trwamy w podróży. - Odpowiedziałam podnosząc delikatnie głowę, po czym odwróciłam się napięcie pozwalając, aby moje długie, blond włosy rozwiał wiatr. 
...

Weszłam do gildii nie zwracając uwagi na to, czy ktoś mnie obserwuje czy widzi, ich spojrzenia były takie jak zawsze, szczęśliwe. To dobrze, że wyzbyli się bólu i cierpienia, czego ja nie potrafię zrobić. Uchwyciłam do ręki zlecenie i podeszłam do baru, gdzie białowłosa kelnerka obdarzyła mnie ciepłym uśmiechem.
- Znowu misja? - Zapytała beztrosko. Tak, znów wyruszam ku przygodzie, aby podziwiać świat, oglądać ludzi, walczyć, a na sam koniec wygrać i wrócić do szarej rzeczywistości zwanej życiem. Kiedy ujrzała, że nie odwzajemniłam jej gestu, zmyła uśmiech wysyłając wiadomość do zleceniodawcy iż mag Fairy Tail przyjdzie mu z pomocą. Ja im pomagam, mnie już nikt nie może pomóc. 
- Nie sądzisz że za bardzo się w tym wszystkim zatracasz? - Zadała pytanie Erza, nie będę jej oszukiwać, ani okłamywać. Będę szczera aż do bólu. 
- Tylko to daje mi otuchę. Nie zrozumiecie, pięć lat czy dwadzieścia to nic nie zmieni. Nawet Happy już...dzisiaj byłam nad grobem, znów płakał, płacze za każdym razem. Nawet nie wiecie jak się cieszę, że ułożyliście sobie życie, ale ja...dla mnie już nie ma szansy. Wiecie po co mi te misje? Zatracam się w nich aby zabić ten czas, licząc na dzień kiedy znów go spotkam.
Odpowiedziałam poprawiając włosy, wyciągnęłam z kieszeni spodni gumkę do włosów, po czym związałam blond pasma w wysoki kucyk. Wszyscy zaniemówili po tym co im powiedziałam, nie minęłam się z prawdą. Happy schował zlecenie do swojego zielonego plecaczka i spojrzał na mnie, miałam wrażenie że jemu także jest wszystko jedno co się z nim stanie, przez to wszystko zaczął ignorować Carlę. Wdziałam bluzę i ruszyłam w stronę wyjścia wierząc że na tej wyprawie wydarzy się coś, dzięki czemu znów go zobaczę. Czułam na swoich plecach wzrok magów, ale nie odwróciłam się. Beznamiętnie opuściłam budynek bez wahania żadnego kroku. Teraz czekała nas podróż pociągiem. 
...

Siedziałam wewnątrz pojazdu oparta podbródkiem o dłoń, za każdym razem siedział na przeciw mnie cierpiąc swoją chorobę lokomocyjną, teraz było wręcz za cicho. W całym przedziale byłam sama, czułam zbliżające się zagrożenie, więc zachowując czujność udawałam niewzruszoną. Ciche kroki rozbrzmiewające echem w panującej ciszy zbliżające się ku mnie. Kątem oka zerkałam wciąż nie widząc przybysza. Nagle światło w pomieszczeniu zgasło na parę sekund, po chwili znów rozbłyskując. Na przeciw mnie siedziała dorosła kobieta w krótkich, czerwonych włosach i grzywką opadającą jej na oczy. Siedziała z nogą założoną na nogę i rękami skrzyżowanymi na dosyć ponętnych piersiach. 
- Witaj Lucy Heartfilio, nie pytaj kim jestem, ani jak się tu znalazłam, ale znam twoje uczucia. Ból, smutek, rozpacz, tęsknota. Utrata ukochanego była bolesnym doświadczeniem, serce wyrwane wprost z piersi. Mogę ci pomóc.
Mówiła nostalgicznym aczkolwiek spokojnym głosem. Zmarszczyłam brwi mierząc ją wzrokiem. Jak miała cel w pomaganiu mi i jak chciała tego dokonać? Jednakże zaciekawiła mnie jej propozycja.
- Niby jak?
- Chcesz go znów ujrzeć? - Zapytała z lekkim uśmiechem, na te słowa przymrużyłam powieki zaciskając dłonie w pieści. Kpiła ze mnie w najlepsze z szyderczym uśmiechem na ustach. Wiedziała, że dałabym wszystko by poczuć smak jego ust, ciepło ciała, słodki zapach, ujrzeć szeroki uśmiech. Wyczuła w drżeniu duszy pragnienie, które nie sposób spełnić. 
- Czego byś za to chciała? - Zapytałam mimo wszystko wierząc w propozycję. 
- Niczego. W zamian za pomoc cierpiącej duszy, mogę pożreć duszę zabójcy. Jestem Bogiem Śmierci, jednakże odmiennym. Godzisz się na to?
Zacisnęłam usta w wąską linię czując ściskający się węzeł w żołądku.
- Zgoda, zwróć mi Natsu. - Odpowiedziałam pewnie a jednak z wahaniem.  Ta uśmiechnęła się i zniknęła równie szybko jak się pojawiła. Kim tak naprawdę była? Spełni moje marzenie? Przez chwilę tkwiłam w miejscu spoglądając tam gdzie przed chwilą siedziała czerwonowłosa kobieta. Znów wróciłam do poprzedniej pozy. Zwrócenie życia? Głupota wierzyć w czary, zamknęłam oczy opierając policzek na dłoni. Nie mam sił na tą misję, więc kupiłam bilet powrotny do domu. To były tylko słowa, nie zwrócisz mu życia, nie sprawisz że na powrót stanie przede mną po pięciu latach, bóg śmierci zabija nie ożywia, głupia.  
...

Wróciłam niedawno z krótkiej wyprawy, więc postanowiłam odwiedzić grób Dragneela, Happy był w gildii. I co? Nadal nie żył, mówiłam nie da się zwrócić ludzkiego życia, głupia. Czyżbym się zagapiła? Nie, na pewno nie. Przeszłam już połowę cmentarza, a jego grobu nadal nie było. Rozejrzałam się dokoła, podeszłam dokładnie w to miejsce gdzie była kamienna płyta, po pięciu latach nie mogłam się pomylić. Zdziwiona poszłam do gildii, może ktoś z nich wiedział czy przypadkiem nie przeniesiono jego grobu. 
- Hej, na cmentarzu nie ma grobu Natsu. - Oznajmiłam, na co każdy spojrzał na mnie jak na wariatkę.
- Jak to nie ma? Nie zawiadamiali że przenoszą. - Odpowiedziała Mira. Wystraszyłam się, zupełnie zagubiona mierzyłam wzrokiem przyjaciół. Moje ciało zaczęło drżeć a strach wypełniał duszę. Zaczęłam się wycofywać w tył, zupełnie nie pojmowałam co się działo wokół mnie. Powolny i ostrożny krok za krokiem, aby się nie potknąć. W jednym momencie poczułam że zderzyłam się z czymś twardym ale i gorącym. Wszyscy stanęli niczym słupy soli, z bladą cerą jakby zobaczyli ducha. Niepewnie odwróciłam się. Na ten widok moje serce zaczęło bić szybko chcąc wyskoczyć z mej piersi, gorący oddech muskał moją skórę wywołując ciarki. Dłonie zaczęły się pocić i trząść, a źrenice rozszerzyły się do granic możliwości. Moje brązowe tęczówki zaszkliły się od łez, które już po chwili zwilżyły policzki. Uchyliłam usta chcąc coś powiedzieć, ale żadne słowo nie przechodziło przez moje struny głosowe, które niebezpiecznie drżały wydobywając jedynie ciche i pojedyncze jęki. 
- Na... - Zaczęłam szeptem, szloch nie pozwalał powiedzieć nawet jednego zdania.
- Wróciłem. - Usłyszałam głęboki, dobrze znany mi głos który kochałam. 
- Natsu. - wyszlochałam wtulając się w jego rozgrzany tors. Otulił mnie swoimi silnymi ramionami obdarowując ciepłem, rytmiczne bicie serca było niczym muzyka dla mych uszu. W końcu dałam upust emocjom, pozwalając błyszczącym łzom płynąć po moich policzkach i moczyć jego ubranie. Mocno ścisnęłam go w pasie, czując doskonałe mięśnie chłopaka, a także głęboki wdech i wydech. Zaśmiał się cicho wdychając aromatyczny zapach moich włosów, ściągnął z nich gumkę pozwalając aby długie, blond pasma swobodnie opadły na moje ramiona i plecy. Po pięciu latach nieobecności w końcu mogę cię na powrót ujrzeć, poczuć i przytulić. Ramiona drżały, a szloch nie ustawał, nie potrafiłam zaprzestać płaczu, rozpaczy ze szczęścia. - Witaj w domu. - Właśnie te słowa chciałam powiedzieć. Uśmiechnęłam się szeroko patrząc wprost w jego dzikie, zielony oczy, a on odwzajemnił ten gest. Zaśmiał się cicho zbliżając swoje usta do moich, aż w końcu złączyliśmy je w namiętnym pocałunku. Kim był właściwie dla mnie Natsu Dragneel? Sławnym Salamandrem, idolem, wrogiem? Nie odpowiem na to pytanie, ponieważ on nadal jest przy mnie. Tak jak obiecał nigdy mnie nie opuści, po pięciu latach wrócił aby zdjąć moją maskę i wkleić szczery uśmiech. Kątem oka ujrzałam czerwonowłosą kobietę, której usta zabarwione były na ten sam kolor przyozdabiając delikatny uśmiech. Jednak potrafiłaś mi go zwrócić, ale i przyprawiłaś mnie o łzy, głupia. Jednak dziękuję ci za to, dziękuję że znów ze mną jest. Jedyne czego brakowało mi przez te wszystkie lata to ciepło tlące się w klatce piersiowej dopełnione rytmicznym biciem serca. 

~NARRATOR~

Znów ten sam sen, jednakże tym razem nie obudziła się, a kąciki jej ust wygięły się delikatnie ku górze tworząc słodki uśmiech. W końcu zakończyło się to dobrze, westchnęła cicho wciąż trwając w objęciach Morfeusza. Nareszcie koszmary znalazły swój koniec, a raczej sięgnęły happy endu. Przykryła odkryty brzuch kołdrą i westchnęła cicho ciesząc się snem. 

*  *  *

- Kurde, jak mamy znaleźć dalszy ciąg jakiejś zagadki! - Krzyknął Sting unosząc ręce ku górze, po czym krzyżując je na piersi. Była już noc, a oni nadal siedzieli przy mieście, na jakimś murze, nieopodal rzeki.
- Może w bibliotece. - Zaproponował Rogue, na co Gajeel spiorunował go wzrokiem, nie będzie trzymał nosa w książkach jak Levy. Jedynym,  który o dziwo siedział cicho był różowowłosy.
- Salamandrze może byś pomógł! - Wykrzyczał Redfox, na co chłopak jedynie odwrócił się do niego ze zirytowaniem i znów wrzucił do ust wrzące lawą kulki, które powoli przeżuwał głośno przełykając.


- Mówią, że to czego szukasz jest najbliżej ciebie. 
Oznajmił zamyślony przeżuwając kolejną ognistą kapsułkę. Pozostała trójka spojrzała na niego ze zdziwieniem, nie do końca rozumiejąc co powiedział.
- To znaczy? - Odważył się zadać pytanie Sting, lecz nie otrzymał odpowiedzi.
- Natsu chyba sam za bardzo nie wie o czym mówi.
Poinformował a raczej załamał wszystkich Happy swoim stwierdzeniem.
- Fro też tak myśli! 
Liliemu, słysząc to, wyskoczyła na czole pulsująca żyła. Jakoś zawsze irytowało go to zdanie. 
- Ty, on mówi coś innego? - Zapytał Gajeel.
- Czasami. - Odparł Rogue wzruszając ramionami. Wszyscy teraz zastanawiali się gdzie i jak znaleźć dalszą część zagadki. Cheney stał oparty plecami o mur, a Eeucliffe siedział ze spuszczoną głową w dół. Natomiast Dragneel przykucał na kamiennym ogrodzeniu wraz z Redfoxem, który opierał ciężar ciała na przedramionach, wpatrywali się w odbicie srebrzystego księżyca, falującego delikatnie z każdym powiewem wiatru rozwiewającego również ich włosy. 
- Wygnany z Królestwa Mgieł...Gorący piach więził me stopy...
Salamander przypominał poszczególnie linijki zapisane w zleceniu, próbując złożyć to w całość. Musiał być w tym wszystkim jakiś trop, aby iść dalej. A oni póki co siedzieli w miejscu. 
- To trudne, głowa mnie boli! - Wykrzyczał łapiąc się za włosy. - Ranyyy! Dlaczego nigdy nie ma Lucy jak jej trzeba. - Marudził nie mogąc nic wymyślić, wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni, a Gajeel pięścią uderzył go w głowę. Chłopak spadł na ziemię, do góry nogami, przez co zlecenie wypadło mu z kieszeni lądując na przeciw głowy. 
- Are? - Nagle dostrzegł coś co umknęło uwadze wszystkich i było wprost niezauważalne na pierwszy rzut oka. 
- Lecz ja...wrócę tu samotny z wydm...
Cała siódemka, łącznie z kotami wliczając, spojrzała na niego rozkojarzeni dlaczego nagle zaczął wypowiadać słowa, które mogłyby być dalszym ciągiem zagadki. Rogue podszedł i zabrał kartkę sprzed nosa Ognistego Smoczego Zabójcy, który nadal tkwił w tej samej pozie.
- Ja to chyba czytam, nie?! - Wykrzyczał, po chwili czując jak ktoś łapie go za szalik i z powrotem podnosi do pionu. 
- Wrócę po śmierci...w tę czarną noc...
Kontynuował czarnowłosy składając poszczególne słowa, ukryte między wierszami. 

*  *  *

Chłopak klaskał cicho w dłonie z szyderczym uśmiechem na ustach.
- I z czego się cieszysz? - Zapytała zirytowana czarnowłosa, stojąc za plecami Kuro, który uchwycił w dłoń "skoczka" i trzy zwykłe pionki przysuwając bliżej czterech figurek smoków. 
- Wreszcie mogę zacząć grę. - Zaśmiał się odsłaniając opaskę na prawym oku, które było zupełnie inne od lewego. Zaiskrzyło niebieskim blaskiem. Białko przybrało kolor czerni, tęczówka wraz ze źrenicą miała na sobie złotego koloru pieczęć smoka, jaka pojawia się u Salamandra, kiedy używa magii. 
- To żałosne, kiedy wszyscy walczą a ty siedzisz. - Oznajmiła krzyżując dłonie na piersi, chłopak wstał zerkając na planszę, a później wzrok przenosząc na posturę dziewczyny. Jej zielone tęczówki zabłysły nienawiścią, w momencie kiedy małymi krokami zaczął się do niej zbliżać.
- Bo widzisz moja droga, ja jestem w tej grze królem, a ty królową. I ty i ja będziemy z nimi walczyć. Splamisz się ich krwią, czyż nie. Harukichi?
Zapytał ujmując jej podbródek i podnosząc delikatnie głowę ku górze, przybliżył swoje usta do jej, jakby chciał ją pocałować. Zielonooka zacisnęła dłonie w pięści chcąc zadać mu cios w policzek. Doragon leniwym ruchem odtrącił jej dłoń równocześnie odsuwając się. 

*  *  *

Wrócę na fali losu w tyrana śmierci czas.
Ostatnie słowa przeczytał Cheney wpatrując się jeszcze przez chwilę w kartkę. No i co dalej mieli robić? Był środek nocy, a oni stali przy jakimś murku na jakimś szarym końcu miasta gapiąc się w kawałek papieru. Natsu zacisnął mocniej zęby i pięści, a z jego głowy zaczęło dosłownie parować. 
- Czy my moglibyśmy kurwa coś w końcu robić, a nie siedzieć na dupach?! Mam tego dosyć, za chwilę zapuszczę korzenie! Mam ochotę na walkę, jakąś akcję. Przywalić komuś w mordę, ogień mi zgaśnie jak tak dalej pójdzie! To jakaś para...
- Morda w kubeł! - Przerwał mu Redfox sprzedając różowowłosemu kopniaka w podbródek, przez co ten zatoczył się do tyłu. Jak siedział cicho było źle, jak dawał upust emocjom, też nikomu nie pasowało. To co on miał ze sobą zrobić? Z resztą Gajeela też nie rozumiał, tu go pociesza, a tu bije. Salamander chciał już rzucić się z pięściami na czarnowłosego, ale ziemia pod ich stopami zaczęła niebezpiecznie drżeć. Rozejrzeli się dookoła próbując dostrzec jakiekolwiek niebezpieczeństwo, ale nic takiego nie zbliżało się w ich stronę. 
- Tak się drzesz że Bóg się złości. - Poinformował Dragneela czerwonooki krzyżując ręce na piersi. Sting i Rogue jedynie stali przyglądając się jak dwójka Smoczych Zabójców w żaden sposób nie potrafi się porozumieć.
- Wybacz, jestem ateistą. - Odpowiedział opierając dłonie na biodrach.
- Przygrzać ci w palnik?! - Wykrzyczał grożąc mu pięścią.
- Przydzwonić ci w czajnik?! - Odpowiedział również wyciągając mocno ściśniętą pięść przed siebie. 
- Doszli do takiej wprawy w kłóceniu się że zaczęli rymować. - Zaśmiał się Lector stojąc przy nodze blondyna, który westchnął cicho.
- Natsu-san może skupmy się... - Nawet nie zdążył dokończyć zdania nim Salamander upadł na niego pod wpływem ciosu Żelaznego Smoczego Zabójcy. W tym momencie nawet Eucliffe stracił cierpliwość i rzucił się w wir walki. Rogue'owi który stał przyglądając się temu wyskoczyła już pulsująca żyła, zamknął oczy spuszczając głowę delikatnie w dół i biorąc głęboki wdech.
- Cholera jasna! Jak nie ma cie pomysłów co robić dalej, to siadać na dupach a nie obijać se nawzajem mordy! 
Cała trójka jak na zawołanie zatrzymała się, w takich pozach w jakich miały być wymierzone poszczególne ciosy, z niedowierzaniem wpatrując się w Smoczego Zabójcę Cienia. Zamrugali energicznie, natomiast on sam odkaszlnął kilka razy udając iż nic się nie stało.
- Czy on... - Zaczął jąkając się blondyn.
- On właśnie. - Gajeel z szoku nie potrafił nawet potwierdzić faktu.
- Kurwa on pokazał emocje! - Krzyknął Dragneel. 
- Możemy iść dalej? - Zapytał spokojnie Cheney. 
- Ta. - Odpowiedział Natsu niepewnie, lecz gdy chciał postawić pierwszy krok został przygwożdżony do pobliskiego drzewa robiąc w nim spore wgniecenie. Na przeciwko Rogue, Gejeela i Stinga pojawili się oni sami. Natomiast różowowłosy zdezorientowany próbował znaleźć źródło otrzymywanych ciosów. Odbicie lustrzane Redfoxa uśmiechnęło się szyderczo uderzając go w brzuch z taką siłą, iż przejechał stopami po ziemi pozostawiając podłużne ślady. Sting otrzymał kopniaka od swojego pierwowzoru w podbródek upadając kilka metrów dalej, podróbka Rogue'a uderzyła go w klatkę piersiową przygniatając do gleby, lecz ten chwycił jego kostkę szybko wstając tym samym przewracając przeciwnika, który podciął mu nogi i nim zdążył upaść mocny kop w brzuch sprawił iż odbił się kilka razy od ziemi na sam koniec haratając plecami po kamiennej drodze. W miarę szybko postarał się podnieść.
- Cięcie cienistego smoka! - W tym momencie jego przedramię powinny owinąć wytworzone cienie, ale nic takiego się nie stało. Jakby stracili magię. Nawet nie zauważył kiedy jego sobowtór pojawił się za nim jak cień uderzając w poranione plecy, nie zatrzymując się ani na chwilę chciał na niego dosłownie skoczyć, lecz czarnowłosy przeturlał się na bok, kucając. I znów poczuł za sobą obecność wroga chwytającego jego ręce, po czym wykręcając je do tyłu uniemożliwił poruszanie się chłopaka. Rogue leżał twarzą przygniecioną do ziemi, gdzie z jego skroni lała się krew, spływając do oka.
Sting odskoczył sprawnie w tył unikając ciosu wroga, zacisnął dłoń w pięść uderzając go przeponę, przez co ten chwilowo nie mógł złapać oddechu. Blondyn korzystając z chwili nieuwagi wroga kopnął go w twarz sprawiając iż upadł na ziemię. Eucliffe pokrył jedną ze swoich dłoni sferą światła zbliżając się ku swemu celowi chcąc uderzyć ze zwiększoną mocą, tak samo jak użył tego na Natsu podczas Turnieju Magicznego, ale kiedy był już tuż przed swoim przeciwnikiem, jego magia...zgasła.
- Co to ma być?! - Wykrzyczał rozkojarzony sytuacją. Jego "prowadzenie" w walce nie trwało zbyt długo, kopia z całej siły chwyciła go za głowę przygwożdżając do muru przy którym jeszcze nie dawno siedział, drugą ręką uderzył go w żebra sprawiając iż z jego ust wypłynęła struga krwi. Smoczy Zabójca Światła nie miał się nawet jak ruszyć przygniatany z potężną siłą do ściany za głowę, czując jakby pękała mu czaszka. 
Gajeel walczył ze swoim sobowtórem wymieniając identyczne ciosy w tym samym czasie, jakby walczył z odbiciem. Chciał podciąć nogi kopii, która podskoczył w górę, kopiąc go w profil. Czarnowłosy rozwścieczony zamachnął się chwytając szyję przeciwnika i przyciskając go do ziemi, lecz ten jedynie uśmiechnął się nogą uderzając go w brzuch, tak że odleciał w tył uderzając o ziemię. Czerwonooki zmienił swoją rękę w lancę, atakując szybko i po wielokroć, jednakże każdy cios został jakby przewidywany i unikany z łatwością. Jego odbicie lustrzane zmieniło swoje ręce w dwa ostre miecze, lanca Gajeela znikła i nim zdążył się zorientować przeciwnik przebił jego barki tym samym przyciskając do ziemi, gdzie szkarłatna krew zaczęła plamić nie tylko ubranie, a także i mieszać się z brunatną glebą. 
Natsu nawet nie wiedział skąd otrzymuje ciosy, rozglądał się dookoła próbując wyczuć przeciwnika, ale poruszał się tak szybko że nawet zapach zlewał się z powietrzem będąc wszędzie. Został wyrzucony do góry, po chwili czując mocny cios w brzuch, który wbił go w ziemię, a z jego ust wyleciała spora porcja krwi. 
W miarę szybko wstał, chcąc wycelować w przeciwnika pięścią, ale to było jak walka z powietrzem. Poczuł cios w żebra, następnie przeponę, tył głowy i piszczel przez co upadł na ziemię kaszląc szkarłatną cieczą. Powoli wstał ocierając mokrą od krwi brodę po chwili czując jak coś ostrego dotyka jego skóry, w sekundę na rozgrzanym policzku pojawiło się przecięcie. Za nim lekko poruszyły się liście drzewa, mimo iż nie wiał żaden wiatr. Odwrócił się zamachując ręką tak, że uderzył w coś twardego. Dopiero po paru sekundach zauważył iż kilka metrów od niego stoi dziewczyna z długimi, szarymi włosami i pomarańczowymi oczami, jej ciało zakrywała potężna zbroja, która na dole bardziej przypominała piękną suknię. W swej ręce trzymała potężny, idealnie zaostrzony miecz. Salamander zacisnął dłonie w pięści biegnąc ku przeciwnicce, jego dłoń odział czerwony płomień. Wymierzając cios zobaczył przed oczami szkarłatną ciecz, która dla niego leciała jakby w zwolnionym tempie tuż przed piękną twarzą dziewczyny. Stali przez chwilę w ciszy, póki ogromna ilość krwi nie trysła z boku różowowłosego, a on łapiąc się za ranę przyklęknął na jedno kolano nawet nie wiedząc kiedy to się stało. 
- To było zbyt łatwe. - Powiedziała cicho patrząc z góry na Dragneela. Chłopak zaciskał mocno zęby tłumiąc w sobie krzyk, nie mógł znów przegrać to byłoby za wiele. Wewnątrz jego ciała wszystko zaczęło się gotować, aż w końcu płomienie ukazały się światu oplatając jego ciało. Wstał groźnym wzrokiem badając wroga w sekundę znalazł się przy szarowłosej. Dziewczyna widząc go tuż przed sobą otworzyła szerzej oczy ukazując pomarańczowe tęczówki, osłoniła się ostrzem w które wycelował Smoczy Zabójca sprawiając, że broń nagrzała się od wysokiej temperatury. - Jak ty to?
- Nie lekceważ mnie! - Wykrzyczał podskakując aby uniknąć ciosu miecza, odbijając się na rękach kopnął ją w biodro posyłając kilka metrów dalej. Jednakże wojowniczka była równie sprawna co on, więc szybko odwróciła się lądując na nogach. Ruszyli na siebie obydwoje z zamiarem zadania potężnego ciosu, a nawet i ostatecznego. Salamander z zapalonym ciałem, zaś ona z wyciągniętą przed siebie bronią. To była sekunda kiedy minęli się, po chwili stojąc do siebie plecami czekali które padnie pierwsze.
I wtedy szkarłatna krew zalała nocny krajobraz. 
Tadaima! Oto nowy rozdziali, trochę łez, akcji, śmiechu. Mam nadzieję, że się podobało, bo ja wam powiem, że jestem zadowolona z tego rozdziału. Czy ktoś z was domyślił się wcześniej że to Harukichi? Widziałam, że bardzo spodobał się wam pomysł sagi i mam nadzieję, że nie spaprałam tego tym rozdziałem. Postaram się jak najszybciej napisać kolejny rozdział.

11 komentarzy:

  1. Mialas racje .. ZABIJE!!!!!!! Grrrr ahh no nic
    Rozdzial swietny zreszta jak zawsze wiec wiess ..
    poryczalam sie na snie lucy .. plakalam jak male dzieckoa siostra patrzala na mnie jak na idiotke ... ahhh no nic .?.
    Lol rogue umie krsyczec :O hahaha swietne ... hmmm jestem zaciekawiona tym chlopakiem z przepaska ... strasznie ....
    I tak .. myslalam ze natsu umarl ;_; jak moglas zabawic sie tak moimi uczuciami .. czuje jak moje oczy schna z braku plynu ... hahaha no nic oczywiscie weny i czasu hehehe .

    ~twoja nimi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz za ilosc bledow .. moj tablet mnie nie lubi..

      Usuń
  2. Jezu, ryczałam jak mała dziewczynka na śnie Lucy. ;_; Był taki piękny, smutny, a ta końcówka... Ach. Szkoda gadać. rozdział zajebisty. Ach i te kłótnie chłopaków-genialne. Jestem ciekawa kim jest ta dziewczyna. Dziś mój mózg nie działa. Rozdzał czytałam kilka razy, żeby zrozumieć sens w tym wszystkim xd No i ta zagadka. Och pewnie szybciej Natsu wymysli w tym wszystkim sens niż ja xd.
    S: Ty się lepiej do poezji nie bierz.
    Wiem. Nie musisz mi tego mowić -,-. Ale wracając do rozdziały.Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziąłu. Jak ja wytrzymam?
    S: Pomogę ci :3
    Ty? Nie! Pomocy! Ona... Nie!!!
    S: ^^

    Bye Mei. Sherry.

    OdpowiedzUsuń
  3. ... Aż nie wiem co napisać.
    Przy śnie Lucy to mi się ryczeć normalnie chciało. Choć końcówka tego snu zaskakująca i to bardzo. Ważne, że był happy (aya!) end :D Jednak czytając o uczuciach Lucy, że jej wszystko jedno, o płaczącym Happym, który nawet olał Carle... ten list pisany do matki, to jak dziawczyna pogrążała się we wspomnieniach... ehh. Za dużo emocji xD Ale wyszło Ci to wspaniale.
    Potem, gdy nadszedł czas na Smoczych Zabójców... momentami chichrałam się jak głupia, szczególnie z kłótni Natsu i Gajeela i z reakcji Rogue, gdy nawet Sting do nich dołączył :D (Ale Natsu zbyt często przeklina jak dla mnie, co za dużo to niezdrowo xD Ale nie uraziło mnie to czy coś, sama przecież umieszczam przekleństwa w swoich rozdziałach, a się czepiam głupia :D)
    "Tak się drzesz że Bóg się złości" - a to nie Bóg O.o xD Z tymi lustrzanymi odbiciami nieźle wykombinowałaś, bardzo mi się to spodobało. I twoje opisy walk są naprawdę na wysokim poziomie! Czytało się to rewelacyjnie ^.^
    No i na koniec Harukichi... I ZNÓW TO ZROBIŁAŚ! Czy ty zawsze musisz kończyć w takich momentach? :D
    Ogólnie przepraszam, że dopiero teraz to czytam i komentuje, ale czasu na wszystko brakuje (a jeszcze muszę się w końcu zabrać za twojego bloga z AnE). I w ogóle ten komentarz.... wybacz, że taki krótki i dziwny. Chciałabym napisać o wiele więcej, ale nie potrafię w obecnej chwili :D Bo co ja mam tu powiedzieć... rozdział był tak dobry, wypełniony emocjami, że tu nie ma co mówić - było po prostu fantastycznie! Nie zawiodłaś w żadnym calu, wręcz przeciwnie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahh i kiedyś napisałaś mi, że "chciałabyś pisać tak długie rozdziały jak ja, ale to Ci się chyba nigdy nie uda" - czy jakoś tak. Nie wiem, czy zauważyłaś, ale już od dawna piszesz o wiele dłuższe rozdziały od moich xD Najważniejsze jednak to, że obojętnie od długości u ciebie nigdy nie traci to na jakości :*

      Usuń
  4. Jejku... od dawna nie czytałam czegoś tak smutnego a zarazem cudownego. No, ale całe szczęście, że wszystko zakończyłaś tak wzruszającym happy endem :D Rozdział pełen emocji, uczuć, akcji, tajemnic i wzruszeń - znakomity :) Haha, a kłótnie Gajeela i Natsu po prostu mnie rozwalają, czytałam to chyba z dziesięć razy ;)
    Życzę dużo weny
    Bel~chan ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. Wybacz ale dzisiaj będzie krótko,zwięźle i na temat ;C Po prostu normalnie padam na twarz ... A pozatym na tele nie potrafię pisać długich komentarzy ;3 Gomen ...
    A więc ... Ekhem ...
    Czy ty chcesz żebym już na zawał zeszla ?! ;O Weź ostrzegaj jak piszesz takie smuutasyyy ! Czytałam to wczoraj w nocy gdzieś po pierwszej i tak się rozhisteryzowalam że braciszka obudzilam xD a w dodatku potem jeszcze musiałam tlumic w sobie szloch przez najbliższe trzy godziny ! Masz mnie na sumieniu ! Mnie i moją nieprzespana noc ! XD
    Poprostu ten sen Lucy tak mnie poruszył że przesada ... Dawno tak nie ryczalam ... Omg ... Ostatnio chyba na jakimś anime ... O amnezji tylko nie pamiętam jak sie zwalo ... A mniejsza;D
    Zawsze potrafisz zaskoczyć pozytywnie ! *___*
    Podziel się tym swoim talentem bo masz go aż za nadto !!! XD
    A potem kłótnia naszych Smoczych Zabójców ^^ Leże i kwicze do teraz xD akcja z Roguem ( dobrze odmienilam ? Xd ) ... Mnie rozjebala xD Kurwa on pokazał emocje !!! Normalnie mistrzowskie xd tak samo to z palnikiem i czajnikiem ;D
    Kochaaam cie normalnie !*____*
    I ta walka ... ;___; jestem wniebowzieta !!!
    No to chyba na tyle ^^
    Cholernie niecierpliwie czekaam na kolejny !
    Na tym blogu ... i na tym drugim który piszesz z An ! Nie trzymajcie nas w tej niepewności !!!>,>
    Zue kobiety Zue ;____;
    Buziaki i pozdrawiam !!! ;***

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana! Wracam po nieobecności i pierwsze co robię, to zabieram się za Twojego bloga <3 Widzę, że 3 rozdziały, to mam co nadrabiać. :)) :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po mimo przerywania się internetu, dobrnęłam do końca rozdziału i przeczytałam cały. Przyznam szczerze, pisanie wychodzi Ci coraz lepiej.
      Nie chodzi tutaj już o tylko coraz dłuższe rozdziały. Jakościowo są na wyższym poziomie, choć od zawsze są na wysokim. Wracając może do samej treści rozdziału ...
      Kochana, świetnie piszesz z perspektywy Lucy, dlatego miło się czyta "oczami dziewczyny". Jej uczucia niezwykle dojrzałe. Były przesiąknięte miejscami nostalgią, a nawet melancholią i prawdziwą miłością. Choć powiem jej stosunek do życia mnie nie zaskoczył, to miło, że tak długo pamiętała ukochanego. Dobrze, że do reszty nie zwariowała i nie zatraciła się w tęsknocie. Happy taki nie Happy-owaty. :O Wiecznie płaczący i pogrążony w smutku. ;C Chociaż końcówka mnie urzekła. Happy End! No wreszcie. Ich spotkanie po latach piękne i tu już nie powstrzymałam łez. :))))
      Ciekawie rozwijasz pomysł z zagadką. Tutaj miejscami śmiałam się jak głupia,a miejscami zawiało wręcz grozą.
      Lustrzane odbicia chyba najlepsze. Całkiem oryginalny pomysł :))
      Kochana życzę Ci dużo weny. :*
      Przepraszam, że tak późno komentuję.

      Usuń
  7. Wow!!! Cudo!!! A to o Roszpunce to chyba o mnie :). To moje przezwisko jeszcze z gimnazjum :D. "dla mnie już nie ma szansy. Wiecie po co mi te misje? Zatracam się w nich aby zabić ten czas, licząc na dzień kiedy znów go spotkam" - dawno nie czytałam niczego smutniejszego... Sprawiasz, że płaczę jak niemowlę... Ten sen Lucy był po prostu cudowny!!! Zaraz skończą mi się chusteczki!!!
    Pierwsza ja: Baka, nie rycz!!!
    Druga ja: Ale to takie piękne i takie smutne!!! Jak mam nie płakać???
    Pierwsza ja: Nie becz, bo wszystko dobrze się skończyło!!!

    Haha "on pokazał emocje"!!! No way!!! Hahahahaha!!!!!!!!!!!!!!!!

    I ta walka ze swoimi sobowtórami!!! Jak dobrze rozumiem tylko Natsu nie walczył sam ze sobą tak???

    Ps. To chyba mój najdłuższy komentarz na Twoim blogu :). Tym razem musiałam napisać co mi w duszy gra i solennie obiecuję, że będę tak robić cały czas :).

    OdpowiedzUsuń
  8. "- Przygrzać ci w palnik?! - Wykrzyczał grożąc mu pięścią.
    - Przydzwonić ci w czajnik?! - Odpowiedział również wyciągając mocno ściśniętą pięść przed siebie.
    - Doszli do takiej wprawy w kłóceniu się że zaczęli rymować."

    ...

    Chyba każdy dostrzega mistrzostwo. *pada na twarz w pokłonie*

    OdpowiedzUsuń