czwartek, 21 lutego 2013

39. Wśród kwiatów wiśnia, wśród ludzi wojownik

Natsu spojrzał w stronę ukochanej, która leżała nieprzytomna, a z tyłu jej głowy wylewała się szkarłatna krew. Gotował się ze złości, chciał zabić tego smoka za to co zrobił. Nagle czarny potwór podniósł ogromną łapę i ostrymi pazurami chciał zranić blondwłosą, lecz Salamander natychmiast zareagował. Osłonił ją, lecz on sam otrzymał kolejną ranę, tym razem szpony przecięły jego brzuch, wylewając przy tym mnóstwo krwi. Przypomniało mu się jak wyglądał Gildarts, kiedy spotkał Acnologię. Teraz zdał sobie sprawę, że tej walki może nie przeżyć.
- Happy! Zabierz Lucy do gildii szybko, Wendy musi ją wyleczyć! - rozkazał.
- A co z tobą? - odparł niebieski kotek.
- Nie przejmuj się mną, tylko Lucy!
- Ale, jesteś poważnie ranny!
- JUŻ! - wykrzyczał, co lekko przestraszyło jego kompana, nie miał zamiaru się z nim kłócić, bo i tak nic by to nie dało. Zabrał Heartfilie i czym prędzej ruszył w stronę Fairy Tail. Salamander zobaczył tylko odlatujących przyjaciół, po czym uśmiechnął się i spojrzał na smoka - a niech to, nieźle mnie pocharatałeś, ale nie mogę umrzeć, nie teraz - powiedział stanowczo po czym ruszył z atakiem.

*  *  * 

Happy zbliżał się do gildii, ta podróż zajęła mu dwie godziny, ponieważ leciał z maskymalną prędkością. Wleciał jak najszybciej do budynku.
- Wendy wylecz Lucy - poprosił z drżącym głosem, mimo iż wierzył w swojego przyjaciela, to i tak się bał, strach przepełniał go całego negatywnymi myślami.
Spojrzał na wszystkich członków gildii, którzy w tej chwili spoglądali na dziewczynę - Pomóżcie Natsu - wyszlochał. 
- Co się dzieje? - zapytała stanowczo Erza. Marvell leczyła nieprzytomną blondwłosą, krwawienie już ustało, lecz mimo wszystko straciła trochę krwi, więc jedyne co jej pozostało to odpoczywać, na całe szczęście jej życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo.
- On walczy z Acnologią - odpowiedział drżącym głosem.
- Co takiego?! - wykrzyczał Gildarts, który aż zbladł kiedy to usłyszał.
- Pomóżcie mu, kazał mi tu zabrać Lucy, ponieważ martwi się o nią. Mówił to wszystko z uśmiechem, mimo bólu zawsze ją kochał i będzie. Powiedział, że teraz staną się dla siebie obcy, a on chce zacząć nową podróż, ale najpierw powspominać. Powiedział że wrócimy do Fairy Tail, ponieważ nie może zostawić przyjaciół, ale teraz go to przerasta, że wszyscy go opuszczają Lucy, Igneel, że nawet rodzice go nie chcieli i że on...powiedział, że...
- Co powiedział? - zapytała spokojnie Mira.
- Zadał sobie pytanie: Kim ja w ogóle jestem? - powiedział już nie wytrzymując, chciało mu się płakać, nie mógł tego znieść. 
- Idziemy do niego - oznajmił stanowczo Gray.
- Jest w Yuri. Pomóżcie mu błagam, on jest...ciężko ranny - i po tych słowach wybiegli z gildii pędząc na pomoc przyjacielowi, w jego stronę biegli Erza, Gray i Gildarts.

*  *  *

- Szkarłatny Lotos: Przenikające Ogniste Ostrza! 
Uderzył ogniem w przeciwnika, co spowodowało że przesunął się w tył. Niestety potwór nie pozostawał mu dłużny i ogonem uderzył go mocno w klatkę piersiową tym samym posyłając go 10 metrów dalej, poczuł uścisk, który spowodował że przez chwilę nie mógł oddychać. Powoli wstawał, lecz nagle zaczął kaszleć krwią, nie mogąc złapać oddechu. Smok podszedł do niego i położył na nim łapę, ostatkami sił podtrzymał go starając się odepchnąć, ale poczuł straszny ból w torsie, stracił zbyt dużo krwi, co spowodowało że obraz powoli mu się zamazywał. Jego ciało było pokryte łuskami, co sprawiało, że jego siła rosła. Przewrócił smoka, sprawiając tym samym że stanął w gorących płomieniach, które miażdżą smocze łuski, niszczą organy wewnętrzne i rozrywają smocze dusze. Wszyscy którzy to widzieli otworzyli szeroko oczy ze zdziwienia, wraz z Erzą, Gray'em i Gildarts'em. Różowowłosy był cały we krwi, na plecach i brzuchu miał głęboką ranę, a mimo wyszczerzył w uśmiechu białe kły. Każdy kto to widział był w szoku, ten widok sprawiał że w twojej duszy zaciskał się mocny sznur, sprawiający że nie możesz oddychać z wrażenia i strachu, ta moc była tak potężna, że doskonale czułeś żar ognia. W głowie każdego w tym momencie odbijało się echem tylko jedno słowo 'potwór'.
- Natsu pokonał... - Clive'owi nie chciało to przejść przez gardło. Usłyszeli tylko psychopatyczny śmiech Salamandra.
- Wy...gra...łem - to były ostatnie słowa jakie wypowiedział przed całkowitą utratą przytomności, łuski zniknęły z jego skóry, a magowie podbiegli do niego. 
- Natsu! - krzyknęła przerażona Erza i podbiegła do chłopaka, po czym odwróciła go twarzą ku niebu, oddychał ciężko, a krwawienie nie ustawało. Podeszła do nich pewna kobieta z tego miasteczka, miała około 30 lat.
- Możemy wam pomóc, w końcu on pomógł nam - zaproponowała.
- Bardzo prosimy, chociaż opatrzeć mu te rany, zatamować krwawienie, cokolwiek - błagała Scarlet drżącym głosem. Gildarts wziął różowowłosego na ręce i zaniósł do wskazanej przez kobietę chatki. Położył Dragneela na łóżku, a nieznajoma zaczęła przemywać jego rany, lecz wcześniej poprosiła aby wyszli. Do pomieszczenia weszła dziewczynka, która miała z 10 lat, długie liliowe włosy i ciemną karnację, a także duże brązowe oczy.
- Kto to jest? - zapytała wskazując na nieprzytomnego chłopaka.
- Nie jestem sama tego pewna - odparła. Usłyszała ciche stęknięcia, a po chwili ujrzała jak chłopak otwiera powoli oczy, ukazując światu zielone tęczówki, na czole miał mały ręcznik nasiąknięty ciepłą wodą. Spojrzał nieprzytomnym wzrokiem na kobietę, po czym przeniósł wzrok na dziewczynkę.
- Jak masz na imię? - zapytała mała.
- Natsu - odparł cicho, wymusił na swoich ustach lekki uśmiech, ale nawet na to nie miał już sił. Kobieta słysząc to otworzyła szerzej oczy.
- Natsu? - zapytała aby się upewnić. Pokiwał delikatnie głową. 
- Rzeczywiście jesteś do niej podobny - powiedziała z uśmiechem.
- Do kogo? - zadał pytanie lekko zdziwiony.
- Masz rodziców?
- Nie, zostałem wychowany przez smoka. Moi rodzice zostawili mnie, kiedy byłem naprawdę mały, ale o co chodzi ? 
- Natsu, znałam twoją mamę.
- Co?! - wykrzyczał natychmiastowo siadając, co nie było zbyt mądre, ponieważ poczuł ból przeszywający całe jego ciało, a z ust znów wylała się krew.
- Leż! - rozkazała z powrotem go kładąc - kiedy miałeś jakieś 3 miesiące naszą wioskę napadło wojsko i zabijało każdego po kolei, twoja mama pragnęła cię chronić. Była naprawdę wspaniałą kobietą, Hana była moją przyjaciółką - na samą myśl o tym na jej ustach zagościł ciepły uśmiech.
- Jak wyglądała? - zapytał cicho.
- Jesteś do niej bardzo podobny. Różowe włosy masz po niej, wszyscy się dziwili kiedy mówiła że jesteś chłopcem, a kiedy mówili że to dziwne ona odpowiadała 'może to trochę zabawne, jest chłopcem z różowymi włosami, ale to słodkie'. Nadała ci imię Natsu, ponieważ kochała lato, tak samo jak ona otrzymała imię Hana, ponieważ jej matka kochała kwiaty. Czasem żartowała, że jeśli połączy wasze imiona będziecie letnim kwiatem. Odkąd się urodziłeś, odkąd nosiła cię w swoim łonie, często powtarzała 'atsu no natsu' (ciepłe lato :3) była naprawdę wesoła i wspaniała 
Różowowłosy spoglądał na nią, a w jego oczach zaszkliły się łzy, ledwo je powstrzymywał, ale jedna umknęła spływając delikatnie po rozgrzanym policzku, mimo wszystko uśmiechnął się.
- Braciszek Natsu - powiedziała cichutko dziewczynka.
- To jest Midori - przedstawiła ją kobieta, chłopak spojrzał w stronę dziewczynki i uśmiechnął się, a ona to odwzajemniła.
- Przynajmniej teraz znam...prawdę 
Zaczął urywać słowa, ponieważ jego powieki stawały się co raz cięższe. Przyjaciółka Hany widząc to zaczęła trochę panikować.
- Natsu! Natsu! - krzyczała przerażona, lecz on nie odpowiadał.
- Co się stało braciszkowi? - zapytała Midori.
- Midori wyjdź - rozkazała, liliowłosa wyszła nie sprzeciwiając się, kobieta sprawdziła puls Salamandra, był normalny. Nagle znów zaczął kaszleć, a z jego ust wydobywała się szkarłatna krew. Gray słysząc krzyki nieznajomej wbiegł do chatki, kiedy zobaczył stan przyjaciela przeraził się.
- Zabiorę go do szpitala - oznajmił, kobieta jedynie pokiwała głową, Fullbuster wziął Dragneela na plecy i zaczął biec, lecz nagle przed nim stanęła brązowooka dziewczynka.
- Powiedz braciszkowi Natsu, żeby jeszcze kiedyś tu przyjechał - powiedziała delikatnie się uśmiechając, a jej małe policzki zarumieniły się. Mag lodu odwzajemnił uśmiech.
- Przekażę kiedy tylko się obudzi - zapewnił ją i pobiegł dalej - Gildarts, Erza musimy go zanieść do szpitala, jest bardzo źle!
Magowie nie zadając żądnych pytań pobiegli za czarnowłosym.Biegli ile sił w nogach, aby tylko pomóc przyjacielowi.
Po godzinie w końcu dotarli do szpitala, Gildarts postanowił poczekać na magów przed budynkiem.
- Ten chłopak potrzebuje pomocy i to jak najszybciej - oznajmiła Tytania. 
- Dobrze, proszę za mną - odparła pielęgniarka i prowadziła ich do jednej z sal szpitalnych, nakazała aby położyli go na łóżku i tak też zrobili - co się tak właściwie stało?
- Na plecach i brzuchu ma głęboką ranę, przez co stracił dużo krwi, a także kaszlał krwią. Tylko tyle wiemy - odpowiedziała czerwonowłosa. 
- Rozumiem, musimy zrobić badania
Nikt już nic nie powiedział, zabrali różowowłosego do innej sali, aby wykonać badania i prześwietlenia, dwójka magów czekała niecierpliwie na wyniki z nadzieją, że będą one pozytywne. W końcu z pomieszczenia wyszedł lekarz, oboje natychmiast wstali.
- Jest bardzo osłabiony, stracił zbyt dużą ilość krwi. Prawe płuco jest przebite, a jedno żebro złamane, z którego ułamek prawie przebił tętnicę. Przykro mi, ale konieczna jest operacja i to natychmiast, jeśli się nie pospieszymy, on umrze Powiadomił ich ze smutną miną. Nagle ich nadzieja po prostu prysła jak kolorowa bańka mydlana, Scarlet aż zachciało się płakać, jej brązowe oczy zaszkliły się od łez, natomiast mag lodu zacisnął mocno dłonie w pięści.
- Powiadomimy was czy się udało, ale jak na razie możecie już iść, nie wiem ille będzie trwała operacja - oznajmił. 
- Możemy go chociaż zobaczyć? - zapytał Fullbuster.
- Przykro mi, ale nie. Nie w takim stanie jakim on teraz jest 
Nikt już nie więcej nie powiedział, tylko w milczeniu postanowili wrócić do gildii, teraz muszę się zastanowić jak powiedzieć reszcie przyjaciół, o tym wszystkim. Jak mają przekazać to Lucy. Wyszli ze szpitala i spojrzeli smutno na Gildartsa, z czego wywnioskował, że lepiej żeby się nie odzywał, ponieważ sytuacja wcale nie jest za ciekawa. Przez całą drogę nikt się nie odezwał, było słychać tylko głuchą ciszę i ciche kroki, od początku do końca.
Weszli do budynku Fairy Tail, Lucy siedziała wraz z Levy, a jej głowa owinięta była bandażem. Wszyscy spojrzeli w ich stronę, lecz ich uśmiechy szybko znikły z twarzy, trudno było nie wyczuć tej ciężkiej atmosfery, przeciążonej żalem, bólem i gorzkimi łzami.
- Gdzie Natsu?! - panikowała blondwłosa, szarpiąc Graya za koszulę.
- W szpitalu - odpowiedział smutno.
- Jak to? - zdziwiła się Mira.
- Lekarz powiedział, że ma przebite płuco, złamane żebro i jego odłamek prawie przeciął tętnicę, a także stracił zbyt dużo krwi, teraz pewnie trwa operacja...nie wiem...czy przeżyje 
Ostatnie słowa, z trudem przechodziły mu przez gardło. W oczach blondwłosej pojawiły się złociste łzy, Fullbuster podszedł do Juvii i przytulił ją mocno do siebie, a ona to odwzajemniła. Wiedziała co musiał czuć, może nie miała z Natsu prawie żadnych kontaktów, ale ból jej ukochanego był jej bólem. Erza zaczęła szlochać, Jellal widząc to jak najszybciej do niej podbiegł i objął ją delikatnie, wtuliła głowę w jego klatkę piersiową, a jej ramiona lekko drżały.  
Zbliżała się noc, a oni nadal nie dostali żadnych wiadomości, każda minuta stawała się co raz dłuższa i nabierała strachu i niepewności. Heartfilia siedziała przy stole, a dłońmi zasłaniała cieknące po jej policzkach łzy. Nagle do drzwi gildii ktoś zapukał, Gray wstał jak najszybciej i podbiegł do nich, kiedy otworzył ujrzał tylko leżący na ziemi list, podniósł go niepewnie i wrócił na miejsce.
- Co to? - zapytała czerwonowłosa.
- List ze szpitala - oznajmił, po czym zaczął go czytać. Jego dłonie zaczęły się delikatnie trząść, a po chwili zacisnął je w pięści, tym samym zginając list - cholera jasna! - krzyknął zdenerwowany uderzając w ścianę.
- Co się stało? - zadała kolejne pytanie Mira.
- Operacja się udała, ale... - na ustach wszystkich zagościł radosny uśmiech, lecz kiedy usłyszeli 'ale' wiedzieli, że nie wróży to niczego dobrego.
- Ale... - powtórzyła drżącym głosem Lisanna.
- Zapadł w śpiączkę i nie wiadomo, kiedy się obudzi. Piszą, że może jutro, a może za miesiąc, albo nawet rok - dodał zdenerwowany. Lucy słysząc to rozpłakała się na dobre, nie ukrywała łez, lecz pozwoliła aby skapywały na zimną podłogę i nawilżały jej zaróżowione policzki. Itami podeszła do niej i lekko przytuliła, dziewczyna odwzajemniła uścisk.
- Nie płacz Lucy, Na-chan na pewno wróci - pocieszyła ją i podarowała jej delikatnego całusa w policzek - obiecał, że się ze mną pobawi.
- Chcę go zobaczyć - oznajmiła blondwłosa, ocierając mokre od łez policzki. 
- Idę z tobą! - wykrzyknęła Yurusu.
- Poczekaj tutaj, dobrze? - poprosiła ze sztucznym uśmiechem, dziewczynka pokiwała lekko głową, natomiast Heartfilia wyszła z budynku i ruszyła w stronę szpitala. Szła powolnym krokiem, a zachodzące słońce rzucało delikatne promienie na jej postać, pomarańczowe niebo wyglądało przepięknie połączone z błyszczącą jak diamenty wodą, jedyne czego brakowało temu krajobrazowi to przepiękny i szczery uśmiech blondwłosej dziewczyny, która w tym momencie była przepełniona smutkiem i zalana słonymi łzami bólu, a także rozpaczy.
W końcu była na miejscu, podeszła do lady i zapytała się gdzie leży jej ukochany, pielęgniarka bez żadnych pytań zaprowadziła ją tam, dziewczyna niepewnie weszła do pokoju, to co ujrzała było dla niej najgorszym koszmarem. Dragneel leżał nieruchomo na łóżku, podłączony do przeróżnej aparatury szpitalnej, jego ciało było w bandażach, a na twarzy wymalowany grymas bólu. Jego opalona zazwyczaj skóra, była teraz blada, na czole widniały kropelki potu, słyszała również jego ciężki oddech. Usiadła na krześle obok łóżka i delikatnie chwyciła jego dłoń swoją. Gładziła jego policzek chcąc poczuć bijący od niego żar, siedziała tak już dwie godziny wpatrując się w różowowłosego, w końcu do sali weszła pielęgniarka i oznajmiła, że dziewczyna ma jeszcze dziesięć minut, ta pokiwała delikatnie głową i znów zwróciła zwrok ku ukochanemu - Natsu, chciałam ci powiedzieć, że...wybaczam ci, ja wcale tego nie chciałam, gdyby nie ja to nic by się nie stało. Nie myślałam, że tak się zniżysz tylko po to, aby mnie przeprosić, dziękuję ci za to. Wybaczam ci, zapomnijmy po prostu o tym, nie będziemy dla siebie obcy, a będziemy jednym. Żadne z nas nie będzie podążać własną drogą, a razem będziemy iść przez życie, ponieważ kocham cię - powiedziała drżącym głosem, i to było ostatnie co wypowiedziała przed opuszczeniem szpitala, nie chciała tego robić, ale musiała. Kiedy chłopak był już sam na jego ustach pojawił się na parę sekund lekki uśmiech, mimo iż spał. 

Zobaczył przed sobą piękną kobietę, z długimi różowymi włosami do pasa, ten róż miał kolor kwiatu wiśni. Jej oczy były duże i czarne błyszczące jak szlachetny kamień. Na jej ustach gościł ciepły uśmiech, a na sobie miała białą suknię. Wyglądała pięknie jak kwiat. Zaśmiała się cicho, jej śmiech i głos były melodyjne jak przepiękna pieśń, śpiewana przy świetle księżyca, a delikatny wiatr niesie go na cały świat. Kobieta zaczęła powoli znikać jak złoty pył, lecz przed tym usłyszał znane mu zdanie : 'piękny kwiat wiśni rozkwitający w ciepłe lato, tak jak ty Natsu'. Później widział tylko ciemność, lecz jednak w tym mroku powiewały piękne płatki wiśni na tle świecących magicznie gwiazd.

*  *  * 

Na drugi dzień to Gray postanowił odwiedzić przyjaciela, Lucy była wyczerpana tym wszystkim więc spała w swoim domu, a obok niej leżał Happy, chciała śnić o swoim ukochanym, a kiedy otworzy oczy pragnie go zobaczyć z szerokim uśmiechem na ustach ukazującym białe kły, poczuć smak jego ust i żar ciała.
Fullbuster wszedł do szpitala.
- Przyszedłem do Natsu Dragneela - oznajmił.
- Przykro mi, ale lekarz zabronił odwiedzin, stwierdził że jego widok teraz może być zbyt przykry - odparła kobieta.
- Proszę choć na chwilę, jestem jego przyjacielem 
Błagał, pielęgniarka uległa i dała mu dziesięć minut na wizytę. Chłopak usiadł przy łóżku i położył szalik różowowłosego tuż przy jego dłoni
- Leżysz tutaj jakby nic cię nie obchodziło. Wszyscy się martwimy, więc obudź się jak najszybciej. Lucy za tobą tęskni, wybaczyła ci, specjalnie pojechała za tobą, aby powiedzieć "wybaczam ci". Więc, błagam cię wstań jak najszybciej bo właśnie na to czekamy 
Przez resztę czasu jedynie opowiadał mu o Juvii, jak mu się z nią układa i w ogóle, z nadzieją, że jego przyjaciel to usłyszy. Niestety to dziesięć minut zleciało niesamowicie szybko, więc musiał już wychodzić. Nie zauważył jak dłoń różowowłosego delikatnie zaciska się na białym, łuskowatym szaliku, który podarował mu Igneel, a na jego ustach znów pojawił się delikatny uśmiech. Każdy niecierpliwie czekał tylko na to, aż ich przyjaciel obudzi się i znów zobaczą jego uśmiech, znów usłyszą jego głos. To było jak czekając na marzenie, którego na samym końcu długiej drogi była niewiadoma, ciemny las, na końcu którego spełnią się twoje pragnienia, ale nie wiadomo co się w nim czai, zadając tylko jedno pytanie 'czy odważysz się tam wejść?'.
Minął tydzień, a Salamander nadal się nie obudził, ich nadzieja gasła co raz bardziej. Lucy już powoli tego wszystkiego nie wytrzymywała, jedyne co ją pocieszało to cieplutki uśmiech Itami i jej optymizm, kiedy cały czas powtarzała wesoło, aby ją pocieszyć:
- Na-chan na pewno wróci, ponieważ cię kocha - czuła wtedy ciepło ogarniające całą jej duszę i serce, zalewała ją wtedy fala gorąca. 

*  *  *

Natsu leżał w jednej z sal szpitalnych, minął tydzień odkąd zapadł w śpiączkę i nic nie wskazywało na to, że chłopak się obudzi, lecz jednak mimo wszystko miał zbyt wiele na tym świecie aby dłużej zwlekać. Nagle jego oczy otworzyły się ukazując światu zielone tęczówki.
_______________________________________________________________


SKOŃCZYŁAM ! Nareszcie, starałam się aby był długi i myślę że taki jest. Przepraszam, że nie ma jeszcze rozdziału GajeelxLevy, ale póki co nie mam na to pomysłów. Postaram się go dodać jak najszybciej, bądźcie cierpliwe myszki. A i zachęcam czytać bloga, w którym ja się zakochałam, także o tematyce NaLu,ale także Jerza, Galevy i GrayxUltear. Zachęcam, tutaj macie link -----------> http://grayandfairytail.blogspot.com/ 
SAYONARA i oczywiście opinie w komentarzach.

9 komentarzy:

  1. rozdzial wspanialy czekam na wiecej i tylko Zeby natsu byl z lucy . jak nie to chowaj sie . źycze weny .:):****

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten blog co podałaś jest pierwszym w kolejce do nadrobienia go :P Tyle że czasu na dłuższe czytanie nowych blogów braknie mi z każdą chwilą.
    No ale wracając do twojego, ta śpiączka i wogóle.. smutne :( Co ty mu robisz ! :P No ale otworzył te oczy, aż nie moge się doczekać nowego rozdziału. A opowieść o matce Natsu... chyba najlepsza taka scena jaką czytałam! Piękne to było =...)

    OdpowiedzUsuń
  3. Epickie :3
    Mam tylko pretensje o to, że co chwila Natsu się coś dzieje - utrata wzroku, śpiączka.. Co kolejne? Zamierzasz zrobić z niego kalekę? xD
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, za pomocą mojej mocy magicznej przesyłam Ci wenę ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przepraszam za to, ale nie. nie chcę robić z niego kaleki po prostu taka wena XD ale zasnął w jednym rozdziale i obudził się w tym samym. w innych blogach na okrągło coś dzieje się lucy, a u mnie natsu. powtórzę się taka wena. postaram się tak nie robić, ale zauważ jedno coś mu jest a za pięć minut jest cały i zdrowy, kłóci się z grayem, całuje z lucy i jest głodny. bywa XD

      Usuń
  4. o ja napisz następny bo chyba zwariuje z ciekawości!!! Weny życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Niesamowite! *o* Trzymasz w napięciu, nie ma co. ^^ Dobra, lecę czytać następny, bo już nie mogę się doczekać dalszego ciągu ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebi**y rozdział! To o tej mamie Natsu było wzruszające T.T Miałam branzoletkę w rękach i przez cały ten rozdział ją ściskałam, taki odruch, żeby wyładować emocje T.T Lecę czytać dalej :D

    OdpowiedzUsuń