wtorek, 26 listopada 2013

75. Porwana

- Kim ty jesteś? - Zapytała przerażona widząc lazurową tęczówkę, od której tlił się blask mordu. Magia przytłaczała jej ciało wywołując szybsze bicie serca. Kąciki jego ust wygięte były ku górze, ukazując psychopatyczny uśmiech łowcy, zdobywającego swoją ofiarę.
- Królem. - Odpowiedział szeptem, kierującym się wprost do jej ucha. Odwróciła napięcie głowę, odsuwając się jak najszybciej w tył. Sięgnęła po złote klucze, ściskając ich pęk w ręce. Przymrużyła powieki, badając wzrokiem posturę wroga. Denerwował ją ten psychopatyczny, wywyższający uśmieszek.
- Czego ode mnie chcesz?! - Zapytała przez zęby.
- Czego? Chcę siłę twoich uczuć jaką dajesz magii i jego nadludzką moc.
Odpowiedział zaciskając dłoń w pięść, sięgnął ręką do czarnej, skórzanej przepaski zasłaniającej drugie oko.
- Jego? - Zadała pytanie zdziwiona zastanawiając się o kogo może mu chodzić. Teraz tylko jedno imię rozbrzmiało w jej głowie, ponieważ zna tylko jedną osobę z nadludzką mocą, osobę która tylko w połowie jest człowiekiem.
- Natsu. - Stwierdziła cicho wyciągając przed siebie złocisty klucz zodiaku. - Nie dotykaj go, nie zbliżaj się do niego! Nie waż się robić mu krzywdy!
Chłopak słysząc to zaśmiał się cicho wspominając siarczyste ciosy jakie wymierzał w różowowłosego, jak ten niepokonany Salamander - przegrał.
Złota poświata emanowała z klucza, oplatając posturę blond-włosej, czekoladowe tęczówki skrzyły się niespotykaną u niej nienawiścią.
- Otwórz się bramo wagi: Libra! 
Przed nią stanęła piękna dziewczyna, odpowiadająca jeden z dwunastu znaków zodiaku. Heartfilia nie mogła pozwolić, aby ktoś jeszcze skrzywdził jej ukochanego. Zbyt wiele przeszedł i wycierpiał, aby zranić go raz jeszcze.
- Teraz albo nigdy: Zmiana grawitacji!
Kobieta jedynie kiwając głową zaczęła wykonywać atak. Fala niewidzialnej mocy natarła na napastnika zmieniając jego wagę na znacznie większą. Lucy uśmiechnęła się delikatnie, wiedząc że teraz on będzie łatwiejszym celem.
- Otwórz się bramo panny: Virgo!
Przed nią pojawiła się różowowłosa pokojówka, skuta w metaliczne łańcuchy. Ukłoniła się delikatnie przykładając dłoń do piersi.
- Czy czas na karę księżniczko? - Zadała podstawowe pytanie.
- Tak. Ukaraj jego! - Rozkazała posyłając Gwiezdnego Ducha na starcie. Stopami delikatnie opierając się o klatkę piersiową brązowowłosego, silnym ruchem przygniotła ciężar jego ciała do ziemi. Wokół niego wytworzył się ogromny twór w brunatnej ziemi. 
- Czy tak dobrze księżniczko? - Zapytała stając przed Heartfilią.
- Doskonale. - Odpowiedziała pozwalając wrócić im do swego magicznego świata. - Teraz mój ruch. - Wyjęła skórzany bicz chlastając nim powietrze, przy czym głośny świst rozbrzmiał dookoła niej. Spokojnym krokiem podeszła do przeciwnika, jednak on w sekundzie zniknął.

* * *

- Cholera jasna gdzie ona jest?! - Wykrzyczał zdenerwowany Salamander zakładając na szybko jakąś bluzkę, ubrał buty zerkając na zegarek który wskazywał 22:00. Lucy nigdy nie wracała tak późno do domu, nawet jeśli była w gildii. Coś musiało się stać, a jego wszystkie zmysły to potwierdzały wręcz buzując niczym wulkaniczna lawa w jego żyłach.
- Na-chan gdzie idziesz? - Zapytała cichutko Itami przecierając rączką zaspane oczy, ponieważ hałasy Dragneela wybudziły ją ze snu.
- Po Lucy. Zostań tu, i tylko jeśli będzie ci groziło niebezpieczeństwo możesz stąd wyjść. - Rozkazał stanowczym głosem. Serce niemalże chciało wyskoczyć z jego klatki piersiowej bijąc jak opętane. On wyczuwał...strach.
- Dobrze, ale...
- Proszę posłuchaj mnie. Jeśli tylko wrócę, pobawimy się, ale bądź grzeczna i posłuchaj mnie. - Doskonale wiedział co mówił, gdyby on kiedyś słuchał Igneela, dziadka, kogokolwiek połowa rzeczy by się nie wydarzyła. Nie posiadał by tak wielu szkarłatnych blizn szpecących zarówno umysł jak i ciało. 
- Natsu. 
Po raz pierwszy wypowiedziała jego imię. 
- Przepraszam, jeśli nie wrócimy. - Pękło jej małe serce. Przymrużając powieki pocałował dziewczynkę w czoło, po chwili wybiegając z domu. Przy niej czuł jakby miał córkę, jednak tego się najbardziej bał. Wie jaki to ból stracić rodzica, nie chce przystwarzać nikomu tyle cierpienia z wiedzą, że za niedługo umrze.
Yurusu stała wpatrując się w zamknięte drzwi, pustym wzrokiem wypełniającym czarne tęczówki. Zaróżowione policzki przyozdobiły błyszczące łzy skapujące cichym echem na podłogę. 
On był dla niej jak ojciec, którego w sumie nigdy nie miała, zaś Lucy odgrywała rolę matki, która została odebrana zbyt wcześnie. 
- Obiecałeś. - Wyszeptała ledwo poruszając ustami.

* * *

Uderzyła o ziemię wypluwając kolejną porcję krwi, ciemnoczerwona stróżka spłynęła po jej drżącej brodzie pozostawiając krwawy ślad. Jej jasna skóra oszpecona była licznymi ranami, z którrych wypływała szkarłatna ciecz. Podniosła się na drżących ramionach spoglądając na przeciwnika.
- Zostaw mnie! - Krzyczała nie chcąc, aby podchodził do niej. Nie miała najmniejszych szans z kimś tak silnym. - Natsu ratuj.
Nie. Znów zaczęła polegać na nim. Na to nie mogła sobie pozwolić, zacisnęła usta w wąską linię, wpadając na jeden pomysł. 
Wybaczysz mi to, prawda Natsu?
- Tak samo żałosna jak on. Jednak wasze moce są nieprawdopodobne.
Dodał spokojnym krokiem kierując się ku dziewczynie, jej ciało mimowolnie zaczęło trząść się ze strachu po ciężarem ogromnej mocy maga. Próbowała złapać choć jeden klucz i przywołać ducha, jednak jej ręce niebezpiecznie drżały. Bała się...nie...była przerażona.
- Otówrz się bramo lw... - Wytrącił jej klucze z ręki kopniakiem mocno chwytając za blond włosy. Wytargał ją do góry, podczas gdy jej mocno zaciśnięte powieki chciały uniknąć jego wzroku.
- Teraz ty, później on. - Powiedział spokojnym wzorkiem ujmując w dłoń zaróżowione policzki. Mimo strachu wciąż myślała o Natsu, nie chciała by znów musiał ocierać się o straszliwą śmierć.
Wymusiła na ustach bolesny uśmiech zwracając się do wroga.
- Jeśli po dobroci pójdę z tobą i oddam ci całą moc, obiecasz nic mu nie robić? - Słysząc to otworzył szerzej oczy.



- Oczywiście. - Szkoda że nie zauważyła jak krzyżuje palce za plecami. Z jej serca spadł ogromny kamień dając ulgę duchowi. Była pewna, że właśnie uratowała życie ukochanemu, po raz pierwszy spełniła swoje marzenie. 

Zaczął ich otaczać lazurowy blask koloru oczy Kuro.

* * *

- Lucy gdzie ty jesteś?
Biegł i biegł, wciąż nie mogą natrafić na jej ślad. Wciąż doskonale pamiętał te bolesne słowa wypowiedziane do Itami. Nawet nie chciał wiedzieć jak bardzo musiało ją to zaboleć. Czuł się jak morderca, zabijający uczucia.
Nareszcie, poczuł jej słodki zapach zmieszany z...krwią.
- O nie.
Co raz szybciej i szybciej, a droga wydawała się co raz dłuższa. Nie mógł stawać ani na chwilę, choćby miało mu zabraknąć oddechu. 
Lazurowe światło uderzyło w jego zielone tęczówki oślepiając na parę sekund. To co widniało przed jego oczyma, było strzałem prosto w serce.
Znikająca postura blond-włosej dziewczyny poranionej miliony razy, a jednak wśród tego światła dostrzegł na jej pięknej twarzy cień uśmiechu.
- Nie! - Krzyknął jakby chcąc ją złapać, na próżno. 
Widziała go, jak przerażony chciał ją złapać. Nie, teraz moja kolej na poświęcenie. Te słowa rozbrzmiały w jej myślach, wiedziała że czeka ją śmierć a jednak, uśmiechała się jakby miała przeczucie że ktoś ją uratuje.
Klęczał w jej szkarłatnej krwi plamiąc swoje ręce. To wypalało w nim bolesne rany, sprawiające ból nie do opisania. 
- Lucy...ty za chwilę wrócisz prawda?
Zapytał nie wierząc w to, iż zniknęła. Chciał sobie wmówić, że wciąż gdzieś jest tuż w zasięgu jego ręki. Jednak kłamał.

* * *

- Zraniłeś go? - Zapytała podnosząc głowę na Doragona. Jej dłonie skute żelaznymi łańcuchami, zawieszone były nad głową.
- Mogłem go zabić, a jednak coś w nim jest.
Czyli jednak był jej śmiertelnym wrogiem, którego powinna rozszarpać na strzępy. Do pomieszczenia weszła dziewczyna o srebrnych włosach, odziana w tego samego koloru zbroję.
- Czegoś ci trzeba? - Zapytał jej, jednak dziewczyna delikatnie pokiwała głową.
Kątem oka zbadała Heartfilię, czując ukłucie w sercu.
Wiedziała że jest kimś ważnym dla Natsu, a Kuro miał zamiar pozbawić życia ich obojgu, w najbardziej brutalny i bolesny sposób jaki był mu znany.
Nie wiedziała czemu ale chciała wyszeptać słowo  p r z e p r a s z a m.


Przepraszam, że taki krótki, ale nie mogę w jednym rozdziale bardziej rozkręcać akcji. Mam nadzieję że się podobało.

6 komentarzy:

  1. Będę pierwsza? Muahahaha xD
    Kurde, wkurzyłam się. Bo znów Lucyna jak tylko dostała wciry to robi się z niej boidupa i woła Natsu. Naprawdę wkurza mnie taka Lucyna, ale w sumie taka jest. I dobrze to opisałaś. To z Itami i Natsu było naprawdę słodkie i chwytające za serducho. A końcówką sprawiłaś, że mimo przeczytanych 4 rozdziałów na raz chcę jeszcze więcej ^.^

    OdpowiedzUsuń
  2. Potrafisz dobić człowieka !
    Natsu cierpi ,Lucy też tylko że ona jest na wyczerpaniu .
    Arr Kuro to wredny kłamca nie umiejący dotrzymać słowa .Lucy chociaż raz ocalić komuś życie i okazuje się że na marne .:(
    I jeszcze Natsu mi próbujesz zabić !! .
    Rozdział genialny z nutką smutku .
    Czekam na kolejny .I mam ja nadzieje że pojawi się szybko<3

    OdpowiedzUsuń
  3. A idź .. czy ja muszę zawsze płakać ... ;-; Znasz moją opinie ona nadal trwa .. GENIALNY ROZDZIAŁ !

    kocham Cię !

    paczaj :3

    Don't trust to much . Don't love to much . Don't hope to much because that to much can hurt us . Dead is my only friend ,all my friends go, and only she is by my side until the end . You understand "my friend" .?

    Może być .? gi-hi wiem jestem głupia :* Powodzenia !

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie to smuuutne ~
    Ale zarazem piekne *.*
    Lucy, Natsu... wszyscy umra :c
    Luuuucy nie daj sie ~
    Nie nie poddam sie, nie nie bojee sie, dzieczyna podobam sie... xd
    Itamiii.... chod do cioci Mei! Ale tylko z ciastkami, bez nich nawet nie probuj!

    Sle wene ~
    Mei ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Czemu zawsze Lucyna musi być taka słaba?! Czemu zawsze trzeba ją ratować? Oczywiście nie mam do Ciebie pretensji, bo po prostu tak została stworzona przez mangakę... ._.
    Dziewczyna chciała zrobić wszystko, aby uratować chłopaka. Teraz jej kolej na poświęcenie. Spodobała mi się jej postawa! Pokazała, że naprawdę kocha Salamandra. To było w pewien sposób słodkie.
    No i to jak chłopak widział znikające ciało ukochanej.
    To takie smutne ;(((((
    Ciekawe, jak się dalej wszystko potoczy.
    Kochana, weny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Lucy walczyła jak lwica!!! Taka postawa mi się podoba :D. Ach cudeńko!!! Jak z resztą zawsze :). Tylko właśnie szkoda, że taki krótki... Lecę dalej :D

    OdpowiedzUsuń