Na twarzy Dragneela pojawił się szyderczy uśmiech, wszyscy spojrzeli na dwójkę magów zdziwieni prośbą Marvell.
- Zgoda, ale wiesz że to nie będzie łatwe co nie?
- Wiem, ale dam z siebie wszystko, tylko proszę naucz mnie.
- Kiedy chcesz zacząć?
- Jeśli można od razu. - Poprosiła błagalnym wzrokiem, Dragneel uśmiechnął się i położył dłoń na jej głowie, dziewczynka zarumieniła się.
- No dobra, ale pierw muszę sprawdzić twoją wiedzę na temat Smoczych Zabójców, jeśli nie wiesz wystarczająco dużo, nic z tego. - Powiadomił granatowowłosą już poważnym tonem, każdy spoglądał na to z zaciekawieniem. Podeszli do baru, różowowłosy podsadził Marvell, aby mogła usiąść na wysokim krześle obok Lucy, natomiast on sam stał.
- Ile wiesz o Smoczych Zabójcach?
- Nie wiele, ponieważ Grandine mało mi o tym mówiła, byłam za mała. Wiem, że jest to zapomniana magia, która pozwala zmienić poszczególne części ciała w takie jak u smoka. Wiem, również że Smoczy Zabójcy mogą pożywiać się, dodając sobie siły poprzez jedzenie taka jak użytek magii.
- Dobrze, czyli wiesz podstawy.
- Tak mniej więcej, może pan mówić.
- Pewnie wiesz też, że każdy Zabójca Smoków jest odporny na element swojej magii, czyli na przykład mnie ogień nie poparzy. Istnieją trzy generacje Smoczych Zabójców, ja, ty i Gajeel jesteśmy podstawową, czyli pierwszą, która została nauczona magii przez smoki. Druga generacja czyli Lacxus i Cobra, posługują się tą magią poprzez zaimplantowanie w ich ciała Smoczej Lacrimy, zaś trzecia generacja to połączenie pierwszych dwóch. Ostatnim stadium Smoczych Zabójców jest Smocza Siła. W czasie jej aktywacji ciało użytkownika, zaczyna zmieniać się w humanoidalnego smoka. Mi się udało to osiągnąć mniej więcej z dwa razy, raz kiedy zjadłem Etherion zaś drugi raz, kiedy zjadłem Złoty Płomień z Rebuke. Ciało wtedy pokrywają łuski, najczęściej ręce i twarz, wydłużają się wówczas kły. Akurat ja, kiedy zjadłem Etherion, zjadłem truciznę co spowodowało ból przy aktywacji mocy i skrajne wyczerpanie po użyciu.
Lucy wsłuchiwała się w słowa Dragneela, nie mogąc uwierzyć w to jak wielką wiedzę posiada na temat magii, każdy siedział z lekko uchylonymi ustami i szeroko otwartymi oczami ze zdziwienia. Zaś Erzie przypomniała się Smocza Siła Natsu podczas przygody w Rajskiej Wieży, tak samo jak Jellalowi kiedy podarował mu Złoty Płomień z Rebuke. Gray prawie spadł z krzesła kiedy słyszał tyle mądrości z ust różowowłosego. Wendy uważnie wsłuchiwała się w każde słowo, starając się wszystko zapamiętać, milczała przez cały ten czas.
- A wie pan coś więcej o mojej magii? - Zapytała cichutko.
- Magia Niebiańskiego Zabójcy Smoków, coś wiem, ale większą wiedzę mam na temat swojej. Na pewno wiem, że twoja magia jest znacznie bardziej stworzona do leczenia niż do ofensywy. Podobno ma na tyle mocy, aby uleczyć rany smoka, truciznę i wiele więcej, ale uważa się to za zaginioną i nieistniejącą magię. Podejrzewam, że wiesz iż nie możesz używać magii leczenia kilka razy z rzędu, gdyż to powoduje ogromny spadek mocy, a nie możesz się sama leczyć. Ty masz zdolność leczenia również przedmiotów, jak usunęłaś z mojego szalika czarną magię Zerefa, która blokowała leczenie.
Dziewczynka pokiwała głową, Salamander oddalił się od czarnookiej z cztery metry stając stanowczo, co zdziwiło Marvell.
- Uderz mnie, teraz. - Rozkazał.
- Co? - Zapytała zdziwiona.
- Zaatakuj mnie swoją magią, muszę coś sprawdzić, już - oznajmił. Dziewica Niebios wstała nabierając powietrza do ust, po czym celując falą skumulowanej mocy w różowowłosego, lecz ten jedynie gołą ręką odbił atak. Dziewczynka spuściła głowę spoglądając smutno na swoje buty. Różowowłosy podszedł do niej, kładąc ciepłą dłoń na granatowych włosach.
- Jestem słaba. - Powiedziała cicho.
- Jesteś silna, tylko musisz uwolnić swoją moc.
Pocieszył ją z lekkim uśmiechem. Mimowolnie na twarzy dziewczynki pojawił się równie ciepły uśmiech. Różowowłosy zaczął iść w stronę wyjścia.
- Gdzie teraz idziemy? - Zapytała zaciekawiona.
- Potrenujemy na dworze, tylko lepiej się przebierz w coś wygodniejszego i bardziej praktycznego niż sukienka. - Zażartował opuszczając budynek, granatowowłosa pobiegła do jednego z pokoi gildii, aby zmienić swój ubiór.
- Nie bądź dla niej za surowy. - Poprosiła Levy.
- Jeśli chce stać się silniejsza musi dać z siebie wszystko, ale spokojnie na początku będę delikatny. - Odparł wychodząc. Po chwili Marvell już przebrana wybiegła za nim z promiennym uśmiechem.
Z ciekawości członkowie gildii, z dziury jaka była po walce Natsu i Igneela, Gray załatał ją lodem i utworzył szybę, z ciekawością obserwowali co się dzieje.
- Dobra, atakuj mnie. Ja będę jedynie unikał, musisz mnie trafić choć raz. Ale...bez używania magii. Jeśli uda ci się przejdziemy do magii.
- Dobrze. - Pokiwała zgodnie głową, po czym zaczęła atakować Dragneela. Próbowała uderzyć go pięścią, lecz ten lekko przechylił głowę w bok, następnie zamierzała kopnąć chłopaka, ale on odwrócił się unikając tego. Dla niego to było naprawdę proste, nie wysilał się zbytnio, nie to co Wendy. Zamachnęła pięścią w brzuch Salamandra, który sprawnie odskoczył w tył, robiąc salto (Natsu akrobata XD). Podskoczyła, aby dostać ciosem jego twarzy, różowowłosy schylił się, przez co dziewczyna chybiła. Zaczęła się powoli męczyć, a na jej ciele pojawiły się kropelki potu, stanęła opierając się dłońmi o kolana i dysząc ciężko. Prawie każdy z gildii uważnie się temu przyglądał. Smoczy Zabójca kucnął na pniu.
- Jutro o siódmej chce cię tu widzieć, dzisiaj jesteś zmęczona.
- Nie, ja dam radę!
- Wendy słuchaj....
Nie dokończył, ponieważ granatowowłosa prawie uderzyła w jego twarz mała piąstką, mimo to on odskoczył w tył odbijając się na rękach.
- Powiedziałem wystarczy!
Jego ciało pokrył ogień z migającymi błyskawicami. Na co Niebiańska Smoczyca zatrzymała się, lekko przerażona.
- Dzisiaj już wykorzystałaś dużo swojej magii na leczenie mnie i Igneela, mimo iż powietrze dodaje ci sił, nie zregenerowało twojej magii całkowicie. Jutro będziemy trenować, z resztą ja też jestem zmęczony. I powtarzam póki nie zdołasz mnie uderzyć bez magii, tak długo będziesz próbować. Rozumiesz?
- Tak, przepraszam.
- Nie masz za co, no idź do domu się wyspać.
- Dobrze, dobranoc.
- Dobranoc. - Odparł kładąc dłonie na biodrach i wypuszczając powoli powietrze. Rozejrzał się dookoła i zauważył zniszczenia jakie dokonał wraz z Igneelem. Podrapał się w tył głowy i poszedł do gildii podchodząc do Lucy.
- Chodź do domu. - Zaproponował machając ręką, dziewczyna wstała idąc za nim.
* * *
Tym razem byli w domu blondwłosej, widziała na jego twarzy zmęczenie, podkrążone oczy. Lecz teraz leżał on wygodnie w wannie, odchylając głowę w tył i obserwując mało ciekawy sufit. Nagle do pomieszczenia weszła Heartfilia z lekkim uśmiechem na ustach. Różowowłosy spojrzał na nią również się uśmiechając. Wpatrywał się w nią jak obrazek, magini zaczęła ściągać spódniczkę, kiedy poczuła jak ktoś chwyta ją za nadgarstek i przyciąga do siebie. Zaczął ją całować, a ona to odwzajemniła. Przez chwilę nieuwagi wpadła do wanny mocząc bluzkę.
- Kurcze, jestem teraz cała mokra i moje ubranie też. - Oznajmiła jakby trochę przy tym zachęcając Dragneela, ten ukazał delikatnie swoje białe kły i powoli ściągnął z niej bluzkę, przy czym pomogła.
+18 (niespodzianka :3)
Znów zaczęli się namiętnie całować, chłopak rozpiął jej stanik rzucając go w kąt tak samo jak i majtki. Chwyciła mocno jego policzki przyciągając do swojej twarzy, Smoczy Zabójca objął ją w pasie, tak że siedziała tuż przy nim. Chwycił z jej pośladki powoli wstając i wychodząc z pomieszczenia, podchodząc do łóżka. Leżeli wygodnie obdarowując się namiętnymi pocałunkami, chłopak zaczął okrężnymi ruchami masować jej pierś. Złapał jej uda i przyciągnął do swoich bioder, po czym oboje zaczęli nimi poruszać w przód i w tył. Dziewczyna odchyliła głowę w tył, by różowowłosy mógł obdarzać jej szyję namiętnymi pocałunkami, czuła jego język muskający jej skórę, westchnęła cicho, czując jego ciepło w sobie. Przejechał dłonią po jej udzie w końcu chwytając za jej pośladki i jeszcze mocniej do siebie przyciągając, blondwłosa jęknęła głośno, łapiąc za włosy ukochanego i przyciskając jego głowę do swoich piersi. Zaczął ją kłaść przygniatając ciężarem swojego ciała, Heartfilia krzyczała cicho wczuwając się w rytm ruchu jego bioder i czując ten niesamowity żar. Zamienili się miejscami, tym razem magini leżała na Smoczym Zabójcy masując delikatnie jego ramiona, a ustami całując klatkę piersiową, zjeżdżając co raz niżej, kątem oka zauważyła sporą bliznę na biodrze różowowłosego, po czym ucałowała ją. Chłopak zamruczał przyjemnie i znów zobaczył brązowe oczy dziewczyny tuż przed sobą, co wywołało uśmiech na twarzy. Lucy oplotła nogami jego talie, całował jej ramiona, szyję i usta wpijając się w jej słodki smak, czując aromatyczny zapach jego księżniczki.
- Natsu...
Zaczęła magini, lecz Salamander nie pozwolił jej dokończyć.
- Nie teraz. - Oboje ciężko dyszeli, a na ich ciałach widniały kropelki potu. Kochała to jak poruszał biodrami aby być wewnątrz, kiedy dotykał jej ciała ciepłymi dłoniami i obdarowywał namiętnymi pocałunkami. Zamienili się szybko, dziewczyna chwyciła się kurczowo pościeli wydając z siebie głośny jęk, różowowłosy złapał oparcie łóżka tak mocno, że pękło pod wpływem uścisku. Odłamki drewna upadły na podłogę, lecz ich to nie obchodziło. Ujął jej zaczerwienione policzki w dłonie, po czym rozchylił jej wargi językiem na co ona odpowiedziała równie namiętnie. Wbiła w skórę jego pleców paznokcie przejeżdżając nimi aż do barków, pozostawiając przy tym podłużne ślady. Usiadła przechylając Dragneela do tyłu i siadając na nim, przez co zahaczyli o zasłonę i zerwali ją razem z karniszem. Gdyby nie Smoczy Zabójca, który złapał go jedną ręką, upadłby na nich. Rzucił go na podłogę, lecz zasłona została na zakochanych. Nie zwracając na to większej uwagi, kontynuowali. Nagle usłyszeli dzwonek do drzwi, momentalnie przestali, oboje przerażeni patrząc w stronę wejścia. Lucy zeszła z chłopaka szybko biegnąc do łazienki, natomiast on ubrał szybko bokserki i podszedł do drzwi, po czym lekko je uchylił widząc przed sobą Igneela.
- Yyymmm...cześć. Co tu robisz? - Zapytał speszony.
- No byłem u ciebie w domu, ale ciebie tam nie było więc Happy polecił mi żebym sprawdził u Lucy i...o czym ja gadam?! Co to miały być za odgłosy?!
- Yyy...no...ten teges. Mam 19 lat i nie powinno cię to obchodzić!
- No powinno! Natsu...czy ty z nią...
- Tak uprawiałem sex, możesz iść. Do jutra. - Po tych słowach zatrzasnął mu drzwi przed nosem, obrażony krzyżując ręce na piersi, Lucy jedynie w samej spódniczce, zasłaniając piersi ręką spoglądała zdziwiona na Salamandra.
- Kto tu był?
- Nikt ważny. - Odparł podchodząc powoli do ukochanej obejmując ją w talii i całując namiętnie. Znów usłyszeli pukanie do drzwi,
- Idź sobie stąd natręcie! - Krzyknął odrywając się od słodkich ust blondwłosej. Igneel jedynie westchnął i postanowił wrócić do domu.
- Natsu, chciałam cię o coś zapytać. - Zaczęła trzymając dłoń na rozgrzanym policzku Salamandra.
- To pytaj. - Odparł całując jej ramiona.
- Skąd masz tę bliznę na biodrze? - Zapytała niepewnie, chłopak zatrzymał się na pocałunku szyi i przytulił ją mocniej do siebie przypominając sobie zdarzenie, przez które powstała blizna. Nie odpowiadając na pytanie wrócił do pocałunków, Heartfilia chciała coś powiedzieć, ale przypomniały jej się słowa Happy'ego kiedy powiedział, że jego przyjaciel nie lubi o tym rozmawiać, więc nie nalegała dłużej.
Pchnęła go w tył, tak że chłopak oparty był o regał, przez przypadek włączając radio (piosenka jaką sobie włączcie przy tym: Muse - Supermasive Black Hole). Dziewczyna podeszła do niego tanecznym krokiem lekko poruszając biodrami na boki, różowowłosy spojrzał na nią zadowolony wpatrując się w kocie ruchy, chwyciła bokserki powoli je ściągając, chłopak odchylił głowę w tył i zamknął oczy, po chwili zrzucając książki z półki. Zamruczał czując za moment usta blondwłosej na swoim brzuchu i klatce piersiowej, przejechała dolną wargą bo jego szyi i wpiła w gorące usta chłopaka. Ten ściągnął szybko jej spódniczkę i łapiąc za uda przyciągnął do swoich bioder, przy czym towarzyszyła im kolejna piosenka (dla ciekawych S&M Rihanny). Ich biodra poruszały się w rytm muzyki, a usta nie odłączały się od siebie nawet na sekundę, ich języki złączyły się w tańcu. Heartfilia głośno wykrzyczała imię ukochanego, chłopak chciał podejść do łóżka, ale potknął się przez chwilę siedząc na krześle, które po chwili przewróciło się, a oni razem z nim upadając z hukiem na ziemię. Na szczęście Salamander zamortyzował upadek, blondwłosa zaśmiała się cicho przytrzymując jego ramiona, aby nie mógł się podnieść. Położyła się na nim tak, że stykali się klatkami piersiowymi. Szybko przewrócił ich tak, że nachylał się nad nią. Magini oplotła nogami w pasie chłopaka, po czym wydała z siebie krótkie westchnienie przejeżdżając paznokciami od szczęki ukochanego do brzucha, przygryzł kłami skórę na jej szyi pozostawiając "malinkę". Dyszeli ciężko patrząc sobie w oczy z pragnieniem. Oparł się na łokciach obok jej głowy, kiedy chciał ją pocałować, dziewczyna przygryzła jego wargę czując metaliczny smak krwi. Przycisnęli mocniej biodra do siebie rytmicznie nimi poruszając, blondwłosa wygięła się do przodu wydając z siebie co chwilę cichy krzyk. Przesunęła dłońmi po podłodze, łapiąc za łopatki różowowłosego. Oderwali się od siebie po chwili przechodząc na łóżko, które pokrywały białe piórka harmonizujące z jasnoróżowymi zasłonami, rozlewającymi się na całym posłaniu. Heartfilia zaśmiała się cicho wyciągając z różowych włosów chłopaka jedno z puchatych piórek, tańczących teraz wokół nich. Pogłaskał opuszkami palców jej zaróżowiony policzek, wykrzywiając kąciki ust w lekki uśmiech. Już delikatnie muskał jej usta swoimi ciepłymi wargami podziwiając jej piękno. Odgarnął kosmyki blond włosów, które rozlewały się po pościeli wplątując w nie piórka. Położył się obok niej przytulając delikatnie do siebie i ostatni raz obdarowując ciepłym pocałunkiem w ramię, po czym zamknął oczy pogrążając się w głębokim śnie. Heartfilia jeszcze przez chwilę spoglądała na opadające już powoli pióra, po chwili sama oddając się w objęcia Morfeusza.
* * *
Salamander otworzył powoli oczy spoglądając na budzik, nie zważając uwagi na godzinę ponownie położył głowę na poduszce. Dopiero po chwili dotarł do niego fakt, iż była szósta pięćdziesiąt, a miał stawić się w gildii na treningu z Wendy o siódmej. Zerwał się na równe nogi na szczęście nie budząc ukochanej i szybko ubierając bokserki, spodnie i buty. Nie mogąc znaleźć niczego więcej wybiegł z domu kierując się w stronę gildii. W końcu udało mu się dotrzeć do celu.
- Dzień dobry Natsu-san! - Wykrzyczała szczęśliwa Wendy.
- Dzień dobry Wendy. Przepraszam za spóźnienie, ale zaspałem. Jak jesteś gotowa to możemy zaczynać. - Odparł lekko zdyszany.
- Co ci się stało? - Zapytał Gray widząc podłużne ślady na plecach i torsie różowowłosego, na co Cana zaczęła się głośno śmiać.
- Wiecie, pewnie Lucy go tam... - Nie dokończyła, gdyż zauważyła już lekko zdenerwowaną minę Dragneel'a. Jedynie zasłoniła usta ręką, aby nie wypluć piwa, które dla niej było najcenniejsze.
- Chodź Wendy. - Rozkazał wychodząc z gildii. Granatowowłosa pobiegła za chłopakiem pełna entuzjazmu i energii na samą myśl o treningu.
- Idź, a ja za chwilę przyjdę. - Poinformował dziewczynkę, podchodząc do lekko zdziwionego Jellal'a, - Naucz mnie pieczętowania.
- Co? Ale po co?
- Później ci powiem, ale jak na razie czy masz o tym jakieś książki. Jak skończę trenować z Wendy, to wtedy ty będziesz trenował mnie, zgoda?
- No dobra, poczekaj chwilę...masz.
- Dzięki. - Fernandes podał mu średniej wielkości książkę z ozdobną okładką, po czym Salamander szybko wybiegł do granatowowłosej. - No to atakuj.
Marvell od razu ruszyła na różowowłosego, na co on otworzył książkę i zaczął czytać, trzymając ją w jednej ręce i nadal z łatwością unikając ataków młodej magini. Większość osób w gildii wpatrywało się w to z niedowierzeniem.
- Jakim cudem z taką łatwością tego unika? - Zadał pytanie Fullbuster.
- Pamiętacie jak stracił wzrok? - Odpowiedział pytaniem na pytanie Gildarts.
- Tak. - Odpowiedziała Erza jedząc ciasto truskawkowe.
- Trenowałem z nim wtedy. Dzięki temu potrafi jeszcze bardziej wyostrzyć swoje pozostałe zmysły, kiedy musiał zdać się na słuch i węch, teraz potrafi walczyć nie patrząc na przeciwnika. Innymi słowy znów mógłby być ślepy, a walczyłby lepiej od niektórych z was. Trening czyni mistrza. - Opowiedział dumny ze Smoczego Zabójcy Clive. Znów zwrócił wzrok w stronę dwójki magów.
* * *
Lucy otworzyła powoli oczy, przy czym poraziły ją jasne promienie słońca. Jej blondwłosy rozlewały się po poduszce harmonizując z białymi piórkami. Na jej ustach gościł ciepły uśmiech, a brązowe tęczówki promieniowały dobrym humorem. Przeciągnęła się dotykając dłonią drugiej poduszki z nadzieją, że za chwilę poczuje słodki smak ust ukochanego, lecz nic takiego się nie stało. Usiadła otulona kołdrą, rozglądając się po zdemolowanym pokoju. Mimo wszystko uśmiech nie znikał z jej twarzy, powolnym krokiem wstała , starając się ominąć porozrzucane rzeczy. Podeszła do lustra poprawiając włosy i wtedy dostrzegła malinkę na swojej szyi, wówczas poczuła ostre kły Dragneela delikatnie muskające jej skórę. Podeszła do szafy, aby się ubrać, przy czym znalazła szalik, kamizelkę i narzutkę różowowłosego. Zachichotała widząc w sumie półnagiego Dragneela wybiegającego z domu. Kiedy była już gotowa jedynie westchnęła widząc cały bałagan ze stwierdzeniem, że musi kupić nowe meble i zrobić remont, po czym wyszła z ubraniami ukochanego i wychodząc z domu.
* * *
- Dobra, zrobimy to inaczej. Odpocznij chwilę. - Zawiadomił Dragneel spoglądając na zmęczoną Wendy. Zamknął książkę kładąc ją na pniu i idąc w stronę drzwi gildii. Kiedy wszedł do budynku od razu skierował się do blatu. - Mira daj wodę w butelce i czy masz jakieś stare krzesło? - Zapytał.
- Proszę tu woda, już....jest to krzesło, chodź i weź. - Podała przyjacielowi wodę, po czym zawołała aby zszedł do piwnicy i tak też zrobił. Wziął jakieś stare krzesło do ręki i wyrwał jedną nogę. - Co ty robisz? - Zapytała zdziwiona.
- Zobaczysz. - Odparł wychodząc z gildii, w jednej ręce trzymając butelkę z wodą, a w drugiej spory kawałek drewna. Kiedy był na środku pomieszczenia pojawiła się przed nim Lucy z lekkimi rumieńcami na policzkach.
- Zapomniałeś reszty garderoby. - Zaśmiała się patrząc na ukochanego.
- Heh...spieszyłem się no i wiesz, tak jakoś zapomniałem no, ale po treningu ubiorę. Później pojedziemy do sklepu, dobra?
Zawiadomił całując blondwłosą w policzek i opuszczając budynek. Heartfilia jeszcze przez chwilę stała z ubraniami Dragneela w rękach, ale zaraz usiadła przy jednym ze stolików, wypijając kawę.
- Lu-chan co ty masz na szyi? Czy to malinka? - Zaśmiała się Levy.
- Musiało być ostro. Natsu cały podrapany, ty masz malinkę, no no no nie spodziewałam się tego po tobie Lucy. Natsu to zwierzę, więc wiesz, ale ty... - Śmiała się Alberona siedząc po turecku na stole z ogromną beczką w dłoniach. Magini zalała się szkarłatnym rumieńcem zasłaniając znak na szyi. Mimo wszystko postanowiła zapytać się przyjaciół o bliznę ukochanego.
- Czy wiecie skąd Natsu ma tą bliznę na biodrze? - Zapytała niepewnie na co każdy spojrzał na nią ze zdziwieniem, a Cana prawie wypluła piwo.
- Przecież ma tylko bliznę na szyi. - Przekonywała Erza.
- A miałam już nadzieję, że nie będę musiała tego wspominać. - Na twarzy brązowowłosej momentalnie pojawił się smutek.
- Opowiedz nam bo chyba o czymś nie wiemy. - Zaproponował Makarov. Cana wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić, mimo iż nie chciała
- Jeśli dobrze pamiętam to on miał wtedy z 16 lat...
...Alberona właśnie ukończyła jedną z misji, niebo pokryte było granatem ozdobione błyszczącymi gwiazdami. Nadal była w innym mieście, misja nie była zbyt trudna, więc skończyła ją szybko, bez większych komplikacji. Mogłaby wrócić spokojnie do domu, czekając na pociąg gdyby nie kilka mężczyzn z mrocznej gildii, która wprost nienawidziła Fairy Tail.
- No no no...czy to nie Fairy Tail? - Zaśmiał się jeden z nich.
- Czego chcecie?! - Wykrzyczała wyciągając talię kart.
- Ciebie. - Powiedział kolejny łapiąc dziewczynę za nadgarstki, ta zaczęła się szarpać co i tak nic nie dawało. Wszystkie karty wyleciały na brudną ziemię, po czym zostały jeszcze zdeptane przez bandytów.
- Zostawcie mnie! - Krzyczała bezsilnie. Jeden z nich złapał ją za ręce i wygiął do tyłu, zaś drugi łapiąc za twarz przybliżył ją do siebie. Z jej oczu zaczęły płynąć krystaliczne łzy, a ciało trząść ze strachu.
Nagle usłyszała ogromny huk, a zaraz przed jej oczami rozbłysnął dobrze znany jej ogień. Kiedy ujrzała kawałek białego szalika wszystko było jasne. Dziewczyna klęczała na ziemi, a jej serce nadal rozpaczliwe szybko biło, jakby zaraz miało wyskoczyć z piersi, obok niej pojawił się Happy.
- Wszystko w porządku Cana? - Zapytał kotek.
- Tak, dziękuję za pomoc. - Odparła jeszcze lekko roztrzęsiona.
- Zajmę się nimi. - Oznajmił Dragneel zapalając swoje pięści, z zadowoleniem na twarzy. Wycelował w jednego mężczyznę co powaliło go na ziemię, sprawnie unikając ataku drugiego, zrobił salto w powietrzu, z pół obrotu kopiąc go w twarz. Lecz, kiedy nie patrzył jeden z wrogów podbiegł do fioletowookiej mierząc w nią strumieniem magii, nie zdążyłby odbić ataku, więc zasłonił Alberone własnym ciałem, przyjmując cios na siebie. Fala mocy przebiła jego bok, a szkarłatna krew trysła na brązowowłosą, plamiąc jej skórę. Salamander starając się wytrzymać ból odział swoją stopę w ogień i z ogromną mocą zaatakował przeciwnika, tym samym powalając go na ziemię i pozbawiając przytomności. Chłopak złapał się za krwawiące miejsce, upadając na kolana.
- Natsu! - Krzyknął Exceed podlatując do przyjaciela.
- Wszystko dobrze, nic mi nie będzie. - Pocieszył go lekko dysząc.
- Mam bandaże, zatamujemy krwawienie. - Oznajmiła Cana wyciągając opatrunki z torebki, kiedy zobaczyła ranę Smoczego Zabójcy przeraziła się, była głęboka.
- Co wy tu właściwie robiliście? - Zadała kolejne pytanie.
- No już wracamy z poszukiwań Igneela, nie udało mi się go odnaleźć, ale spróbuję znowu. A ty jak się czujesz?
(nie zwracajcie uwagi na napis na obrazku)
- To żaden kłopot, ważne że nic ci nie jest, a ta rana zagoi się raz dwa. - Wyszczerzył w uśmiechu swoje białe kły, powoli wstając. Bandaż już przesiąkł szkarłatną cieczą, ale rana nie była tak poważna jak wyglądała.
- Skoro tak mówisz, to wracasz już do domu?
- Tak, to chodź wrócimy razem. - Zaproponował ruszając powoli przed siebie, Alberona pozbierała swoje karty i ruszyła za przyjacielem.
- Obiecuję, że stanę się silniejsza. Już nikt nie będzie przeze mnie ranny. - Wyszeptała sama do siebie, chowając talię do torebki i zaciskając dłonie w pięści. Spoglądała na plecy Salamandra, widząc jak bardzo potrafi poświęcić się dla przyjaciół, nie zwracał uwagi na ból, jak na Natsu przystało...
- No i tak to było. - Dokończyła brązowowłosa bawiąc się kartami.
- Czemu nam o tym nie powiedzieliście? - Zapytała Mirajane patrząc smutno na zmartwioną twarz przyjaciółki.
- Natsu nie chciał żebym komuś mówiła, powiedział że nie zostanie ani śladu. Ale kiedyś zobaczyłam tę bliznę i...to moja wina. - Obwiniała się.
- To dzięki niemu chciałaś stać się silniejsza? - Zaciekawiła się Juvia.
- Tak, nie chciałam żeby jeszcze kiedyś krew moich przyjaciół splamiła moją skórę, dlatego postanowiłam stać się silniejsza. - Odparła biorąc kolejny łyk sake.
- Natsu ma dar, potrafi wzbudzić nadzieję i determinację w każdym. - Dodał Makarov z uśmiechem na twarzy, na co każdy zwrócił wzrok na trening magów.
Wendy trzymała w dłoniach grubą belkę drewna nadal nie mogąc trafić Dragneela, sprawnie unikał każdego ciosu, bez żadnego wysiłku. Wpadł mu do głowy pewien pomysł, który był lekką przesadą, ale musiał trenować.
- Tylko tyle Grandine cię nauczyła?! Pewnie ona też była taka słaba!
Wykrzyczał widząc jak złość wzbiera się w granatowowłosej. Magowie gildii patrzyli z przerażeniem na Dragneela.
- Dlaczego on tak mówi?!- Wykrzyczała Levy.
- Spokojnie, on dobrze wie co robi. - Zaśmiał się Gajeel wydając z siebie charakterystyczne 'gehe' i z ciekawością oglądając walkę.
- I ty nazywasz siebie Smoczym Zabójcą?!
Wykrzyczał już z większą trudnością unikając ciosów dziewczynki. Jakby wiatr nagle zaczął jej sprzyjać, chciała uderzyć w prawy bok różowowłosego, lecz kiedy on robił unik, szybko zmieniła pozycję uderzając go w głowę, która przechyliła się do tyłu, a po chwili znów na swoje miejsce. Z jego skroni ciekła krew.
YO! No udało mi się dodać. Ta muzyka, jej słuchałam podczas pisania sceny NaLu, która jest dla was niespodzianką i prezentem. Nie wiem kiedy będzie scena Jerza, ale postaram się jak najszybciej. Mam nadzieję że podoba się nowy obrazek na blogu bo się męczyłam z przerabianiem go, no i no i, w sumie to już nic nie mam do powiedzenia. Tak że opinie w komentarzach i dziękuję że jesteście.
Hahaha ale mu Wendy na koniec przypierdzieliła z belki xD
OdpowiedzUsuńCiekawe jak dalej będzie wyglądał ten trening.
No i to jak na początku opowiadał o magii, mądrala jeden no! :D
I prosze, prosze jaka niespodzianka :D +18 czyli to co każdego bardzo cieszy, ale nie każdy się przyznaje ^.^
Długie Ci to wyszło (co oczywiście uwielbiam) no i wręcz magiczne :3
Za to moment w którym wparował Igneel i ta rozmowa z Natsu - przez Ciebie po nocy się śmieje! xD Ale co do piosenek na pisanie takich scen to ja mam jednak niezastąpione "klasyki" - kiedyś je przedstawie u siebie ^.^
Rozdział bardzo fajny, taki dość wesoły i choć luźniejszy to czytałam go z dużymi emocjami :D Buziaki kochana i do następnego :***
Bym zapomniała, o dziwo nowy obrazek zobaczyłam szybciej niż +18 (a ja mam na to wszczepiony radar w mózgu xD), wyszło Ci zajebiaszczo ^.^ :*
UsuńHaha :D Jak tylko ujrzałam napis +18 to taka radocha, że aż zaczęłam skakać ! XD Nie moja wina, że lubię ( kocham ) takie scenki ^^ Wyszło ci zajebiaszczo ! :P A wejście Igneela ... bezcenne :D Zaciesz mam do teraz :D Długo notka ! Jest impreza ! :D Brakowało mi twoich rozdziałów :D A co do obrazku to mi sie podoba :D Czasem fajnie jest coś pozmieniać :)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny i weny życzę ! Buzka~;**
Geehee, osiemnastka *-*
OdpowiedzUsuńNiezła demolka, ale gdy Lucy stwierdziła żę trzeba kupić nowe meble.. To mnie zszokowało - Natsu zwierzak xD No i Igneel ma przeczucie, kiedy odwiedzić syna, wiadomo.
Zauważyłam nowy obrazek, ładny :3
Aha - ta osiemnastka jest zamiast tej z 50-tego rozdziału czy dodatek? ;)
No nieźle, Wendy się udało.. Co nie zmienia faktu że i tak średnią ją lubię, ale cicho xD W każdym razie czekamy na next rozdział, weny!
Moment, kiedy wszedł Igneel- bezcenne :D
OdpowiedzUsuńRozmowa z Natsu - bombowa!
+18 i ich "wpadki" tzn. wszystko co rozwalili- aż czytałam to dwa razy ^^
Wendy się udało, choć nie wierzyłam, że tak szybko ^^
Ogółem rozdział niezły :) Długi i "nasyciłam się " nim :3
Życzę dużo weny. Bo ja nie wiem za bardzo co napisać więcej ;c
Pozdrawiam
~Mini Aika
Igneel... hahahah xD (turla się po podłodze) no nie mogę ^___^ Dzięki za niespodziankę, my zboczuchy lubimy takie rzeczy xD Wendy, jaka determinacja, do tego jak sobie wyobraziłam jak uderzyła Natsu, bezcenne (hahah) ;D Ach, jeszcze jedno, bo bym zapomniała. Świetny nowy obrazek! Naprawdę bardzo mi się podoooba ;3 Nie mogę się już doczekać następnego rozdziały, życzę duuużooooo weny! ;**
OdpowiedzUsuńAle fajne ^^ Wendy przywaliła Natsu *o*
OdpowiedzUsuńScenka NaLu też git (hehe xD).
Ciekawe, jak będzie wyglądał dalszy trening Wendy.
Oprócz Jerzy mam nadzieję też na LevyxGajeel (jakoś tak lubię tę parkę :3)
Weny ci życzę i czasu na pisanie wspaniałych rozdzialików <3
+18? ;_; znowu mnie skusilo by to przeczytac ;p w kazdym razie świetny rozdział i życzę weny i powodzenia c; KOcham wendy ;o
OdpowiedzUsuńJeszcze jedno +18, a chyba przestane czytać ten blog ;_; szkoda, bo jest ciekawy ;_; chodź w sumie pisz sobie te +18, ale, żeby NIKT się nie dowiedział, ze robili 'to', okej? ;_; A wg to rozdział fajny, no może oprócz tego fragmentu +18, bo go nie czytałam ;)
OdpowiedzUsuńTy diablico!!! Sama nie mogłaś się doczekać rozdziału 50 :P
OdpowiedzUsuń"Gray prawie spadł z krzesła kiedy słyszał tyle mądrości z ust różowowłosego."
OdpowiedzUsuń...
Ja też, Gray...