Wszyscy spoglądali na Smoczych Zabójców. Mira widząc krew spływającą ze skroni Salamandra zasłoniła usta dłonią, zaś Wendy widząc to podbiegła do różowowłosego.
- Natsu-san! Przepraszam! - Wykrzyczała przerażona. Chłopak kucnął przy niej i uśmiechając się położył jej dłoń na głowie. Nie zrozumiała tego gestu. Przecież zadała mu bolesną ranę, przez nią krwawił.
- Świetnie, właśnie o to chodziło. Nie martw się. To o Grandine nie było prawdą.
Mimowolnie na jej ustach również pojawił się uśmiech, ale było jej głupio z powodu zranienia Dragneel'a.
Marvell była już zmęczona, więc postanowili na następny dzień odbyć trening z magią. Kiedy weszli do budynku gildii, dziewczynka od razu podbiegła zadowolona do Carli, natomiast chłopak podszedł do Jellala.
- Jellal to jak, pomożesz mi? - Zapytał stanowczo różowowłosy.
- No dobrze, to chodź. - Odparł Fernandes idąc na miejsce treningu. Narysował okrąg na ziemi, co zdziwiło Salamandra.
- Co to?
- Na początku będziesz uczył pieczętować się z okręgiem, a kiedy to opanujesz, pieczętowanie bez okręgu pójdzie z górki.
- Niech ci będzie. To co mam robić?
- Po pierwsze skup się, a jak będziesz w trakcie zaklęcia, nie możesz się rozproszyć. Teraz będziesz musiał zapieczętować tą kartę w tym mieczu. Zanim zaczniesz się rzucać, to magiczna karta Cany i stary miecz Erzy. Czyli magiczne rzeczy. Musisz się skupić na tym, jeśli pomyślisz o czym innym, rozproszysz się, a magia odbije się na tobie. Rozumiesz?
- No mniej więcej, ale jak ja mam zacząć?
- Skup się na tym, a magia zrobi swoje.
- Matko, jakbyś nie mógł powiedzieć prościej. - Narzekał Salamander.
- Prościej się nie da, zaczynaj. - Odparł lekko zirytowany niebieskowłosy.
Dragneel stanął nad dwoma magicznymi rzeczami, po czym zamknął oczy skupiając się na wyznaczonym zadaniu. Jego dłonie otoczyła czerwona aura, która mimo wszystko nie przypominała ognia. Energia zaczęła także otaczać przedmioty. Karta stopniowo stawała się przezroczysta, kiedy nagle aura wciąż rosła, stając się bardziej odczuwalna niż powinna. Różowowłosy zamiast myśleć o pieczętowaniu wyznaczonych rzeczy, zaczął myśleć o Zerefie. Ile to magii będzie kosztować go zamknięcie na lata śmiertelnej mocy, jaką posiadał. Zapomniał o konsekwencjach jakie spotkają go teraz.
Na jego ręce zaczęły pojawiać się dziwne wzory, a znak gildii mocno błyszczał czerwonym blaskiem. Wyraz twarzy ze skupienia przybrał obraz bólu, a siła jaka od niego emanowała była wyczuwalna aż w gildii. Jellal nie zwlekając ani chwili dłużej podbiegł do Smoczego Zabójcy potrząsając nim, co na szczęście podziałało i wybudziło chłopaka. Zaskoczony spojrzał na Fernandesa, nie za bardzo wiedząc co się właśnie wydarzyło.
- Mówiłem, że nie możesz się rozpraszać!
Krzyczał rozwścieczony niebieskowłosy mocno ściskając ramiona Dragneela.
- Staram się! Przecież nic się takiego nie stało!
Zaprzeczał Salamander równie głośno odpowiadając.
- Nic się nie stało?! Spójrz na swoją rękę!
Natsu wykonał polecenie i dojrzał na swojej ręce wzory zaczynające się od zewnętrznej stronie dłoni, aż do łokcia. Symbole przypominały pnącze wijące się w różne strony ku górze, ozdobione ostrymi kolcami, oblane czernią. Na sam ten widok, jego serce stanęło równocześnie z przerażenia i szoku. Nie czuł ogromnego bólu wywoływanego przez owe znaki.
- C-co to jest? - Wydukał dotykając drugą dłonią ręki.
- Poczekaj, za chwilę to usuniemy. O czym ty myślałeś, że aż tak mroczne są te symbole? - Zapytał z zaciekawieniem Fernandes, lecz nie otrzymał odpowiedzi. Kazał różowowłosemu czekać na miejscu, a sam poszedł po specyfiki, aby usunąć "pnącze" z ręki przyjaciela.
* * *
Do gildii wszedł Fraud z typowym uśmiechem na twarzy, wygodnie siadając przy barze. Mira podała mu butelkę piwa, a on pozbył się połowy jej zawartości w kilka sekund. Ujrzał szybę w miejscu gdzie jeszcze tydzień temu była zwyczajna ściana, ale zorientował się, że to pewnie skutek walki Natsu, o którym mu się właśnie przypomniało.
- E ludzie gdzie młody? - Zapytał głośno odwracając się ku członkom gildii.
- Siedzi na dworze jakbyś nie zauważył. - Odparł mu ironicznie Gajeel, wskazując na Salamandra. Grzesznik jedynie zamruczał coś pod nosem zadając kolejne pytanie.
- A co on tam robi?
- Trenuje, ale nie wiem co. - Odpowiedział Gray.
- Pieczętowanie, Jellal mi powiedział. - Dodała szybko Erza. Czarnowłosy słysząc to ścisnął butelkę piwa tak mocno że pękła, a bursztynowy płyn rozlał się po podłodze, mieszając z kawałkami szkła. Rozwścieczony wyszedł z budynku, kierując się w stronę Smoczego Zabójcy. Wszyscy zaciekawieni tym co się stanie podbiegli jak najszybciej do "okna" przyglądając się dwójce magów.
- Co ci odwaliło Dragneel?! - Wykrzyczał w stronę Salamandra.
- Już nie młody? - Zażartował różowowłosy, lecz uśmiech z jego twarzy szybko znikł, kiedy pięść Frauda odziana w czarną, niezniszczalną powłokę uderzyła go w twarz, tym samym powalając na ziemię. - O co ci chodzi?!
Zapytał zezłoszczony atakiem, wstając i patrząc podejrzanie na przyjaciela.
- O co mi chodzi?! Chcesz zapieczętować Zerefa, mam racje?!
- No i jaki masz w tym problem?!
- Taki, że chyba do końca rozum ci odjęło. Chcesz umrzeć?!
- Przecież nie umrę, ogarnij się kretynie! Nie chcesz pomścić Misaki?!
W tym momencie trafił w czuły punkt czerwonookiego. Grzesznik złapał go za szalik i podniósł delikatnie do góry przybliżając swoją twarz do jego, dopiero teraz chłopak mógł dostrzec wściekłość, panikę czy też pewną rozpacz w oczach Frauda.
- Nie mieszaj jej w to!
- A ty nie mieszaj się w to, co ja robię!
Na szczęście nim zdążyli się na siebie rzucić z zamiarem walki w ostatniej chwili złapali ich Igneel i Laxus. Czerwonowłosy trzymał swojego syna, natomiast Dyear wykręcił ręce Grzesznika do tyłu, aby ten nie mógł nimi poruszać. Większość członków Fairy Tail szybko znalazła się tuż obok dwójki magów.
- Co tu się dzieje?!
Wykrzyczał Makarov stając między chłopakami. Na ich twarzach wymalowana była wściekłość, jakby za moment mieli skoczyć sobie do gardeł i porozrywać na drobne, krwawe strzępy niczym dzikie zwierzęta.
- On jest debilem, to się dzieje!
Wykrzyczał Fraud starając się wyrwać z silnego uścisku maga błyskawic.
- To tobie coś odbiło. Co ci do tego co ja robię?! Sam chciałeś go zabić! Dlaczego?! Żeby pomścić Misaki, a ja chcę ci pomóc, bo wiem co czujesz.
- Ale to nie jest powód żebyś sam wystawiał się na śmierć!
- Czemu mówisz, że umrę?! Przeżyje to choćby nie wiem co!
- Hej, hej, hej spokojnie!
Wykrzykiwał Makarov usiłując uspokoić magów. Nikt za bardzo nie rozumiał o co właściwie chodziło. Oboje powoli zaczęli się uspokajać.
- Nie można ujarzmić mroku, zło trzeba zabić.
Wyznał Fraud z kamienną twarzą, każdy wsłuchiwał się w słowa magów, które były wprost niezrozumiałe, można było się zgubić w sensie świata.
- Wszystko można pogodzić, dobro ze złem, światło z mrokiem, nienawiść z miłością, trzeba tylko w to wierzyć, a wszystko się uda.
Igneel słysząc słowa syna otworzył szeroko oczy, a przed nim stanął obraz różowowłosej ukochanej mówiącej dokładnie te same słowa, z nadzieją w czarnych jak szlachetny kamień oczach i lekkim uśmiechem na słodkich ustach. Ale ona mówiąc te słowa nie wiedziała co ją czeka, tak samo jak jego syn. Wypowiadając te słowa uświadomił czerwonowłosemu jak bardzo przypomina matkę.
- Natsu, przestań i uspokój się.
Poprosił cicho Igneel delikatnie rozluźniając uścisk z rąk syna, ten odwrócił się do Ognistego Smoka patrząc ze zdziwieniem na ojca.
- Przecież mówię prawdę, to ludzie są zaślepieni swoimi poglądami!
- Hana mówiła tak samo i co jej z tego przyszło?! Śmierć w tak młodym wieku, jedyne dobre co wynikło z jej słów to ty, urodziłeś się ponieważ wierzyła, że może połączyć człowieka z potworem!
Smoczy Zabójca znieruchomiał na te słowa. Wpatrywał się z żalem w zielone oczy swojego ojca nie mogąc uwierzyć w to co właśnie usłyszał.
- Tak bardzo ją przypominasz, dlaczego? Dlaczego kiedy jestem przy tobie czuje jej obecność? Wiesz dlaczego? Ponieważ czuwa nad tobą, tak bardzo chciałaby przy tobie być, widzieć jak dorosłeś, jak z małego chłopca stałeś się mężczyzną walczącym o swoje. Chciałaby zobaczyć jak jej syn zakochuje się. Ale przede wszystkim chciałaby żebyś żył, więc zastanów się i chociaż ty nie umieraj.
Różowowłosy stał bez ruchu nie mogąc pojąć tego wszystkiego, starał się ignorować ból przeszywający jego rękę. Z trudem powstrzymywał łzy wzbierające się w jego oczach, zacisnął usta w wąską linię, a dłonie w pięści. Wtem do tłumu wbiegł Jellal z kilkoma specyfikami i bandażami, aby uleczyć rękę przyjaciela.
- Przesuńcie się. Natsu chodź muszę się zająć twoją ręką.
Oznajmił, lecz chłopak nie ruszył się nawet o milimetr, ani drgnął.
- Igneel, ja...opowiedz mi co się właściwie stało.
- Najpierw wylecz rękę.
Dragneel usiadł aby Fernandes mógł opatrzeć i wyleczyć jego rękę, nie mógł nią w sumie ruszać, a pojedyncze ruchy wywoływały ogromny ból.
Nie zajęło to zbyt dużo czasu, więc Salamander nie zwlekając na żaden trening podbiegł do swojego ojca, aby poznać historię swoich rodziców, a także i swoją, ponieważ nadszedł najwyższy czas aby poznał swoją przeszłość i dowiedział się coś o samym sobie, zbyt długo żył w niewiedzy.
Lucy poszła razem z nim, chciała wiedzieć co takiego spotkało jej ukochanego, chciała usłyszeć jakie były losy jego krewnych. Siedzieli w domu Smoczego Zabójcy, gdzie o dziwo było czysto, ale nie na to zwracali największą uwagę. Igneel siedział na kanapie zaś Lucy i Natsu na hamaku wsłuchując się w słowa smoka.
* * *
Miasto odziane w śmiertelne płomienie, które powiększają się z każdą sekundą niszcząc wszystko co napotkają na swojej drodze. Ludzie uciekają w panice przed ogromnym potworem, władcą ognia. Krew płynie szkarłatnymi strumykami po brunatnej glebie z ran każdego człowieka, przerażenie i rozpacz wymalowane przed straszliwą śmiercią, której uniknięcie graniczy z cudem. Wszyscy biegną w jedną stronę, uciekając od mroku, gdyż nadzieja zniknęła jak piękna zieleń drzew. Jedynie piękna dziewczyna o różowych jak kwiat wiśni włosach biegnie wprost na demona, który zadaje jednym ciosem straszliwą i bolesną śmierć. Jej włosy tańczą na wietrze, a czarne i błyszczące jak szlachetny kamień oczy tętniące życiem nie współgrają z obrazem zniszczenia. - Hana co ty wyprawiasz?! Uciekaj, on cię zabije!
Lecz żadne słowo do niej nie dotarło na tyle, aby zdołało ją zatrzymać. Nie ustawała kroku, a przyspieszyła tępo, aż w końcu stanęła przed czerwonym potworem. Spojrzał na nią wściekłymi oczami, z nadzieją że wyczuje strach, ale było w niej coś zupełnie innego. Pewnie wyciągnęła przed siebie zgrabną dłoń chcąc dotknąć łusek smoka. Na jej ustach pojawił się ciepły uśmiech, który zadziałał kojąco na bestie, zbliżył się do niej pozwalając na aksamitny dotyk jej dłoni. Z nieba zaczęły opadać małe kropelki deszczu, powoli gasząc gorący ogień ogarniający miasto. Różowe kosmyki włosów przylepiły się do jej opalonej skóry, a na ustach rozbłysnął szczery uśmiech. Czy właśnie zwykła dziewczyna okiełznała bestię? Lekko muskała dłońmi twarde łuski smoka, czując żar ognia.
- Uciekaj, będą chcieli cię zabić. No już, leć.
Powiedziała z uśmiechem pozwalając, aby czerwone skrzydła rozwinęły się chwytając wiatr, dzięki czemu potwór mógł wznieść się ku górze. Spojrzał na nią z pewną tęsknotą i żalem, odlatując widział błyszczące oczy i piękną postać młodej dziewczyny, której nigdy nie zapomnij.
3 miesiące później
Po raz kolejny siedziała zagapiona przed siebie myśląc o pewnym smoku, zagłębiona była we własnym świecie marzeń o czymś co jest niemożliwe.
- Hej nad czym tak myślisz? - Zaśmiała się brązowowłosa dziewczyna machając ręką przed oczami Hany, co otrząsnęło ją z zadumy.
- Nad niczym ważnym, tak po prostu – Odparł opierając się łokciami o blat stołu. - Pójdę się przejść .
Po tych słowach wyszła z domu przechadzając się po pustych uliczkach miasta. Niebo oblał pomarańcz cudownie harmonizując z czerwienią i żółcią. Słońce zanurzało się powoli w płynącej rzece, przy której dziewczyna kucnęła rysując coś palcem na chłodnej wodzie, jakby chciała stworzyć obraz jakieś postaci i sprawić aby pojawiła się tuż obok niej.
- Witaj.
Usłyszała głęboki głos jakiegoś mężczyzny, powoli odwróciła głowę i wstała. Mężczyzna miał czerwone, średniej długości włosy, zielone, dzikie oczy i białe kły.
- Witaj, znamy się? Wydajesz się znajomy.
Zachichotała gładząc materiał białej sukienki.
- Można tak powiedzieć, że się znamy. Jestem Igneel, a ty?
- Hana, miło mi cię poznać, a teraz zdradź skąd się znamy.
Czerwonowłosy zaśmiał się cicho, ale jego wzrok cały czas błądził po zaróżowionych ustach dziewczyny, czarnych oczach, kosmykach włosów opadających na opaloną skórę, wpatrywał się w nią jak w obrazek warty dziesiątki diamentów, nie. To ona była tym jednym, prawdziwym diamentem. Widziała w nim coś znajomego, wyczuwała pewną aurę, która zapała w jej pamięć. Niepewnie wyciągnęła przed siebie dłoń, delikatnie dotykając rozgrzanego policzka przybysza, wtedy dostrzegła jego prawdziwą tożsamość.
- To ty, ty jesteś tym smokiem.
Oznajmiła spokojnie, co zdziwiło czerwonowłosego.
- Nie boisz się mnie?
- Dlaczego mam się bać? Jesteś cudowny, mimo wszystko wierzę że nie chciałeś zrobić nic złego. Brakowało ci uczucia, ale ja...
- Czy pozwolisz aby bestia się w tobie zakochała?
- Nie pytaj, nad uczuciami nie panujesz, kiedyś się już spotkaliśmy, ale pamiętam to przez mgłę, ale mimo wszystko pamiętam.
Nie usłyszała już odpowiedzi, ale poczuła ciepło na swojej dłoni, ich ręce nałożyły się na siebie, a oni wpatrywali się w swoje oczy, jakby nic ich nie obchodziło, ale żaden człowiek nie popiera zła, ani mroku. Uznają to za rzecz zakazaną, której nie możesz ruszać, a oni przywłaszczyli sobie ten przedmiot, łamiąc prawo nadane przez proste poglądy zwykłych ludzi, nie mających pojęcia o świecie. Ale dopiero przekonają się jak okrutny jest świat i człowiek. Delikatnie ujął jej drobną twarz w swoje dłonie i z wahaniem muskając jej usta gorącymi wargami, przyciągnął ją do siebie jak najdroższy skarb, którym rzeczywiście dla niego była.
*
- O a to kto? - Zapytała brązowowłosa z ciekawością patrząc na czerwonowłosego mężczyznę, ich palce splecione były w czułym uścisku. Na ustach Hany widniał szczery uśmiech zadowolenia ze świata, który wydawał się taki piękny.
- To jest Igneel, my jesteśmy razem.
- Miło mi cię poznać...
- Elie. - Dokończyła dziewczyna podając rękę zielonookiemu, ten delikatnie uścisnął jej dłoń w geście powitania. Dostrzegła wtedy jego białe kły, które ukazał w uśmiechu, coś jej w tym nie pasowało, ale postanowiła nie wnikać w ten związek.
- To my pójdziemy do mojego pokoju.
Oznajmiła wesoło różowowłosa ciągnąc za sobą ukochanego. Siedli wygodnie na łóżku, a na twarzy smoka momentalnie pojawił się grymas zmartwienia, dziewczyna dostrzegła to i nie miała zamiaru tak tego pozostawić.
- Co się dzieje?
Zapytała troskliwie.
- Wcześniej czy później wyda się, że jestem potworem, a wtedy mogą zabić nas oboje, a ja nie chcę żebyś umierała, a mój czas bycia człowiekiem znów się kończy, będę musiał cię opuścić.
Hana uśmiechnęła się i lekko poczochrała czerwone włosy ukochanego, co bardzo go zdziwiło, zawsze była radosna, jak roześmiany kwiat.
- Ludzie powinni to zaakceptować, wierzę że wszystko da się pogodzić. Dobro ze złem, mrok ze światłem, nienawiść z miłością, trzeba tylko chcieć i wierzyć. Skoro będziesz musiał mnie opuścić to dobrze, ale obiecaj że wrócisz.
Sam mimowolnie uśmiechnął się widząc szczęście ukochanej. Ucałował czule jej czoło i delikatnie pogłaskał po ramieniu, zadrżała pod wpływem jego dotyku i wtuliła się w rozgrzany tors Igneela. Nie chciała żeby ją zostawiał, ani żeby musieli w jakikolwiek sposób musieli się rozstawać, na razie nie wiedzieli co ich czeka. Zaślepieni miłością i niewiedzą młodzi ludzie mogą cieszyć się swoim światem póki mają na to czas, póki jest im to dane.
+18 (króciutkie bo to będzie przesada)
Chwyciła za jego kark przyciągając do siebie i całując namiętnie, na co on sam odwzajemnił z równym uczuciem. Wplątał palce w jej aksamitne, różowe włosy , po czym delikatnie ściągając z niej białą sukienkę, która opadła na podłogę rozlewając się jak mała kałuża diamentowej wody. Hana nie pozostawając dłużna ukochanemu, jednym sprawnym ruchem ściągnęła jego spodnie i bluzkę, rzucając gdzieś w kąt. Opadli na łóżko obdarowując się czułymi pocałunkami, gładziła jego klatkę piersiową czując słodkie wargi na swojej szyi i ramionach, a jej policzki obrał delikatny rumieniec, pozwalając oddać się namiętności ukochanego. Po chwili oboje rytmicznie poruszali biodrami, masował jej piersi okrężnymi ruchami chcąc poczuć jej złocistą aurę na swoje skórze. Pocałowała jeszcze raz jego usta, delikatnie przygryzając wargi i językiem przesuwając po białych kłach, czerwonowłosy objął ją w biodrach i położył obok siebie, przytulając mocno. Jeszcze obdarowywał ją krótkimi całusami w plecy, szepcząc do ucha czułe kocham cię.
*
Hana biegła w stronę ukochanego, aby na pożegnanie obdarować go słodkim pocałunkiem na chwilowe rozstanie, lecz miała mu coś jeszcze do powiedzenia, coś bardzo ważnego, co zmienia bieg ich życia. Zauważyła go, stał spoglądając na zachodzące słońce i trzymając w rękach bukiet złotych róż.
- Igneel! Już jestem!
Dosłownie skoczyła w jego ramiona przytulając mocno, po chwili podarował jej piękny bukiet, na co pojawił się szczery uśmiech, który nigdy nie znikał.
- Nie mam zbyt wiele czasu, ale będę tęsknił, to są kwiaty dla ciebie, ale i tak nie dorównują twojej piękności Hano.
- O już nie przesadzaj, chcesz być romantyczny co smoczku?
- Prosiłem żebyś mnie tak nie nazywała.
- Wrażliwy co? Ale dziękuję, a i Igneel, ja...
- No wyduś to z siebie.
- Jestem w ciąży.
Na tą wiadomość jego oczy rozszerzyły się, a usta rozchyliły z niedowierzenia. Wpatrywał się w ukochaną z szokiem, jakby nie dotarły do niego słowa. Nie wiedział co ma robić cieszyć się, być przerażonym? Cieszyć się, tak samo jak ona. Przytulił ją mocno, robiąc pełny obrót, jej różowe włosy targał ciepły wiatr zasłaniając z czasem roześmianą twarz. Odstawił ją delikatnie dotykając jej brzucha, niepewnie przyłożył głowę do niego, jakby chciał coś usłyszeć, ale było jeszcze za wcześnie. Czarnooka pogłaskała go po włosach z lekkimi rumieńcami na twarzy.
- To będzie chłopiec tak czuję i tak wywróżyła Elie.
Powiadomiła dziewczyna spokojnym tonem, Igneel wstał wpatrując się jak różowowłosa delikatnie dotyka dłońmi brzucha.
- I jak go nazwiemy?
- Myślałam dużo, ale zdecydowałam. Tylko czy ty się zgadzasz.
- No co wymyśliłaś wariatko?
Zażartował chcąc już się dowiedzieć co wymyśliła jego ukochana.
- Oboje lubimy lato, więc pomyślałam żeby coś co będzie nam się z tym kojarzyło, coś co będzie się kojarzyło z ciepłem z czymś co każdy lubi. Urodzi się w lato, kiedy będzie ciepło. Nazwiemy go Natsu, co ty na to? - Przy każdym słowie czuł tą radość i co raz większy uśmiech, teraz żałował jedynie tego, że nie mógł z nią zostać, ale wróci na czas.
- Wspaniale, czekaj na mnie bo wrócę, aby być przy jego narodzinach. Do zobaczenia. - Wyszeptał całując ją delikatnie w słodkie usta, po czym schylił się do jej brzucha i przyłożył do niego ciepłą dłoń. - Natsu ty też bądź cierpliwy, wrócę do ciebie, nie sprawiaj zbyt dużo kłopotów.
Po tych słowach zniknął w gęstym lesie, Hana wpatrywała się miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stał jej ukochany, mimo wszystko uśmiechała się, czekając na jego powrót, a także na przyjdzie malucha.
*
- Choleraaaa jak to boli!
Krzyczała Hana zaciskając mocno powieki, Igneel stał tuż obok niej trzymając za rękę, lecz uścisk dziewczyny był silniejszy niż myślał. Coś nieprzyjemnie chrupło w jego dłoni pod wpływem uścisku ukochanej. Na jej czole widniały kropelki potu, a na twarzy wymalowany był grymas bólu.
- Wytrzymaj jeszcze chwilę Hano!
Błagała Elie, już po chwili rozbrzmiało płakanie małego dziecka, brązowowłosa owinęła noworodka w biały ręcznik delikatnie wycierając, podeszła spokojnym krokiem do przyjaciółki, czerwonowłosy chciał wziąć syna na ręce, ale nie było mu to dane - gdzie z łapami?! Najpierw matka
Oznajmiła kładąc chłopca obok czarnookiej, ta uśmiechnęła się delikatnie przytulając noworodka do siebie.
- Witaj, Natsu.
Wyszeptała całując go delikatnie w małe czółko, przez co chłopczyk ucichł, dużymi i zielonymi oczami spoglądając na matkę. Igneel niepewnym krokiem podszedł do ukochanej wpatrując się w syna.
- To jeden z najszczęśliwszych momentów w moim życiu.
W jego oczach widniały szkliste łzy, które jednak nie wypłynęły. Nie to co u Hany, błyszczące łzy spływały po jej policzkach, a na ustach widniał uśmiech. Mimo wielkiego osłabienie i zmęczenia z powody porodu, cieszyła się że ta dwójka jest przy niej, ci których kochała całym swoim sercem.
3 miesiące później
Hana siedziała na łóżku z różowowłosym chłopczykiem na rękach, który spokojnie spał w ramionach matki, cały czas nie mogła się na niego napatrzeć.
- Słodki co nie?
Zapytał gładząc delikatnie opaloną skórę Natsu, Igneel usiadł koło ukochanej i także wlepił swój wzrok z syna, trudno było mu uwierzyć w to, że komuś takiemu jak on udało się założyć rodzinę.
- Hana, on nie ma nazwiska.
Oznajmił zastanawiając się nad tym, on nie miał nazwiska ponieważ był jedynie smokiem, natomiast Hana nie posiadała nazwiska, gdyż jej rodzice zmarli bardzo wcześnie a ona sama znaleziona przez kobietę, którą traktowała jak matkę.
- Trzeba coś wymyślić .
- No to może...hmmm....
- Dragneel. - Olśniło młodą kobietę lecz radość nie była im długo dana. Nagle poczuli jak ziemia drży, a powietrze staje się gęste i ciężkie. Igneel wstał, aby zobaczyć co się dzieje i wtedy ujrzał prawdziwą katastrofę. Wojsko atakowało i zabijało ludzi nie zważając na to kto kim jest, czy kobieta czy dziecko. Podchodzili podżynając gardło, ostrym nożem gdzie jedyne co teraz mógł wyczuć to metaliczny smak krwi i straszliwy horror jaki teraz miał przed oczami, ale wiedział kogo szukali. Szukali dziecka smoka i człowieka, aby pozbawić je życia, a on nie mógł na to pozwolić. Wbiegł z powrotem do domu, biorąc Natsu na ręce i chwytając ukochaną za nadgarstek aby biegła za nim, co też zrobiła. Nie odwracał się za siebie, aby jak najszybciej oddalić się od rzezi jaka teraz panowała w małym miasteczku. Zatrzymali się w środku gęstego lasu dysząc ciężko.
- Biegną tu. - Oznajmił smok wyczuwając zapach wrogów.
- Chcą zabić mnie i Natsu, uciekaj z nim.
Oznajmiła starając się przekonać czerwonowłosego, na co on stanowczo zaprzeczył, ale wówczas ukazała głęboką ranę widniejącą na jej brzuchu, nasączoną trucizną, to był jej koniec, mimo to uśmiechnęła się.
- Nie dam rady dłużej, więc proszę uciekaj razem z Natsu i wychowaj go, naucz magii Smoczych Zabójców, aby mógł przetrwać.
- Nie, będziesz żyła. Ja nie zastąpię mu matki.
- Ale musi kogoś mieć, więc proszę zajmij się nim. Natsu słuchaj teraz uważnie mamusi, bądź uczciwy i odważny, zdobądź dużo przyjaciół, ale prawdziwych. Nigdy nie trać nadziei i stań się silny, oszczędnie z pieniędzmi. Znajdź sobie dziewczynę, którą pokochasz całym sercem z wzajemnością, pamiętaj nawet jeśli będzie twoim przeciwieństwem miłość nie ma granic, najlepiej niech będzie podobna do mamusi, a co najważniejsze zawsze bądź sobą i nie poddawaj się nigdy, nie poróżniaj świata poglądami reszty ludzi, a miej własne. I przepraszam za różowe włosy, Natsu...będzie ci w życiu ciężko, ale wierzę że staniesz się kimś kto będzie walczył o swoje za wszelką cenę i żyj długo, żebyś na samym końcu uśmiechnął się i pozostawił na świecie coś po sobie. Zawsze będę cię obserwować synku i będę w twoim serduszku i zapamiętaj te słowa: piękny kwiat wiśni rozkwitnie w ciepłe lato, tak jak ty Natsu. Żegnaj, kocham cię i ciebie Igneel, daj mu miłość i pokaż jak cudowny może być świat. Kocham was chłopcy. Skarbie, kiedyś przekażesz tą historię Natsu, kiedy będzie na tyle duży aby to zrozumieć. Dziękuję tobie Igneel, że dałeś mi możliwość poznania miłości i tobie Natsu za to, że pozwoliłeś być mi matką.
Po tych słowach z jej ust wypłynęła kolejna stróżka krwi skapując na zieloną trawę, z oczu czerwonowłosego wylewały się słone łzy smutku, zaś na twarzy Hany widniał smutny uśmiech rozstania, nie było jej dane długo żyć z tymi którymi kochała. Smok ostatni raz złożył na jej ustach ciepły pocałunek i zaczął uciekać z synkiem na rękach, jedynym co mu po niej pozostało, było słychać głosy żołnierzy a później nóż rozcinający długą szyję młodej kobiety i cisza. Biegł przed siebie nie mogąc powstrzymać łez. Ktoś kto pokochał potwora i okazał uczucie łamiąc zasady, musiał umrzeć, ponieważ ludzie są mordercami a świat się przed nimi chroni, ale to ona była częścią świata, a człowiek musiał ją zabić. Cały czas przed jego oczami widniał obraz uśmiechniętej dziewczyny o długich, różowych włosach, które zawsze tańczyły na wietrze jak kwiaty wiśni i czarnych jak szlachetny kamień oczach, błyszczących radością życia. Wspaniała kobieta, która wydawała się zbawieniem tego świata umarła w pewnym sensie jako bohaterka pozostawiając po sobie piękną historię, która będzie kontynuowana. Na koniec wypowiedziała wiele pięknych słów z uśmiechem na ustach, ponieważ była odważna jak rycerz.
Jej ciało leżało teraz bezwładnie w kałuży szkarłatnej krwi z poderżniętym gardłem i ogromną dziurą na brzuchu, jej opalona skóra była blada, ale oczy nadal piękne tak samo jak ciepły uśmiech, który nigdy nie znikał. Potrafiła uśmiechnąć się w obliczu straszliwej śmierci wiedząc że ci których kocha będą żyć. Świat nigdy o niej nie zapomni, ponieważ pamięć o niej będzie kwitnąć wraz z Hanami - świętem wiśni. Wiatr nadal niósł jej melodyjny głos, roznosząc go niczym harmonijną pieśń na cały świat, aby wiedzieć że kiedyś żyła wspaniała wróżka.
Imię, którego on nigdy nie zapomni, zawsze będzie nosił ją w swoim sercu jako nadzieję, aby się nigdy nie poddać.
W ostatni dzień życia zyskała nazwisko wraz z synem i ukochanym, od dzisiaj kiedy będą ją wspominać, nie będzie tylko Haną, ale będzie wspominana jako:
Hana Dragneel.
Ale późno, ale udało się dodałam. Dla jasność Hana i Igneel znali się długo i stworzyłam nowy pairing. Może uznacie, że jestem nienormalna, ale sama popłakałam się pisząc opowieść o Hanie i Igneelu. Smutna historia, ale prawdziwa. Rozdział dla Mini Aika, ponieważ ostatnio to przy jej blogu prawie się popłakałam i pisze świetnie i uczuciowo. Oczywiście kocham was wszystkie i opinie w komentarzach Sayonara :3
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńJezu, ale ty to świetnie opisałaś.. Normalnie się wzruszyłam, ta historia o Hanie i Igneelu była niesamowita :) Nie mam jakoś weny na pisanie komentarzy więc tylko weny ci życzę ;*
UsuńWhaaw, jakie to było wzruszające! Prawie się popłakałam, kiedy Hana żegnała się z Igneelem i Natsu. Trochę smutne, a jednocześnie takie piękne. ;____; Zastanawia mnie tylko jedna rzecz, skoro Igneel jest taki młody, to ile mu zajmie zestarzenie się? O.o W końcu jest smokiem ;D No nic, muszę lecieć. Życzę weny i do zobaczonka ^____^
OdpowiedzUsuńKochana- po pierwsze dziękuję Ci za tą dedykację, szczególnie do rozdziału, w którym jest zawarte tyle pięknych uczuć. Jestem romantyczką, mimo to nie łatwo się wzruszam. Lecz czytając historię Hany i Ignnel'a nie mogłam powstrzymać łez. Naprawdę wspaniale ci to wyszło. Tyle uczuć, emocji. Mimo, że ich miłość była zakazana, to brnęli w nią, a spotkał ich taki smutny los. Ich miłość rozdzieliła śmierć Hany. Na szczęście pozostawiła po sobie owoc ich miłości- Natsu. Piękne, po prostu brak mi słów.
OdpowiedzUsuńKiedy Hana mówiła do Natsu swoje ostatnie słowa to chyba się najbardziej wzruszyłam.
Naprawdę bardzo, ale to bardzo podoba mi się ten rozdział.
No aż nie wiem co więcej napisać. Więc pozostaje mi życzyć dużo weny :))
Przepraszam, nie umiem pisać komentarzy. :)
Pozdrawiam
~Mini Aika
Strasznie dlugi ten rozdzial c; przeczytalam go wczesniej ale teraz komentuje bo wczesniej czasu nie mialam xd mam wybrednych rodzicow i wylanczaja mi internet ja se na telefonie otwieram blogi i czytam xD
OdpowiedzUsuńSwietny ten rozdzial hana i igneel tez wspaniali!!. Pozdrawiam serdecznie!!.
Jejciu... Podczas rozdziału co prawda się nie popłakałam, ale teraz jak o tym myśle mam szklane oczy :P Ale siara xD Beksa jestem, ale to było takie... chwyta za serce, jestem bardzo poruszona. Miłość matki do dziecka to chyba najszlachetniejsza i święta rzecz na tym nędznym świecie, a ty to ukazałaś z jeszcze większym przejęciem i oddaniem. Po prostu majsterszytk :D Czytałam to już wcześniej, ale tuż przed +18-stką znów mi komp padł, a w moim mieszkaniu .. ta mieszkaniu, w całym bloku było słychać głośne KUR*A MAĆ xDDD Tak się już wtedy wczułam a tu lipa... No ale udało mi się dobrnąć do końca tego wspaniałego rozdziału. Oddaje tytuł sensei ^.^ Tymi emocjami jakie zafundowałaś mi w historii Hany i Igneela i za sam pomysł... przebijasz niemal wszystko co do tej pory czytałam z fanficków. I gratuluje już prawie 50-tego rozdziału, lecisz z tym równo ^.^ Dużo wey, wolnego czasu i przyjemności podczas pisania, by i nam ją zafundować w formie czytania xD Buźka :***
OdpowiedzUsuńNo już wróciłam ze szpitala wiec zaczynam nadrabiać ^^ :D A co do rozdziału ...
OdpowiedzUsuńKobieto ! Ryczałam jak ... jak ... nawet nie wiem do czego porównać ! >.< ! Historia o Hanie i Igneelu ...<3 Cud - miód ;*** Coraz bardziej potrafisz mnie zaskoczyć O.o Oczywiście pozytywnie ;) Tak mi brakowała nowego rozdziału a tu proszę taka miła niespodzianka :D Notka pełna uczuć ale troszkę i smutku ; c Smutno mi się zrobiło ... No bo w końcu to straszne jak nowonarodzone dziecko traci matkę. Ogólnie któregoś z rodziców. *Chlip , chlip* ;c Smutasek ;(
Nominuję cię do Liebster Award. Szczegóły na moim blogu http://makotoshi-bleach-marzenierukii.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńSmutna historia ale prawdziwa xD Przepraszam za różowe włosy Natsu mnie rozwaliło czekam co Nmatsu na tę opowieść pięknie ci to wyszłoi
OdpowiedzUsuńsory za błędy pisałam z telefonu
UsuńTym razem wybaczam hentai, bo to nie dotyczyło nikogo z gildii ;) Rozdział fajny w wzruszający, a jak Hana mówiła do małego Natsu to zaleciało mi ,,Naruto", kiedy Kushina (chyba tak się nazywała) mówiła prawie to samo do małego Naruto ;)
OdpowiedzUsuńCudeńko!!!
OdpowiedzUsuńMiałam wrażenie że ostatnie słowa Hany były żywcem wyciągnięte z Naruto- jak Kushina go rzegnała przed smiercią... Rozdział rewelacja !!!
OdpowiedzUsuń