Jego powieki odcięły widok od ciemnozielonych tęczówek, delikatnie drgając przy każdym powiewie wiatru, który rozwiewał jego przydługie włosy na wszystkie strony. Gorący oddech ogrzewał okryte długimi rękawami ręce, a srebrne światło księżyca padało na ową posturę. Nie wyglądał na kogoś, kto kryje mroczną tajemnicę. Na osobę, która ma za sobą bolesne, oplątane cierpieniem przeżycia. Wręcz przeciwnie, gdyby ktoś teraz zwrócił wzrok w jego stronę pomyślałby, iż jest to zwykły chłopak żyjący normalnie z dnia na dzień. Niestety prawda jest zupełnie inna, a myśli człowieka jak zawsze błędne. Gdyby wiedział, że za tym oknem stoi Hana zauroczona, wpatrując się w pełnię. Jej smukłą twarz przyozdabia wesoły uśmiech, a oczy są doskonałym lustrem dla mieniących się gwiazd. Wypuściła powoli powietrze z płuc, przykładając drobną dłoń do rozgrzanego policzka chłopaka. Nachyliła się nisko obserwując jak spokojny ma sen.
- Nie uważasz, że tej nocy księżyc jest bardzo szczęśliwy? - Powiedziała z szerokim uśmiech i rumieńcami na policzkach. Odgarnęła grzywkę z jego czoła, delikatnie muskając je ustami. Znów ciepły powiew drasnął skórę chłopaka, zupełnie jak zaróżowione usta Hany, która zniknęła kiedy on uchylił powieki.
- Ciepło. (CZYT. ATTAKAI) - Wyszeptał na powrót zamykając oczy. Był jakiś senny, a to ciepło było tak przyjemne, że mógłby już nigdy się nie obudzić. Grzywka przysłoniła jego oczy, zaś lekko uchylone usta zostały zakryte przez ręce. Coś było w tym świecie niesamowitego. Wszędzie unosił się magiczny pył, otaczający każdego kto mógł władać tą mocą. I nikt nie zabroni odkrywać tej tajemnicy krok po kroku, chociaż i tak nigdy nie zostanie odkryta.
- Ciepło. (CZYT. ATTAKAI) - Wyszeptał na powrót zamykając oczy. Był jakiś senny, a to ciepło było tak przyjemne, że mógłby już nigdy się nie obudzić. Grzywka przysłoniła jego oczy, zaś lekko uchylone usta zostały zakryte przez ręce. Coś było w tym świecie niesamowitego. Wszędzie unosił się magiczny pył, otaczający każdego kto mógł władać tą mocą. I nikt nie zabroni odkrywać tej tajemnicy krok po kroku, chociaż i tak nigdy nie zostanie odkryta.
* * *
- Pytam po raz kolejny. Gdzie jest grób pierwszej mistrzyni? - Zaczął naprawdę tracić cierpliwość. Wymierzył siarczysty cios w poraniony policzek Salamandra, sprawiając że jego głowa przekręciła się w bok. Spoglądał nieprzytomnym wzorkiem na podłogę, skąpaną w jego krwi. Przenikający ból dosięgał każdej komórki ciała, ale musi to wytrzymać. Nie zdradzi tajemnicy gildii.
- Nie wiem. - Wyszeptał ledwo słyszalnie, przez co błyszczące ostrze stworzyło kolejne nacięcie na pobladłej skórze. Słowa ledwo przechodziły mu przez zdarte i wysuszone gardło, a głowa pękała od tysięcy wymierzonych w nią uderzeń. Nadgarstki wręcz piekły od stalowych lin, a barki bolały przez związane za plecami ręce. Ile już tutaj tkwił? Przestał liczyć te wszystkie dni, godziny, minuty, sekundy. Szkarłatna krew zalewała wszystkie jego myśli, zamazując obraz przyjaciół, wolności i życia. Spod posklejanej brudem i krwią grzywki spojrzał na tyrana pustym wzrokiem. Z daleka usłyszał cichą rozmowę, ostatkami sił wytężył słuch, próbując wyłapać jakiekolwiek informacje.
- Trzymamy go już tak trzy dni i nadal nic nie mówi.
- W końcu się złamie. Bądźcie bezlitośni.
- Już jesteśmy, jedyne co możemy to zadawać mu głębsze rany.
- Ma rzygać krwią i błagać o śmierć. Wtedy powie.
Słysząc to wypuścił powoli powietrze z ust, okrywając narząd wzroku drżącymi powiekami. Pragnął posiadać choć przyjemne myśli, coś co da mu ukojenie tych tortur. Ale nie mógł myśleć o Lisannie, to sprawiało że cierpiał jeszcze bardziej, wewnątrz swojego umysłu - jego uczuciami targał huragan śmierci. Wertował swoje obłąkane myśli, szukając jakichkolwiek przyjemnych wspomnień. I wtedy cudownym lekarstwem stała się pewna blodnwłosa dziewczyna. Kim była? Gdzie jest teraz? Czy się spotkają? To wszystko było dla niego nierozwikłaną zagadką. Zadawali mu kolejne pytania, chcąc wyciągnąć jakiekolwiek informacje na temat Fairy Tail. Jednakże on ich ignorował, traktując jak zwykłe powietrze.
Krew, ból, ostrze, rana - a wśród owej anarchii ona.
- Przepraszam, zagapiłam się. - Wyjąkała zbierając z gleby cenne książki, po czym wstała otrzepując się z kurzu, podniosła powoli wzrok obserwując przechodnia.
Doskonale pamiętał jej wielkie, czekoladowe tęczówki. Błyszczały szczęściem, a jednak w głębi skrzył się smutek. Natomiast słodki uśmiech, przyozdobiony rumieńcami koloru kwiatu wiśni, lśnił tajemniczą magią. Może i jego martwy wzrok wlepił się w brudną glebę, jednakże myśli oplotły mieniące się na nocnym niebie gwiazdy. Gdyby tylko dał radę, gdyby potrafił wytrzymać to co się teraz dzieje, z największą przyjemnością spełniłby jej prośbę.
- Spotkajmy się jeszcze kiedyś. - Wyszeptała jakby z wiedzą, że on to usłyszy.
- Z miłą chęcią. - Odparł wiedząc, że mówi do siebie.
Gdyby tylko potrafił czynić cuda. Szkarłatna ciecz trysnęła z jego brzucha rozlewając się po podłożu i niegdyś białych spodniach. Ciemnoczerwony płyn opuszczający stopniowo poszarpane ciało, rozłożył się niczym karmazynowy dywan, pochłaniający ludzkie dusze jak bóg śmierci. Dokładnie. To była otchłań wyciągająca po niego swe śmiercionośne ręce, ciągnąca ku bramom końca. Jego głowa odchyliła się w tył, a z drżących ust wylała krew zatykająca podrażnione gardło. Postrzępione ostrze przebiło prawy bark równocześnie z kością, a silna ręka wroga zacisnęła palce na kruchej krtani. Nie mógł zaczerpnąć upragnionego powietrza, wypowiedzieć choć jednego, marnego słowa. Życie jest najmniejszą wartością na tym bezlitosnym świecie, człowiek jest zdolny sięgnąć po wszelkie metody, by zyskać to na czym mu zależy. To właśnie jest pokusa zwykłego grzesznika, jakim jest każda istota. Człowiek jest istotą kruchą jak lalka, łatwo nim manipulować, zmienić, a najprościej jest go z a b i ć. Stał się ofiarą, chociaż szkolono go na łowcę.
Czy w takich momentach błaga się o śmierć?.
- Nie wiem. - Wyszeptał ledwo słyszalnie, przez co błyszczące ostrze stworzyło kolejne nacięcie na pobladłej skórze. Słowa ledwo przechodziły mu przez zdarte i wysuszone gardło, a głowa pękała od tysięcy wymierzonych w nią uderzeń. Nadgarstki wręcz piekły od stalowych lin, a barki bolały przez związane za plecami ręce. Ile już tutaj tkwił? Przestał liczyć te wszystkie dni, godziny, minuty, sekundy. Szkarłatna krew zalewała wszystkie jego myśli, zamazując obraz przyjaciół, wolności i życia. Spod posklejanej brudem i krwią grzywki spojrzał na tyrana pustym wzrokiem. Z daleka usłyszał cichą rozmowę, ostatkami sił wytężył słuch, próbując wyłapać jakiekolwiek informacje.
- Trzymamy go już tak trzy dni i nadal nic nie mówi.
- W końcu się złamie. Bądźcie bezlitośni.
- Już jesteśmy, jedyne co możemy to zadawać mu głębsze rany.
- Ma rzygać krwią i błagać o śmierć. Wtedy powie.
Słysząc to wypuścił powoli powietrze z ust, okrywając narząd wzroku drżącymi powiekami. Pragnął posiadać choć przyjemne myśli, coś co da mu ukojenie tych tortur. Ale nie mógł myśleć o Lisannie, to sprawiało że cierpiał jeszcze bardziej, wewnątrz swojego umysłu - jego uczuciami targał huragan śmierci. Wertował swoje obłąkane myśli, szukając jakichkolwiek przyjemnych wspomnień. I wtedy cudownym lekarstwem stała się pewna blodnwłosa dziewczyna. Kim była? Gdzie jest teraz? Czy się spotkają? To wszystko było dla niego nierozwikłaną zagadką. Zadawali mu kolejne pytania, chcąc wyciągnąć jakiekolwiek informacje na temat Fairy Tail. Jednakże on ich ignorował, traktując jak zwykłe powietrze.
Krew, ból, ostrze, rana - a wśród owej anarchii ona.
- Przepraszam, zagapiłam się. - Wyjąkała zbierając z gleby cenne książki, po czym wstała otrzepując się z kurzu, podniosła powoli wzrok obserwując przechodnia.
Doskonale pamiętał jej wielkie, czekoladowe tęczówki. Błyszczały szczęściem, a jednak w głębi skrzył się smutek. Natomiast słodki uśmiech, przyozdobiony rumieńcami koloru kwiatu wiśni, lśnił tajemniczą magią. Może i jego martwy wzrok wlepił się w brudną glebę, jednakże myśli oplotły mieniące się na nocnym niebie gwiazdy. Gdyby tylko dał radę, gdyby potrafił wytrzymać to co się teraz dzieje, z największą przyjemnością spełniłby jej prośbę.
- Spotkajmy się jeszcze kiedyś. - Wyszeptała jakby z wiedzą, że on to usłyszy.
- Z miłą chęcią. - Odparł wiedząc, że mówi do siebie.
Gdyby tylko potrafił czynić cuda. Szkarłatna ciecz trysnęła z jego brzucha rozlewając się po podłożu i niegdyś białych spodniach. Ciemnoczerwony płyn opuszczający stopniowo poszarpane ciało, rozłożył się niczym karmazynowy dywan, pochłaniający ludzkie dusze jak bóg śmierci. Dokładnie. To była otchłań wyciągająca po niego swe śmiercionośne ręce, ciągnąca ku bramom końca. Jego głowa odchyliła się w tył, a z drżących ust wylała krew zatykająca podrażnione gardło. Postrzępione ostrze przebiło prawy bark równocześnie z kością, a silna ręka wroga zacisnęła palce na kruchej krtani. Nie mógł zaczerpnąć upragnionego powietrza, wypowiedzieć choć jednego, marnego słowa. Życie jest najmniejszą wartością na tym bezlitosnym świecie, człowiek jest zdolny sięgnąć po wszelkie metody, by zyskać to na czym mu zależy. To właśnie jest pokusa zwykłego grzesznika, jakim jest każda istota. Człowiek jest istotą kruchą jak lalka, łatwo nim manipulować, zmienić, a najprościej jest go z a b i ć. Stał się ofiarą, chociaż szkolono go na łowcę.
Czy w takich momentach błaga się o śmierć?.
* * *
Uchylił delikatnie powieki, pozwalając by żółte słońce odbiło się niczym światło gwiazd w zielonych tęczówkach. Tlił się w nich smutek i żal do samego siebie. Lekki wiatr rozwiał różowe kosmyki po paru sekundach luźno opadając na oczy. Skrył twarz w położonych na parapecie ramionach.
- Co złego zrobiłem? - Wyszeptał słysząc za sobą ciche kroki. Nie wiedział czy to Lucy czy Itami, wszystkie zapachy mieszały się z aromatem, zbliżającego się ku końcu, letniego powietrza. Nie usłyszał od tego kogoś ani jednego słowa, więc zapewne była to Heartfilia. Nie chciał jej przepraszać, w końcu nic złego nie zrobił. Właściwie...to o co przez cały czas się kłócili?
- Wychodzę razem z Itami. - Oznajmiła, po czym rozbrzmiał jedynie dźwięk zamykanych drzwi. Nie wydał z siebie ani cichego jęku, po prostu nie miał na to najmniejszej ochoty. Jedno złe słowo, zła interpretacja, złe zrozumienie i znów będą rzucać się sobie do gardeł.
- Jak myślisz, istnieje coś takiego jak przeznaczenie? - Zapytał wciąż chowając twarz w ramionach. Czuł nad sobą obecność czarnowłosego maga.
- A czy przeznaczenie każe ludziom umierać? - Odparł pytaniem na pytanie.
- Nie potrafisz odpowiedzieć normalnie i wprost? - Zapytał zirytowany. Delikatnie podniósł wzrok lustrując nim przybysza z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
- Wyglądasz okropnie. - Poinformował miło przyjaciela, widząc wciąż wychudzoną posturę. Podkrążone oczy, których barwa wciąż próbowała odzyskać blask życia. Na szczęście blada skóra, powoli powracała do swojego opalonego odcienia. Tak bardzo zmienił się przez te pół roku, nawet jeśli go nie było. Chciał pozbyć się prawdziwego siebie, ale odkąd Lucy znała o nim całą prawdę - stała się przeszkodą w drodze do sukcesu.
- Jaka była Lucy, kiedy byłem w śpiączce? - Zadał nagłe pytanie.
- Nie odzywała się praktycznie do nikogo, jedynie siedziała przy tobie. Dzień w dzień mówiła do ciebie, trzymała za rękę, czasem przytulała. Jednak zawsze bała się, że zrobi ci krzywdę. W tamtych momentach doskonale wiedziałem co czuła, ale nie potrafiłem dodać jej słów otuchy. - Podczas tych słów posmutniał, odwracając wzrok. Dragneel zaczesał grzywkę w tył, wyginając kąciki ust ku górze. Teraz, kiedy czarne myśli zachodzą jego umysł, naprawdę wolałby wciąż trwać w tym bolesnym śnie. Dlaczego wciąż żył? Dlaczego ten drugi oddał mu swą wolę?
Powoli umierasz. Jednakże, wypełnij wszystkie obietnice jakie złożyłeś, a w szczególność tej aby umrzeć, będąc sobą. Tyle mogę zrobić.
No tak, zupełnie o tym zapomniał. Był na tyle głupi, by zamiast starać się wszystko układać, polepszać. Każdą cząstkę swojego życia - niszczył.
- Wychodzę razem z Itami. - Oznajmiła, po czym rozbrzmiał jedynie dźwięk zamykanych drzwi. Nie wydał z siebie ani cichego jęku, po prostu nie miał na to najmniejszej ochoty. Jedno złe słowo, zła interpretacja, złe zrozumienie i znów będą rzucać się sobie do gardeł.
- Jak myślisz, istnieje coś takiego jak przeznaczenie? - Zapytał wciąż chowając twarz w ramionach. Czuł nad sobą obecność czarnowłosego maga.
- A czy przeznaczenie każe ludziom umierać? - Odparł pytaniem na pytanie.
- Nie potrafisz odpowiedzieć normalnie i wprost? - Zapytał zirytowany. Delikatnie podniósł wzrok lustrując nim przybysza z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
- Wyglądasz okropnie. - Poinformował miło przyjaciela, widząc wciąż wychudzoną posturę. Podkrążone oczy, których barwa wciąż próbowała odzyskać blask życia. Na szczęście blada skóra, powoli powracała do swojego opalonego odcienia. Tak bardzo zmienił się przez te pół roku, nawet jeśli go nie było. Chciał pozbyć się prawdziwego siebie, ale odkąd Lucy znała o nim całą prawdę - stała się przeszkodą w drodze do sukcesu.
- Jaka była Lucy, kiedy byłem w śpiączce? - Zadał nagłe pytanie.
- Nie odzywała się praktycznie do nikogo, jedynie siedziała przy tobie. Dzień w dzień mówiła do ciebie, trzymała za rękę, czasem przytulała. Jednak zawsze bała się, że zrobi ci krzywdę. W tamtych momentach doskonale wiedziałem co czuła, ale nie potrafiłem dodać jej słów otuchy. - Podczas tych słów posmutniał, odwracając wzrok. Dragneel zaczesał grzywkę w tył, wyginając kąciki ust ku górze. Teraz, kiedy czarne myśli zachodzą jego umysł, naprawdę wolałby wciąż trwać w tym bolesnym śnie. Dlaczego wciąż żył? Dlaczego ten drugi oddał mu swą wolę?
Powoli umierasz. Jednakże, wypełnij wszystkie obietnice jakie złożyłeś, a w szczególność tej aby umrzeć, będąc sobą. Tyle mogę zrobić.
No tak, zupełnie o tym zapomniał. Był na tyle głupi, by zamiast starać się wszystko układać, polepszać. Każdą cząstkę swojego życia - niszczył.
* * *
- Wpuśćcie mnie do niego! Powiedzieliście, że żyje! Chcę się z nim zobaczyć! - Wyrywała się z ich objęć, chcąc pobiec do ukochanego. Sama dopiero co obudziła się, a jej ciało pokrywały poważne rany. Jednakże obecnie nic innego się nie liczyło, tylko życie Natsu. Ale oni wciąż ją powstrzymywali, jakby nie rozumieli starganych przerażeniem i troską uczuć. - Proszę!
- Lucy! Uspokój się! - Erza mocno trzymała jej drżące ramiona nie wiedząc jak wyznać okrutną prawdę, która wbije nóż wprost w krwawiące serce. - On nie odpowie na twoje pytania. - Wyszeptała nie potrafiąc spojrzeć w czekoladowe tęczówki blondynki. Nie musiała spoglądać, by wiedzieć że szklące łzy spływają po zaróżowionych policzkach. Jeszcze nigdy, aż tak nie zraniła bliskiej osoby.
- Jak to? Przecież powiedzieliście, że żyje. - Jej słowa były ledwo słyszalne poprzez bolesny szloch. - Dlaczego mi nie odpowie? - Czuła ogarniający ją strach i panikę. Paniczny uśmiech ozdabiał drobną twarz dziewczyny.
Scarlet poczuła męską dłoń na swoim ramieniu. Powoli odwróciła wzrok widząc zasmuconego Graya, który delikatnie kiwnął głową dając jej znak, iż powinni pokazać przyjaciółce prawdę, na własne oczy.
- Jesteś pewien? - Zapytała z wahaniem.
- Przecież nie możemy przed nią ukrywać czegoś takiego. - Odparł cicho. Chwycił Heartfilię za nadgarstek, kierując w górę. Niepewnie nacisnął klamkę, wpuszczając ją do środka. Już nie było odwrotu, jedynie cierpienie, ból i rozpacz. Zacisnął usta w wąską linię, wlepiając wzrok w podłogę. Blondwłosa chwiejnym krokiem doczłapała do Smoczego Zabójcy, opadając na kolana tuż obok łóżka, na którym leżał. Nieruchomy, oszpecony ohydnymi ranami, bliski śmierci. Roztrzęsionymi dłońmi ujęła jego zimną rękę.
- Natsu? Natsu. Miałeś rację, przyszli po nas. Możesz się już obudzić. Hej. Nie chcesz iść do domu? Itami na nas czeka. Natsu? Dlaczego mi nie odpowiadasz? Wyśpisz się w domu. Hej, Natsu. - Za każdym słowem jej głos załamywał się co raz bardziej, a łzy moczyły obandażowane dłonie chłopaka. Gray wraz z Erzą poczuli nieprzyjemny uścisk w sercu. Dlaczego do tego doszło? Pozwolili, by użył całej swojej mocy, która przeciążyła kruche ciało. Mimo wszystko on był jedynie człowiekiem, którego można zniszczyć równie łatwo, niczym kwitnący kwiat.
- Jak to? Przecież powiedzieliście, że żyje. - Jej słowa były ledwo słyszalne poprzez bolesny szloch. - Dlaczego mi nie odpowie? - Czuła ogarniający ją strach i panikę. Paniczny uśmiech ozdabiał drobną twarz dziewczyny.
Scarlet poczuła męską dłoń na swoim ramieniu. Powoli odwróciła wzrok widząc zasmuconego Graya, który delikatnie kiwnął głową dając jej znak, iż powinni pokazać przyjaciółce prawdę, na własne oczy.
- Jesteś pewien? - Zapytała z wahaniem.
- Przecież nie możemy przed nią ukrywać czegoś takiego. - Odparł cicho. Chwycił Heartfilię za nadgarstek, kierując w górę. Niepewnie nacisnął klamkę, wpuszczając ją do środka. Już nie było odwrotu, jedynie cierpienie, ból i rozpacz. Zacisnął usta w wąską linię, wlepiając wzrok w podłogę. Blondwłosa chwiejnym krokiem doczłapała do Smoczego Zabójcy, opadając na kolana tuż obok łóżka, na którym leżał. Nieruchomy, oszpecony ohydnymi ranami, bliski śmierci. Roztrzęsionymi dłońmi ujęła jego zimną rękę.
- Natsu? Natsu. Miałeś rację, przyszli po nas. Możesz się już obudzić. Hej. Nie chcesz iść do domu? Itami na nas czeka. Natsu? Dlaczego mi nie odpowiadasz? Wyśpisz się w domu. Hej, Natsu. - Za każdym słowem jej głos załamywał się co raz bardziej, a łzy moczyły obandażowane dłonie chłopaka. Gray wraz z Erzą poczuli nieprzyjemny uścisk w sercu. Dlaczego do tego doszło? Pozwolili, by użył całej swojej mocy, która przeciążyła kruche ciało. Mimo wszystko on był jedynie człowiekiem, którego można zniszczyć równie łatwo, niczym kwitnący kwiat.
*
Lucy siedziała roztrzęsiona na krześle, czując delikatne dłonie Mirajane gładzące skórę magini. Nie potrafiła nic powiedzieć, po tym co zobaczyła. Nagle wydarzyło się coś niespodziewanego. Fullbuster uchylił się nisko, opuszczając ręce wzdłuż ciała, Tytania po dłuższym zastanowieniu uczyniła to samo.
- Przepraszamy. Gdybyśmy zdążyli na czas, on...nie doszłoby do czegoś takiego. Proszę, wybacz nam! Natsu, na pewno wróci do zdrowia. - Przysięgał czarnowłosy, czując jak poczucie winy wywierca w jego wnętrzu paskudną dziurę. Dlaczego nie potrafił ochronić najlepszego przyjaciela przed śmiercią?!
- Patrzcie, jego szalik jest cały zakrwawiony. Myślicie, że dopierze się? W końcu jest bardzo ważny dla Natsu. - Wyszeptała ściskając w dłoniach łuskowaty szal. Gray zacisnął dłonie w pięści, niemal wbijając paznokcie w skórę. Natomiast Erza nie potrafiła powstrzymać płynących łez. Znów zbroja wokół jej potężnego serca, pękła niczym krucha porcelana. Upadła na kolana, nie odrywając wzroku od podłogi. Ten ból był nie do zniesienia.
- Uratował mi życie tyle razy, a ja nie potrafiłam uchronić go przed samym sobą. Co ze mnie za przyjaciółka? Lucy ja... - Heartfilia wstała idąc w stronę pomieszczenia, gdzie leżał Salamander. Nie chciała tego słuchać, ponieważ nie potrafiła ani się uśmiechnąć, ani powiedzieć że nie są niczemu winni. Ona także ponosi za to odpowiedzialność. Najgorszą wizją przyszłości jest to, że on może się już nigdy nie obudzić. Ścisnęła mocniej chłodną dłoń różowowłosego, muskając opuszkami palców oparzoną twarz.
- Dlaczego nie jesteś ciepły, Natsu? - Zapytała czując chłód bijący od nieruchomego ciała partnera. Granica między życiem a śmiercią, jest cienka jak czerwona nić przeznaczenia. Różnica polega na tym, że ona kiedyś pęknie.
* * *
Kiedy Lucy wróciła do domu znów zaczęła się kłótnia. Właściwie o co? Sam nie wiedział, ale miał tego wszystkiego dość. Zacisnął dłonie w pięści, powstrzymując się przed uderzeniem głową w ścianę. Zaczęło się znów od bałaganu, ale prawdziwa draka miała początek po tym jak dziewczyna dowiedziała się, że chłopak próbował trenować. Ta sprzeczka trwała już dobrą godzinę, a oni co raz bardziej podnosili głosy, dosłownie wydzierając się na siebie. Mówiła Natsu co może a czego nie może, rozumiał że miała straszne przeżycie gdy zapadł w śpiączkę. Jednak to nie usprawiedliwia jej przed darciem się na niego. Był dorosły, więc mogłaby się opanować. W końcu nie wytrzymał i puściły mu nerwy.
- Mam tego dość! Zachowujesz się jak księżniczka, której trzeba być na każde skinienie, ale powiem ci coś. To nie prawda! Więc nie zachowuj się jak wielka hrabianka i nie udawaj niewinnej! Nie jestem twoim służącym i nie masz prawa mi rozkazywać!
Lucy słysząc to nie mogła uwierzyć w owe słowa, jednak jeśli już zebrało im się na zwierzenia, ona też podzieli się swoimi postrzeżeniami na temat Dragneela. Oparła dłonie o biodra, patrząc wprost w zielone tęczówki.
- Jak zwykle wielce poszkodowany! I co?! Myślisz, że nadal będę cię za każdym razem przytulać i głaskać po głowie?! No to niespodzianka! Przestań się nad sobą użalać panie wielce dorosły! To, że nie masz rodziców i nie miałeś prawdziwej rodziny wcale cię nie usprawiedliwia od zachowywania się jak dupek! - Czuł jak na jego czole pojawia się pulsująca żyłka. Uderzył otwartą dłonią o blat stołu mierząc rozwścieczonym głosem Heartftilię.
- No to sobie chyba wszystko wyjaśniliśmy! Może nie marnujmy więcej swojego czasu i skończmy to! - Już miał serdecznie dość zachowania i blondynki i swojego. Jednak to wszystko wychodziło z jego ust mimowolnie.
- Gratuluję! Powiedziałeś coś mądrego. - Prychnęła krzyżując ręce na piersi.
- Myślisz, że jestem kimś głupim?! Zaskoczę cię. Jestem kimś zupełnie innym.
- Świetnie się bawisz okłamując mnie, całą gildię?! Choć raz przestań pieprzyć o przyjaciołach i zważ na to co robisz!
- Uważasz, że jesteś lepsza uciekając kiedy popadnie do domu! Myślisz tylko o sobie! Wszyscy się martwią! Oskarżaj mnie kiedy zastanowisz się nad sobą!
Wypuściła ciężko powietrze z ust, ostatecznie zakańczając ich "rozmowę".
- Mam cię dość!
- No przynajmniej w tym się dogadaliśmy!
Po tych słowach odwrócili się napięcie znikając w różnych pomieszczeniach. Lucy zamknęła się w pokoju, zaś Natsu wkurzony opadł na łóżko. Happy wraz z Itami przerażeni wysłuchiwali wszystkiego, schowani w przedpokoju. Czy naprawdę tak wygląda m i ł o ś ć?
*
- Będę za tym tęsknił, Luce. - Wyszeptał, a ona objęła go mocno chcąc po raz ostatni poczuć te silne ramiona opatulające jej drobne ciało. Nie powstrzymywała się już, a rozpłakała jak małe dziecko. Różowowłosy wygiął kąciki ust ku górze, odwzajemniając czuły uścisk. Nie miał już sił na ruch, uśmiech, oddech. Zadarł głowę ku górze czując ciepłe promienie, złocistego słońca na swoim ciele. Kiedy świat budził się do życia, czuł jak jego serce wypełnia radość. Czyż to nie było śmieszne? W momencie, w którym wszystko dookoła nich zaczyna żyć, on umiera. Nie potrafił płakać, gdyż czuł się szczęśliwy. Szkoda, że nie zdążył zrobić tego, czego naprawdę pragnął. Gdyby mógł dostać jedną szansę, zrobiłby ten poważny krok. Gdyby dostał szansę...
- Natsu? - Czuła jak jego ciało powoli osuwa się w dół , niczym marionetka. Słaby oddech, bicie serca, a jego ciało wprost parowało jak krew wylewająca się z tysiąca ran. Zamknęła oczy składając na jego ustach delikatny pocałunek. - Nie wiem czy wróżki mają ogonki, ale wierzę że istnieją. Dlatego mam jedno życzenie. - Sama powoli opadła na ziemię wykończona walkami, i poważnymi ranami. Widziała przed sobą rozmazaną posturę Dragneela, gdzie opuszkami palców muskała oparzoną kość policzkową. - Dajcie mu jeszcze jedną szansę.
*
Dlaczego teraz to sobie przypominała?! To on zachowywał się jak kompletny dupek! Nie będzie go usprawiedliwiać z takiego powodu!
Jednak to wszystko nie zmieniało faktu, że ona naprawdę go kocha.
Jednak to wszystko nie zmieniało faktu, że ona naprawdę go kocha.
Proszę oto nowy rozdział! Fairy Tail wróciło więc wyczuwam przypływa weny i to spory! MÓJ NATSU WRÓCIŁ! ♥
"Gratuluje, powiedziałeś coś mądrego!" - padłam przy tym xD Niektóre sceny z tej kłótni były po prostu epickie, no ale mam nadzieję, że się jakoś w końcu dogadają :) Podobały mi się też te przejścia ze wspomnień na teraźniejszość. Opisy jak zawsze genialne, tylko trochę krótki ten rozdział :(
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wena do ciebie powróciła, liczę przez to że dość szybko pojawią się kolejne rozdziały :D
Nie no kolejny rozdział, a ja dalej sobie tylko obiecuję, że nadrobię, okrutna jestem ;( Ale teraz nie mam czasu, więc obiecuję, że w wakacje (czyli w maju hehe) wszystko przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie! Już dawno zaczęłam czytać twojego bloga, ale nie miałam siły komentować każdego rozdziału. Twoje opowiadanie jest epickie. Jesteś sadystką ale kocham Cię za to! Wspaniale opisujesz walki. Poprostu uwielbiam Natsu według twojego pomysłu. Jest taki... inteligentny... dziwnie brzmi no ale nie ważne ;) Twój paring NaLu jest cudowny i mam nadzieję że się pogodzą. Te wtracenia wspomnień są wprowadzone gładko i są świetne. Booże ile ja razy płakałam czytając tego bloga?! Co ty ze mną robisz kobieto?! No nic starczy tego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny! <3
O rety, rety!!! Wspaniale!!! Jak zawsze z resztą :). Jestem zachwycona tym, że powróciłaś do wydarzeń sprzed kilku lat. Jak mniemam, Natsu został zamknięty, bo znaleźli się ludzie, chcący poznać miejsce spoczynku Mavis... Rety, jaki on uparty!!! I jeszcze to, że przypomniał sobie totalnie przypadkowe spotkanie z Lucy - kawaii po prostu!!! Jest niemożliwy :). Zawsze myśli o innych i za to go kocham :).
OdpowiedzUsuńPoruszyło mnie do głębi zachowanie Lucy. To, jak wyrywała się, by zobaczyć co z Natsu. Opis tego co poczuła, był piękny!!! I późniejsze kajanie się Gray'a i Erzy - ach!!! Z jednej strony nie dziwię się Lucy, że nie chciała wysłuchać tego, co mieli do powiedzenia. Ale z drugiej, powinna dać im szansę, gdyż im też na pewno było ciężko patrzyć, jak ich przyjaciel kona, a później leży w śpiączce. To takie smutne... Życie niestety pisze różne scenariusze, czasem brutalne, a innym razem optymistyczne. W Twoim opowiadaniu jest i coś słodkiego i coś gorzkiego, dlatego tak bardzo zachwycam się tym, co piszesz :).
A jeśli chodzi o ich kłótnię, to owszem, powiedzieli sobie prawdę, ale to właśnie najbardziej boli. A wypowiedzianych słów już nie można cofnąć. Wyczuwam w powietrzu rozstanie albo chwilowy odpoczynek od siebie. Najgorsze jest to, że z reguły do kłótni dochodzi między ludźmi, którzy najbardziej się kochają. I tak tez jest w przypadku Natsu i Lucy. Mam nadzieję, że po burzliwej kłótni, pojawi się słońce wraz z tęczą, która ponownie zabarwi ich uczucie i sprawi, że spojrzą na siebie tak jak do tej pory - z bezbrzeżną miłością. Będę czekać na ciąg dalszy :). Mam nadzieję, że powrót anime doda Ci skrzydeł i sprawi, że nowy rozdział pojawi się w miarę szybko :). Pozdrawiam cieplutko :).
Niedawno zaczęłam czytać Twoje opowiadanie i muszę Ci przyznać, że jest ono świetne. Wszystko przeczytałam prawie naraz. Masz świetny styl pisania. Niesamowicie wszystko opisujesz. W niektórych momentach płaczę, w innych się śmieję, a w jeszcze innych z zapartym tchem próbuję doczytać kolejne słowa czekając co się dalej wydarzy. Uwielbiam Twoje opowiadanie i mogę to powtarzać w nieskończoność. Czekam na następny rozdział i mam nadzieję, że szybko się on pojawi. Natsu i Lucy mają mi się szybko pogodzić i znów być razem szczęśliwymi. Nie waż się robić inaczej. Życzę weny i z niecierpliwością czekam na więcej i więcej.
OdpowiedzUsuń