sobota, 19 stycznia 2013

31. Cena życia

- Jellal - powiedziała cicho czerwonowłosa spoglądając na niebieskowłosego chłopaka. Nie mogła uwierzyć, że on tutaj jest, stoi tuż przed nią. W jego czarnych oczach widziała swoje odbicie, oczy których nigdy nie zapomniała. Po jej policzku spłynęła krystaliczna łza. Ten moment był dla niej snem, dlatego nie chciała się z niego wybudzić.
 - Tęskniłem, Erzo - lekko się uśmiechnął. Jedną dłoń przyłożył do jej zaróżowionego policzka, po czym otarł błyszczącą łzę szczęścia.


Nie mogła nic powiedzieć, ale mimo to była szczęśliwa. To było jak spełnione marzenie, kiedy w jednym momencie czegoś pragniesz, a w drugim pojawia się tuż przed tobą i jest tak piękne, że myślisz iż jest to sen, ale jednak jest tak realny, że w końcu zaczynasz wierzyć w rzeczywistość. 
- Skąd się tu wziąłeś? - wyszeptała szlochając.
- Szukałem cię i znalazłem - odparł przybliżając swoje usta do jej, delikatnie musnął jej wargi, poczuła słodki smak pocałunku. Był krótki, ale magiczny, jak spadająca gwiazda, widzisz ją tylko sekundę, ale pamiętasz całe życie. Chwycił ją za dłonie i ruszył do przodu, nie zastanawiała się, nie zadawała więcej pytań, tylko ruszyła za nim. Przechodzili ulicami Magnolii nie zwracając uwagi na czas. W końcu niebo stało się pomarańczowe, a wschód słońca przybrał kolor szkarłatu równie namiętnego, równie pięknego co włosy Erzy. Czuła nieprzeniknione szczęście, które nigdy mogło się nie kończyć. Mogła teraz zdjąć zbroję i schować miecz, aby wyciągnąć ostrze serca i stać się Erzą Scarlet tą prawdziwą, nie Tytanią. Kiedy widziała jego twarz, czuła jego ciało nie obchodziło ją nic, ponieważ świat znikł. Był tylko on, stojący przed nią, stał się jej światem.

 *  *  *

 Lucy otworzyła powoli oczy, obok niej leżał Dragneel. Spojrzała na niego, na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech, poczuła smak jego ust, ciepło ciała. Może nie spędzili tej nocy, tak jak ona chciała ale wystarczająco pięknie, by teraz czuła się szczęśliwa. Ostatnie co zapamiętała przed pogrążeniem się w śnie to namiętny pocałunek z ukochanym. Pogładziła opuszkami palców jego policzek, był taki słodki kiedy spał, taki spokojny. Spostrzegła, że otwiera on oczy ukazując światu zielone tęczówki, znów widziała te cudowne oczy smoka.
- Dzień dobry - wyszeptała składając na jego ustach pocałunek. Odwzajemnił go, wystarczył tak krótki moment by wywołać uśmiech.
- Zgłodniałem - zaśmiał się. 
- Mógłbyś odpowiedzieć
- Dzień dobry
- Tak lepiej - po tych słowach wstała i poszła do łazienki, Dragneel odprowadził ją wzrokiem i sam opuścił łóżko udając się do kuchni. Otworzył lodówkę i zaczął ją uważnie przeszukiwać.  
- Cześć Natsu - wymamrotał Happy.
- YO !
Wykrzyknął różowowłosy, ze schowaną głową, Heartfilia podeszła do niego i odciągnęła od lodówki - Lucy zrób mi tą jajecznicę co ostatnio, była taka pyszna! 
- No dobrze - zgodziła się, związała włosy w kucyk i zaczęła gotować.
- ALBO SPAGHETTI! - krzyknął zadowolony.
- Hmmm...może to i to? - słysząc tą propozycję wyszczerzył swoje białe kły w szerokim uśmiechu, który ona tak bardzo lubiła.
- Kocham cię! - krzyknął całując dziewczynę w policzek. Lekko się zarumieniła i zachichotała, zwróciła wzrok w jego stronę, zauważyła siniaka na jego policzku. Aż tak mocno go uderzyła ? Zrobiło jej się głupio, ale jemu to nie przeszkadzało, uśmiechał się jak zawsze.
- Przepraszam za tego siniaka - powiedziała smutno.
- Nie przepraszaj, zasłużyłem na niego. Zagoi się raz dwa - pocieszał ją, mimowolnie na jej ustach wymalował się uśmiech. Zabrała się do gotowania, natomiast chłopak poszedł do łazienki.
- Natsu idziemy dzisiaj do Oracion Seis prawda? - zapytała.
- Tak - odpowiedział wchodząc do kuchni.
- Nie boisz się? Nie powinniśmy się jakoś przygotować?
- Nie. Pójdziemy na żywioł. Plan rzadko kiedy wypala, więc skoda czasu. Nie mam czego się bać, ponieważ nie zamierzam przegrać tej walki.
- Proszę - położyła talerz z jajecznicą na stole, Dragneel usiadł i zaczął jeść. Jego wcześniejsze słowa podniosły ją na duchu - ale mimo wszystko skąd masz pewność, że wygramy? 
Chciał jej odpowiedzieć, ale usta miał wypchane jedzeniem 
- Przełknij - upomniała go.
- Nie mam tej pewności, nie chodzi o nią, ale o nadzieję i wiarę. Dla Fairy Tail i dla moich przyjaciół jestem w stanie zrobić wszystko, nawet oddać życie  Powiedział z powagą, blondwłosa otworzyła szerzej oczy, nie mogła wyjść  z podziwu, jak wielka posiadał odwagę i wierność - ten kto chce zranić moich bliskich, jest moim wrogiem, ten kto zabija dla przyjemności jest potworem, ten kto nie dba o swoich przyjaciół jest śmieciem. Nie mam szacunku do takich ludzi, myślą że są ponad nami, że mogą rządzić światem, ale nie ma w tym ani krzty prawdy.
- Dlaczego mi to mówisz?
- Abyś wiedziała jacy są ludzie, kiedy podróżowałem podczas różnych misji, spotkałem wielu ludzi. Dobrych i złych. Widziałem wystarczająco wiele, aby wiedzieć jaki jest świat, że nie jest tak piękny jak byśmy chcieli, nie jest bajką. Jest życiem - w jego oczach było teraz tyle powagi, mówił spokojnym i głębokim głosem. W tak młodym wieku wiedział tak wiele. Po chwili znów szeroko się uśmiechnął, tym samym odrywając się od tematu - dlatego wygramy! Co z tym spaghetti? - podszedł do garnka, ale nie zdążył do niego zajrzeć, ponieważ dostał chochelką po głowie.



- Z dala od garnka bo dostaniesz jeszcze mocniej!
- Jesteś podła - zażartował, chciał ją pocałować w usta, ale ona przyłożyła wskazujący palec do jego warg i odsunęła od siebie - gotuję
- No dobra idę się wykąpać - oznajmił. Heartfilia przytaknęła i wróciła do porzedniej czynności. Cały czas myślała o tym co jej powiedział, może i nie był najmądrzejszy, ale szanował ludzi i nie poddawał się, jego serce było czyste, gorące i duże. Teraz ciekawiło ją ile lat spędził na poszukiwaniu Igneela, widziała wszystkie wykonane misje, wszystkie sam, był naprawdę niesamowity. "Jak straszne rzeczy musiał widzieć?" zadała sobie pytanie w myślach. Różowowłosy leżał w wannie, ręce miał oparte na brzegach, a głowę odchyloną do tyłu. W pomieszczeniu powietrze dopełniało się z wilgotną parą, myślał o dzisiejszej walce, którą mieli odbyć. 'Cholera są silniejsi i to o wiele' zaklął w myślach. Nabrał w dłonie wody, zobaczył w niej swoje odbicie po czym przemył twarz. Przeczesał palcami włosy i westchnął "wygram tą walkę, przysięgam".
- Natsu! Gotowe! - usłyszał głos blondwłosej, który wyrwał go z zamyślenia.
- Już wychodzę! - odpowiedział. Po pięciu minutach usiadł przy stole, z jego włosów kapały kropelki krystalicznej wody, a na sobie miał jedynie białe spodnie. Szalik jedynie przewiesił sobie przez szyję (obrazek powyżej). Lucy siadła na przeciw niego i także zaczęła jeść.
- Dziękuję za posiłek! - wykrzyknął klepiąc się po brzuchu.
- Ja nawet połowy nie zjadłam - powiedziała zirytowana. Nagle rozległo się pukanie do drzwi, chłopak wstał i ruszył w ich stronę, chwycił za klamkę. Jego oczom ukazała się Levy, kiedy zobaczyła Dragneela w samych spodniach, troszkę się speszyła i zdziwiła.
- Yo, Levy! Wejdź 
- Jest Lu-chan? - zapytała zdezorientowana. 
- Tak w kuchni - odparł. Niebieskowłosa ruszyła w stronę pomieszczenia ostatni raz zerkając na Salamandra.
- Witaj Lu-chan - uśmiechnęła się.
- Cześć! Co cię tutaj sprowadza? - zapytała odkładając talerz do zlewu.
- Odwiedzam cię. No wiesz, w ogóle dzisiaj nie było cię w gildii, chciałam sprawdzić jak się czujesz. Ymm ... nie żeby co, ale czy ty z Natsu ten teges.
- Nie nawet tak nie myśl! - zaczerwieniła się.


 *  *  *


Erza siedziała nad rzeką wraz z Jellalem opierając swoją głowę o jego ramię, jej piękny sen nadal trwał, był tak cudowny, że chciałaby tkwić w nim wiecznie. Lecz wiedziała, że za niedługo będzie musiała się obudzić. Na krótki moment jej uśmiech znikł, a zastąpiło go zmartwienie.
- Czym się martwisz? - zapytał czule Fernandes.
- Dzisiaj razem z przyjaciółmi idę do Oracion Seis, zakończyć wojnę, którą oni rozpoczęli - odparła spoglądając na płynącą spokojnie wodę.
- Nie smuć się, ponieważ wiem, że wygracie a ty wrócisz, gdyż ja będę na ciebie czekał. Pokaż im jaka jest Tytania - uśmiechnął się lekko całując jej usta. Te słowa podniosły ją na duchu, dały większą wolę walki i powód aby wrócić. Zamyśliła się na chwile o tym, jak cudownie się teraz czuje, że znów jest obok niej. Zrobiło się późno, więc podniosła się z zielonej trawy i przyodziała zbroję.
- Na pewno będziesz czekał? 
- Tak. Obiecuję - zapewnił ją. 
Jej usta wygięły się w delikatnym uśmiechu, odwróciła się w przeciwną stronę i powolnym krokiem ruszyła w stronę gildii. 
- Kolor twoich włosów
Znów usłyszała te słowa, uszczęśliwiały ją, ale równocześnie brzmiały jak pożegnanie. Nie, obiecał i dotrzyma danego słowa. Nie odwróciła się, lecz ruszyła dalej dumna przed siebie, spoglądał na jej szkarłatne włosy powiewające na wietrze i na oddalającą się smukłą sylwetkę. Nawet kiedy szła, wyglądała pięknie jak wróżka, która nigdy nie zniknie. Podczas walki, kiedy w swych dłoniach trzyma miecz, porusza się jak w tańcu, pięknie i z gracją, jest niczym wróżka tańcząca na wietrze. Piękna kobieta, jest zarówno rycerzem w zbroi, jak i wróżką w złocistej sukni. Taka właśnie jest Erza Scarlet.
 *  *  *

Różowowłosy ubrał swój codzienny strój i westchnął. Wiedział, że ta chwila nadejdzie, że będą musieli stawić czoła wrogowi i zakończyć wojnę. Wszedł z poważnym wzrokiem do kuchni i spojrzał na ukochaną.
- Lucy, ruszamy - kiwnęła głową, pobiegła szybko się przebrać, chwyciła złociste klucze i wraz z Happym oraz Levy ruszyli do gildii. Salamander szedł pierwszy, pomiędzy nim a dziewczynami była dwu metrowa przerwa.
- Lu-chan boisz się? - zapytała McGarden.
- Boję, ale wiem, że wygramy
- Skąd ta pewność? 
- Nie ma jej, chodzi o wiarę i nadzieję - powtórzyła słowa Dragneela, który zapadły głęboko w jej sercu, ucząc ją czegoś nowego. Niebieskowłosa delikatnie się uśmiechnęła. Po krótkiej chwili weszli do Fairy Tail. Makarov spojrzał z powagą na całą czwórkę, wraz z Happym piątkę.
- Nie ważcie się umierać - rozkazał.
- Spokojnie dziadku, wygramy! - wyszczerzył w uśmiechu swoje białe kły Salamander, lecz mimo tego w środku martwił się, ponieważ wiedział jak silni stali się ich przeciwnicy - rozwalimy ich - po ty słowach ruszyli w stronę Oracion Seis. Levy złapała Ognistego Smoczego Zabójcę za nadgarstek.
- Natsu, nie pozwól aby Lu-chan coś się stało - poprosiła.
- Obiecuję, że ją ochronię - uśmiechnął się i wyszedł za przyjaciółmi. 
Stanęli przed wielkimi drzwiami gildii, Natsu uderzył w nie z całej siły ogniem, ty samym wrzucając je do środka budynku. Na twarzy różowowłosego pojawił się psychopatyczny uśmiech.
- No to zaczynamy - powiedział zadowolony.
- AYE! Czas na plan T - wykrzyczał Happy.
- Co to plan T? - zapytał jeden z członków Oracion Seis.
- Z chęcią pokażę - odparł Salamander.
- Atak Skrzydłem Ognistego Smoka! 
Zgromadził w obu dłoniach płomienie, po czym uderzył nimi jak skrzydłami.
- Lodowy Twór: Młot! 
Gray stworzył ogromny młot z lodu, a następnie z ogromną siłą uderzył nim we wrogów.
- Podmiana: Zbroja Armadura Wróżki! 
Tytania przyodziała najpotężniejszą ze zbroi, która nosi dumną nazwę gildii.
- Otwórz się bramo panny: Virgo !
- Czas na karę księżniczko? - zadał pytanie gwiezdny duch.
- Atakuj! - rozkazała Heartfilia, po tych atakach prawie wszyscy padli na ziemię.
- No, łatwo poszło - zaśmiał się Dragneel.
- Jeszcze my - przed nimi stanął Cobra i Brain.
- Jesteście żałośni - powiedział drwiąco mistrz gildii. Natsu zdenerwowany zacisnął mocno dłonie w pięści - skoro, nie chcesz do nas dołączyć, zginiesz.
- Ty...
- Nic mi nie zrobisz, inaczej ja zrobię coś tej blondyneczce - wskazał na Cobre, który trzymał Heartfilie, a do jej gardła przykładał nóż. Przed oczami różowowłosego pojawił się obraz ostatniego snu.
- Lucy - wyszeptał. Przeciwnik kiwnął głową, a Sztuczny Smoczy Zabójca już miał przeciąć szyję blondwłosej. W jej brązowych oczach pojawiły się łzy, lecz nie poczuła bólu. Obok niej stał Dragneel i trzymał ostrze gołą dłonią, z której skapywała szkarłatna krew - jedno zadrapanie na jej skórze, spadnie choć jeden włos z jej głowy, a spale cię żywcem - ujrzała tę wściekłość w jego oczach, na jego twarzy. Nie było teraz na niej uśmiechu, a nienawiść - puść ją - rozkazał. Cobra poczuł jak coś ostrego dotyka jego ciała, odwrócił wzrok i ujrzał Tytanie przykładającą ostrze srebrzystego miecza do jego pleców.
- Słyszałeś co powiedział, puść ją - wykonał rozkaz.
- Chronicie swoich przyjaciół, zamiast dbać o siebie? Żałosne.
- To ty jesteś żałosny - Brain spojrzał na niego zdziwiony - będę chronił moich przyjaciół, ponieważ są dla mnie najważniejsi, nawet jeśli ceną będzie życie.
- A więc zapłacisz tą cenę, poz...
- Pazur Ognistego Smoka! - nie dokończył, gdyż Salamander zaatakował go gromadząc w swoich stopach ogień i zwiększając siłę ataku - nie obchodzi mnie co masz to powiedzenia, te słowa i tak nie mają żadnej wartości - znów go zaatakował, lecz kiedy jego atak został odbity, nadleciał kolejny cios, tym razem nie z ognia, lecz z lodu.
- Erza uciekaj z Lucy, a my się nim zajmiemy - krzyknął Dragneel.
- Nie ma mowy! - zaprzeczyła blondwłosa, lecz nic jej to nie dało, ponieważ Scarlet chwyciła ją mocno za rękę i obie wybiegły wraz z Happy'm.
- Obiecałem, że cię obronię - wyszeptał różowowłosy.
- Natsu, ta walka jest nie fair, ich jest... - zaczął Gray.
- Masz rację ta walka jest nie fair, nas jest dwóch a ich tylko dwudziestu  Fullbuster spojrzał na niego zdziwiony, lecz po chwili i na jego ustach także pojawił się zadziorny uśmiech.
- Napaliłeś się? - zapytał zadowolony.
- Tego pożaru nie ugasisz - odparł po czym oboje ruszyli do ataku.
- Pięść Ognistego Smoka! 
- Lodowy Twór: Lanca!
Mimo tych ataków ich przeciwnicy nadal stali.
- Czyli musimy walczyć na poważnie - zaśmiał się Dragneel.


  *  *  *


Erza wraz z Lucy i Happy'm dotarli do gildii.
- Dlaczego ich zostawiłaś?! - denerwowała się Heartfilia.
- Co się stało? - zapytał Makarov.
- Dadzą sobie radę, a z resztą cudem uniknęłaś śmierci - upomniała ją Scarlet. Niestety to była prawda, gdyby nie Natsu, już by nie żyła. Dopiero teraz to do niej dotarło, cena życia. Jest to ostatnia zapłata jaką każdy wykona, lecz bez poddawania się, z walką do samego końca i wygranej. Miała nadzieję, że odniosą zwycięstwo. Musieli, ponieważ tyle pytań chciała zadać Salamandrowi. Mimo wszytsko nie martwiła się zbytnio, kiedy Natsu i Gray mieli współpracować, gdyż wiedziała, że mimo iż codziennie się kłócą, są najlepszymi przyjaciółmi i żaden nie zawaha się stanąć w obronie drugiego. Czerwonowłosa cały czas myślała o Jellalu, postanowiła na razie nikomu o nim nie mówić, pozostawić chwilę w tajemnicy. Wierzyła, że chłopaki wygrają. Mówią, że ogień i lód nigdy nie będą współpracować, prawda jest taka : jeśli dwa odmienne żywioły będą działać razem mogą okazać się najsilniejsze. Nikt nie chce w to wierzyć, a nawet tego nie widział, nawet nie próbował sobie tego wyobrazić.


  *  *  *


- Naprawdę myśleliście, że zdołacie nas pokonać? - zapytał śmiejąc się Brain, podszedł do leżącego na ziemi Dragneela, niedaleko niego znajdował się Gray, otworzył powoli oczy i ujrzał jak mistrz Oracion Seis szturcha nogą nieprzytomnego chłopaka.
- Natsu wstawaj! - krzyknął podnosząc się, Salamander zaczął wstawać, otarł krew z kącika ust i spojrzał na Fullbustera, oboje kiwnęli głowami, nikt nie wiedział o co chodzi. Delikatnie się uśmiechnęli.
- Trochę ognia z prawej, trochę ognia z lewej - rozłożył ręce na boki i zapalił swoje dłonie - a razem daje nam to...
- Ice Make... - wokół niego pojawiła się zimna para, a w jego rękach tworzył się krystaliczny lód.
- Błyszczący Płomień Ognistego Smoka! Lodowy Excalibur!  
Krzyknęli równocześnie atakując przeciwników. W dłoniach różowowłosego pojawiła się ogromna kula ognia, natomiast w rękach czarnowłosego pojawił się duży miecz z lodu, był ostry i tak trwały, jakby był wykonany z metalu. Brain odbił te ataki, ale jedynie on pozostał na polu walki, po prostu przegrywał.
- Zabiję was, zniszcze całe Fairy Tail ! Jesteście nic nie wartymi śmieciami, każdy z was - w Dragneelu już gotowało się ze złości, dłonie zacisnął w pięści, a na jego czole pojawiła się pulsująca żyła - a ta twoja blondyneczka jest... - nie dokończył, ponieważ Salamander uderzył w niego z całej siły.
- Nie obrażaj Fairy Tail, nie obrażaj moich przyjaciół, nie obrażaj Lucy! 
Jego ciało zapaliło się żywym ogniem. Gray uśmiechnął się.
- Teraz to dopiero będzie rozpierducha
_______________________________________________________________


No to co, po pierwsze OHAYO ! No troszku długi ten rozdział, ale jestem z niego dumna. Nie brakuje w nim humoru, akcji, romansu chyba jeden z najlepszych. Dobra nie będę się tak nim zachwycać bo to źle. Nie musicie się martwić, ponieważ mam zapisane kolejne rozdziały, ale będą dodawane co jakiś czas (co tydzień) postaram się dodać kolejny jutro. A więc tak jak zawsze : opinie w komentarzach i pozdrowionka dla was myszki :3 ARIGATOU ŻE JESTEŚCIE !


8 komentarzy:

  1. "Myszki" hehe słodko ^^
    Rozdział rzeczywiście dobry, był romantyczny, zabawny i nie brakowało akcji. Żałuje troche że Erza i Lucy uciekły z pola walki, myśle że Lucy nie zostawiłaby drużyny tak łatwo choć Erzie nie ma co się opierać :P Ale tym bardziej ona nie darowałaby sobie walki z wrogiem. No ale to taki szczegół, to w końcu fanfick a nie oryginał więc takie zdarzenie jak najbardziej mogło mieć miejsce ^^. Mam nadzieje że kolejny rozdział rzeczywiściw stawisz jutro :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudne.
    O tej Erzie i Jellalu to było takie słodkie..!
    A walka z Oracion Seis i Lucy jako zakładniczka... Matko, myślałam już, że ją uśmiercisz... I kamień z serca..
    Świetny rozdział tak jak się spodziewałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dla mnie czad ^^ Pochłonęłam opowiadanie w jedne dzień i rzecz jasna śledzę dalej ^^ Dodaję do obserwacji, bo bym chyba umarła. Życzę dalszej weny i wszystkiego dobrego :) Jakbyś chciała sobie poczytać, to zapraszam do mnie ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Levy to zboczuszek xD Rozdział fajny, ale chciałam iść spać (jest 23:43), ale przez cb nie mogę, bo muszę przeczytać następny rozdział! >.< Co masz na swoją obronę?! xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Pamiętam jak przeczytałam ten rozdział po raz pierwszy...jako pierwsza rzezcz jasna chyba po to wtedy do mnie dzwoniłaś :D to się poryczałam ;o; ale nawet nie wiem czemu. Po prostu rozdział mnie wewnętrznie rozwalił {w pozytywnym sensie ;)}

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesteś wielka.Od razu lecę dalej!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. - Natsu, ta walka jest nie fair, ich jest... - zaczął Gray.
    - Masz rację ta walka jest nie fair, nas jest dwóch a ich tylko dwudziestu"
    To zaniżone mniemanie o sobie...
    No i przechodzę do 'rozpierduchy', jak ją malowniczo ujęłaś XD

    OdpowiedzUsuń