- Dlaczego chcesz nas zabić? - Wyszeptała Fumiki, stojąc w swej "duchowej" formie tuż obok Dragneela. Choć była uradowana, iż w końcu na własne oczy ujrzała magiczny raj, nie potrafiła się uśmiechnąć. Chłopak przyłożył dłoń do miejsca, gdzie jego serce - czy aby na pewno należało do niego? Odpowiedź brzmiała stanowczo nie. Swe stracił kilka lat temu. Poddając się oddał swe życie oprawcom - wydawało pojedyncze uderzenia. Przymrużył powieki, zadzierając głowę ku górze, by podziwiać piękno tego magicznego miejsca.
- Ponieważ jesteś we wspomnieniach Happy'ego, Lucy, ludzi którzy przeżyli tamto piekło. Dlatego nie bój się, że znikniesz. Ja nie zapomnę cię do końca, dopóki sam nie zniknę. - Odparł równie cicho z uśmiechem na ustach. Dopiero teraz zaczął docierać do niego najbardziej oczywisty fakt. Robi wszystko by zginąć, tylko dlatego że boi się życia. Chce uciec przed swoim strachem.
- Przecież masz tylu przyjaciół, na pewno cię nie zapomną.
- Nie znają prawdziwego mnie, dlatego zniknę. Będę zupełnie jak ta magia. - Ujął w dłoń trochę złotego pyłu, tylko po to by ten po chwili znów mógł podążać dalej swoją drogą, aż opadnie na taflę szafiru. W jego zielonych tęczówkach odbijały się mieniące kwiaty magnolii. - Jakbym nigdy nie istniał.
Różowowłosa ze łzami w oczach przytuliła się do umięśnionego torsu Salamandra, a on mógł poczuć jej dotyk. Na początku zdziwiony nie wiedział co się dzieje, lecz po paru sekundach położył ciepła dłoń na jej głowie, czując jak słone krople nawilżają jego bluzkę. Była dla niego jak siostra, której pozwolił umrzeć. Nie. Ona wciąż żyje, razem z nim.
- Hej ostatnio byłem od ciebie wyższy tylko o głowę, a teraz? - Zaśmiał się widząc jak dziewczyna dosięga jedynie do klatki piersiowej.
- Nie chcę żebyś odchodził, żebyś całkowicie zniknął. - Ścisnęła mocniej materiał, marszcząc go w dłoniach.
- Nawet jeśli bym chciał, nie cofnę życzenia. - Wyszeptał czując łzy napływające do jego oczu. Podniósł głowę wpatrując się w złote pyłki, i piękne diamentowe liście drzew. Jego serce przyspieszało, zwalniało i tak na zmianę. Nawet nie zauważył, kiedy pojedyncza łza spłynęła po jego kości policzkowej.
Co ja zrobiłem?
Poczuł nieprzyjemne ukłucie w sercu, które zmusiło jego mięśnie do napięcia. Zacisnął mocniej dłonie na drobnych plecach Fumiki. Jęknął cicho, widząc jak otaczająca go magia miga czernią, by na powrót wrócić do dawnego blasku.
- Co to było? - Wyszeptał rozglądając się dookoła.
- Przepraszam, ale nie mogę pozwolić żebyś umarł. - Odparła łkając, a słone łzy spływały po jej zaróżowionych policzkach. - Twoje życzenie się nie spełni.
- Zneutralizowałaś magię?
- Ja...samo tak wyszło. Po postu tego nie chciałam. Nie po to cię ratowałam, żebyś teraz umierał! - Krzyknęła uderzając w jego klatkę piersiową. Jedyne co zobaczyła to lekki uśmiech na jego ustach. Teraz mogła spokojnie zniknąć.
- Nawet jeśli bym chciał, nie cofnę życzenia. - Wyszeptał czując łzy napływające do jego oczu. Podniósł głowę wpatrując się w złote pyłki, i piękne diamentowe liście drzew. Jego serce przyspieszało, zwalniało i tak na zmianę. Nawet nie zauważył, kiedy pojedyncza łza spłynęła po jego kości policzkowej.
Co ja zrobiłem?
Poczuł nieprzyjemne ukłucie w sercu, które zmusiło jego mięśnie do napięcia. Zacisnął mocniej dłonie na drobnych plecach Fumiki. Jęknął cicho, widząc jak otaczająca go magia miga czernią, by na powrót wrócić do dawnego blasku.
- Co to było? - Wyszeptał rozglądając się dookoła.
- Przepraszam, ale nie mogę pozwolić żebyś umarł. - Odparła łkając, a słone łzy spływały po jej zaróżowionych policzkach. - Twoje życzenie się nie spełni.
- Zneutralizowałaś magię?
- Ja...samo tak wyszło. Po postu tego nie chciałam. Nie po to cię ratowałam, żebyś teraz umierał! - Krzyknęła uderzając w jego klatkę piersiową. Jedyne co zobaczyła to lekki uśmiech na jego ustach. Teraz mogła spokojnie zniknąć.
* * *
Wszedł do domu, wyciągając z lodówki butelkę wody. Nie słyszał ani Lucy ani Itami. Zapewne udały się do gildii, czy Bóg jeden wie gdzie. Podrapał się w tył głowy, rozmyślając co może ze sobą zrobić. Nabrał powietrza do ust, upijając łyk chłodzonego napoju. Wyjrzał przez okno, widząc jak płomienne kolory okalają świat, zwiastując nową porę roku. Świat, którego nie widział przez tak długi okres czasu. Świat, który musi zacząć poznawać od nowa - był obcy. Oparł się przedramionami o parapet, pozwalając by jesienny wiatr muskał ciepłą skórę. Tu gdzie się urodził, gdzie dorastał, gdzie umarł, gdzie wciąż żyje - świat, którego nie był w stanie rozgryźć, poznać do samego końca. To zaskakujące, a równocześnie przerażające. Coś nad czym nie można zyskać kontroli, nie przewidzisz żadnego ruchu. Ten świat jest przepełniony niespodziankami, które szykuje dla nas los.
- Dobry! - Z zamyśleń wyrwał go znajomy głos Grzesznika. Wyprostował się, kładąc butelkę wody na stole. Zmierzył wzrokiem przybysza, czując pulsujący ból podczas gdy dłoń czarnowłosego przebiła jego pierś. Zacisnął usta w wąską linię, czyniąc niewidzialny krok w tył. - Spokojnie, przyszedłem po znajomości.
- Po co? - Ogromny ciężar rozluźnił zszargane nerwy Smoczego Zabójcy.
- W odwiedziny. Nieźle pożarliście się z blondyną. - Wytłumaczył rozglądając się po pokoju. - Idziesz się przejść, czy nadal słabo się czujesz?
- Chodź. - Nie był słaby, to że przez sześć miesięcy leżał w śpiączce nie czyni go kimś słabym. Prawda?
- Dobry! - Z zamyśleń wyrwał go znajomy głos Grzesznika. Wyprostował się, kładąc butelkę wody na stole. Zmierzył wzrokiem przybysza, czując pulsujący ból podczas gdy dłoń czarnowłosego przebiła jego pierś. Zacisnął usta w wąską linię, czyniąc niewidzialny krok w tył. - Spokojnie, przyszedłem po znajomości.
- Po co? - Ogromny ciężar rozluźnił zszargane nerwy Smoczego Zabójcy.
- W odwiedziny. Nieźle pożarliście się z blondyną. - Wytłumaczył rozglądając się po pokoju. - Idziesz się przejść, czy nadal słabo się czujesz?
- Chodź. - Nie był słaby, to że przez sześć miesięcy leżał w śpiączce nie czyni go kimś słabym. Prawda?
*
Szli w ciszy, którą przerywały ich ciche kroki. Nie potrafił zrozumieć Frauda. Zdradził swoją gildię, zamordował setki ludzi tylko po to by uzyskać nieśmiertelność, zyskał miano potwora, po czym wrócił. Dlaczego?
- Wtedy... - Cichy głos Grzesznika rozwiał panującą dotąd ciszę. Mówił pewnie, lecz z wahaniem. Ten bezlitosny potwór miał w sobie iskierkę obawy i wahania przed podejmowaną w owej chwili decyzją. - Nie byłem pewien czy dam radę cię uratować. Doskonale wiedziałem, że to może cię zabić. Albo mogłem spełnić twoją prośbę, albo sprawić, że przestaniesz myśleć o takich rzeczach. - Wytłumaczył krótko nie patrząc na różowowłosego. Nie był pewien co może ujrzeć. Strach, nienawiść, rozpacz - nie wiedział czego może się spodziewać. Wciąż milczał oczekując jakiegokolwiek gestu ze strony Dragneela, jednakże kiedy zdecydował się odwrócić wzrok ujrzał ozdabiający jego twarz uśmiech. Co z tym chłopakiem było nie tak?
- Już ci podziękowałem. Więcej nie chcę tego powtarzać.
- Jakiś ty miły. - Westchnął czarnowłosy wypuszczając powoli powietrze z ust. Pocieszyły go te słowa. Znów coś się w nim zmieniło. Gdyby mógł porównać go do skutego łańcuchami więźnia, można by rzecz iż parę więzów pękło, obdarowując go krztą wolności. Doskonale znał te krwawe, stalowe liny.
- Tak samo jak ty. - Zawsze sobie tak dokuczali, ale nie było w tym nic złego. Nawet w najgorszej sytuacji takie zachowanie może polepszyć humor i uratować od negatywnych emocji. - Nadal mam obrażenia wewnętrzne, prawda?
- Tego nie dałem rady wyleczyć. Nie obiecuję, że te blizny nie wrócą. Robiłem to pierwszy raz i...
- Byłem królikiem doświadczalnym?
- Możesz być jaszczurką. - Odparł rozbawiony Fraud. - Jesteś naprawdę zabawny. Dlaczego ciągle chodzisz naburmuszony i obrażony? Weź się uśmiechnij a nie użalaj nad sobą! - Skarcił przyjaciela uderzając otwartą dłonią w plecy, co zmusiło go do delikatnego pochylenia w przód. Nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Nie potrafił zrozumieć swojej osoby. Coś zabraniało mu się uśmiechać. Popełnił jeden znaczący błąd. Ale jaki? Może Fraud miał rację i zamiast wciąż powstrzymywać się od radość, powinien czerpać szczęście z życia. Tego na pewno chciałaby Fumiki - to przez nią nie potrafił wyrażać pozytywnych uczuć. Czuł się winny za jej śmierć. Jednak, kiedy się dłużej zastanowić, nigdy nie miała mu za złe. Wręcz przeciwnie. Dziękowała, że mogła oddać swoje serce tak wspaniałej magii. Był głupi.
- Głodny jestem. - Oznajmił Salamander głosem skrzywdzonego dziecka. Czarnowłosy zwrócił czerwone tęczówki w stronę maga, dzięki czemu jego usta wygięły się w codziennym, chytrym uśmiechu. Z gardła wydobywał się donośny śmiech, a w kącikach oczu zabłyszczały łzy rozbawienia. - Co ci odwaliło? - Zapytał zdezorientowany zielonooki, trzymając dłoń na brzuchu.
Grzesznik otarł łzy z kącików oczu, poprawiając kruczoczarnego kucyka. Natsu uniósł jedną brew, badając idiotycznym wzrokiem przyjaciela. Mimo wszystko nie potrafił powstrzymać uśmiechu, który kilka sekund później zagościł również na jego twarzy.
- I takiego Natsu znam. Naprawdę nie rozumiesz? To prawdziwy ty. Tworzysz sobie jakieś urojenie, że jesteś najgorszy, smutny i tak dalej. Nawet jeśli jesteś zły, masz w sobie coś dobrego. Pokaż temu światu, ze wygrasz i ciesz się tym co masz. Przecież właśnie w to wierzyłeś. Wszystko można pogodzić, dobro ze złem, światło z mrokiem, nienawiść z miłością, trzeba tylko w to wierzyć, a wszystko się uda. To twoje słowa Dragneel. - Doskonale zacytował każde słowo, a ich dźwięk uderzył wprost w serce Smoczego Zabójcy. Stalowy kaganiec popękał, wciąż zasłaniając usta Salamandra. Jeden dotyk wystarczył, by pozwolić mu zaczerpnąć błogiego powietrza. W zielonych tęczówkach zabłysł dawny płomień życia, a uśmiech ukazał białe kły. Jednym ruchem ręki zaczesał włosy w tył, przypominając sobie o ich długości. Musiał znów stać się sobą.
- Już ci podziękowałem. Więcej nie chcę tego powtarzać.
- Jakiś ty miły. - Westchnął czarnowłosy wypuszczając powoli powietrze z ust. Pocieszyły go te słowa. Znów coś się w nim zmieniło. Gdyby mógł porównać go do skutego łańcuchami więźnia, można by rzecz iż parę więzów pękło, obdarowując go krztą wolności. Doskonale znał te krwawe, stalowe liny.
- Tak samo jak ty. - Zawsze sobie tak dokuczali, ale nie było w tym nic złego. Nawet w najgorszej sytuacji takie zachowanie może polepszyć humor i uratować od negatywnych emocji. - Nadal mam obrażenia wewnętrzne, prawda?
- Tego nie dałem rady wyleczyć. Nie obiecuję, że te blizny nie wrócą. Robiłem to pierwszy raz i...
- Byłem królikiem doświadczalnym?
- Możesz być jaszczurką. - Odparł rozbawiony Fraud. - Jesteś naprawdę zabawny. Dlaczego ciągle chodzisz naburmuszony i obrażony? Weź się uśmiechnij a nie użalaj nad sobą! - Skarcił przyjaciela uderzając otwartą dłonią w plecy, co zmusiło go do delikatnego pochylenia w przód. Nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Nie potrafił zrozumieć swojej osoby. Coś zabraniało mu się uśmiechać. Popełnił jeden znaczący błąd. Ale jaki? Może Fraud miał rację i zamiast wciąż powstrzymywać się od radość, powinien czerpać szczęście z życia. Tego na pewno chciałaby Fumiki - to przez nią nie potrafił wyrażać pozytywnych uczuć. Czuł się winny za jej śmierć. Jednak, kiedy się dłużej zastanowić, nigdy nie miała mu za złe. Wręcz przeciwnie. Dziękowała, że mogła oddać swoje serce tak wspaniałej magii. Był głupi.
- Głodny jestem. - Oznajmił Salamander głosem skrzywdzonego dziecka. Czarnowłosy zwrócił czerwone tęczówki w stronę maga, dzięki czemu jego usta wygięły się w codziennym, chytrym uśmiechu. Z gardła wydobywał się donośny śmiech, a w kącikach oczu zabłyszczały łzy rozbawienia. - Co ci odwaliło? - Zapytał zdezorientowany zielonooki, trzymając dłoń na brzuchu.
Grzesznik otarł łzy z kącików oczu, poprawiając kruczoczarnego kucyka. Natsu uniósł jedną brew, badając idiotycznym wzrokiem przyjaciela. Mimo wszystko nie potrafił powstrzymać uśmiechu, który kilka sekund później zagościł również na jego twarzy.
- I takiego Natsu znam. Naprawdę nie rozumiesz? To prawdziwy ty. Tworzysz sobie jakieś urojenie, że jesteś najgorszy, smutny i tak dalej. Nawet jeśli jesteś zły, masz w sobie coś dobrego. Pokaż temu światu, ze wygrasz i ciesz się tym co masz. Przecież właśnie w to wierzyłeś. Wszystko można pogodzić, dobro ze złem, światło z mrokiem, nienawiść z miłością, trzeba tylko w to wierzyć, a wszystko się uda. To twoje słowa Dragneel. - Doskonale zacytował każde słowo, a ich dźwięk uderzył wprost w serce Smoczego Zabójcy. Stalowy kaganiec popękał, wciąż zasłaniając usta Salamandra. Jeden dotyk wystarczył, by pozwolić mu zaczerpnąć błogiego powietrza. W zielonych tęczówkach zabłysł dawny płomień życia, a uśmiech ukazał białe kły. Jednym ruchem ręki zaczesał włosy w tył, przypominając sobie o ich długości. Musiał znów stać się sobą.
*
Zamknął za sobą drzwi, spokojnym krokiem udając się do kuchni z nadzieją, iż nie napotka na swojej drodze Lucy. Na jego nieszczęście dziewczyna siedziała przy stoliku w owym pomieszczeniu pijąc herbatę i czytając jakąś książkę. Bez słowa podszedł do lodówki, poszukując czegoś smacznego. Między nimi panowała napięta atmosfera wypełniona tykającą bombą.
- Gdzie byłeś tak długo? - Za chwilę znów zaczną się kłócić.
- Z Fraudem. - Odparł wyciągając składniki na kanapkę. Nie chcąc słuchać narzekać magini, zajął się szykowaniem kolacji.
- Mógł coś ci zrobić.
- Dlaczego stawiasz go w tak złym świetle? Pomijając fakt, że jest popieprzonym skurwysynem. - Skomentował krótko biorąc gryza przyszykowanej przez siebie kanapki. - Nienawidzisz każdego kto mnie skrzywdził. - Więc znienawidź samą siebie. W ostatniej chwili zamknął usta, powstrzymując słowa, które zraniłyby bardziej niż śmierć.
- Jak mam akceptować kogoś kto wyrządził krzywdę, kogoś mi bliskiego?
- Jeśli dalej będzie tak uważać znienawidzisz wszystkich ludzi, nie będziesz ufać nikomu. A na samym końcu będziesz czuła odrazę do siebie. Rozumiesz to? - Doskonale wiedział co mówił, opisywał sam siebie. Kogoś kto stracił zaufanie do siebie, kieruję się nienawiścią i zemstą.
- Nie potrafię manipulować uczuciami, jestem szczera sama ze sobą. - Odparła czując ukłucie w sercu. Była pewna, że to co przed chwilą usłyszała przedstawiało jego.
- Więc zaakceptuj to, że wciąż będziemy ranieni. - Naprawdę potrafił wyzbyć się uczuć? Stać się jakimś bezlitosnym potworem? Nie mogła tego zrozumieć.
- Zaakceptowałam to dawno. To ty źle postępujesz, chowając się.
- Nie chcę o tym rozmawiać. - Wziął do ręki kubek wychodząc z pomieszczenia, lecz kiedy stanął na progu nie był w stanie wykonać żadnego ruchu. Prawda, którą usłyszał była bolesna. Słowa, które wprawiają go w dziką furię bestii zostały wypowiedziane z ust najbliższej mu osoby.
- Myślisz, że ucieczka jest najlepszym rozwiązaniem? Jesteś zwykłym tchórzem, Natsu. - Łańcuchy mocniej ścisnęły jego ciało, a język posmakował ciepła krwi. Przekroczyła granicę, której nikt nie powinien poznać.
Uderzyła plecami o ścianę, jej nadgarstki były unieruchomione przez stalowy uścisk Salamandra. Podniosła wyżej wzrok, czując przeszywający ją strach. Oczy, w które się wpatrywała były przepełnione nienawiścią, złem, odrazą a nawet chęcią mordu. Nie mogła nic zrobić, żeby się uwolnić. Dragneel był od niej o wiele silniejszy, nawet podczas osłabienia organizmu.
Nigdy nie powinna zobaczyć oblicza mordercy. Potwora, który jest w stanie zabić najlepszego przyjaciela bez krzty przejęcia. Przerażenie oplotło jej drżące ciało, nie dając szans na najmniejszy ruch.
- Natsu to boli. - Wyjąkała czując gorący oddech muskający skórę.
- Zamknij się! - Wykrzyczał głosem, którego nigdy nie słyszała. Zabarwionym najgorszymi uczuciami, wywołującym koszmary senne. Wiedziała, że teraz będzie w stanie zrobić jej krzywdę.
Mocno szarpnął blond włosy, przechylając głowę w tył. Jęknęła cicho czekając na ból, który nie nastąpił. Uścisk rozluźnił się, a chłopak uczynił kilka kroków w tył. Zielone tęczówki przybrały dawną barwę ciepłych uczuć.
- Nigdy nie powinnaś tego zobaczyć. - Wyszeptał zaciskając dłonie w pięści.
- Nie boję się ciebie. - Odparła szybko, chcąc dodać mu otuchy.
- Więc czemu płaczesz?
- Jak mam akceptować kogoś kto wyrządził krzywdę, kogoś mi bliskiego?
- Jeśli dalej będzie tak uważać znienawidzisz wszystkich ludzi, nie będziesz ufać nikomu. A na samym końcu będziesz czuła odrazę do siebie. Rozumiesz to? - Doskonale wiedział co mówił, opisywał sam siebie. Kogoś kto stracił zaufanie do siebie, kieruję się nienawiścią i zemstą.
- Nie potrafię manipulować uczuciami, jestem szczera sama ze sobą. - Odparła czując ukłucie w sercu. Była pewna, że to co przed chwilą usłyszała przedstawiało jego.
- Więc zaakceptuj to, że wciąż będziemy ranieni. - Naprawdę potrafił wyzbyć się uczuć? Stać się jakimś bezlitosnym potworem? Nie mogła tego zrozumieć.
- Zaakceptowałam to dawno. To ty źle postępujesz, chowając się.
- Nie chcę o tym rozmawiać. - Wziął do ręki kubek wychodząc z pomieszczenia, lecz kiedy stanął na progu nie był w stanie wykonać żadnego ruchu. Prawda, którą usłyszał była bolesna. Słowa, które wprawiają go w dziką furię bestii zostały wypowiedziane z ust najbliższej mu osoby.
- Myślisz, że ucieczka jest najlepszym rozwiązaniem? Jesteś zwykłym tchórzem, Natsu. - Łańcuchy mocniej ścisnęły jego ciało, a język posmakował ciepła krwi. Przekroczyła granicę, której nikt nie powinien poznać.
Uderzyła plecami o ścianę, jej nadgarstki były unieruchomione przez stalowy uścisk Salamandra. Podniosła wyżej wzrok, czując przeszywający ją strach. Oczy, w które się wpatrywała były przepełnione nienawiścią, złem, odrazą a nawet chęcią mordu. Nie mogła nic zrobić, żeby się uwolnić. Dragneel był od niej o wiele silniejszy, nawet podczas osłabienia organizmu.
Nigdy nie powinna zobaczyć oblicza mordercy. Potwora, który jest w stanie zabić najlepszego przyjaciela bez krzty przejęcia. Przerażenie oplotło jej drżące ciało, nie dając szans na najmniejszy ruch.
- Natsu to boli. - Wyjąkała czując gorący oddech muskający skórę.
- Zamknij się! - Wykrzyczał głosem, którego nigdy nie słyszała. Zabarwionym najgorszymi uczuciami, wywołującym koszmary senne. Wiedziała, że teraz będzie w stanie zrobić jej krzywdę.
Mocno szarpnął blond włosy, przechylając głowę w tył. Jęknęła cicho czekając na ból, który nie nastąpił. Uścisk rozluźnił się, a chłopak uczynił kilka kroków w tył. Zielone tęczówki przybrały dawną barwę ciepłych uczuć.
- Nigdy nie powinnaś tego zobaczyć. - Wyszeptał zaciskając dłonie w pięści.
- Nie boję się ciebie. - Odparła szybko, chcąc dodać mu otuchy.
- Więc czemu płaczesz?
* * *
- Czyli nie mamy sobie już nic więcej do powiedzenia? - Zapytała cicho Heartfilia, trzymając splecione dłonie przy brzuchu. Za nią stała walizka z ubraniami, zaś przed nią Natsu z plecakiem, który zawsze służył mu jako bagaż podróżny. Teraz każdy z nich uda się w inną stronę. Osobno będą przeżywać nowe chwile, wracając tam gdzie zostali poczęci.
Chłopak spojrzał na nią smutnym wzrokiem, zaciskając usta w wąską linię. Między nimi utworzyła się ściana, oddzielająca od siebie nawzajem. Nie pozwalająca na najmniejszy dotyk. Nie wiedząc co ma zrobić z rękoma, skrył je w kieszeniach spodni. Włosy związał w niewielki kucyk, co poprawiało widoczność. Co mógł dostrzec? Ból, łzy, strach wypełniające czekoladowe tęczówki Lucy. Gdzie popełnili błąd, że doszło do czegoś takiego?
- Rozstańmy się w zgodzie, tyle chyba potrafimy. - Wyszeptał, czując ból z każdym wypowiedzianym słowem. Nie chciał tego mówić, nie chciał tego robić. Ale nie było innego wyjścia. Wydawało się jakby równocześnie czuli do siebie miłość i nienawiść. Nie da się pogodzić dwóch sprzecznych uczuć, różniących się od siebie w każdym calu - zupełnie jak oni. Chciał uczynić w jej stronę krok, jednak czuł paraliż ogarniający całe ciało, więc pozostało mu jedynie stać w miejscu. Z Heartfilią było tak samo. Oboje pragnęli zbliżyć się do siebie, jednak coś ich powstrzymywało. Jakaś wroga, znienawidzona siła.
- Przynajmniej próbowaliśmy. - Dodała zaciskając mocniej dłonie.
- Ta. Udało się zgarnąć dużo przyjemnych wspomnień. - Z jego gardła wydobył się pomrukliwy chichot. To było pożegnanie, równie bolesne co cięcie mieczem, równie smutne co śmierć, równie niezapomniane jak każda chwila.
- Masz rację. - Odparła wymuszając słaby uśmiech. - Za chwilę przyjedzie mój pociąg. Chyba musimy się pożegnać. - Zniosłaby najgłębszą ranę, cios, cięcie byleby nie musieć go opuszczać. Dlaczego to robili?
- Na to wygląda. - Co chwila nastawała niezręczna cisza, przecinana powiewami wiatru, szeptami ludzi, biciem ich serc. - No więc...
- Dziękuję, że mimo wszystko się nie poddałeś. Myślisz, że inaczej by się to potoczyło, gdybyśmy pozostali przyjaciółmi? - Gdyby nie wyznał jej wówczas miłości, co działoby się w tej chwili? Gdzie by byli? Kim byliby dla siebie? Czy nadal by żyli? - Tak czy tak, to koniec prawda?
- Nie wiem, ale na to wygląda. Jeszcze się spotkamy, w końcu należymy do Fairy Tail. - Wyjaśnił pocierając z podenerwowania kark.
- Racja. No więc...żegnaj, wiesz w którym sensie. - Wyszlochała. Różowowłosy jedynie cicho mruknął, przytakując głową. Blondwłosa ruszyła w stronę pociągu, ciągnąc za sobą bagaż, zaś Natsu nadal pozostawał nieruchomo na swoim miejscu. Wszystko co zbudowali przez ten rok, rozpadło się w jeden miesiąc. Wszystko było jedynie złudzeniem, a ich świat właśnie roztrzaskał się na małe kawałeczki. Uśmiech, który jeszcze przed chwilą gościł na jego twarzy po rozmowie z Fraudem, stał się wspomnieniem.
Dziewczyna po raz ostatni odwróciła się w jego stronę widząc jak delikatnie porusza ustami. Otworzyła szerzej zapłakane oczy, czując przyjemne ciepło.
* * *
- Dobrze, że mnie powstrzymałaś, Fumiki. Naprawdę mógłbym ją skrzywdzić, a tego nigdy bym sobie nie wybaczył. - Oznajmił cicho wciąż gnając wzrokiem i chodem przed siebie. Dłonie schował w kieszeniach spodni, czując jak chłodny wiatr oplata jego szczuplejszą niż wcześniej posturę, rozwiewa o wiele dłuższe włosy, drażni wracającą do dawnego odcienia skórę. Naprawdę zdołał użyć siły w stosunku do Lucy. Gardził samym sobą, czuł odrazę i wstręt. Ktoś kto ratuje go przed upadkiem, mógł zginąć z jego rąk. Gdyby Fumiki nie zareagowała mogłoby skończyć się o wiele gorzej, niż tylko na łzach Heartfilii.
- Natsu-kun? Co to było? Twoje oczy, wyraz twarzy. Co się stało z tą przyjemną magią? Przez tamten moment to serce nie posiadało uczuć.
Co miał jej odpowiedzieć? Wszystkie łańcuchy jakie więziły jego ciało, miały w tym swój wyznaczony cel. Jednakże posiadały zbyt wiele pęknięć, by móc utrzymać krwiożerczego potwora jakim był. Posiadając krew smoka, choćby w najmniejszym calu pozostajesz mityczną bestią.
- Ktoś za nami idzie. - Powiadomiła różowowłosego patrząc na, odzianego w czarny płaszcz, podróżnika. Przymrużyła delikatnie powieki próbując rozpoznać nieznajomego. Wiedząc, że wciąż pozostaje jedynie niematerialnym bytem podeszła do niego chcąc ujrzeć twarz. Cichy jęk wydobył się z jej ust. Dragneel odwrócił wzrok, jednakże jedyne co napotkał to pustka. Majiku zniknęła tak samo jak zakapturzona postać. Kim on był?
Poczuł pulsujący ból w brzuchu, przez który uderzył plecami o budynek. Zakaszlał, nabierając głośno powietrza. Podniósł wzrok, szukając winowajcy zadanego ciosu. Uderzenie w kość policzkową sprawiło, iż przeturlał się po ziemi, na sam koniec sycząc z bólu. Podniósł się na przedramionach, a błyszczące ostrze zabłysło przy jego gardle. Ktoś ściskał jego włosy odchylając głowę w tył. Zacisnął mocno zęby, próbując dostrzec oblicze wroga.
- Kopę lat, co Salamandrze? - Znał ten obrzydliwy głos. Pamiętał ten odrażający zapach. Osoba, która doprowadziła do śmierci jego i Fumiki, po raz kolejny zyskała nad nim przewagę. Zaś on nie był w formie, nie mógł używać magii. Podsumowując, śmierć za chwilę rozedrze mu gardło.
Jęknął cicho jedną ręką nieudolnie zatrzymując ramie wroga przed poderżnięciem mu gardła, zaś drugą zaryzykował chwytając ostrze. Szkarłat spłynął z drżącej dłoni, zalewając wygiętą w tył szyję Salamandra. Nie mógł używać magii, jedyne co mu pozostało to ofensywa. Niespodziewanie jego położenie zmieniło się, przez co uderzył głową o twardą glebę. Otworzył szerzej usta, czując dławiący płuca ból. Ślina zmieszała się z krwią, nie dając mu szans na swobodny oddech. Przedramię przeciwnika przygniatało jego krtań, a kolano napierało na wątrobę. Jego organy wewnętrzne nie wytrzymają czegoś takiego, wciąż pozostawały silnie oparzone - nie zdolne do pełnego i zdrowego funkcjonowania.
- Mam nadzieję, że tęskniłeś za bólem. - Warknął zbliżając ostrze do twarzy chłopaka. Dlaczego teraz, kiedy jest osłabiony? Nóż przecinał powoli skórę tuż obok oka. Pionowe źrenice drżały, a on nieudolnie próbował się bronić. Kopnął mężczyznę w brzuch, sprawiając iż został uwolniony z obciążenia. Wstał chwiejnym krokiem, czując jak ciemnoczerwona ciecz spływa po całej długości jego twarzy. Głębokie nacięcie widniało tuż obok lewego oka, niemiłosiernie piekąc. Sparował nadchodzący cios, zaciskając mocno zęby. Kolano wbił w żebra przeciwnika, w zamian otrzymując uderzenie w żuchwę. Uchylił się przed lecącym ostrzem, które wbiło się głęboko w pień drzewa. Odział swoją pięść w szkarłatny ogień, uderzając w poszczególne części ciała przeciwnika. Nie mógł używać określonych ataków, jednak tak mała cząstka ognia nie zrobi mu krzywdy. Nie pozwoli by po raz drugi własny płomień go zabił.
Odskoczył w tył odbijając się na rękach od pobrudzonej krwią gleby. Walka stawała się płynna i bardziej zacięta, co łączyło się z większym zmęczeniem Salamandra. Oparł się o ścianę jakiegoś budynku, przykładając dłoń do twarzy. Tracił ostrość widzenia, a utrata krwi w takim stanie nie jest dla niego najlepsza. Rażąca fala bólu przeszyła, szybko unoszącą się, klatkę piersiową.
- Co do... - Tyle zdążył z siebie wykrztusić, nim siła uderzenia utworzyła na boku Dragneela ogromnego sińca. Nawet nie zdążył się podnieść, kiedy przeciwnik wbił łokieć w jego kark, następnie kopiąc w mostek. Szarpnął posklejane od brudu i krwi włosy, zderzając twarz Smoczego Zabójcy z murem. Wydał z siebie zduszony krzyk, nie mogąc wykonać najmniejszego ruchu. Opadł bezsilnie na ziemię, łapczywie nabierając powietrza. Mężczyzna kopnął ciało różowowłosego, przewracając go na plecy. Jednym kolanem przygwoździł klatkę piersiową Salamandra, drugim unieruchamiał ramię. Ostrze zabłysło tuż obok kącika prawego oka. Szybko odchylił głowę w tył, sprawiając iż podłużna rana przeciągała się do połowy lewego policzka. Tym samym w pełni odsłonił swoją szyję, co dało przeciwnikowi szansę na zaciśnięcie palców na krtani Natsu. Widział poruszające się wargi przeciwnika, jednakże nie słyszał żadnych słów. Wszystko zaczynał zalewać szkarłat, posyłając w bezkresną ciemność.
Znów mógł swobodniej oddychać, nieznośny ciężar znikł uwalniając go choć od odrobiny męczarni. Uchylił na parę sekund powieki, widząc jak ktoś idzie w jego stronę. Nie potrafił nawet drgnąć. Ostatnie co ujrzał przed całkowitą utratą świadomości to czerwień zalewająca krajobraz.
- Ktoś za nami idzie. - Powiadomiła różowowłosego patrząc na, odzianego w czarny płaszcz, podróżnika. Przymrużyła delikatnie powieki próbując rozpoznać nieznajomego. Wiedząc, że wciąż pozostaje jedynie niematerialnym bytem podeszła do niego chcąc ujrzeć twarz. Cichy jęk wydobył się z jej ust. Dragneel odwrócił wzrok, jednakże jedyne co napotkał to pustka. Majiku zniknęła tak samo jak zakapturzona postać. Kim on był?
Poczuł pulsujący ból w brzuchu, przez który uderzył plecami o budynek. Zakaszlał, nabierając głośno powietrza. Podniósł wzrok, szukając winowajcy zadanego ciosu. Uderzenie w kość policzkową sprawiło, iż przeturlał się po ziemi, na sam koniec sycząc z bólu. Podniósł się na przedramionach, a błyszczące ostrze zabłysło przy jego gardle. Ktoś ściskał jego włosy odchylając głowę w tył. Zacisnął mocno zęby, próbując dostrzec oblicze wroga.
- Kopę lat, co Salamandrze? - Znał ten obrzydliwy głos. Pamiętał ten odrażający zapach. Osoba, która doprowadziła do śmierci jego i Fumiki, po raz kolejny zyskała nad nim przewagę. Zaś on nie był w formie, nie mógł używać magii. Podsumowując, śmierć za chwilę rozedrze mu gardło.
Jęknął cicho jedną ręką nieudolnie zatrzymując ramie wroga przed poderżnięciem mu gardła, zaś drugą zaryzykował chwytając ostrze. Szkarłat spłynął z drżącej dłoni, zalewając wygiętą w tył szyję Salamandra. Nie mógł używać magii, jedyne co mu pozostało to ofensywa. Niespodziewanie jego położenie zmieniło się, przez co uderzył głową o twardą glebę. Otworzył szerzej usta, czując dławiący płuca ból. Ślina zmieszała się z krwią, nie dając mu szans na swobodny oddech. Przedramię przeciwnika przygniatało jego krtań, a kolano napierało na wątrobę. Jego organy wewnętrzne nie wytrzymają czegoś takiego, wciąż pozostawały silnie oparzone - nie zdolne do pełnego i zdrowego funkcjonowania.
- Mam nadzieję, że tęskniłeś za bólem. - Warknął zbliżając ostrze do twarzy chłopaka. Dlaczego teraz, kiedy jest osłabiony? Nóż przecinał powoli skórę tuż obok oka. Pionowe źrenice drżały, a on nieudolnie próbował się bronić. Kopnął mężczyznę w brzuch, sprawiając iż został uwolniony z obciążenia. Wstał chwiejnym krokiem, czując jak ciemnoczerwona ciecz spływa po całej długości jego twarzy. Głębokie nacięcie widniało tuż obok lewego oka, niemiłosiernie piekąc. Sparował nadchodzący cios, zaciskając mocno zęby. Kolano wbił w żebra przeciwnika, w zamian otrzymując uderzenie w żuchwę. Uchylił się przed lecącym ostrzem, które wbiło się głęboko w pień drzewa. Odział swoją pięść w szkarłatny ogień, uderzając w poszczególne części ciała przeciwnika. Nie mógł używać określonych ataków, jednak tak mała cząstka ognia nie zrobi mu krzywdy. Nie pozwoli by po raz drugi własny płomień go zabił.
Odskoczył w tył odbijając się na rękach od pobrudzonej krwią gleby. Walka stawała się płynna i bardziej zacięta, co łączyło się z większym zmęczeniem Salamandra. Oparł się o ścianę jakiegoś budynku, przykładając dłoń do twarzy. Tracił ostrość widzenia, a utrata krwi w takim stanie nie jest dla niego najlepsza. Rażąca fala bólu przeszyła, szybko unoszącą się, klatkę piersiową.
- Co do... - Tyle zdążył z siebie wykrztusić, nim siła uderzenia utworzyła na boku Dragneela ogromnego sińca. Nawet nie zdążył się podnieść, kiedy przeciwnik wbił łokieć w jego kark, następnie kopiąc w mostek. Szarpnął posklejane od brudu i krwi włosy, zderzając twarz Smoczego Zabójcy z murem. Wydał z siebie zduszony krzyk, nie mogąc wykonać najmniejszego ruchu. Opadł bezsilnie na ziemię, łapczywie nabierając powietrza. Mężczyzna kopnął ciało różowowłosego, przewracając go na plecy. Jednym kolanem przygwoździł klatkę piersiową Salamandra, drugim unieruchamiał ramię. Ostrze zabłysło tuż obok kącika prawego oka. Szybko odchylił głowę w tył, sprawiając iż podłużna rana przeciągała się do połowy lewego policzka. Tym samym w pełni odsłonił swoją szyję, co dało przeciwnikowi szansę na zaciśnięcie palców na krtani Natsu. Widział poruszające się wargi przeciwnika, jednakże nie słyszał żadnych słów. Wszystko zaczynał zalewać szkarłat, posyłając w bezkresną ciemność.
Znów mógł swobodniej oddychać, nieznośny ciężar znikł uwalniając go choć od odrobiny męczarni. Uchylił na parę sekund powieki, widząc jak ktoś idzie w jego stronę. Nie potrafił nawet drgnąć. Ostatnie co ujrzał przed całkowitą utratą świadomości to czerwień zalewająca krajobraz.
Natsu wróciła z zaświatów zwanych - dobra po prostu wena wróciła. Rozdział został podzielony na dwie części, więc jest o wiele krótszy. Ale to byłoby za dużo jak na jeden rozdział. Trzeba kończyć w takich chamskich momentach. Kochacie to prawda? Myślę, że kolejny będzie szybciej...chyba.
Teraz czuję się wyprana z uczuć ,po moich policzkach ciąglę płuną łzy czyli wyraz smutku , nie oznacza to jednak ,że rozdział był zły wręcz przeciwnie był genialny ..tylko zastanawiam się czemu to robisz .. do czego to ma służyć , ten ból . Cieszę się jednak ,że znam kogoś takiego kto umie wywołać u mnie płacz tylko wymyśloną historią .Za to Cię podziwiałam i nadal podziwiam . Piszę takie coś u Ciebie już poraz setny ale mam nadzieję ,że Ci to nie przeszkadza : dziękuje .
OdpowiedzUsuńKolejna sprawa jest taka : czemu zrobiłaś to Natsu i Lucy ?
Wiem ,że lubisz jak on cierpi ale co do tego ma biedna lucy ..
Fraud fraud fraud .. nadal go nie lubię choć powoli zaczynam go tolerować .
Fumiko to zaskakująca postać na tym blogu ...
Na pewno dużo w niego włożyła choć nadal zastanawiam się kiedy ta cała farsa się skończy i powróci nasze kochane słodziutkie ,milutkie NaLu .
To tyle odemnie mam nadzieję ,że ten komentarz nie będzie zbyt krótki jeśli jednak tak to przepraszam .
ありがとう
すべてミスして申し訳ありません
UsuńMójborzemójborzemójborzemójborzemójborzemójborzemójborzemójborzemójborzemójborzemójborzemójborzemójborzemójborzemójborzemójborzemójborzemójborzemójborzemójborzemójborzemójborzemójborzemójborzemójborzemójborze...
OdpowiedzUsuńOpłacało się czekać!
Wszystko miałam przed oczami; widziałam rozmowę Natsu z Fraudem, z Lucy, jego gniew, oraz walkę. Fragmenty z Lucy i Fumiki wprawiały mnie w stan, w którym jestem przed płaczem, zaś walkę Natsu z tym gościem odczuwałam na sobie Sama czułam ból żeber, i policzka, oraz strach. To okropne, a zarazem cudowne uczucie, które towarzyszy nam wszystkim praktycznie codziennie. Zastanawiam się kto szedł w stronę Natsu, oraz skąd mężczyzna, który go wcześniej zabił wiedział, że Salamander jest osłabiony, co dawało mu wielką szansę na powtórzenie swego czynu. Naprawdę nie mogę uwierzyć, że Dragneel dał się aż tak skopać, jednak cóż - jest bardzo osłabiony, więc w pewnym sensie mu się nie dziwię. Z lekko osmalonymi wnętrznościami, oraz tym bólem, który na pewno mu towarzyszył przez cały czas (nie dość, że rozstał się z Lucy (w ogóle ona pojechała do swojego domu, dobrze myślę?) to jeszcze te urazy i kolejna walka. ;/) i nie zapowiada się, by zniknął. Mimo wszystko podziwiam Salamandra, że potrafi wytrzymać aż tak wiele negatywnych emocji naraz.
W ogóle Natsu w długich włosach... *____*
Ślę wenę, oraz wielkiego huga, co by zimno nie było. :3
Witaj, kochanie!!!!
OdpowiedzUsuńWybacz to zamieszanie,
Ale R w końcu przybyła ,
Bo w głowie SPAM ułożyła,
Na Twoją cześć oczywiście
I zrobi go rzeczywiście :D.
Aż będziesz miała jej dosyć
I poczniesz prosić,
By wreszcie sobie poszła
Od Ciebie ta kobieta zła.
Ale teraz się jej nie pozbędziesz,
Nawet gdy głowę łamać będziesz,
Szukając metody na pozbycie się osoby mej,
Lepiej spokój daj, nerwów stracisz mniej :D.
Dobra. Lecimy od początku :D. To tak, kotek. Bardzo podobała mi się rozmowa Natsu z Fumiki. Jej akcja z neutralizacją magii była wprost cudowna!!! Opisanie tej sytuacji było wspaniałe!!! Normalnie miałam wrażenie, że ta magia, czarna magia, która w nim siedzi, pochłania go, ale to nie było to. A może się mylę??? Po Tobie można spodziewać się wszystkiego :D. Dlatego nie będę gdybać. Po prostu jednocześnie mnie rozbawiłaś, jak i zasmuciłaś tym fragmentem. Humor pojawił się, gdy Natsu stwierdził, że urósł. Natomiast łezka zakręciła mi się, gdy Fumiki poczęła płakać i mówić, że nie chce by Dragneel umierał. Kotek, Ty powinnaś pisać scenariusze filmowe, bo tak świetnie oddajesz odczucia i uczucia bohaterów. To jak się zachowują w danej sytuacja. Na przykład ta akcja z gnieceniem koszulki Natsu. Ach!!! Cudeńko!!! Normalnie same ochy i achy, aż Ci się niedobrze robi, co??? Wybacz, ale jak R się coś podoba to tak jest :D. Przyzwyczaj się :D.
No i pojawił się Fraud ♥♥♥. Duża buźka za to dla Ciebie ode mnie :***. Kocham po prostu tego gościa!!! Jego postać wpasowała się do tej historii idealnie, chociaż jego charakter odstaje od całej reszty. Jednakże bez niego byłoby nudno :D. I nie wyobrażam sobie Twojego opowiadania bez niego :D. Cieszę się, że rozgościł się w „Smoku” na dobrze ;). Ale, co by za kolorowo nie było, muszę się przyczepić do jednej rzeczy. „Okres czasu” to coś na kształt „masła maślanego”, czyli po prostu pleonazm. Chyba wiesz o co mi chodzi, Shiro :). Przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać :D. A teraz lecimy dalej.
Hahaha!!!! No nie mogę!!! Ta dwójka jest genialna!!! To ich przekomarzanie i ten tekst Natsu, że jest głodny – padłam, leżę i nie wstaję. Nie wiem, kto dokończy czytanie i komentowanie za mnie, bo ja nie jestem w stanie ;D. Wybacz, Shiro, ale brecham się jak szalona. Nic na to nie poradzę, że oni są takimi agentami. Szczerze mówiąc, Dragneel potrafi każdą poważną rozmowę uczynić skeczem przez powiedzenie jednego zdania. Nie no, kocham go za to!!! Ta ich rozmowa wyszła Ci przednio :D. I jeszcze te jego długie włosy – mrau!!! Jest za co pociągnąć :D. Jak dokuczy Lucy, może go w ten sposób ustawić na miejscu :D.
UsuńRanyści!!! Nie sądziłam, że zwykła, szczera rozmowa, w której padną prawdziwe słowa, może tak zadziałać na Natsu. Przez chwilę myślałam, że na serio skrzywdzi Lucy. Co on w sobie ukrywa??? O rety, rety!!! Przecież oni się kochają!!! A ludzie darzący się ciepłymi uczuciami, stawiają czoła prawdzie i problemom. Czemu oni tego nie zrobią??? Shiro, co Ty znowu knujesz, Ty mój elfie, co??? Znowu chcesz, by szukali siebie wtedy, gdy będzie im źle w życiu??? Przecież łatwiej iść przez ziemski padół w duecie, niż solo. A może się mylę??? Mam nadzieję, że za jakiś czas zafundujesz mi łzy szczęścia, bo te teraz płyną ze smutku.
Jak mogłaś ich rozdzielić??? Shiro, jak się pytam??? Boże, ale się teraz smutam.. Nie masz pojęcia jak mi przykro, że się rozstali. I to zdanie o budowaniu przez rok i rozpadnięciu się w ciągu miesiąca – o rany, piękne!!! Takie prawdziwe… Trudno coś zbudować, ale by to zburzyć, wystarczy pstryknięcie palców. Rany… Czemu tak jest??? Przecież oni na serio są dla siebie stworzeni!!! Nie ma Natsu bez Lucy i Lucy bez Natsu. Po prostu nie ma!!! Oni muszą do siebie wrócić, bo jak nie, to Cię znajdę i zmuszę, żeby tak było :D. Wierz mi na słowo, że jestem przekonująca :D. I jeszcze to, co powiedział bezgłośnie – czy to było „kocham cię”??? Mam rację??? Hmm, mogę mieć nadzieję, że tak, dlatego mi nie mów :D.
Ranyści!!! Znowu, znowu, znowu. Natsu znowu dostaje baty, znowu ktoś czyha na jego życie, znowu ktoś chce jego śmierci. Nie, nie, i jeszcze raz nie!!! Ja się nie godzę na to!!! I czemu właściwie Fumiki zniknęła, co??? Czy oprawca Dragneela mógł odesłać w jakiś sposób ducha??? Pomijam fakt, że walczył tak, by zabić. Czy to dlatego, że jest potomkiem smoka nie ma prawa żyć??? Sorry, ale o tym nie decydują ludzie tylko Bóg. Skoro go stworzył to znaczy, że miał w tym jakiś cel. Jeśli dobrze dedukuje pojawił się ktoś, kto przyszedł z pomocą naszemu Smoczemu Zabójcy. Shiro, wiem, że i tak mi nie powiesz, ale pogdybać mi wolno, prawda??? W każdym razie uważam, że nasz Natsu ma niesamowitego pecha. Czy on kiedykolwiek będzie miał spokój od walk??? A właściwie od walki o własne istnienie??? Tylko Ty znasz odpowiedź. Mam nadzieję, że wkrótce i my ją poznamy ;).
Dobra, R się rozpisała to teraz musi zrobić małe resume, bo by sobą nie była. Rozdział bardzo mi się podobał. Szkoda tylko, że był taki smutny i tragiczny w skutkach. Cieszy mnie, że wywiązałaś się z obietnicy i notka była o wiele dłuższa od poprzedniej. Jesteś jedną z niewielu piszących, które nie rzucają słów na wiatr. Oczywiście, jak zawsze, skończyłaś w najmniej odpowiednim momencie, za co mam ochotę Cię udusić!!! Najwyżej pójdę siedzieć, wyjdę 15 lat później, bo to podchodzi pod zbrodnię w afekcie, i przeczytam resztę rozdziałów. Nie, chwila, jeśli ja Cię uduszę to nie będzie dalszego ciągu.
UsuńPodświadomość vel P: Oj R, zacznij myśleć, ty pusta pało!!! I zabierz rączki od szyi Shiro.
Roszpuncia vel R: Po raz pierwszy muszę ci P przyznać rację.
P: Widzisz??? Czytasz Shiro??? Musimy to zapisać gdzieś :D.
R: Nie przyzwyczajaj się. To, że po raz pierwszy powiedziałaś coś mądrego nie znaczy, że zjadłaś wszystkie rozumy. A teraz mykaj. Ja tutaj tworzę.
P: *Stroi miny, wystawia język i znika*.
R: Ja cię dopadnę, ale innym razem. A teraz, Shiro, co ja mam jeszcze napisać, żebyś uwierzyła w swój geniusz??? Już wiem!!! Kocham Ciebie i Twoje blogi!!! Twórz dla nas dalej :D. I do następnego :D
Koniec SPAMu :D
Twoja R.
Ps. Co tam, 3 strony ino :D.
Taki smutny!! Jestem ciekawa, czy wrócą do siebie... no cóż czekam na dalsze części.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;-0
Kochana, wróciłam!
OdpowiedzUsuńAle czy tak powinnam zacząć komentarz po takiej przerwie? Przyznam nie jest mi go łatwo pisać, szczególnie, że tyle czasu tego nie robiłam. Wstyd, to za mało powiedziane, że mnie ogarnia. Wiesz dobrze, jak uwielbiam Twoje opowiadanie, czytałam go cały czas, byłam zachwycona Twoimi pomysłami, ale jednak zabrakło mnie. Kiedyś komentowałam każdy rozdział, dodawałam Ci wsparcia, przepraszam, że przez ostatnie miesiące tego nie robiłam. Naprawdę przepraszam.
Nie będę obiecywać, bo obietnice łatwo złamać. Wiedz, że od teraz każdy rozdział zostanie skomentowany. Na pewno już nigdy Cię nie opuszczę ( pomijam jak to zabrzmiało ^^), będę Cię wspierać do samego końca Twojego wspaniałego opowiadania.
Dobra – skończyłam przymulającą część. Kochana, nawet nie wiesz, jak się za Tobą stęskniłam. Musę częściej na gadu-gadu wpadać, po na face cię dorwać nie mogę! Brakuje mi tych wszystkich naszych rozmów! No, po prostu Ciebie mi brakuje, kochana! :*
Postaram się skomentować trochę dłużej, aby choć w małym stopniu wynagrodzić to, że tak długo nie komentowałam. Mam nadzieję, że temu podołam!
Fumiki to postać, która jest bliska memu sercu. Może to dlatego, że jak za pierwszym razem się pojawiła ( kiedy Salamander i ona byli w tym „więzieniu” i ona się nim opiekowała) to nie zyskała mojej sympatii. Nie wiedząc czemu jej wtedy nie polubiłam. Z biegiem czasu, z rozdziału na rozdział coraz bardziej się z nią utożsamiałam i ostatecznie ją polubiłam. Myślę, że naprawdę wyszła Ci ta postać.
Ja się tak panicznie bałam, że w końcu uśmiercisz moją kochaną Landrynę. Niby w słusznym celu – chciał przywrócić matkę Lucy do życia, ale nie takim kosztem. Ty… mała sadystko. Jak Cię dorwę kiedyś!! <3 Salamander mój kochaniutki w Twoim opowiadaniu często jest głupiutki. Nie myśli o sobie, martwi się o innych, siebie stawia na ostatnim miejscu, nie myśli o sobie, rani ciągle siebie, powątpiewa w przyjaciół, choć ich kocha, taki chodzący pesymista. Ja to chyba go do siebie przygarnę na tydzień to skończy z tym ponurym, momentami życiem. Wiem, że kocha Lucy, ale to poświecenie byłoby bezsensowne. Dziewczyna załamałaby by się po śmierci chłopaka! Jego życzenie przyniosłoby odwrotny skutek.
Ot co- zwykły tchórz. Uciekał przed życiem, próbując usprawiedliwić się, że robi to w słusznym celu. Całe szczęście, że Fumiki zniwelowała magię. Cała ta scena była wprost magiczna i poruszyła moje serduszko. Takie smutne i nostalgiczne. Kobito, umiesz pisać tak, że chwytasz za serce. Cieszysz się, że doprowadzasz czytelników do takiego stanu?!
„ I takiego Natsu znam. Naprawdę nie rozumiesz? To prawdziwy ty. Tworzysz sobie jakieś urojenie, że jesteś najgorszy, smutny i tak dalej. Nawet jeśli jesteś zły, masz w sobie coś dobrego. Pokaż temu światu, ze wygrasz i ciesz się tym co masz. Przecież właśnie w to wierzyłeś. Wszystko można pogodzić, dobro ze złem, światło z mrokiem, nienawiść z miłością, trzeba tylko w to wierzyć, a wszystko się uda. To twoje słowa Dragneel.” – Fraud doskonale przekazał to, co powiedziałabym i ja Natsu, by się ogarnął. Nic dodać, nic ująć.
W ogóle za pojawienie się Frauda masz ogromnego plusa, strasznie uwielbiam tą postać! <3
Landryna z długimi włosami – lubię to! :*** Ich rozmowa wprawiła mnie w dobry nastrój, naprawdę miałam wrażenie, że czytam Twojego bloga za tych dobrych czasów ( kiedy te wszystkie nieszczęścia nie spadły na Salamandra i Lucy). Ale wszystko, co dobre kiedyś się skończę.
Kolejna część rozdziału i sam koniec to po prostu dawka emocji, sprzecznych ze sobą emocji. Czułam smutek i rozdrażnienie, czułam cierpienie bohaterów. Dlaczego tak to się musiało skończyć? Dlaczego nie mogli być zwyczajną parą? Dlaczego los płatał im figle i zsyłał na nich te wszystkie nieszczęścia? Dlaczego życie jest takie niesprawiedliwie?
Sama nie wiem, co powiedzieć. Ich rozstanie cholernie mnie zasmuciło. Zamknęli pewien rozdział za sobą. Pozwolili by ich wspólny rok obrócił się we wspomnienia. Już nigdy nie będą razem- ale czy na pewno.
. Cholera, płaczę przez Ciebie. Ja nie chcę, by to tak się potoczyło.
UsuńChcę szczęśliwe NaLu, szczęśliwe!
Dlaczego ich rozdzieliłaś? Dlaczego, no! Oni muszą do siebie wrócić. Ja chcę czytać o nich jako o szczęśliwych, beztroskich ludziach. Oni są dla siebie stworzeni, po tylu trudnościach ile przeszli wciąż nie dociera do mnie myśli, że ich już nie ma ( są ale osobno i z dala od siebie).
Myślałam, że chłopak na serio skrzywdzi dziewczynę, ale z drugiej strony pomyślałam, że to niemożliwe. Co on takiego w sobie ukrywa?
Znowu musi cierpieć, znowu dostaje baty, znowu znosi ból. Dlaczego to wszystko spotyka go? Znowu ktoś zadaje mu ból, znowu obrywa, ja nie chcę rannego Natsusia !
Komentarz wyszedł krótki, ale nie chcę Ci tu pisać od rzeczy. Wiedz, że mi się strasznie podobał, zresztą czy któryś mi się kiedykolwiek nie podobał? We wszystkie wkładasz swoje serce.
Dziękuję Ci, że mogę je czytać! <3
Życzę Ci weny, szczęścia, satysfakcji, udanych wakacji!
Pozdrawiam, nieznośna Mini!
................
OdpowiedzUsuńRozdział był jak zawsze świetny, ale gdy doszłam do momentu, gdzie Natsu przycisnął Lucy do ściany... Nie powiem, podobało mi się to xD Ale byłam przerażona. Byłam PEWNA że ją zdzieli. Jezu, serce mi wtedy stanęło... Poważnie. Ale to całe rozstanie... zaszłaś z tym dalej niż przypuszczałam, ale zaskoczyłaś mnie, choć to smutne, to na plus. Widzisz, tyle rozdziałów napisałaś na tym blogu a wciąż mnie zaskakujesz :D
No i znów Natsu dostaje baty... i znów widzi czerwień przed sobą :P Choć tu muszę przyznać, schemat się u ciebie dość często powtarza, to cholernie zaciekawiona lece czytać następny rozdział :D :*