poniedziałek, 21 stycznia 2013

32. Początek wojny

Dragneel atakował z całej siły, ani na chwilę nie ustając. Każdy kolejny cios był mocniejszy i napełniony nienawiścią. Obraza przyjaciół, gildii i ukochanej jest niewybaczalna, tak samo jak próba zabicia jej. Potrafi odpuścić ludziom wiele rzeczy, ale nawet on zna pewne granice, które jeśli przekroczysz. Poparzysz się. Gray stał obok i przyglądał się tej walce, wolał się w nią nie wtrącać, ponieważ sam mógłby na tym ucierpieć. Był zadowolony, kiedy widział jak Salamander wygrywa. Wiedział doskonale, na czym polega jego magia, lecz dopiero po tak długim czasie, w tym właśnie momencie mógł ujrzeć prawdziwą moc płomieni uczuć.
- Szkarłatny Lotos: Pięść Ognistego Smoka! 
Zapalił swoje pięści bardzo szybko atakując przeciwnika, każdy zadany cios powodował eksplozję. Po tym ataku Brain padł na ziemię pokonany, podczas walki nie miał nawet szans się obronić. Nazywając kogoś słabeuszem i śmieciem, ranisz nie jego dumę, lecz swoją. To właśnie jest najlepszy przykład, każdą walkę można wygrać trzeba mieć tylko motywację, powód i miejsce gdzie można wrócić, choćbyś poniósł porażkę. Dragneel stał nad nim z mocno zaciśniętymi pięściami.
- Nigdy nie obrażaj Fairy Tail! - wykrzyczał. Niestety jego ataki wywołały takie zniszczenia, że budynek zaczął się walić.
- Natsu! Szybko idziemy! - krzyknął Fullbuster.
- Dobra! - szybko wybiegli z Oracion Seis, Salamander wyszczerzył w uśmiechu swoje białe kły - rozpierducha w dobrym stylu! - zaśmiał się. Na twarzy maga lodu mimowolnie pojawił się uśmiech. Mimo, iż wygrali woleli szybko uciec z tego miejsca, nim ktoś zobaczy co się stało. Natsu cały czas się śmiał, nie miał pojęcia czemu, ale nie mógł przestać, najwidoczniej Gray się tym zaraził. W końcu dobiegli do gildii, oparli ręce o kolana i dyszeli, ale równocześnie śmiali się.
- Jesteś niemożliwy - powiadomił przyjaciela mag lodu.
- Ta! Cały budynek poszedł, ale fajnie! - oznajmił różowowłosy.
- A wy co? - zapytała zdziwiona Erza.
- Natsu się wkurzył i bez żadnych problemów pokonał Brain'a, cała ich gildia się zawaliła - odparł Fullbuster.
- A z czego się tak śmiejecie? - zadała kolejne pytanie Cana.
- Ja się tym zaraziłem od niego. Natsu a ty z czego się śmiejesz? 
- Nie wiem. Po prostu jestem szczęśliwy - w końcu wszyscy zaczęli się śmiać. Lucy, kiedy zobaczyła ukochanego zrobiła niepewny krok do przodu, ale po chwili podbiegła do niego mocno przytulając. Na początku zdziwił się, ale odwzajemnił uścisk, tym samym ocieplając blondwłosą.
- Nic ci nie jest? - zapytała zmartwiona. Spojrzała na jego twarz, już nie widziała tej wściekłości i nienawiści, lecz nieskończoną radość i szeroki uśmiech, który tak bardzo kochała.
- Czuję się świetnie - odpowiedział. Chwyciła za jego dłoń i odwróciła na wewnętrzną stronę, była na niej głęboka rana od noża, który powstrzymał w ostatniej chwili przed zabiciem jej.
- A to? - wskazała na przecięcie.
- Zagoi się - wzruszył ramionami - zgłodniałem
- Jak zwykle - powiedziała sama do siebie.
- AYE! Natsu chodźmy coś zjeść! 
Wykrzyczała Happy, po czym oboje wybiegli z budynku z uśmiechami na twarzach.
- Ah ten Natsu - westchnęła Mira.
- Ale jego rany - zaczęła Heartfilia.
- Nie ma żadnych ran. Brain nawet go nie tknął - zaśmiał się czarnowłosy.


  *  *  *


Dragneel biegł przed siebie z uśmiechem na ustach, w końcu zwolnił i szedł normalnym krokiem. Obok niego przeszedł chłopak o niebieskich włosach, którego dobrze znał. Rozpoznał jego zapach, otworzył szeroko oczy i zatrzymał się. Złapał za jego bluzkę pięściami i zacisnął mocno zęby.
- Co ty tu robisz Jellal?! - zapytał wściekły. Zapamiętał walkę z nim, to przez niego widział jak Erza płacze krystalicznymi łzami smutku i rozpaczy, lecz myślał że zniknął on wraz z Etherionem. Zupełnie zapomniał o ostatnim spotkaniu.
- Spokojnie, przyszedłem do Erzy - oznajmił.
- Zostaw Erze w spokoju! Sprawiłeś jej wystarczająco dużo cierpienia 
Wykrzyczał, a w jego oczach malowała się wściekłość.
- Natsu zapomniałeś już? Pomogłem wam z Oracion Seis
Salamander uspokoił się i puścił niebieskowłosego 
- Przyszedłem do Erzy, ponieważ kocham ją - różowowłosy słysząc co znieruchomiał, lecz po chwili zacisnął dłonie w pięści i jedną z nich uderzył w twarz Fernandesa, tym samym przewracając go. Ten spojrzał na niego zdziwiony przykładając dłoń do bolącego policzka.
- Skoro ją kochasz, dlaczego wtedy pragnąłeś jej śmierci?!
- Ja...wtedy...nie wiem co się ze mną działo
Odpowiedział powoli wstając. Przed oczami Dragneel'a pojawił się obraz tamtego pojedynku, ta nienawiść i zło w jego oczach. Mówił o wolności, która polegała na byciu niewolnikiem. Znów poczuł ten palący ból Etherionu, tą niesamowitą siłę. Moment kiedy Erza się poświęciła, tak bardzo bał się, że ona odejdzie, ale nie poddał się i ocalił ją ostatkami swoich sił. Zrobił to, ponieważ nie wybaczyłby sobie jeśli ktoś z jego przyjaciół by zginął. Nieważne czy stało by się to przy nim, czy też nie, oznaczałoby, iż nie potrafił ich ochronić. Ale w pewnym sensie rozumiał Jellal'a.
- Przeprosiłeś ją chociaż? - zapytał cicho.
- Co?
- Przeprosiłeś ją chociaż za to, że prawie ją zabiłeś? Wystarczy to jedno słowo, być może ona ci już wybaczyła, ale ja nie. Masz jedną szansę, jeśli ją zranisz, jeśli sprawisz, że znów będzie płakała ... zamienię cię w popiół 
Te słowa przeraziły go, pokiwał delikatnie głową i wyciągnął dłoń w stronę Salamandra.
- Dziękuję i przepraszam.
- Za co? - zadał pytanie zdziwiony Dragneel.
- Przepraszam za to co wtedy zrobiłem, dziękuję za uratowanie Erzy i danie mi jeszcze jednej szansy - Smoczy Zabójca podał mu swoją dłoń i lekko się uśmiechnął - nie zawiodę cię - zapewnił go.
- No dobra! Idę coś zjeść, idziesz? - zaproponował. Fernandes zgodził się i poszli do najbliższej knajpy z jedzeniem.
- Słyszałem, że znowu walczyliście z Oracion Seis - zaczął rozmowę.
- Tak. Pokonałem go, ale mam dziwne wrażenie, że to jeszcze nie koniec  Odpowiedział z ustami pełnymi jedzenia.
- Mogę wam pomóc
- Jak chcesz - powiedział obojętnie. Salamander usłyszał pewną rozmowę, odwrócił lekko głowę w stronę rozmówców. 
- Słyszałeś? Podobno chcą zlikwidować Fairy Tail - powiedział jeden z mężczyzn.
- Tak. Za zbyt wielkie zniszczenia i za to, że Salamander zniszczył ich plany. Podobno mistrz miał do wyboru albo wywalić jego, albo zlikwidować gildię 
Natsu słysząc to uderzył pięścią w stół.
- Cholera - zaklął cicho pod nosem, położył na blacie pieniądze i szybko wybiegł z restauracji kierując się w stronę gildii. Znowu stało się coś złego i to z jego winy. Jellal siedział przy stole lekko zdezorientowany tym co się stało, ponieważ on nie słyszał żadnych rozmów, nawet nie zauważył kiedy Dragneel wybiegł.

 *  *  *

Wbiegł do gildii, rozejrzał się po budynku szukając Makarova, ujrzał go siedzącego na blacie przed Mira, tak jak zawsze.
- Natsu! - krzyknęła szczęśliwa blondwłosa, lecz chłopak wyminął ją.
- Wytłumacz mi to - powiedział cichym, ale zdenerwowanym głosem.
- Ale co? 
Zapytał zdziwiony mistrz popijając piwo z kufla, różowowłosy wytrącił napój z ręki staruszka. Szklanka upadła rozlewając piwo i tukąc się. Wszyscy spojrzeli w jego stronę ze zdziwieniem.
- Czy to prawda, że chcą zlikwidować Fairy Tail? - zadał pytanie drżącym głosem.
- Tak, ale chciałem to załatwić cicho i spokojnie - odparł.
- Dlaczego się na to zgodziłeś?!
- Miałem dwa wyjścia : zlikwidować gildię lub wyrzucić ciebie
Każdy słysząc to zamarł. Dragneel zacisnął mocno powieki i uderzył pięścią w ścianę, robiąc przy tym hałas i spore wgniecenie.
- Więc czemu zlikwidowanie gildii?!
- Nie mógłbym cię wyrzucić bo...
- Ale teraz pozbawisz domu każdego z nich! Jeśli to ma pomóc to ja odejdę z Fairy Tail. Jest dla mnie najważniejsze, dlatego nie chcę, żeby zniknęło! Lepiej, abym tylko ja odszedł, niż żeby... 
Nie dokończył, ponieważ poczuł jak ktoś mocno go obejmuje, tym kimś była Lucy. Z jej brązowych oczu wypływały lśniące łzy, odwzajemnił uścisk obdarowując ją swoim ciepłem. Swoje palce wplątał w złociste włosy, spoglądał przed siebie, na twarze przyjaciół.



Jednak mimo wszystko nie pasowało mu to. To nie był powód, aby niszczyć gildię, w końcu zawsze była taka sama, może i powodowała wiele zniszczeń, ale równocześnie sprawiała wiele dobrego. To nie rada o tym zdecydowała, to ktoś inny. 
- Dziadku, czy jest ktoś kto chciałby się pozbyć Fairy Tail i nie zawahał by się przed niczym, aby tego dokonać? - zapytał poważnie tuląc do siebie Heartfilie.
- Fairy Tail ma wielu wrogów - odpowiedział Makarov.
- Ktoś szczególny, ktoś kto naprawdę nas nienawidzi
- Mój syn, ojciec Laxus'a - powiedział po chwili zastanowienia. Blondwłosa spojrzała na ukochanego, co raz bardziej ją zaskakiwał. Nie wiedziała, że jest aż tak sprytny, potrafił skojarzyć i połączyć wszystkie fakt i dowiedzieć się prawdy. Nagle coś wybuchło w budynku, Salamander wtulił mocniej w siebie blondwłosą, ty, samym osłaniając ją, mimo wszystko nie ruszył z miejsca.
- Natsu... - wyszeptała.
- Porwać dziewczynę - rozkazał ojciec Laxus'a.
- Łapy precz od Lucy- powiedział wściekły Dragneel, odsunął ją powoli od siebie i ruszył na przeciwników z zapalonymi pięściami.
- Trzeba mu pomóc - krzyknęła Erza.
- Zapomnijcie - kiedy już chcieli pomóc przyjacielowi, jeden z wrogów użył na nich magii uśpienia. W jednym momencie wszyscy upadli na ziemię pogrążając się we śnie, Salamander został teraz sam, lecz mimo to miał zamiar bronić ukochanej za wszelką cenę. Kilku mężczyzn rzuciło się na niego, ale z łatwością ich pokonał. Lucy stała przerażona, nie mogąc się ruszyć i obserwując walkę różowowłosego. Dlaczego ona zawsze musiała sprawiać najwięcej problemów ? W jednej sekundzie zobaczyła przed sobą ostrze miecza, zdziwiła się czemu się zatrzymało. Nastała cisza, w której słychać było kapanie szkarłatnych kropel krwi na podłogę. Ujrzała ręce zatrzymujące ostrze przed dotarciem do celu, to był Natsu. Trzymał gołymi rękoma broń, która miała ją zabić. Na jego twarzy nie było wyrazu bólu, ale determinacja i złość. Za nim pojawił się inny mężczyzna z kataną, przebił bark Dragneel'a. Chłopak zacisnął mocno zęby, aby nie krzyczeć.
- Natsu wystarczy, pójdę z nimi - powiedziała szlochając.
- Nie. Nie oddam cię, będę walczył do samego końca i ty też masz się nie poddawać. Zrozumiałaś?! - pokiwała głową i chciała przybliżyć się do niego, kiedy miecz przesunął się w jej stronę, tym samym jeszcze bardziej przecinając dłoń różowowłosego. Poczuła jak ktoś ją odsuwa od ostrza, ku swemu zdziwieniu ujrzała Jellal'a. Salamander puścił broń, lecz nie mógł się ruszyć, ponieważ w jego braku nadal tkwiło ostrze katany, lecz w pewnej chwili wyciągnął broń z jego ciała. Chłopak szybko się odsunął, trzymając zranione miejsce.
- Jellal weź ją stąd, szybko! - rozkazał niebieskowłosemu, a on jak najszybciej zareagował wybiegając razem z Heartfilią. Chciała coś powiedzieć, chciała zostać z ukochanym, ale nie zdążyła. Spojrzała ostatni raz na chłopaka, na jego zakrwawione ciało, bała się. Zapalił swoje pięści i zaatakować przeciwników, jeden z momencie znikł, lecz różowowłosy nie zatrzymał się. Fullbuster zaczął się powoli budzić, spojrzał w stronę przyjaciela, to co zobaczył wstrząsnęło nim.
- NATSU! - Smoczy Zabójca poczuł ból przeszywający całe jego ciało. Na torsie maił długie przecięcie, które zaczynało się od prawego ramienia, a kończyło przy lewym biodrze. Z rany lała się czerwona krew. Stanął bez ruchu, zaszokowany szybkością tego ataku i przeciwnika. Zupełnie nie wiedział, kiedy to się stało.
- Już po nim. Idziemy po dziewczynę - powiedział jeden z mężczyzn, po czym opuścili gildię. Fullbuster szybko podbiegł do różowowłosego, który zaczął się osuwać na dół, czarnowłosy złapał go.
- Natsu, trzymaj się! - powiedział trochę panikując. Dragneel rękami opierał się o podłogę i ciężko oddychał. Z jego rany wylewała się krew, a wokół niego pojawiała się coraz większa kałuża szkarłatnej cieczy. Gray pomógł mu usiąść, gdyż chciał zatamować krwawienie, lekko zamrażając ranę tak samo jak swoją na Galunie.
- Lucy, musimy ją ratować - wyszeptał, widać było że każde wypowiadane słowo sprawiało mu ból. Zastanawiał się teraz co mają robić, Salamander był poważnie ranny, a po tym już było widać jak silni są ich przeciwnicy. Dragneel chciał wstać, ale mag lodu z powrotem go posadził, po czym sam usiadł.
- Odpocznij - nakazał mu.
- Nie mam na to czasy, muszę ją... - nie dokończył, ponieważ kaszlną krwią.
- I co zdziałasz w tym stanie?! - zdenerwował się Fullbuster. 
Lód, którym miał zasłoniętą ranę już prawie się roztopił.
- Proszę. Nie mogę pozwolić, aby coś jej się stało. Ja...obiecałem 
Czarnowłosy spojrzał na niego, wiedział jak bardzo ważne są dal niego obietnice, nigdy nie złamał danego słowa. Mimo tych ran nie poddawał się i chciał walczyć dalej. Zaczął powoli wstawać - nie mogę zawieść, nawet jeśli będzie to ostatnie co zrobię uratuję ją - powiedział lekko się chwiejąc, zacisnął dłonie w pięści i zaczął iść w stronę wyjścia. Naprawdę był niesamowity i uparty. Niewielu jest takich, którzy walczą aż do śmierci. Taki człowiek to najgorszy przeciwnik, ponieważ nigdy nie straci nadziei. To jest jego najwspanialsza obrona, najostrzejszy miecz, największa siła. Gray wstał i podszedł do przyjaciela, westchnął tylko.
- Prowadź - powiedział do różwowłosego. Ten nic nie odpowiadając ruszył biegiem przed siebie, podążając za zapachem Lucy. Myślał teraz tylko o niej, o tym by ją uratować, nic innego się nie liczyło. Z daleko zobaczył blond włosy, był pewien, że to była jego ukochana.
- Lucy! - krzyknął biegnąc jeszcze szybciej w jej stronę, kiedy usłyszała jego głos poczuła ogarniające ją ciepło, odwróciła się w jego stronę i mocno przytuliła, chłopak zasyczał z bólu. Odsunęła się od niego i ujrzała głęboką ranę na jego torsie. Otworzyła szeroko oczy z przerażenia.
- Natsu jesteś ranny
- To nic takiego. Nic ci nie jest - zapytał zmartwiony.
- Nie - odparła.
- Yo, Nastu nikogo tu nie ma, możemy wracać - oznajmił Gray.
- Dobra, ale mimo wszystko to nie koniec
- Kolejna walka, niech to ani chwili odpoczynku - westchnął Fullbuster. Nagle różowowłosy złapał się za brzuch i zacisnął mocno zęby, jego ciało przeszywał teraz okropny ból, do tykający każdej komórki.
- Natsu! - krzyknęła przestraszona Heartfilia.
- Musimy wracać, trzeba go opatrzeć. Ta rana jest zbyt głęboka, stracił dużo krwi. Szybko za nim ktoś się zjawi - wytłumaczył i w jednym momencie jak na złość rozległ się hałas,a przed nimi pojawiło się około stu przeciwników - za późno - powiedział szykując się do walki.
_________________________________________________________________


GOMENASAI ŻE NIE DODAŁAM WCZORAJ ! Ale za to w nagrode jest długi, przynajmniej taka mam nadzieję. Pomysły są i to sporo więc się o to nie martwcie myszki. Powiem tak, w następnym rozdziale was zaskoczę :3 U góry bloga, z prawej strony odbędzie się głosowanie na temat z kim ma być Gray, więc głosujcie abym mogła pisać. SAYONARA :3

5 komentarzy:

  1. Głosik w ankiecie oddany :P A co do rozdziału...jak on mógł wybiec z gildii z taką raną? Tzn. czy można wogóle tak biec? :D Ogólnie wszystko fajnie, ale przyznam że Natsu zawsze walczący sam staje się trochę męczący :( Rozumiem że chcesz przedstawić Dragneela jako tego najsilniejszego herosa z nakama power (hehe :P) ale fajnie by było poczytać jak też ktoś mu konkretnie pomaga. Ale mimo wszystko ciekawie jest i strasznie się ciesze że nie brak Ci pomysłów :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Super że nie brak Ci pomysłów, większość poddaje się po mniej więcej właśnie 30-tym odcinku ;p No to czekam na kolejny. Niezły pomysł, że wciągnęłaś w to Jellal'a :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty zła! Nie dasz mi w spokoju pójść spać! ;_; rozdział suuuuuuperowy :D

    OdpowiedzUsuń
  4. "- Przepraszam za to co wtedy zrobiłem, dziękuję za uratowanie Erzy i danie mi jeszcze jednej szansy - Smoczy Zabójca podał mu swoją dłoń i lekko się uśmiechnął - nie zawiodę cię - zapewnił go.
    - No dobra! Idę coś zjeść, idziesz? - zaproponował. Fernandes zgodził się i poszli do najbliższej knajpy z jedzeniem." Tylko Natsu potrafi przejść przy takich sprawach do jedzenia xD
    Ale jedna rzecz... dwie mi nie pasują. Skoro Jellal wybiegł z Lucy, topo co Natsu miał ją ratować? I gdzi się nagle rozwiał Jelluś? ._. chyba jakaś zjarana jestem ale nie mogę tego znaleźć

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedny Natsu... A gdzie Jellal??? Wcięło go czy jak???

    OdpowiedzUsuń