środa, 9 stycznia 2013

28. Salamander vs Żelazny Gajeel

Odebrali zasłużone pieniądze z wykonania misji i wracali już do domu. Podróż minęła dobrze dla wszystkich, prawie dla wszystkich oprócz Dragneela, który całą drogę pociągiem męczył się ze swoją chorobą lokomocyjną. Natomiast Lucy całą podróż przespała. Kiedy w końcu dojechali do Magnolii różowowłosy postanowił zanieść Heartfilie do jej domu, gdyż cały czas pogrążona była w śnie z lekkim uśmiechem na twarzy. Wtulona w rozgrzany tors Salamandra, czuła się bezpieczna i naprawdę szczęśliwa. Otworzył drzwi i położył ją na łóżku otulając kołdrą, wyjął z plecaka pewną rzecz i pozostawił ją na stoliku. Ucałował delikatnie czoło blondwłosej i wyszedł, oczywiście jak to on miał w zwyczaju przez okno, po czym ruszył w stronę gildii.
...

- Wróciłem! 
Wykrzyczał na cały budynek, na co wszyscy przywitali go z uśmiechem, po czym wrócili do poprzednich czynności. Chłopak chciał usiąść przy ladzie, ale powstrzymał go głos Gajeela.
- Salamandrze walczmy!
- Zgoda, trochę rozrywki mi się przyda, znów skopię ci tyłek brzęczący idioto. 
- Tym razem to ja wygram! Trenowałem wystarczająco długo, aby cię pokonać, dokończę to co wtedy zacząłem!
Krzyczał na całe Fairy Tail dumny z siebie. Natsu spojrzał na niego trochę zdziwiony. Czyżby chciał go zabić? Uśmiechnął się i zapalił swoje dłonie zaciskając je w pięści.
- Napaliłem się. - Oboje ruszyli bez zastanowienia do ataku.
- Stać! Nie w gildii, bo znowu trzeba będzie ją odbudowywać. 
Krzyknął spanikowany Makarov. Zatrzymali się i zwrócili wzrok w jego stronę.
- Na zewnątrz z tymi walkami. - Rozkazał. 
- Ja chcę zobaczyć tę walkę. 
Stwierdziła Cana i wyszła za nimi, biorąc do ręki butelkę sake.
- Ja też. - Dołączyła się Bisca.
- To będzie ciekawe. - Dodał Fullbuster.
Skończyła się na tym, że wszyscy wyszli oglądać walkę Smoczych Zabójców, oboje dobrze pamiętali tamten dzień, toczyła się wtedy między nimi zacięta walka, lecz byli wrogami, a teraz należeli do tej samej gildii, a jednak nie zmieniało to faktu, że Redfox chciał się po prostu zemścić za porażkę i nie miał zamiaru oszczędzać różowowłosego. Dragneel w tej chwili cieszył się, że nie ma tutaj Lucy, zapewne nie chciałaby widzieć jak walczy. Między nimi stanął mistrz Fairy Tail, oboje spojrzeli na siebie ze złowieszczym uśmiechem, a nawet psychopatycznym, gotowi do ataku.
- Start! - Makarov opuścił rękę i szybko się wycofał. Smoczy Zabójcy ruszyli na siebie z pięściami, na początku wymieniali tylko ciosy bez użycia magii, lecz nagle nabrali powietrza ust i przyłożyli do nich ręce.
Ryk Ognistego Smoka!
-  Ryk Żelaznego Smoka! 
Gajeel "zionął" ostrymi odłamkami żelaznych opiłków, natomiast Natsu ogniem, ich ataki zderzyły się tworząc ogromny wybuch, rozbłysło jasne światło. Kiedy zniknęło wszyscy spojrzeli w ich stronę, żaden nie uniknął ran.
- Erza-san może pójdziemy do Lucy-san. - Zaproponowała czerwonowłosej Wendy, nie miała ochoty oglądać kolejnej walki. Scarlet zgodziła się i obie ruszyły w stronę przyjaciółki. Pojedynek trwał dalej.
- Łuski Żelaznego Smoka! 
Ciało Redfox'a pokryły żelazne łuski, które wzmacniały siłę jego ataku i obronę. Dragneel zaklął cicho pod nosem, wiedział że teraz będzie miał większe problemy z pokonaniem go, tak jak ostatnio.
Żelazna Pięść Ognistego Smoka! 
Ruszył z zapaloną pięścią na przeciwnika, lecz ten po porstu ją złapał. Salamander otworzył szeroko oczy i został odrzucony w tył. Tym samym uderzając mocno o ziemię.

*  *  *



Erza i Wendy weszły do pokoju Lucy, akurat wychodziła z łazienki, spojrzała na nie trochę zdziwiona, ale po chwili uśmiechnęła się.

- Cześć, co tu robicie? - Zapytała siadając na łóżku.
- Przyszłyśmy cię odwiedzić, Wendy mogłabyś obejrzeć jej nogę? 
- Tak. - Odpowiedziała leciutkim głosem Marvell i natychmiast zajęła się badaniem blondwłosej. Scarlet zauważyła na stoliku rzecz, którą zostawił Dragneel.
- Skąd to masz? - Zapytała Tytania.
Heartfilia spojrzała na nią, kiedy ujrzała złotą różę, jej oczy aż się zaświeciły jak gwiazdy. Do kwiatu przyczepiona była karteczka. Szkarłatnowłosa podała podarunek. Lucy zerknęła na napis na kartce, znajdowało się na niej słowo "przepraszam" wiedziała kto jej to podarował. uUśmiechnęła się lekko, a jej ciało wypełniło przyjemne ciepło. Powąchała różę, która pachniała niesamowicie pięknie trochę jak kwiat - trochę jak magia.
- Gdzie Natsu? - Zadała pytanie. Dziewczyny zawahały się z odpowiedzią.
- Walczy z Gajeel'em. - Oznajmiła Erza.
- Co?!
Zerwała się na równe nogi, ale po chwili i tak usiadła, gdyż poczuła ból przeszywający jej kostkę.
- Proszę uważać. - Ostrzegała ją Niebiańska Smoczyca.
- Muszę tam iść!
- Musi pani teraz odpoczywać, nie dam rady tego wyleczyć, nie wiem dlaczego. Może po prostu zbyt późno się o tym dowiedziałam, będzie musiała pani się z tym pomęczyć tak z miesiąc, przykro mi. - Powiedziała smutno. Nagle usłyszały ogromny wybuch, wiedziały co się stało i coś czuł, że Natsu jest w swoim żywiole.
- Ja naprawdę muszę tam iść. - Błagała, aby pomogły jej dotrzeć do ukochanego, uległy jej prośbą i ruszyły na pole walki.

   *  *  *


- Mówiłem, że trenowałem wystarczająco długo, aby cię pokonać. - Powiedział dumny Gajeel, jednak Dragneel zaczął powoli wstawać. - Zacznij walczyć na poważnie Salamandrze. - Chłopak spojrzał na niego wrogim spojrzeniem.

- Natsu stój!
Usłyszał głos Lucy i odwrócił się w jej stronę. Przed jej oczami ukazał się obraz tamtego pojedynku. Bała się wtedy, że różowowłosy zginie, był tego tak bliski, nie chciała tego znowu. Redfox korzystając z chwili nieuwagi przeciwnika uderzył go mocno pięścią w brzuch.
- Nawet nie potrafisz obronić swojej dziewczyny. 
Zaśmiał się Żelazny Smoczy Zabójca widząc zabandażowaną nogę blondwłosej, chciał sprowokować chłopaka. Dragneel zacisnął dłonie w pięści, w tym momencie nie mógł opanować emocji, gotowało się w nim ze złości i nienawiści.


- Zamknij się! - Wykrzyczał na cały głos, rzucając się na przeciwnika, całe jego ciało paliło się żywym i gorącym ogniem.
- Ostrze Rogu Ognistego Smoka! 
Atak ten mało zdziałał, Gajeel przesunął się do tyłu i lekko skrzywił z bólu, ale mimo to na jego twarzy pojawił się złowieszczy uśmiech.
- Powtórka z rozrywki? - Zapytał drwiąco.
Przycisnął głowę Salamandra do ziemi przesuwając nią po glebie, wszyscy byli przerażeni. Heartfilia zasłoniła dłońmi usta, wyglądało to podobnie jak podczas tamtej walki. Lecz Ognisty Smoczy Zabójca chwycił się mocno dłońmi ziemi, tym samym zatrzymując atak. Czarnowłosy spojrzał na niego ze zdziwieniem, na twarzy różowowłosego wymalowana była wściekłość. Usłyszał słowa, które nim wstrząsnęły. Będzie chronił Lucy najlepiej jak potrafi, ponieważ kocha ją, jest dla niego najważniejsza.
- Nigdy nie mów takich rzeczy. Broniłem Lucy, bronię i będę bronił. Popełniłem błąd pozwalając, aby została zraniona i czuję się winny, lecz człowiek uczy się na błędach. Bez niego nie widziałbym jaka ta droga jest trudna, jak bardzo muszę się starać dla kogoś kto jest dla mnie najważniejszy. Nigdy nie czułeś czego takiego? Chęć chronienia osób, które są dla ciebie ważne?
- Stul pysk! 
Uderzył w niego stalowym słupem, odrzuciło go w tył, ale odbił się rękami od ziemi i wylądował na nogach, jego dłonie zaczęły się palić.
- Lucy, Igneel, Happy, Fairy Tail zawsze będę ich chronił nie zważając na cenę.
- Przestań gadać głupoty! Skąd co się to wzięło?!
- Oni mnie tego nauczyli. Moi przyjaciele, pomogli znaleźć mi drogę, kiedy się zgubiłem. I właśnie tobie teraz też pomogę odnaleźć tę drogę! 
Miał nadzieję, że te słowa dotrą do Gajeel'a. Podniósł ręce na bok, zgromadził w dłoniach ogień. Połączył go tworząc jedną ogromną kulę z płomieni.
- Błyszczący Płomień Ognistego Smoka!
Atak uderzył w Żelaznego Smoczego Zabójcę tym samym powalając go na ziemię, znów z nim wygrał. Blondwłosa chciała podbiec do ukochanego, ale kiedy zrobiła kilka kroków, przewróciła się, przed uderzeniem o ziemię uchroniły ją silne ręce Salamandra, podniósł ja do góry i uśmiechnął.
- Czemu wyszłaś? - Zapytał opiekuńczo.
- Kiedy usłyszałam, że walczysz...bałam się. I dziękuję. 
Powiedziała dając mu całusa w policzek.
- Hej ja zawsze wygrywam! - Zaśmiał się. - Za co dziękujesz?
- Za tą różę.
- Nie wiem o co ci chodzi. - Zaprzeczył zabawnym głosem. Heartfilia zaśmiała się.
- Chodź zasniosę cię do domu. Happy idziemy!
- Aye! - Podleciał do nich niebieski kotek.
- Tylko przez drzwi. - Upomniała go.
- Ale ty jesteś wymagająca. - Zażartował. 
...

- Hapyy otwórz drzwi. - Kot chwycił za klamkę i weszli do pokoju dziewczyny, położył ją na łóżku. - Bardzo boli?
- Tylko trochę. - Uśmiechnęła się.
- A Wendy próbowała to wyleczyć? 
- Tak, ale po prostu za późno się dowiedziała, no i powiedziała że z miesiąc się z tym pomęczę. - Różowowłosy zasmucił się, siadł obok niej. Lucy widząc jego zmartwienie mocno go przytuliła, chcąc pocieszyć. - Nic mi nie będzie.
- No dobrze. - oOdpowiedział i poszedł do kuchni.
- Gdzie idziesz? 
- Jestem głodny. A ty nie? - Zapytał.
- O matko opróżni mi całą lodówkę. Możesz mi zrobić herbatę. - Oznajmiła. 
Później już tylko słyszała gotującą się wodę, stukanie talerzy o siebie, po chwili do pokoju wszedł Natsu z talerzem pełnym jedzenie w jednej ręce, a herbatą w drugiej. Podał napój ukochanej, a sam usiadł przy stoliku, zauważył różę włożoną do wazonu stojącą obok łóżka, ale szybko odwrócił wzrok.
- Nastu jesteś cały posiniaczony. - Powiedział Happy, chłopak spojrzał na niego zdziwiony z ustami pełnymi jedzenia, blondwłosej przypomniało się ich pierwsze spotkanie, kiedy uratował ją przed zaklęciem Bory i kiedy wynagrodziła mu to stawiając posiłek w restauracji. Przypomniało jej się również to zdziwienie, kiedy dowiedziała się, że to on jest Salamandrem. Chciał coś powiedzieć, ale miał tak wypchane usta, że nie dał rady. Kiedy tak na niego patrzyła to rzeczywiście był cały w siniakach, a jego skóra była poharatana.  
- Najpierw przełknij, później mów. - Pouczała go. Głośno przełknął całe jedzenie jakie miał w ustach i poklepał się zadowolony po brzuchu z szerokim uśmiechem na twarzy, który ona tak bardzo kochała. - Idź się wykąpać, bo cały jesteś brudny. -  Rozkazała mu. Chłopak zerwał się na równe nogi i wbiegł do łazienki 
- Ale nie u mnie! Wychodź bo tam wejdę! 
Postraszyła chłopaka, co i tak nic nie dało.
- To wchodź! 
Położyła się na łóżku i wpatrywała w złotą różę.
Po 30 minutach różowowłosy wyszedł z łazienki, jedynie w ręczniku obwiązanym w pasie 
-Od razu lepiej.
Podrapał się w tył głowy, tym samym zrzucając kropelki wody na podłogę. Podszedł do blondwłosej, miała zamknięte oczy. Odgarnął z jej twarzy kosmyki włosów, nagle otworzyła powieki ukazując brązowe tęczówki 
- Myślałem, że śpisz.
- Nie. - Kiedy zauważyła, że chłopak jest tylko w ręczniku zarumieniła się. 
- Zostajesz na noc? 
- O, to coś nowego, zazwyczaj mnie wyganiasz. 
- Ja też mogę zostać? - Wyskoczył z pytaniem Happy.
- No dobra, nie chcę być dzisiaj sama. - Oznajmiła.
Dragneel uśmiechnął się do niej ciepło i znów wszedł do łazienki, lecz po chwili wrócił ubrany tylko w bokserki, Heartfili to nie przeszkadzało. Lubiła patrzeć na jego umięśnione ciało, także poszła się przebrać. Ubrała się w długą, niebieską bluzkę we fioletowe paski i oczywiście majtki (żeby nie było XP), włosy miała rozpuszczone. Siadła sobie przy biurku, przeczytała ostatnie słowa swojej powieści, wzięła do ręki pióro i zaczęła pisać kolejne słowo, kiedy poczuła na swoim karku ciepły oddech, zobaczyła rękę opartą o blat stołu, rękę Natsu.
- Może dasz mi to w końcu przeczytać. - Zaproponował Dragneel.
- Nie lubisz czytać.
- Dla tego zrobię wyjątek.
Powiedział chwytając za kartki, lecz powstrzymała go ręka dziewczyny.
- Pierwsza przeczyta to Levy-chan. - Przypomniała różowowłosemu.
- Nikomu nie powiem. - Wyszeptał jej do ucha. 
Chwycił pióro, które trzymała w ręce i odłożył je, ujął delikatnie jej twarz w swoje dłonie i obdarzył gorącym pocałunkiem w usta, ona musnęła lekko jego warki, nadając tej chwili smak. Oparł się o biurko, lekko ją podnosząc. Jedną dłoń oparła o jego policzek, a drugą złapała za podbródek, Dragneel obejmował ją w pasie i za plecy, oboje byli uśmiechnięci i zarumienieni. Czuli się tak cudownie, jakby cały świat przestał istnieć, jakby światem byli oni dla siebie. W krainie Lucy płatki wiśni zaczęły szybciej wirować, a na niebie pojawiło się gorące słońce, a ogień Natsu zapłonął jeszcze mocniej.


- Nie wiem czy powinienem na to patrzeć.
Stwierdził Happy, lecz oni nie zwrócili na niego uwagi. Chłopak przeniósł ich na łóżko, nachylał się nad blondwłosą, najpierw całował jej usta, następnie szyję i ramiona, lecz nie zszedł niżej, znów powrócił do jej słodkich ust, ucałował ją ostatni raz i położył się obok, złapał za kołdrę i przykrył ukochaną. Przybliżyła się do niego chcąc połączyć jego usta ze swoimi, ale on jedynie oparł dłoń na jej policzku i lekko się uśmiechnął.
- Idź już spać. - Wyszeptał. 
Lucy zamknęła oczy i usnęła. Leżał już dwie godziny, nie mógł zasnąć. Blondwłosa było w niego wtulona, powoli i delikatnie odsunął ją od siebie i wstał. Poszedł do łazienki i przemył twarz wodą, spojrzał w lustro. Czuł, że stanie się coś złego, chciałby móc uleczyć ukochaną, ale nie potrafił. Podszedł do dziewczyny i pogładził opuszkami palców jej policzek, najbardziej pragnął jej zdrowia i szczęścia, nagle jej ciało zaczął otaczać ogień, ale parzył był przyjemnie ciepły. Poczuł jak blondwłosa czuje się coraz lepiej, zdziwiło go to, ale przyłożył drugą rękę. To było niemożliwe, czyżby ją uzdrawiał ? Ucieszyło go to. Po pewnym czasie udało się, uśmiechnął się sam do siebie, po czym odwinął z jej kostki bandaż, wyrzucił go. Położył się z powrotem, przytulając do siebie Heartfilie. Lecz jednak cały czas coś go niepokoiło, ale starał się o tym nie myśleć. Zamknął oczy i pogrążył się w przyjemnym śnie. Lucy obudziła się około godziny 10:00 wtulona w tors Salamandra, czuła niesamowite ciepło bijące z jego ciała, miał spokojny wyraz twarzy, lekko otwarte usta i cicho pochrapywał. Uśmiechnęła się i powoli wstała, tak aby nie obudzić ukochanego. Udała się do kuchni, nie czuła bólu w nodze, zdziwiło ją to. Spojrzała na kostkę, była zupełnie zdrowa. Postanowiła, że później się dowie, co się stało. Nastawiła wody na kawę i zajęła się sprzątaniem bałaganem po posiłku Salamandra, który zrobił. Do pomieszczenia wszedł Happy przecierając łapką zaspane oczka.
- Dzień dobry Lucy. - Wymruczał.
- Dzień dobry. - Odpowiedziała z uśmiechem.
- Dałabyś mi wody? - Zapytał. 
Dziewczyna podała mu szklankę z napojem.
- Natsu śpi?
- Tak, pewnie jest zmęczony po walce.
- Racja. Ugotuję mu coś. Co lubi jeść? - Wpadła na pomysł.
- Wszystko. - Odpowiedział kotek.
- No tak, w końcu to Natsu. 
- AYE! Zawsze taki sam. - Dodał Happy. Blondwłosa zaśmiała się.

*  *  *

" - Podajcie się Fairy Tail ! - Krzyknął jakiś mag. Już prawie cała glidia runęła, większość członków leżała bezsilnie na ziemi. Starali się jak mogli, lecz niewiele to dawało. Przeciwnik miał przewagę, grał nieczysto, posiadał zakładnika - Lucy. Była cała posiniaczona, miała mnóstwo ran, z których lała się krew, w jej brązowych oczach błyszczały łzy smutku.
- Puśćcie ją! - Wykrzyczał Dragneel. Męczyzna przyłożył do jej gardła nóż.
- Nie !"


Obudził się cały mokry od potu, dysząc ciężko. Ten sen był taki realny, nie był w stanie tego ogarnąć, spojrzał na swoje ręce i przyłożył je do twarzy zaciskając mocno powieki. Nabrał powietrza do ust, przetrzymał chwilę i powoli wypuścił, po czym wstał. Poszedł do kuchni, gdzie była Lucy z Happym. Wszedł do pomieszczenia, przetarł rękoma twarz.

- Dzień dobry. - Powiedział zmęczonym głosem.
- Cześć. - Przywitała go całusem w policzek. - Hej, co się stało?
Zobaczyła jego zmęczenie, oczy miał lekko podkrążone, a skórę bladą. Przyłożyła mu rękę do czoła, było ciepłe jak zawsze.
- Nie, nic się nie stało. - Uspokoił ją lekkim uśmiechem.
- No dobrze, siadaj. - Wskazała na krzesło.
- Cześć Natsu! - Wykrzyczał Happy, chociaż siedział na przeciwko niego.
- Cześć. 
Odpowiedział mu, Heartfilia postawiła przed Dragneel'em talerz z jajecznicą.
- Smacznego. - Powiedziała z uśmiechem.
- Jesteś kochana.
Wykrzyczał widząc talerz z jedzeniem, spojrzał na blondwłosą, nadal miała na sobie pidżamę (jeśli można to tak nazwać XD). Cieszył się, bo była cała i zdrowa, lecz nie mógł zapomnieć o tamtym śnie, był aż za bardzo realny. To było coś podobnego co wywoływała wcześniej Akumu (dla przypomnienia dziewczyna, która pomagała ojcu Kurushiniego, rozdział : przebaczyć ból i cierpienie). Zazwyczaj koszmary, które ona wywoływała stawały się prawdą, nie miał zamiaru tego tak zostawić. Szybko zjadł posiłek przygotowany przez Lucy 
- Ubieraj się idziemy do gildii. - Powiedział stanowczo, po czym sam poszedł się ubrać. Dziewczynę trochę to zdziwiło, ale posłuchała go. 
W drodze do Fairy Tail nie puszczał jej ręki, jakby bał się, że zostanie mu zabrana. Weszli do budynki, Heartfilia poszła do Levy, Happy poleciał zarywać do Carli, a różowowłosy rozglądnął sie po gildii, byli w niej wszyscy. Podszedł do Scarlet.
- Erza niech nikt nie wychodzi z gildii, dopilnuj tego. - Rozkazał.
- Dlaczego? - Zdziwiła się Tytania.
- Po prostu dopilnuj tego.
- Dobrze. - Odparła, chłopak odwrócił się i wyszedł. Gray chciał opuścić budynek, ale zatrzymał go głos Erzy. - Stój, nikt nie wychodzi z gildii!
- Bo? - zapytał Fullbuster.
- Szykuje się coś niedobrego, niech nikt nie opuszcza gildii, może być niebezpiecznie. - Oznajmiła. - Natsu co ty kombinujesz? 

*  *  *



Salamander stanął przed wielką budowlą, zacisnął dłonie w pięści.

- Oracion Seis. - Powiedział ze złością.

Yare yare trochę tego wyszło, ręce mnie bolą, ale mam nadzieję że było warto. Miałam wenę jak nie wiem :3 No cóż już w sumie nie mam nic do dodania ani nic do ujęcia. Mam tylko nadzieję, że się podobało no i oczywiście opinię proszę w komentarzach. I w ogóle i w ogóle. 

ARIGATOU I OYASUMINASAI :3

7 komentarzy:

  1. JEJ! Boski rozdział! Natsu ukazuje swoją siłę i honor. Jaki on romantyczny!!! Po prostu ^^
    Słów brak :P

    Szczerze wolałabym więcej scenerii romantycznej (nie jestem zboczeńcem, tak na marginesie :P), ale walka tez może być!
    Czekam z niecierpliwością na dalsze losy!!!

    Buziaczki i zapraszam na moje blogi!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dłuuugi rozdział - wspaniale ^^ Jak Natsu był u Lucy to Salamander wyszedł ci bardzo podobny do anime - taki wesoły kochany głuptasek xD Sen pewnie proroczy, daje sobie ręke za to uciąć :D Lece czytać kolejny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. ,,Salamander stanął przed wielką budowlą, zacisnął dłonie w pięści.
    - Oracion Seis - powiedział ze złością."- aaaaaaaaa! Muszę się dowiedzieć o co chodzi, więc napisze tylko, że rozdział zaj***ty i idę czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Super!!! Znowu Oracion :). Wyczuwam, interesujące i niebezpieczne perfumy :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Takie romantyczne :* <3 wnerwia mnie tylko to że Lucy ma te swoje klucze.. a nie korzysta z nich ;/ tak samo jest w anime. Wszyscy jej bronią.

    OdpowiedzUsuń
  6. "- Gdzie idziesz?
    - Jestem głodny. A ty nie? - Zapytał.
    - O matko opróżni mi całą lodówkę."
    Ten moment...

    OdpowiedzUsuń
  7. "- Gdzie idziesz?
    - Jestem głodny. A ty nie? - Zapytał.
    - O matko opróżni mi całą lodówkę."
    Ten piękny moment...

    OdpowiedzUsuń