wtorek, 16 lipca 2013

63. Zieleń oczu smoka

Powrót do domu był tym czego pragnęłam. Mogę nazwać to drugim domem, a może i pierwszym. Tak czy tak to powrót do Fairy Tail, teraz wszystko jest na swoim miejscu. Natsu jest zdrowy, a my powróciliśmy do normalnego życia. Tęskniłam za tym wszystkim, ale...ile może trwać szczęście? Wiecznie a może chwilę, nie wiem chcę aby trwało jak najdłużej. Chcę żeby jego ciepło ciało, rytmiczne bicie serca i szeroki uśmiech były ze mną, do samego końca. 
- Ej Lucy śpisz czy jak? - Zapytał Natsu machając blondwłosej przed twarzą, co otrząsnęło ją z zadumy, spojrzała na pół nagiego chłopaka i uśmiechnęła się delikatnie. On naprawdę wrócił i był sobą, tym kochanym głupkiem. 
- Nie śpię, po prostu cieszę się, że jesteś. - Odparła. Chłopak nie zrozumiał tych słów, a jedynie spojrzał na nią swoim wzrokiem "nic nie rozumiem" i wrócił do pracy, a ona siedziała w ogródku sadząc kwiaty. Jasne promienie słońca oświetlały ich postury i sprawiały iż ten dzień był jeszcze piękniejszy. Wszystkie meble już były wyniesione, a porządki trwały. Salamander musiał odnowić ściany, posprzątać i wnieść nowe meble. Lubiła patrzeć jak jego mięśnie napinają się podczas noszenia ciężarów.
...


Po kilku godzinach Lucy postanowiła dać odpocząć różowowłosemu.

- Natsu zarządzam krótką przerwę! - Wykrzyczała do chłopaka, nie za bardzo wiedząc gdzie on jest.
- Chwila! - Odkrzyknął zeskakując z dachu i pojawiając się tuż przed maginią, która o mało nie dostała zawału. Zaśmiał się cicho opierając dłonie na biodrach, za ten kiepski żart dziewczyna pacnęła go w głowę. 
- Za kare nie ma dzisiaj jedzenia. - Oznajmiła krzyżując dłonie na piersi. Chłopak słysząc to uklęknął przed nią.
- Już nigdy więcej tak nie zrobię, ale daj mi jeść!
Błagał dziewczynę na kolanach, na co ona zaśmiała się z rumieńcami na policzkach.
Tego właśnie mi brakowało, atmosfery....brakowało mi tego Natsu
...


Lucy wraz z Natsu siedzieli w gildii, chłopak dosłownie pochłaniał każde pożywienie jakie Mira podstawiła mu pod nos, natomiast Heartfilia rozmawiała z Biscą o wszytskim i o niczym. 

- Dobrze, że odzyskałeś rękę. - Powiedział ucieszony Makarov podchodząc do Dragneela, który na początku spojrzał na niego zdziwiony, ale po chwili przęłknął głośno jedzenie jakie miał w ustach i uśmiechnął się szeroko.
- A. Ja też, dziwnie było jeść tylko jedną ręką. - Zaśmiał się nie przejmując się tym co się stało. 
- Nie wybaczę tego Ginowi. - Wycisnął przez zęby.
- Nie przejmuj się tym. 
- Odciął ci rękę, a co gdybyś jej nie odzyskał?! - Przerwał różowowłosemu równocześnie krzycząc na niego. Lecz chłopak zignorował to i wrócił do swojego ulubionego zajęcia - jedzenia. Niby ignorował słowa mistrza, ale tak naprawdę w środku palił się do walki. Nikt nie chciał aby ten normalny dzień w jakiś sposób zakłócić, każdy miał czas dla siebie, zwyczajna sielanka której każdemu brakowało. - Nie możesz ludziom wybaczać wszystkiego, a gdyby Lucy coś się....
- Gdyby skrzywdził z Lucy, lub któregoś z moich przyjaciół byłby już trupem. Wybaczę to co zrobił mi, ale nie pozwolę by krzywdzono bliskie mi osoby. - powiedział z powagą wymalowaną na twarzy, która aż do niego nie pasowała. Stawiać dobro przyjaciół ponad siebie, to właśnie był cały Natsu, choćby nie wiadomo co się działo, jak wielkie byłoby niebezpieczeństwo pierw pomyśli o bezpieczeństwie innych choćby kosztem własnego życia. 
- Każdy człowiek chciałby się zemścić. - Dodał Gajeel. 
- I to właśnie wasze poglądy, ludzie lubią zadawać sobie nawzajem ból nie potrafiąc wybaczyć niczym bezduszne bestie. - Wytłumaczył Dragneel na co Lucy uśmiechnęła się mimo wszystko ciesząc się z podejścia różowowłosego. Ciesząc się, że był sobą. - No dobra to ja idę dalej robić, bo w tym tempie skończę za miesiąc. - Oznajmił wstając od stołu. - Idziesz Lucy?
- Za chwilę przyjdę, ale nie rób dzisiaj dużo bo i tak robi się ciemno dobrze?
- Tak, tak. - Odpowiedział machając ręką i równocześnie idąc już w stronę wyjścia.
- Nawet nie słucha. - Westchnęła przykładając palce do skroni. 

*  *  *

Heartfilia stała w kuchni myjąc naczynia, uśmiech ani na chwilę nie znikał z jej ust. Nie zważała na te wszystkie sny, chociaż były przepowiednią nie wiedziała tego i zignorowała je jak każdy inny wytwór swego umysłu. Salamander nadal był na zewnątrz sprzątając puszki po farbie, pędzle i całą resztę. Lucy wyplewiła cały ogródek i posadziła rośliny, które za niedługo wyrosną na piękne kwiaty, przez co różowowłosy zrobił małe, drewniane ogrodzenie. Jego hamak zniknął tak samo jak cały bałagan wewnątrz, no prawie cały. Jeszcze zostały mu do odnowienia popękane ściany, wymienić panele w podłodze i naprawić zniszczone meble, a także kupić nowe, bo szafa jaką on posiadał nie wystarczy blondwłosej. Wstawili już dwuosobowe, zwyczajne łózko, przez co suma pieniędzy zmniejszyła się jeszcze bardziej.                                                                             
                                                   +18                                                                         
- O rany, nie wiem kiedy to skończę. - Narzekał wchodząc do domu i ściągając brudną od farby koszulkę, którą rzucił gdzieś w kąt. Podszedł do ukochanej i objął ją w pasie wdychając słodki zapach magini. Ta odłożyła naczynia i wytarła ręce, obracając się twarzą do Smoczego Zabójcy. Ujrzała tą dziką zieleń przykładając dłoń do rozgrzanego policzka przybliżyli swoje usta, które w końcu spotkały się podczas pocałunku. Posadził dziewczynę na blacie, a ona oplotła nogami jego biodra zarzucając ręce na kark chłopaka, co sprawiło iż przyciągnęła go do siebie jeszcze bardziej. Musnął jej udo rozgrzaną dłonią wkładając powoli rękę pod spódniczkę dziewczyny, chwycił jej majtki i powolnym ruchem pozbawił ich blondwłosej. Zbadała dłonią jego umięśniony tors, paznokciami haratając podbrzusze aż w końcu jej zgrabna dłoń zniknęła w spodniach chłopaka. Czuła jak jego mięśnie naprężają się, a z ust wydobył ciche westchnienie. Rozchylił jej wargi językiem, a ona poddając się temu czubkiem swojego języka zetknęła się z jego, co przeszło w namiętny pocałunek. Przygryzła wargę Smoczego Zabójcy chichocząc, na co on łapiąc jej bluzkę sprowokował aby podniosła ręce do góry, by on mógł się pozbyć zbędnej teraz rzeczy, zwinnym ruchem rozpiął zapięcie stanika, który zsunął się z jej ramion ukazując piersi dziewczyny. Usłyszała metaliczny brzdęk rozpinanej klamry, a później pasek leżący na podłodze. Poczuła jak łapie ją za pośladki i przyciąga mocno do siebie odchodząc od blatu i kładąc Heratfilię na łóżku, wisiał nad nią na czworaka opierając ciężar ciała przedramionami zaczął bawić się jej sutkiem, przygryzał go, lizał okrężnymi ruchami a ona wydawała się z siebie dźwięki zadowolenia. Czubkami palców zahaczyła o spodnie różowowłosego i lekko zsunęła je z chłopaka widząc bokserki, podczas gdy ona była jedynie w samej spódniczce. Przejechał językiem od szyi docierając znanym śladem do słodkich ust w końcu się w nie wpijając żądny pokusy. Odsuwając się ściągnął spódniczkę ukochanej widząc jej nagie, doskonałe ciało. Lucy nie chcąc pozostać dłużna szybkim ruchem pociągnęła bokserki Dragneela w dół pozostawiając go równie nagiego. Dłonią popchnęła go na łoże sprawiając że leżał pod nią, a ona zaczęła całować klatkę piersiową słysząc bicie serca, doskonale wyrzeźbiony brzuch czując oddech, docierając do podbrzusza chwyciła jego członka do ust po prostu się nim bawiąc, chłopak mruczał z przyjemności czując niesamowity relaks. Oparł się na przedramionach patrząc jak blondynka zaprzestaje tych przyjemności i powoli zbliża się do niego, pozostawiła lekki ślad swoich paznokci na jego torsie, poczuła jak wchodzi do niej, jak jego ciepło rozchodzi się w całym jej ciele. Jęknęła głośno poruszając rytmicznie biodrami dopasowując się do rytmu ukochanego. Kropelki potu błyszczały na ich ciałach, a oni sami dyszeli ciężko ruszając biodrami we własnym rytmie. Lucy wykrzywiła imię Natsu póki chłopak nie zamknął jej ust pocałunkiem, ich języki plątały się między sobą.  Okrężnymi ruchami masował jej piersi, muskając po chwili biodra, a kiedy dotarł do pośladków chwytając je przybliżył do siebie. Podniosła głowę odrywając się od jego ust złapała wargami płatek ucha, czuła jego gorący oddech na klatce piersiowej. Opuszkami palców dotknęła wyraźnej kości policzkowej, po czym musnęła rozgrzane wargi chłopaka przesunęła po szyi, zatrzymała się tam obdarowywana pocałunkami w ozdobioną złotym wisiorkiem szyję. Jej policzki oblał rumieniec, a oczy lśniły gwiezdnym blaskiem, podczas gdy jego lekko przymrużone powieki drgały pod jej aksamitnym dotykiem. Blond kosmyki opadały obok jego głowy opadając na białą pościel. Ujął w dłonie jej smukłą twarz niemal z wahaniem schodząc do drobnych ramion przybliżył ręce do siebie przejeżdżając po jej ponętnych piersiach zmasował szczupły brzuch ujmując biodra, przez co usiadła na nim bawiąc się różową czupryną Salamandra nie mogła oderwać się od zielonych oczu, które były co raz bliżej niej. Słodki oddech drażnił jej skórę oczekując na pocałunek, który nadszedł delikatnie z wahaniem, jakby bał się że wyrządzi jej krzywdę. Czuła pod sobą doskonale wyrzeźbione ciało, przyjemnie gorącą skórę i uspakajający się oddech. Chłopak powoli podniósł się do pozycji siedzącej i przybliżając dziewczynę do siebie wpatrywał się w jej piersi podnosząc błędny wzrok na różowe usta i piękne, brązowe oczy. Muskał wargami jej obojczyki, opierając się czołem o ramię. Magini położyła rękę na jego włosach i bawiąc się nimi zjechała niżej opuszkami palców badając widoczny kręgosłup. Czuła jak jego język muska jej szyję, podbródek aż w końcu dotarł do ust łapiąc ich magiczny smak. Zwinnym ruchem położył ją pod sobą, a ona wydała z siebie głośny jęk ściskając pościel, blond pasma włosów rozlewały się po poduszce czując jak jest w niej. Jego biodra stykały się z jej w rytmicznym tempie. 
Bum...bum
Głośne bicie serca zgrywało się z ich ruchami, biło  w tym samym czasie. 
Bum...bum
Ciepło rozchodzące się po całym ciele ogrzało ją, tak samo jak jego dotyk, oddech i smak. Przed sobą miała zieleń jego oczu, białe kły, wyraźne rysy twarzy, miała go całego dla siebie. Po chwili już leżąc obok niego wtuliła się w umięśniony tors, silne ramię chłopaka objęło ich po tym jak ich ciała znikły pod kołdrą. Okrył ją swoim ramieniem  kładąc głowę na poduszce zamknął oczy, podczas gdy jej wciąż były otwarte wpatrując się w nadal remontowany dom. 
- Etto...Natsu. - Zaczęła niepewnie.
- Hm? - Wymruczał wtulając ją mocniej do siebie. Zachodzące słońce oświetlało ich postury niczym płomienie ognia z czerwieni do pomarańczu zlewając się ze złocistą żółcią. 
- Będziesz chciał walczyć z tym Ginem, prawda? - Zapytała cicho. 
- Muszę. - Odpowiedział stanowczo. Dziewczyna zacisnęła usta w wąską linię i przymrużyła powieki widząc już najczarniejszy scenariusz. - Co się stało?
- Bo boję się że umrzesz. Miałam sny, które będą prawdą i ty umrzesz przed swoimi dwudziestymi urodzinami, a przecież masz już dziewiętnaście.
Przybliżył swoją twarz do jej, a ich wargi zetknęły się ze sobą delikatnie. 
- Obiecałem być z tobą do samego końca, abyśmy razem zakończyli wszystko. Chcę być przy tobie jeszcze przez długi czas, nie jako duch, ale ciało z duszą. Ale pamiętaj, że ta obietnica dotyczy także ciebie. Bez względu na wszystko będę przy tobie chroniąc i osłaniając własnym ciałem, ale mimo tej ochrony będę żyć tak samo jak i ty. Bo kim byłby smok bez księżniczki?
Słysząc te słowa zasłoniła brązowe tęczówki powiekami i powoli rozchyliła wargi Dragneela językiem oczekując odwzajemnienia pocałunku, który nadszedł równie gorący. 
Ujęła wskazującym palcem jego podbródek chcąc aby był jeszcze bliżej. 


- No dobra, muszę się napić. - Oznajmił siadając i wdziewając bokserki spojrzał na ukochaną, która obserwowała go z uśmiechem. Wyciągnął z lodówki butelkę wody i od razu ją odkręcając  w kilka sekund pozbył się połowy jej zawartości. Przystanął obok stolika w kuchni na którym leżał pamiętnik blondwłosej i zerkając czy dziewczyna nie patrzy przeczytał kawałek.
"Piszę własną historię o księżnicce i smoku, której nie chce zakańczać, dlatego staram się nie wierzyć i zapomnieć o przepowiedni jego śmierci. Skoro sny były tak bolesne co będzie kiedy to się wydarzy? Ból, rozpacz, żal i łzy - atmosfera towarzysząca śmierci. Nie lubię tego, wolę radość, uśmiech, zabawę, wolę spoglądać w dzikie, zielone tętniące życiem oczy niż w martwe, zasłonięte mgłą morderstwa. Chcę po prostu widzieć pionowe źrenice, chcę widzieć zieleń jego oczu..." Na jego usta wpłynął delikatny uśmiech a policzki przyozdobił rumieniec. Odwrócił wzrok i powolnym krokiem ruszył w stronę Heartfili. Jej oczy były zamknięte, a kąciki ust delikatnie wygięte ku górze tworząc słodki uśmiech, blond włosy rozpływały się po pościeli niczym złocista rzeka, piersi miała przykryte aksamitną kołdrą. Ostrożnie położył się obok niej i obejmując silnym ramieniem, zatopił się w rozkosznym zapachu magini, który był dla niego kołysanką układającą do przyjemnego snu w świetle księżyca, w którym się pogrążył. 

*  *  *

Lucy obudziła się rano ukazując brązowe tęczówki, słyszała obijające się o szybę ciężkie krople deszczu. Niebo okryła ciemno szara powłoka chmur tworząca smutny krajobraz. Leniwie odwróciła wzrok w drugą stronę widząc wiąż śpiącego Salamandra, dzika zieleń była zakryta przez lekko drgające powieki, równomierny oddech ocieplał jej skórę. Opuszkami palców musnęła kość policzkową chłopaka, a kąciki jej ust wygięły się delikatnie ku górze. Huk pioruna rozległ się zartzęsając całym sufitem, blondwłosa wzdrygnęła się natomiast Salamander niewzruszony tym wszystkim nadal spał, jakby nic nie słyszał. Nagle grzmot błyskawicy sprawił że na jej skórze pojawiła się gęsia skórka, a zarys kobiecej postaci, która pojawiła się znikąd na środku pokoju, oświetliło światło błyskawicy. Przerażona usiadła okrywając się kołdrą.
- Natsu obudź się. - Wyszeptała drżącym głosem, ale na niego to nie działało. Szybko ubrała koszulkę chłopaka, która leżała niedaleko niej i majtki, ponieważ w przeciwieństwie do niego ona była kompletnie naga. Wstała rozglądając się po pokoju. Mimo iż był dzień świat otaczał mrok. 
- Nie wołaj go i tak cię nie usłyszy. - Spokojny, kobiecy głos rozległ się wokół niej wywołując ciarki na skórze. Znów błysk rozświetlił pokój, a przed nią zaiskrzyły czerwonokrwiste oczy.
- Kto tutaj jest? - Zapytała przerażona odwracając się w stronę różowowłosego, wtedy ujrzała czarnowłosą kobietę siedzącą przy nim i zewnętrzną stroną palców gładziła jego policzek, jego zamknięte oczy i usta przerażały ją, jakby zapadł w niekończący się sen. - Kim jesteś?
- Słodki jest czyż nie? Szkoda, że musi umrzeć z rąk dziewczyny którą kocha.
Powiedziała rozbawiona bawiąc się jego włosami, magini bała się tego że nie reagował na nic. Stała jak słup soli wpatrując się w dziwnie znajomą kobietę. 
- Zostaw go. - Wyszeptała, trzęsącym ciałem stawiając nogę w przód. I wtedy zniknęła a ona pojawiła się za nią chwytając blond włosy do dłoni. 
- Ja go nie ruszam, to twoja zdobycz. - Oznajmiła a jej ręka zaświeciła czerwonym blaskiem i przyłożyła ją do pleców dziewczyny, a ona dosłownie sparaliżowana nie mogła się ruszyć choćby nie wiadomo jakby się starała. Oczy Heartfilii zabłysły tym samym kolorem. W jednej chwili straciła jasność umysłu, straciła władzę nad ciałem. - Zaczynaj.
Podeszła powolnym krokiem do chłopaka, który leniwie otwarł powieki. Widząc błyskające grzmoty, ciemność ogarniającą świat. Po chwili kątem oka ujrzał Lucy idącą w jego stronę, usiadł przecierając twarz.
- Cześć Lucy. - Powiedział patrząc na blondwłosą, ale w pewnym momencie rozpoznał że coś jest nie tak. Dziewczyna dziwnie powolnym krokiem zmierzała w jego stronę, jej oczy były szeroko otwarte jakby była w transie. - Lucy? - Tym razem zadał pytanie. A ona jedynie do niego podeszła i usiadła obok z uśmiechem. 
- Obudziłeś się. - Przywitała go z uśmiechem. Różowowłosy wypuścił powoli powietrze z ust. 
- Wystraszyłaś mnie. - Odetchnął z ulgą, ale mimo wszystko coś było w niej innego.  
- Zrobić ci śniadanie? Bo w taką pogodę nici z remontu. - Zapewniła odchodząc od łóżka.
- Jasne, jestem głodny jak smok. - Zaśmiał się drapiąc tył głowy. Wstał patrząc jak dziewczyna wyciąga nóż z szuflady i zaczyna robić kanapki. Ubrał pierwszą lepszą bluzkę jaką wydobył z szafy i długie spodnie. Przeczesując włosy palcami podszedł do niej. Znów rozległ się głośny grzmot, a on jedynie zobaczył jak coś ostrego przeleciało tuż obok jego głowy rozcinając policzek, kropla krwi kapnęła echem odbijając się o podłogę. Nie widział już Heartfili, więc rozejrzał się dookoła. Poczuł mocny ból w plecach i natychmiast uderzył o ścianę z hukiem upadając na ziemię. Nim zdążył się podnieść zobaczył przed sobą smukłe nogi blondwłosej. - Lu...
Nie zdążył nawet dokończyć gdyż dziewczyna kopnęła go w brzuch z taką siłą, że wypluł krew. Przez zaklęcie opętania czarnowłosej kobiety magini zyskała niesamowitą siłę, która będzie trwała tak długo jak będzie ona kontrolowana. Ścisnęła szyję chłopaka, pozbawiając go dostępu do powietrza, wpatrywał się w jej duże, brązowe oczy patrzące sie na niego pustym, a nawet złym wzrokiem, kierowanym do niego odrazą. Złapał nadgarstek dziewczyny nie rozumiejąc zbytnio o co chodzi musiał się uwolnić, nim kompletnie straci kontakt ze światem. W końcu puściła go dając złapać oddech.  Szybko wstał patrząc zdziwiony na blondwłosą.
- Lucy co się stało? - Zapytał unikając jej pięści, która stworzyła w ścianie spore wgniecenie. Nie chciał jej zrobić krzywdy mimo iż wiedział, że nie była sobą. Obiecał sobie, że będzie ją chronił bez względu na wszytsko, ale obiecał również że będzie żył. Jak chronić nie krzywdząc ukochanej osoby, która chce pozbawić życia ciebie samego?  - Lucy to przecież ja...Natsu
- Wiem kim jesteś Natsu. - Powiedziała z uśmiechem. - Dlatego zabiję cię. - Dodała nożem przebijając bark chłopaka, on zwinnie wyciągnął narzędzie z siebie i rzucił je na ziemię. To nie była Lucy, którą znał, nie to była ona, ale....sam się w tym wszystkim pogubił. 
- Obiecałem że nie zrobię ci krzywdy, ale w tym tempie ty zabijesz mnie.
Zacisnął dłonie w pięści i uderzył w brzuch dziewczyny gdzie natychmiast pojawił się ciemnofioletowy siniak. Jednak to nie wystarczyło, żeby ją powstrzymać szybkim ruchem znalazła się za chłopakiem i łapiąc go za włosy zgięła w pół. Jego czołem uderzając o swoje kolano, nim zdążył coś zrobić chwyciła w dłonie metolową rurkę i huknęła nią o głowę chłopaka, a krew trysła na ścianę tworząc szkarłatną plamę. Oparł się o szafę w pokoju, jego twarz zalana była krwią. Z ust, skroni. Choćby się starał nie potrafi zrobić jej krzywdy. 
- Jaka fajna zabawa czyż nie Salamandrze? - Usłyszał męski głos nieopodal siebie, poczuł znajomy zapach który krążył po całym pokoju. Odwrócił wzrok w drugą stronę widząc przed sobą posturę dorosłego, a nawet starszego już mężczyzny.
- Ty jesteś... - Zaczął, ale coś uścisnęło jego klatkę piersiową pozbawiając chwilowego oddechu. Uderzył o sufit opadając po paru sekundach na podłogę, podniósł się na drżących ramionach.
- Pamiętasz mnie? Zniszczyłeś moje plany, jak tam ma się mój syn i córka? 
- Kurwa mać! - Krzyknął biegnąc na mężczyznę z palącą się pięścią. Ten złapał jego dłoń, ale chłopak nic sobie z tego nie robiąc użył Pazura Ognistego Smoka z całej siły kopiąc go w brzuch. Jego ciało otoczył ogień z migającymi błyskawicami, a on wypełniając tym usta wypiął klatkę piersiową trzymając przez chwilę płomienie.
- Ryk Ognistego Smoka Piorunów! - Ogromna fala magii pognała wprost na ojca Kurushiniego, ale w momencie gdy miało to się zetknąć z jego ciałem, on znikł. Jedyne co zobaczył to leżące, bezwładne ciało blondwłosej dziewczyny, jej skóra była cała poparzona. Skrzywdził ją. Jego oczy wypełniła nienawiść do wroga i samego siebie, napiął wszystkie mięśnie. Ogień dosłownie wybuchł wokół niego, a na czole pojawiła się pulsująca żyła. Mężczyzna zaczął się śmiać z tego co się właśnie wydarzyło, różowowłosy w jednej sekundzie znalazł się tuż przed nim pięścią wypełnioną płonącym gniewem wymierzył cios wprost w jego twarz posyłając przeciwnika na ścianę. Uścisnął w dłoniach metalową rurę, którą sam został przed chwilą zraniony i cisnął nią w żebra Aloisa czując charakterystyczne chrupnięcie. Nagle coś sprawiło że nie mógł się ruszyć, dosłownie go sparaliżowało. Yurusu wstał z chytrym uśmiechem patrząc na Dragneela.
- Jak zwykle nic sam nie potrafisz zrobić...Gin, Alois, jak mam do ciebie mówić? 
Kobiecy głos rozbrzmiał za nim, ale on nie mógł nawet odwrócił wzroku. Czarnowłosa podeszła do niego przejeżdżając dłonią po policzku.
- Akumu...J-jak to Gin, przecież on...ty. - Nie wiedział co o tym wszystkim myśleć, to było dla niego za wiele. Jego ciało i umysł przepełniała wściekłość, której nie mógł wyładować. 
- Dobra wytłumaczę ci to, masz chyba prawo wiedzieć przed śmiercią. Zamieniem się w tego całego "Gina", którego zmyśliłem już dawno temu i rzeczywiście jego historia była prawdą w pewnym sensie. Ja po prostu chce się na tobie zemścić, zabić za to wszystko. A później zniszczę Fairy Tail. Tyle wystarczy żebym był szczęśliwy...cóż....chciałem żeby zabiła cię twoja blondynka, ale wygląda na to, że nie na wiele mi się zda ranna. Cóż, zabiję cię sam. - Dragneel zacisnął zęby za wszelką cenę próbując się ruszyć, drgnął delikatnie jedną ręką, ale nim zdążył zrobić coś innego znalazł się na pobliskiej ścianie, chwilę w niej tkwiąc. Czerwonooka ograniczała jego ruchy swoją magią, przez co nie mógł walczyć. Alois zacisnął dłoń w pięść kilka razy uderzając w brzuch chłopaka, aż w końcu zwymiotował krwią. Za każdym razem cios był mocniejszy, łamiąc mu żebra, zgniatając przeponę, miażdżąc płuca. Zaczął oddychać ciężko i nieregularnie, z trudem łapiąc oddech. Złapał Natsu za włosy podnosząc do góry, zderzając jego głowę ze ścianą. Z każdym uderzeniem oczy jego wroga wypełniała radość sprawiania bólu. Smoczy Zabójca kątem oka zerknął na nadal leżącą Heartfilię, jej poparzone ciało, rany i grymas bólu na twarzy sprawiały, że miał żal do samego siebie.
Lucy otwórz chociaż oczy. Błagał w myślach, tylko tyle pragnął zobaczyć. Jego ręce bezwładnie opadły wzdłuż ciała, wszytskie siły z niego uciekały. Upragnienie próbował nie stracić przytomności, nie chciał przegrać tej walki, wręcz przeciwnie musiał ją wygrać. Ale jak? Nogą przygwoździł chłopaka do ziemi a kolejna porcja krwi zabarwiła jego koszulkę, nie zwlekając sprzedał mocnego kopniaka w brzuch, głowę, na koniec deptając klatkę piersiową Salamandra. Różowowłosy nieudolnie starał się podnieść rękę i złapać za kostkę mężczyzny, ale obraz stawał się niewyraźny. W jednej chwili ostry miecz przebił jego przedramię, tym samym pozbawiając go możlwiości ruchu. Zobaczył nad sobą oprócz Alois'a także Akumu z chytrym uśmiechem. 
Czuła okropny ból, wszytsko ją piekło, aż miała ochotę krzyczeć, a nawet wrzeszczeć. Z trudem uchyliła ciężkie powieki widząc przed sobą niewyraźne postury trzech osób. Nie mogła nawet drgnąć, blond pasma włosów opadały na jej twarz do połowy zasłaniając widok. Mimo wszytsko drżącą dłonią odgarnęła włosy z cichym jękiem podnosząc się na przedramieniu. Spojrzała na swoją skórę i ubrania, bluzka jaką na sobie miała była lekko podziurawiona, na brzuchu miała ogrommnego siniaka a jasna skóra popażona. Wszystko w okół niej ogarniał ogień, a ciężkie powietrze burzy z grzmotami błyskawic mieszał się z metalicznym zapachem krwi. Rozglądała się dalej, aż w końcu ujrzała ojca Kuruchiniego trzymającego kilka centymetrów nad ziemią, za włosy, bezwładne ciało Natsu. Był cały zakrwawiony, liczne rany jedna na drugiej, ubrania w strzępach i grymas bólu. Lekko uchylone usta i mocno zaciśnięte powieki. 
- Już? Tak szybko padłeś? - Zaśmiał się Yurusu.
- Nie mów. Naprawdę długo wytrzymał, walczył by z tobą i na pewno i ty odniósłbyś rany, ale użyłam swojej magii. Wygrałeś, ale niesprawiedliwie. Z resztą on nadal żyje.
Zapewniła Akumu opierając się o zniszczoną ścianę. Cały ich dom, ich wspólny dom, który za niedługo miał być już w całości wyremontowany, został zniszczony. Teraz można było go porównać do zwyczajnej ruiny. Zacisnęła dłoń w pięść i nieudolnie próbowała się podnieść. I tak nie zwracali na nią teraz uwagi, miała chwilkę czasu na zebranie się w sobie. Mimo iż sama nie miała już sił, a rany ograniczały jej ruchy, chciała walczyć. 
Chłopak delikatnie uchylił powieki widząc przed sobą twarz wroga. Mężczyzna widząc, że różowowłosy jest wciąż przytomny uśmiechnął się na wieść że jeszcze przez chwilę będzie mógł rozkoszować się widokiem jego bólu. Cisnął nim w stronę blondwłosej, Dragneel odbijając się od ściany upadł na wprost dziewczyny, która ze łzami i wściekłością wpatrywała się w ten okrutny obraz. Jak miał wygrać walkę, która była nierówna? Opornie zaczęła czołgać się do ukochanego na drżących ramionach.
- O blondyneczka się obudziła. - Ucieszyła się Akumu aktywując swoją magię. Yurusu jedynie wpatrywał się z zafascynowaniem na tą drastyczną scenę. Ręce magini same zaczęły zbliżać się do szyi chłopaka, nie panowała nad swoim ciałem. 
- C-co? N-nie! Przestań! - Krzyczała zrozpaczona widząc jak sama wyrządza mu krzywdę. Ścisnęła jego poranioną szyję powoli dusząc. Na wpół otworzył oczy mając przed sobą rozmazaną posturę Heartfilii, kąciki jego ust wygięły się delikatnie ku górze.
- Luce...dziękuję. - Tylko tyle zdołał wypowiedzieć, ale bez względu na to co się teraz działo cieszył się że otworzyła oczy ukazując piękne, brązowe tęczówki. Czuł jak jej palce wbijają się w jego krtań a szkarłatna krew wypływa z jego ust rozlewając się po podłodze, a także po jej aksamitnych dłoniach. Słone łzy skapywały na jego twarz, ale jakby nic nie czuł. Powiekami zakrył zieleń oczu powoli tracąc kontakt ze światem. Lucy nie mogła sięgnąć po klucze, po jakąkolwiek broń, była bezsilna wobec zaklęcia. Alois spokojnym krokiem podszedł do magów łapiąc za włosy dziewczynę i odrzucając ją na bok, kucnął przy różowowłosym i przez chwilę go obserwując wstał w miarę zadowolony.
- Akumu idziemy do Fairy Tail, ta dwójka i tak jest już martwa. - Rozkazał wychodząc, kobieta poszła za nim po drodze patrząc na leżącą wśród rozwalonego łózka blondwłosą z powbijanymi drzazgami i krwawiącym ciałem. Kopła Smoczego Zabójcę, tak że leżał bokiem. Po czym wyszła, Yurusu wycelował jedynie strumieniem mocy w dom sprawiając, że ten wybuchł. Podczas gdy oni zmierzali do gildii wróżek, za ich posturami był krajobraz zniszczenia. Płomienie nieudolnie gasły pod ulewą, czarny dym wznosił się ku górze do chmur, które przyozdabiały grzmoty błyskawic. Dwójka magów, która znajdowała się w środku została spisana na stracenie. Heartfilia leżąc na ziemi cała poraniona, niezdolna się ruszać jedyne co zobaczyła przed sobą póki całkiem nie straciła przytomności, to męska postura osłaniająca ją przed jeszcze większym bólem, przed spadającymi resztkami dachu, przed rzażącymi się kawałkami drewna. Wszędzie potrafiła rozpoznać tą cudowną....
"Bez względu na wszystko będę przy tobie chroniąc i osłaniając własnym ciałem" te słowa właśnie wypowiedziałeś, ale co było dalej? Czy dotrzymasz obietnicy?
...zieleń oczu smoka.
Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale wena nie dopisywała co do tego bloga, ale póki co powróciła. Chyba domyślacie się czym były te "wizje" Lucy. A co do ogłoszeń ważniejszych: za one-shoty wezmę się za niedługo, tak jak mówiłam wena nie dopisywała. Ale widocznie tydzień bez internetu sprawił że powróciła. A jeśli chodzi o wygląd bloga cały czas nad nim pracuję, żeby to jakoś fajnie wyglądało, więc nie zdziwcie się jeśli będą częste zmiany. Mam nadzieję, że się podobało, ale póki co mogę wam napisać : CIĄG DALSZY NASTĄPI...

9 komentarzy:

  1. Witam oto Mei! Znalazła się az tu, buhahahaha! Dobra, a jak chodzi o rozdział. Oczy mnie tak bolą,że litery mi się mieszają. Nie mam siły już czytać. Przeczytałam tylko ten kawaii początek z NaLu a dalej wysiadłam ;-; Gomen!!!
    Kiedy wieć skometuje? Jutro rano-popołudniu, może być? Jeszcze raz goooomen~
    Do zobaczenia później Mei ( tym razem bez Sherry :3)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mogłaś tak zakończyć?! Ja chcę ciąg dalszy! No i jeszcze NaLu na początku. Kocham *-* A później ta kobieta i kontrolowana Lucy i Natsu i...
      S: Spokojnie, weź głęboki oddech...i wydech...Już?
      T-taaak. Ale on nie umrze, prawda? Ja nie chcę!!! On ma żyć! *marudzi jak mała dziewczynka*
      S: Uspokój się!
      Gomen~ Ale już nie raz go "zabijałaś" i on co? Żyje! Ale... Kiedy cd? Ja nie wytrzymam! Ja chcę wiedzieć! I znowu zaczynam marudzić -,-
      Dobra kometnarz taki krótki, a pół godziny go pisze -,-
      S: Ciekawe dlaczego... Hmmm
      No ciekawe.
      Bye Mei, Sherry

      Usuń
  2. Ja pierdole!
    Sorka za to przekleństwo, ale po prostu... No ja pierdole!
    Przebiłaś samą siebie, już dawno... nawet nie pamiętam teraz, żebym wogóle kiedykolwiek czytała jakiś rozdział i tak go przeżywała!
    No bo na początku ta +18, którą po prostu mnie rozbroiłaś i sprawiłaś, że aż mi się gorąco momentami zrobiło :P (w żartach mogę powiedzieć, że puszczając farbę z nosa zabarwiłam cały pokój na czerwono xD). No i co po tym może być bardziej ekscytującego? Myślałam, że bardziej ciśnienia mi nie podniesiesz. I nawet nie masz pojęcia jak się wtedy myliłam :D
    Czytając jak Lucy jest kontrolowana przez tą złą kobiete ("bo to zła kobieta była"D) moje oczy wyglądały jak dwa talerze, i potem ten lecący nóż O.o Ale to był dopiero początek... Potem po prostu oczy mi się na ryju nie mieściły, Lucyna poparzona, Natsu wkurzony, ale zaraz zmasakrowany.... No i znowu zła kobieta wkracza do akcji, jeszcze zmusza Lucyne do takich rzeczy :[
    ...
    Ale potem, to jak Akumu wypuściła wiązkę magii i wysadziła ich dom w powietrze - OH MY FUCKING GOD!!! Jak w rasowym filmie akcji! Zajebiste wręcz!!! *jara się jak mała dziewczynka*
    A na koniec... na koniec to aż miałam łezkę w oku.
    Poprostu przeszłaś samą siebie, to jeden z najlepszych, jak nie najlepszy rozdział jaki napisałaś! Kocham Cię normalnie za tą notkę! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawka, to Yurusu im zniszczył chatkę (późno już, po prostu źle przeczytałam). I przy okazji zapomniałam cię opierdzielić za coś. Musiałaś to zrobić? Musiałaś skończyć w takim momencie, prawda? :D Ale bez kitu, po mimo zmęczenia przejechałam sobie po tym rozdziale po raz drugi... I mogę Ci obiecać, że nie raz będę do niego wracać :]

      Usuń
  3. Świetny rozdział naprawdę. Ale taki... taki... No chciało mi się pod koniec płakać. Jeden z lepszych rozdziałów moim zdaniem :3 Szkoda tylko że ich sielanka nie trwała dłużej. Nie mieli nawet chwili wytchnienia kiedy już wpadli w tarapaty. Oby tylko oboje przeżyli. A fairy tail niech ich rozpierdoli (przepraszam za słownictwo) xD Niech im pokażą kto tutaj rządzi :3

    OdpowiedzUsuń
  4. No, cóż by tu. :D Na początku muszę, rzec, iż nie jestem dobra w pisaniu fajnych i długich komentarzy. Nie. Shina nie została do tego stworzona. >.< xD Ja wyrażam swoją opinię w paru słowach. xD Tak, to było... Normalnie miód ! ♥ Na początku taka niewinna +18'stka, a potem walka. :P Ty to wiesz jak zaspokoić pragnienia człowieka. xD Ale pomimo tych wszystkich rzeczy, które napisałam u góry... Jestem smutna. ;cc Taki koniec... nie, no, nie mogę ! D: No, wiesz ty co ?! Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. Mam nadzieję, ze Natsu i Lucynka przeżyją... A jak ! Gdyby było inaczej... Ech, szkoda gadać, a raczej pisać. xD
    Pozdrawiam i życzę weny !
    ~Shina ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział fajny. Ale tak jak pisałam wcześniej- jeszcze jedno hentai i przestaje czytać twojego bloga. I spełniam obietnice. Nara, już nigdy tu nie wejdę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mądra Mini Aika napisała komentarz, ale zapomniała się zalogować, przez co wszystko szlak trafił. Jestem na siebie tak zła, że nie wiem czy odtworzę go w całości. A chciałabym. Niestety nie będzie taki długi jak wcześniej. Przepraszam.
    E P I C K I E !
    Jednym słowem mówiąc. Chociaż nie da się tylko wyrazem podkreślić fenomenalizm tego rozdziału. Gdybym się głębiej zastanowiła, pewnie znalazłabym wiązankę przymiotników, którymi mogłabym podsumować ten fragment opowiadania, ale one i tak nie oddałyby choć połowy tego, jak idealny jest ten rozdział.
    Wciąż walczę z uporczywym biciem serca i drżeniem rąk. Zaserwowałaś nam tyle emocji, że do tej pory nie potrafię się po nich pozbierać. Nie wiem już sama czy śmiać się, czy płakać. Aczkolwiek wiem, że ten rozdział zapadnie mi na dłużej w pamięci. Uwielbiam wszystko, co wyjdzie z Twojego "pióra". Ale ten rozdział to za mało powiedziane, że kocham, ja go ...
    UBÓSTWIAM!
    Alex-chan przeszłaś samą siebie! Najlepszy rozdział jakikolwiek przeczytałam. Gratulacje!
    Zaczęłaś, że tak powiem z grubej rury. Na początek zaprezentowałaś nam sielankowe i spokojne życie. Wróciły beztroskie dni pełne szczęścia i miłości. Miałam niemalże wrażenie, że wszystkie spory, kłopoty, problemy i bóle zostały zażegnane, a w ich codzienność zawita uśmiech. Łudziłam się, że teraz będą mogli cieszyć się tylko sobą i swoim uczuciem.
    Wspólnie naprawiali dom ... symbol ich wspólnego życia i rozpoczęcie nowego etapu u swego boku. Remontowali coś, co na zawsze przypieczętuje ich oddanie i poświęcenie względem siebie. Niby tylko mur, te przysłowiowe cztery ściany, a jednak tak wiele, tak dużo, tak znaczące miejsce.
    Potwierdzili nawet swoje uczucia najpiękniejszym aktem miłości. Nie wspomnę, że na widok +18 z mojej twarzy ciekła ślinka < rumieni się xD> . Zszokowałaś mnie tym tak, że już myślałam, że nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć, ale to dopiero był początek tej akcji i zwrotu wydarzeń ...
    Lucy budzi się po dobrym seksie < nie mogłam się powstrzymać>, spogląda na twarz ukochanego ... tak magiczna chwila musiała zostać przerwana przez jakąś tam zdzirę ._. Pojawiła się znikąd i twierdziła, że Natsu zginie właśnie z rąk blondynki. Uciekła z psychiatryka, moja pierwsza myśl, ale później okazało się, że to połowicza prawda. :< Ta zua kobieta miała czelność kontrolować dziewczynę. Nie potrafię wyobrazić sobie ile bólu odczuwała Lucy, kiedy robiono coś wbrew jej woli. Ranili jej ukochanego i to jej rękami.
    Tak samo musiał cierpieć chłopak, który otrzymywał ciosy od osóbki, którą chciał chronić. Chwała Ci za to, że różowo-włosy zorientował się, że to nie jego Lucy. Ale Lucy to Lucy, a on nie mógł jej skrzywdzić. Ale ostatecznie zorientował sie, że jak się nie broni, to nie przeżyje.
    No i potem pojawia się jeszcze potężniejszy wróg, który wygrywa w nieuczuciwy sposób. Poturbował Salamandra i zmusił Lucynę, by zadała ostateczny cios. A Natsu cieszył się, że mógł ujrzeć ukochaną przed śmiercią. Tutaj już nie powstrzymywałam łez.
    I końcówka najgorsza ... ich dom, ich nadzieja na wspólne życie, legł w gruzach. A jego ruiny zostały okalane przez płomienie ognia zemsty.
    Straciłam nadzieję na happy end tego opowiadania ale ostatkami sił łapię się myśli, że jednak oni przeżyją. Nie wierzę, że tak skończyć ich miłość.
    Lecę czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny rozdział!!! Jeden z najlepszych w Twojej historii!!! Znowu mam łzy w oczach. Kobieto, rozbrajasz mnie po prostu. I brakuje mi słów, by opisać zachwyt, jaki czuję, czytając Twojego bloga :).

    OdpowiedzUsuń