- Jak to śmierć Natsu? - Zapytała przerażona Lucy, zasłaniając dłonią usta. Przeniosła wystraszony wzrok na Dragneela, którego oczy były szeroko otwarte, wyrażając przerażenie.
- Żartujesz? Ja...ja nie mogę umrzeć.
Wydukał nie mogąc w ogóle się ruszyć. Każda komórka jego ciała była sparaliżowana, mówił to z uśmiechem i przerażeniem, uśmiechem paniki. Chciał sobie wmówić, że to wszystko do jedynie żart.
- Taka była moja wizja, bardzo wyraźna. Umarłeś w ramionach Lucy.
Dodała z przykrością patrząc na różowowłosego.
- Kłamiesz! Ja nie umrę, to...to jest kłamstwo! Ja...obiecałem że nie umrę!
Widzieli strach wymalowany na jego twarzy, może nawet i rozpacz. Po raz pierwszy w życiu ukazał obawę przed tym co miało się stać. Jak to jest znać własną przyszłość? Przyszłość, której nie ma.
Nie wiedział co robić, po raz pierwszy w życiu nie chciał stanąć do walki, gdyż po prostu bał się.
- Jak tego uniknąć? - Zadała spokojnie pytanie Erza.
- Nie da się tego uniknąć, to jest przeznaczenie. Nie ważne co byś nie próbował zrobić to się wydarzy, przewiduje każdy twój ruch i wie jak to się skończy. - Odparła poważnie Carla, po chwili słysząc jak chłopak upada na kolana i zaciskając dłonie w pięści, opiera się nimi o podłogę.
- Nie da się? To koniec. Ja po prostu...umrę, naprawdę umrę.
- Natsu... - Zaczął Gray.
- Dlaczego nie można uniknąć przeznaczenia?!
Wykrzyczał podnosząc głowę ku twarzy przyjaciela. Lucy nie wiedziała co robić. Jak ona miała się nie bać, skoro on, który zawsze ją chronił i był najsilniejszy nie pojmował tego wszystkiego. Bał się bardziej niż ona. W jednym momencie cichy śmiech Salamandra rozbrzmiał wśród głuchej ciszy.
- Przeznaczenie? Przecież to moje życie, nie ma czegoś takiego jak przeznaczenie. - Mówił zaciskając dłonie w pięści. Dlaczego przestał się bać?
- O co ci chodzi? Przeznaczenie jest...
- Błędem, słabością ludzi, którzy potknęli się podczas wędrówki swojego życia i nie potrafią wstać. Przeznaczenie to zwykła, błotnista ziemia. Ale to moje życie i to ja zdecyduję kiedy się skończy. Będę walczył, wygram i przeżyję.
Powiedział z determinacją w głosie - wstając. Nie mógł pozwolić sobie nawet na chwilę słabości, kiedy ważyły się losy dwóch światów i jego przyjaciół. Wstał z powagą patrząc na Carlę.
- I jak chcesz tego dokonać inteligencie? - Zadał ironicznie pytanie Fraud, trzymając skrzyżowane ręce na piersi i opierając się o ścianę budynku.
- Carla, czy widziałaś w jaki sposób mnie zabito?
Zapytał nie spuszczając wzroku z kotki, która słysząc to pytanie otworzyła szerzej oczy, nie wierząc w to co usłyszała. Ludzie szukali wielu sposób aby uniknąć przeznaczenia, ale ten oczywisty mieli tuż pod nosem. W jednym momencie ktoś, kogo nigdy nie uważała za nadzwyczaj inteligentnego, odnalazł rozwiązanie.
Świat jest pełen niespodzianek, które na nas czekają, ale to właśnie chęć do życia jest największym cudem. Trzeba starać się wszelkimi siłami przetrwać choćby najgorszy ból, aby uzyskać to czego się pragnie. Kiedyś ktoś zadał pytanie: Czy gdybyś miał przed sobą ciemny las, a na samym jego końcu spełniały by się marzenia, co byś wybrał? Iść przez tą paszczę potwora, w której czai się mnóstwo niebezpieczeństw czyhających na twoje życie i zaryzykowałbyś cierpienie, aby spełnić marzenie, czy odwróciłbyś się jakby tego wydarzenia nigdy nie było? Odpowiedź jest prosta, idź dalej przed siebie w głąb lasu. Jeśli masz wolę walki i przetrwania twoje serce będzie na tyle silne, żeby to wszystko przetrwać. Zakosztujesz cierpienia, a na samym końcu odniesiesz zwycięstwo i będziesz delektować się smakiem wygranej polanym aromatem spełnionego marzenia.
Pomimo wszystko wspomnienie widoku jak zabijano chłopaka było przerażające, nigdy nie widziała aby ktoś był tak okrutny. Bała się otworzyć usta i wyjawić w jaki sposób wszystko się wydarzyło.
- Muszę to wiedzieć, to jedyny sposób.
Błagał kucając na przeciw Exceeda, kotka spojrzała na niego i natychmiast posmutniała, wiedzą jak ma się skończyć jego życie.
- Wyrwano ci serce. - Oznajmiła spokojnym, acz przerażonym tonem.
- Czy widziałaś choć kawałek walki, wygląd mojego przeciwnika?
- Widziałam, ale...
- Przypomnij sobie wszystko bardzo dokładnie, nie będę cię tym teraz męczył, ale...Wendy, Carla ci opowie a ty mi to później przekażesz.
Rozkazał wstając i kierując się w stronę wyjścia.
- Co ci to wszystko da? - Zadał kolejne pytanie Laxus.
- Skoro widziała jego ruchy, jak toczy się walka. Będę wiedział czego unikać, jak dokładniej się bronić. Będę wiedział jakie ruchy wykona. Dla mnie nie istnieje przeznaczenie, gdybym wierzył w takie coś już dawno bym zginął.
Wypowiadając te słowa nie odwrócił się, a cały czas spoglądał przed siebie.
- A po za tym obiecałem Lucy, że przeżyję.
Obietnice, które składamy nie zawsze są do wykonania, nie zawsze potrafimy tego dokonać. Bo jesteśmy słabi? Nie, bo brakuje nam tej woli. Tylko że ten chłopak złożył obietnicę komuś kogo kocha, obietnicę wartą życie.
- Nauczono mnie, że obietnic zawsze się dotrzymuje. Tej zasady nigdy nie złamię...nigdy. - Dodał wychodząc z budynku. Sam nie wiedział gdzie dokładnie szedł, ale miał dziwne wrażenie, że miejsce do którego się kieruje, szykuje dla niego niespodziankę, która nie jest zbyt miła.
*
Dotarł na podwórko przed swoim domem, z daleka dostrzegając Igneela stojącego i wpatrującego się w niebo. Niepewnie podszedł do ojca.
- Hej Igneel co tutaj robisz?
- Natsu...ja muszę już odejść. - Wydukał bojąc się spojrzeć różowowłosemu w oczy. Chłopak zacisnął dłonie w pięści, po czym za chwilę rozluźnił uścisk, a kąciki jego ust wygięły się delikatnie ku górze.
- Świat czeka co? Tak wspaniałego smoka powinien ujrzeć każdy, żeby zobaczyć jakie to wspaniałe. Nie myśl że mam ci coś za złe, nie. Ja chciałem ci nawet podziękować za opiekę nade mną i nauczenie mnie magii i za to, że Ha...mama była dzięki tobie szczęśliwa. Żałuję, że nie mogłem jej zobaczyć, tak żeby pamiętać jej twarz, uścisk, ciepło. Zawsze myślałem, że nigdy nie miałem rodziców, bo po prostu mnie nie chcieli, ale dzięki tobie wiem że jest ktoś kto mnie kochał od samego początku. Co mam powiedzieć? Żegnaj?
Mówił spoglądając na czerwonowłosego z lekkim uśmiechem i szklącymi się od łez oczami. Igneel spodziewał się zupełnie innej reakcji, myślał że chłopak będzie na niego wściekły i znienawidzi go, a tymczasem on mu dziękuje.
- Nie. Ja...jeszcze się zobaczymy. To tylko na jakiś czas, może za miesiąc.
- Jeśli będę miał szczęście, zobaczymy się. - Przerwał mu mówiąc sam do siebie. Mężczyzna usłyszał to, ale nie miał zamiaru poruszać przedstawionego tematu, ponieważ wierzył w swojego syna z całego serca. Smok podszedł do Salamandra i niepewnie przytulił go do siebie. Różowowłosy przez chwilę stał zdziwiony nic nie robiąc, ale po paru sekundach delikatnie podniósł ręce i objął ojca czując niesamowite ciepło w sercu.
- Kiedy znów będę mógł być człowiekiem wrócę tutaj i lepiej żebyś żył, bo jak nie to dostaniesz niezłe lanie i ode mnie i od mamy. - Zażartował.
Dragneel zaśmiał się cicho i mocniej wtulił w ojca.
- Nie mam zamiaru umierać. Wiesz co...mama nie czuwa tylko nade mną ona cały czas jest także przy tobie. - Odparł uśmiechając się, naprawdę czuł obecność swojej matki. Nagle zobaczył jak na ciele Igneela zamiast skóry pojawiają się czerwone łuski, a jego ciało otacza ogień. Odsunął się od czerwonowłosego, wyszczerzając w uśmiechu białe kły.
- Będę czekał, tato.
Smok słysząc te słowa nawet nie zauważył, kiedy po jego policzku spłynęła krystaliczna łza szczęścia. Po chwili całkiem zmienił się w dumnego smoka. Rozpostarł szeroko skrzydła i wzniósł się ku niebu szybując po nim, wręcz płynąc. Nic już nie powiedział, gdyż każde słowo było zbędne.
Natsu wpatrywał się w oddalającego smoka. Co wybrał? Wszedł do ciemnego lasu z siłą aby wytrwać wszelkie cierpienie i dotrzeć do marzenia.
Stał tak dłuższy czas, jakby nie wiedział co ze sobą zrobić, choć w pewnym sensie rzeczywiście nie wiedział. Nie wiedział dokładnie kim był.
W jednym momencie poczuł znajomy zapach. Powoli odwrócił wzrok, a jego oczom ukazała się blondwłosa magini ze zmartwieniem wymalowanym na twarzy. Podeszła do ukochanego powolnym krokiem.
- Co się stało?
- Igneel musiał odejść - Heartfilia nie widziała smutku na twarzy różowowłosego a szczęście. Nie trudno było domyślić się co zaszło.
- Nie jest ci smutno?
- Obiecał, że wróci. - Odpowiedział znów patrząc do góry, na co brązowooka zrobiła to samo. Poczuła ciepły wiatr, a na obrazie słońca ujrzała cień smoka. Nie wiedziała czy jej się zdawało, czy było to fikcją, ale widząc uśmiech Smoczego Zabójcy, także się uśmiechnęła czując radość.
- Dotrzymywanie obietnic jest u ciebie rodzinne? - Zapytała z uśmiechem.
- Obiecał kiedyś mamie że wróci i zrobił to, może tym razem też dotrzyma tej obietnicy. Po za tym, ja też mu coś obiecałem.
Dziewczyna słysząc te słowa poczuła pewną ulgę, ponieważ on zawsze dotrzymywał obietnic, po prostu w niego wierzyła. A mimo to, na samo wspomnienie swojego snu i wizji Carli po jej skórze przeszedł zimny dreszcz. Znów spojrzała na chłopaka ze smutną miną i powolnym krokiem do niego podeszła kładąc zgrabną dłoń na jego klatce piersiowej, gdzie udało jej się wyczuć bicie serca i żar bijący od ciała różowowłosego. Smoczy Zabójca nic nie mówiąc położył swą dłoń na jej i zamykając oczy.
Czyżbyś o mnie zapomniał?
Nagle usłyszał głos wewnątrz swojej głowy, którego już nigdy nie chciał znać. Głosu swojej złej strony. Kurczowo zacisnął rękę blondwłosej przymrużając delikatnie powieki, jakby chciał stłumić ten dźwięk.
Nawet nie próbuj się mnie pozbyć, ani mnie ignorować, to ja wygram.
Zacisnął mocno zęby nie mogąc wypowiedzieć ani słowa, w końcu dał upust swoim emocjom. Rozluźnił uścisk na ręce i otworzył delikatnie usta.
- Dosyć tego wszystkiego, mam dość.
- Czego masz dość? - Zapytała lekko przerażona.
- Piekła, tego wszystkiego co się teraz dzieje. Pozbędę się i ich i tego potwora wewnątrz mnie. Z planem lub bez.
Po tych słowach szybkim krokiem ruszył w stronę gildii, a dziewczyna podążyła za nim. Nie rozumiała dlaczego tak nagle wyskoczył z tym wszystkim, ale miała co do tego złe przeczucia. Moment, kiedy tracił panowanie, był momentem cierpienia, nie tylko jego ale i innych.
*
- O co chodzi? - Zapytała zdziwiona Erza.
- Mam pewien pomysł. Chcę zakończyć to wszystko.
- Że niby w jaki sposób? - Zadał kolejne pytanie Gray.
- Ren otwórz bramę, a ty Risa zrób coś żeby mogli tam wejść i wyjść żywi, Fraud chodź na chwilę. - Rozkazał idąc do jednego z pokoi gildii.
- Po kiego? - Zapytał zirytowany Grzesznik, lecz widząc powagę na twarzy przyjaciela i z wiedzą, że nie otrzyma odpowiedzi ruszył za nim.
Niestety magowie nie usłyszeli ich rozmowy, ani żadnego planu. Po chwili wyszedł z pomieszczenia tylko Natsu, ale w innych ubraniach. Zamiast kamizelki miał szarą bluzkę i czarną skórzaną kurtkę z podwiniętymi rękawami, a także ciemne jeansowe spodnie, a jego szyi nie ozdabiał biały szal.
- Poszedłeś się...przebrać? - Załamał się Gray, lecz różowowłosy jedynie na niego spojrzał, odwracając się plecami do czarnowłosego.
- A gdzie Fraud? - Zaciekawiła się Juvia.
- Stwierdził, że to nie jego sprawa i musi wracać. - Odparł spokojnie.
- Pieprzony egoista, potrafi jedynie uciekać. - Zaklął Laxus, z czym prawie każdy się zgadzał.
Dragneel stanął tuż przed bramą Piekła.
- Jeśli się boicie lub macie wątpliwości, to ostatnia szansa aby zrezygnować.
- Musimy ci pomóc, to dotyczy każdego z nas.
Odezwał się Jellal zaciskając dłonie w pięści, po czym każdy wszedł za Smoczym Zabójcą do bramy, zostały jedynie Wendy, Lisanna, Itami i Levy. Kiedy przekraczali próg dzielący dwa światy, czuli odór śmierci i przerażenie przeszywające ich od stóp do głów. Obraz jaki stanął przed ich oczyma był koszmarem śniącym się na jawie. Szkarłatna krew lała się niczym wodospady we wnętrzu świata ogromnych potworów pożerających ludzi, rozdzierając ich przy tym na strzępy niczym szmaciane lalki. Kości istniały jako ścieżki w tunelach piekielnego ognia. Ten widok był bolesnym wspomnieniem, które nigdy nie zniknie, na zawsze pozostanie w odmętach ludzkiej pamięci.
Nim się spostrzegli już konieczna była obrona przed ohydnymi stworami. Erza wyciągając swój miecz odcięła jednemu z nich głowę, przy czym szybko przecięła drugiego w pół.
- Oby ten twój plan wypalił. - Powiedział Salamander sam do siebie, na co nikt nie zwrócił uwagi, ale każdy był zdziwiony. Teraz musieli się skupić na przeżyciu.
- Otwórz się bramo byka: Tarus!
Lucy wyciągając jeden ze złotych kluczy przywołała najsilniejszego z możliwych duchów, który natychmiast ruszył do ataku. Sama po chwili wyciągając bat, który zawsze przypięty był do boku jej spódniczki, zaczęła się bronić. Różowowłosy nawet nie zauważył kiedy przed nim pojawił się pomarańczowowłosy mężczyzna, będący jego wrogiem.
- No proszę wielki król Dragneel wrócił. Tym razem zabije cię.
Oznajmił z pewnym zadowoleniem patrząc wprost w zielone oczy Smoczego Zabójcy, chłopak nic nie odpowiadając zacisnął dłonie w pięści, po chwili czując silny ból w brzuchu, przeciwnik z całej siły wbił swoją pięść w ciało Salamandra tym samym posyłając go kilka metrów w tył, ale to go nie powstrzymało. Od razu wstał ruszając na wroga, który natychmiast zniknął po sekundzie pojawiając się tuż przed nim. Nawet nie zauważył, kiedy dłoń czarnookiego zanurzyła się w jego klatce piersiowej. Magowie dojrzeli krew wypływającą z ust przyjaciela, Heartfilia zastygnęła bez ruchu widząc spełniającą się przepowiednię, naprawdę zdziwiło ich zachowanie syna smoka, który zaczął się śmiać wyciągając rękę mężczyzny ze swojego ciała.
- Żartowałem. - Jego włosy stały się czarne i przekształciły w długi kucyk, tak samo jak tęczówki przybrały kolor czerwieni. Wszyscy zapomnieli o jednym, Grzesznik potrafił zmieniać się w inne osoby. Już po minucie na przeciw pomarańczowowłosego stał Fraud z szyderczym uśmiechem na ustach. Nawet nie zauważył, kiedy ostrze miecza zabłysnęło przy jego szyi.
- Patrz jak łatwo się pomylić. - Usłyszał za sobą głos Dragneela, który stał za nim trzymając Veredicto przy gardle, z zamiarem zatopieniu broni w jego bladej skórze. Fraud szybko się odsunął i dołączył do zaskoczonych członków gildii, którzy wpatrywali się w tą scenę z otwartymi ustami.
- Co wahasz się z zabiciem mnie?.
- Nie, ale chce odpowiedzi na jedno pytanie. - Odparł jeszcze bliżej przykładając miecz do ciała wroga, przez co ostrze wbiło się w skórę sprawiając tym samym że stróżka szkarłatnej cieczy spłynęła wzdłuż jego szyi.
- No dawaj, skoro to i tak mój koniec.
- Jak masz na imię? - To pytanie rozbawiło go.
- Aki Souzen. - Odpowiedział szybko się odwracając, co zabiło jego samego. Wokół szyi zaistniało przecięcie zabarwione krwią.
- Jeśli mam zginąć, ty także to zrobisz. Żaden z nas nie obejmie władzy.
Czuł ogromny ból. Przeniósł wzrok w dół i wtedy dojrzał znikającą dłoń Akiego w swojej klatce piersiowej. Trzymał jego serce, w każdej chwili mogąc je wyrwać. Miał jedynie tą satysfakcję, że jego przeciwnik także umrze, co jest zgodne z zakończeniem tej wojny.
Mówią, że przeznaczenia nie da się uniknąć, i ja zawsze wierzyłam w te słowa. Życie nie należy do nas, my jesteśmy jedynie jego marionetkami tańczącymi tak jak nam zagra, to była prawda w którą do teraz wierzyłam. Prawda, która od zawsze była kłamstwem. Teraz przejrzałam na oczy. Trzeba ciężko pracować własnymi siłami, aby wyrzeźbić swoją przyszłość. Zapamiętałam, że jeśli uwierzę, jest to wystarczająca moc do zmiany przeznaczenia. W momencie, kiedy osoba będąca moją przyszłością i szczęściem miała zginąć, obudziła się we mnie wiara, a także siła.
Lucy nie zwlekając wyjęła z rąk Scarlet ostry miecz i biegiem rzuciła się na czarnookiego, dosłownie odcinając jego rękę, aby nie mógł wyrwać serca jej ukochanego. Krew trysła na całą trójkę, a kilka jej kropel splamiła twarz blondwłosej, która stała przerażona sama nie wiedząc co zrobiła. Nikt nie mógł w to uwierzyć, w to co właśnie zobaczył. Ciało dziewczyny drżało, a oczy zaszkliły się od słonych łez.
- Nie odbierzesz mi go. - Wyszeptała drżącym głosem. Różowowłosy choć lekko zdezorientowany i ogłupiały tą sytuacją musiał szybko zabić przeciwnika.
- Lucy już wszystko dobrze, oddaj mi miecz.
Uspokajał ją, równocześnie delikatnie wyciągając broń z jej zgrabnych dłoni i zaciskając mocno rękojeść miecza skrzyżował go z Verdicto. Ostrym i głębokim cięciem zabił przeciwnika, szatkując jego ciało na kilka części. Zakończył wszystko, rzucił miecze na ziemię, po chwili sam na niej lądując. Klęczał wpatrując się przed siebie, wyjął dłoń, która była jeszcze zgłębiona w jego ciele, co nie było zbyt mądre, gdyż uszkodził organ. Heartfilia szybko uklękła obok niego mocno przytulając. Ciało opadło w przód zdając się jedynie na ramiona i siłę magini. Jedyne co było słychać to kapanie kropel krwi na ziemię mieszając się z błyszczącymi łzami blondwłosej.
Byłam w stanie zmienić przeznaczenie? Modlę się, aby tak ponieważ nie chcę stracić ukochanej osoby. Teraz czując jego ciepło obok siebie czułam radość, widząc krew czułam przerażenie. Każde z uczuć było prawdziwe. Mam wrażenie, że będzie gorzej, ale nie chcę zostać sama.
Nareszcie mi się udało! Mam nadzieję, że się podobało. Trochę krótki i w ogóle, ale nowość teraz będzie czasem jakby to co myśli Lucy lub to co pisze w pamiętniku. Jakby to było czytane. To raz a dwa:
KONIEC SAGI PIEKŁO! ZACZYNA SIĘ NOWA!
Nie zdradzę jej tytułu, ale poznacie nową bohaterkę, która będzie nieco młodsza od Salamandra. Mogą być błędy i w ogóle, ale bardziej zależało mi na tym aby to dodać. Więc...no...pozdrawiam i jeszcze raz zachęcam do czytania mojego drugiego bloga, w którym za niedługo pojawi się nowy rozdział.
pierwsza!
OdpowiedzUsuńKYAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA *.*!
UsuńJejku, jakie długie! Ach, nawet nie wiesz jak się cieszę :O .
To wszystko było takie... ta walka, ta rozmowa o zmianie przeznaczenia, zachowanie blondynki, po prostu wspaniałe.
Coś ciężko składa mi się teraz zdania. Ale ogółem jestem ciekawa kolejnej sagi :O i ten tajemniczej dziewczyny.
Spodobała mi się akcja z Grzesznikiem... nie spodziewałabym się, że na taki pomysł wpadnie Salamander.
Kochana, dużo weny :3
A to było po prostu cudo!
BRAWO LUCYYYYY :D Odcięła mu rękę, fuck yeah xDD
OdpowiedzUsuń- Nie odbierzesz mi go - wyszeptała drżącym głosem - kocham Cię za to <3.
I ogólnie pomysł z tymi myślami Lucy jest świetny! Wychodzi Ci to tak doskonale, że... brak słów? To u mnie nie podobne :D To jest dosłownie jak wisieńka na torciku jakim jest twój blog :D (jeden z lepszych "tortór" jakie "jadłam" :D).
Fraudzio mój i pomysł Natsu... geniusz! Super to było! Szkoda tylko, że Natsu musiał wyciągnąć sobie łapę i tym samym prawie, jak nie rzeczywiście spartolił cały plan. Jak urze to po tym co odwalili tylko dlatego, że wyciągnął sobie wbitą obcą rękę to nie wytrzymam chyba xD
Rozmowa ojca z synem wspaniała, ty to umiesz pisać takie wzruszające rzeczy :3
I nowa saga.. zaskoczona jestem, myślałam że ta sama piekło jeszcze trochę potrwa (I OPIS SAGI PIEKŁO ZNIKNĄŁ :.....( ), ale nie powiem, zaciekawiłaś mnie ;> Z niecierpliwością czekam na nową sage! :D :*
Dobry rozdział :> Jestem baaardzo ciekawa nowej postaci <3
OdpowiedzUsuńKto by pomyślał że Lucy da radę zrobić coś takiego <3 Pozdrawiam i czekam na więcej. A i zapraszam do mnie :3
OdpowiedzUsuńhttp://naluopowiadaniefairytail.blogspot.com/
Ohayo! :)
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do " Korean Dreams Blog Tag". Więcej informacji na ten temat znajdziesz tu : http://opetane-sercem.blogspot.com/2013/06/korean-dreams-blog-tag.html.
Serdecznie pozdrawiam, Mini Aika
Przeczytałam caaaaały blog od samiutkiego początku. Naprawdę świetny, cholera a styl twojego pisania jest zajebiaszczy :3 Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, ślę mega dużo weny :33
OdpowiedzUsuńRównież przeczytałem cały blog~!
OdpowiedzUsuńNa początku było fatalnie. Szybka, nieopisywana dokładnie akcja. Po dwudziestu postach zacząłem zauważać różnicę - teraz czytam z wielką przyjemnością!
Weny. ;*
~Kogucik
Hej, super rozdział :) Wcześniej jak pisałam z anonima to zapomniałam się podpisać xd teraz się będę podpisywać ,,~Wika" ;)
OdpowiedzUsuń~Wika
Nie umrze prawda??? Lecę dalej!!!
OdpowiedzUsuńPs. Uwielbiam Twojego bloga :D. Pozdrawiam cieplutko :)