środa, 11 grudnia 2013

77. Wolność ?

Tak dawno nie wypowiadał tego zdania, odkąd...nawet sam nie potrafił tego określić. Przestał być sobą, albo raczej ukrył swą radosną stronę. Chociaż tak naprawdę pragnął jedynie wyzwolić się z tajemniczych łańcuchów wiążących jego prawdziwą moc, chciał wydostać się na wolność. Jednak czy będzie potrafił opanować rządzę krwi? 
Uderzył w twarz przeciwnika czując pod swoją pięścią twarde kości mężczyzny, nie zauważył jak noga fioletowookiego wbija się w jego żebra pozbawiając chwilowego oddechu. Zginając się pół zacisnął mocno zęby, przymykając równocześnie jedno oko. Nabierając powoli powietrza do ust, nadymał policzki.
- Ryk Ognistego Smoka! - Wypuścił z siebie falę ognia, która natarła wprost na przeciwnika. Ale powstrzymał ją oplątując żywioł, wokół swojego ciała.
- Całkiem przyzwoita moc Salamandrze. - Pochwalił go ze złośliwym uśmiechem. Chłopak wypuścił powoli powietrze z ust sprawiając, że już zbyt długa grzywka na parę sekund uniosła się ku górze. Nie miał czasu na rozmowy, musiał jak najszybciej biec do Lucy. 
- Jak brzmi twoje prawdziwe imię? - Zapytał zaciekawiony. Znał go jako sławnego Salamandra, jednak nie sądził że będzie to aż tak młody mag.
- Natsu Dragneel. - Odpowiedział zbierając gorący żywioł wokół pięści.
- Lato? - Zapytał zdziwiony, kiedy żółte błyskawice migały wśród płomieni. 
Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, momentalnie znalazł się przed magiem posyłając go poprzez budynki, po ziemi aż do pobliskiej rzeki.
Natsu uśmiechnął się opierając dłonie o biodra.
- Itadakimasu! - Krzyknął pożerając otaczający krajobraz ogień. Ten wspaniały smak wrzącego płomienia, tak dawno nie miał go w ustach. Już od dawna nie jadł swojego żywiołu. Dlaczego przestał być sobą?
Czerwonowłosy w końcu dotarł z powrotem, nieźle poobijany, a Salamander przybrał wojenną pozycję wyginając kąciki ust ku górze.
- Kiedy się już najadłem jestem pełen sił! - Kolejne zapomniane zdanie. Musiał sobie wszystko poprzypominać, a przede wszystkim przypomnieć sobie kim był i kim chce się stać. 
- A ty jak masz na imię? - Ledwo się powstrzymał od niewymyślenia jakiegoś przezwiska, jak to miał w zwyczaju, powinien zachować normy dorosłości nie był już dzieckiem, za niedługo stuknie mu dwudziestka.
I wtedy przypomniały mu się słowa Elie skierowane do Lucy "Masz czas do jego dwudziestych urodzin, wtedy on będzie już martwy."
Rozkojarzony nie zauważył, kiedy pięść wroga wbiła się w jego żuchwę sprawiając iż przecharatał plecami kilka metrów w tył. Szybko wstał blokując kolejny cios przedramieniem a w drugiej ręce zbierając płomienie. 
- Pięść Ognistego Smoka! - Atak odziany w smocze zaklęcie ognia miał uderzyć w klatkę piersiową przeciwnika, jednak on złapał go trzymając milimetry od swojego ciała. Nigdy nie widział takiej mocy. Ten ogień zaczął go parzyć.
- Akira Honoyoshi. - Odpowiedział na wcześniejsze pytanie odskakując w tył. Jednak Salamander nic nie odpowiedział, a grzmotnął mocno w ziemię sprawiając iż pękła podłużnie, aż pod nogi Akiry. Ten zdziwiony zerknął na różowowłosego nie rozumiejąc co to miało na celu, póki ogrom ognia nie wybuchł ze spękanej ziemi. 
- Ogień mi nic nie zrobi! - Niemalże wybuchł śmiechem.
- Ale błyskawice już tak. - Odparł Dragneel zbierając w sobie moc kolejnego z żywiołów. W takich chwilach był wdzięczny Laxusowi.
- Co? - Tylko tyle zdążył powiedzieć nim poczuł rażenie piorunów, przechodzące przez każdy jego nerw. 
Mocne uderzenia serca...
Jego moc zaczęła się nasilać co raz bardziej i bardziej. Czuł jak przepełnia każdy zakamarek jego ciała. Tak wspaniała, że zaczyna krwawić.
Brzdęk łańcuchów...
Więcej i więcej. Wyszczerzył kły w psychopatycznym uśmiechu chcąc jedynie sprawić cierpienie Honoyoshiemu. Chciał poczuć jego ból, widzieć przerażenie, słyszeć krzyk. 
Fioletowooki cudem uciekł z miejsca śmierci opadając na ziemię i ciężko dysząc. Nie rozumiał co się działo. Spojrzał na Dragneela, którego grzywka przysłoniła oczy, a z ust ciekła szkarłatna krew.
Metalowe "liny" zostały zerwane, a on stał się wolny.
Podszedł spokojnym krokiem do przeciwnika ściskając jak najmocniej jego szyję, pozbawiając dostępu do powietrza. Ciepła, czerwona ciecz ciekła po jego skórze mieszając się z śliną. Rzucił nim z całej siły o ziemię słysząc jak pękają twarde kości. Nie zastanawiając się przygniótł go nogą, chwycił za włosy i podniósł w górę, tak że ten klękał przed nim.

Siedział na ziemi, oparty o ścianę gildii wciąż cały okryty krwią, z okropną raną w miejscu serca. Tak łatwo mógł przegrać, opuścić ten świat i zrobić przykrość Lucy. Nie był w stanie się ruszyć, to wszystko zbyt wiele go kosztowało. Lord Dragneel, wejście do piekła, cudem uniknięta śmierć i ... spotkanie z Haną. Na samo wspomnienie mamy uśmiechnął się. Tak bardzo chciał zobaczyć ją jeszcze raz. Usłyszeć ten melodyjny głos.
Poczuł przy sobie czyjąś obecność, a szkarłatne włosy mignęły obok niego. Z jego prawej strony usiadła Erza, wpatrując się głucho przed siebie. Jego najdroższa przyjaciółka, którą traktował jak siostrę. Uśmiechnął się delikatnie odchylając głowę w tył. 
- Tak wiem, jestem nieznośny i sprawiam kłopoty, ale...
Zaczął przełykając głośniej ślinę i zaciskając powieki przez chwilowy ból rany. Dlaczego jego życie musi być tak cholernie skomplikowane? Jednak nie było dane powiedzieć mu więcej, kiedy głos zabrała Scarlet.
- Gdy coś grozi twoim bliskim zawsze ich ratujesz , czy nie możesz uratować samego siebie nie płacąc przy tym bólem i cierpieniem ? Gdy coś jest nie tak zawsze pamiętasz o przyjaciołach, gildii, rodzinie. Natsu proszę cię więc pamiętaj także o tym kim jesteś. Nie ważne co się stanie , nie ważne kto będzie twoim przeciwnikiem, pamiętaj o sobie. Kim tak naprawdę jesteś, nie tym za kogo się uważasz.
Spojrzał na nią zdziwiony tymi słowami, które mimo wszystko dodały mu otuchy. Spojrzała na niego, swymi pięknymi, błyszczącymi niczym miecz w blasku słońca, oczyma teraz wypełnionymi troską i przyjaźnią. Przyłożyła smukłą dłoń do jego ciepłego policzka, stykając się czołami.
- Więc proszę nigdy nie zapomnij kim jesteś, Natsu.
Wygiął kąciki ust delikatnie ku górze zamykając oczy.
- Aa...obiecuję. Przysięgam pozostać sobą do samego końca.
Te słowa potrafiły rozbić zbroję wokół jej serca, która znikła jak złocisty pył rozmywając się wśród uczuć. Z jej oka wyleciała pojedyncza łza skapując na dłoń Salamandra, który na zawsze będzie pamiętał wspaniałą Tytanię, jako siostrę, jako osobę która okazuje mu tyle uczuć.

Dlaczego zapomniał o tak ważnej obietnicy? 

* * *

- Nie rozśmieszaj mnie, pokonam cię jednym ruchem ręki. Z resztą nie chce cię zabijać. Jesteś przynentą na niego. - Oznajmił rozbawiony. Heartfilia zacisnęła mocniej pięści niemal zgrzytając zębami. Miała dość tej zabawy, za każdym razem ona nie mogła nic zrobić. Wymierzyła w policzek Doragona siarczysty cios otwartą dłonią, zaciskając usta w wąską linię.
- Nic ci nie zrobił, nie masz prawda odbierać mu życia. - Powiedziała poważnym głosem mierząc wzrokiem niebieskookiego, który spojrzał na nią z pogardą odwracając się.
- A czy on ma prawo niszczyć nasz świat?
- On go nie niszczy, sprawia że jest coś warty. - Poprawiła chłopaka. Nigdy nie zwątpi w Natsu, wierzy w niego odkąd dołączyła do Fairy Tail i będzie wierzyć do samego końca. Nigdy go nie zapomnij.
Chwyciła w dłoń diamentowy klucz i wyciągnęła go przed siebie.
Diamentowy duchu.
Wokół niej pojawił się krystaliczny blask opatulający drobne ciało jak tlen wypełniający jej drżące z adrenaliny płuca, nie potrafiące złapać jednego pełnego oddechu, a rozdzielone na kilkanaście krótkich.
- Tyś winien na me wołanie przekroczyć próg gwiezdnego świata...
Przepełniony magią wiatr uniósł jej blond włosy targając nimi na wszystkie strony, a mimo to wciąż wyglądała pięknie.
-... i wstąpić na nasz!
Mówiła co raz głośniej, a przed nią widniał zarys postaci przepięknej, kuszącej swej wyglądem kobiety ze zmysłowym uśmiechem, na jakże pragnących pocałunku, różowych ustach.
- Użycz mi swojej mocy! 
Ta magia była tak silna, dodawała jej mocy, którą były uczucia płynące wprost z gorącego i bijącego złotym żarem magii serca.
- Otwórz się przeklęta bramo Idamary!
Teraz była gotowa do walki. Zerwała wiążące ją łańcuchy poskromienia i pozwoliła by z jej ciała emanowała złocista magia uczuć. Pragnęła walczyć i wygrać dla ukochanej osoby. I tak też zrobi.
- Nadal nie chcesz ze mną walczyć? - Zapytała zdeterminowana.
- Zrozum i tak cię pokonam czy będziesz walczyć z duchem czy bez. - Nie wiedział jednego, ile Lucy może przyzwać duchów naraz. Zwłaszcza jeśli pomocnikiem, którego teraz przyzwie będzie jeden z najsilniejszych.
- Dawaj, dawaj Lucy. Obije mu tą śliczną twarzyczkę.
Zachichotała Idamara oblizując kusząco wargi.
Heartfilia wyjęła ciemny klucz z końcówką przypominającą koniec piki,
połączoną ze spiralą przechodzącą przez cały klucz w kształcie węża. Wygięła kąciki ust ku górze wypowiadając przywołanie 13 znaku zodiaku.
- Otwórz się, Bramo Wężownika : Ophiuchus!
Przed nimi stanął ogromny wąż, wyjęty wprost z księgi Zerefa.
Diamentowa wyciągnęła rękę ku górze jakby wchłaniając postać gada, jej skóra stała się łuskami, kły wydłużyły się i to o wiele, a źrenice stały się poziome-dzikie. Jednak wciąż wyglądała pięknie.
- Zabawimy się Kuro-chan? 
- Nie mów tak na mnie.  - Rozkazał lekko zdenerwowany.
Już nie usłyszał jej głosu, a poczuł o dziwo twardą pięść na swoim policzku posyłającą go do pobliskiej ściany. To go zabolało, zupełnie jak przy walce z Natsu. Dlaczego wciąż ją wspominał?
"Królem tego świata jest magia, nie masz prawa sprzeciwić się swemu władcy!" wówczas po raz pierwszy usłyszał coś tak prawdziwego.

* * *

NIE. Nie mógł tak po prostu stracić kontroli i złamać obietnicy! Musiał powstrzymać to szaleństwo zaślepiające jego umysł.
- Nie...błagam. - Kogo prosił? Siebie? Każda kolejna porażka była jego winą, tą słabością płynącą z głębi, mrocznego, zalanego bólem i krwawymi wspomnieniami serca. Przyłożył ręce do głowy, chwytając włosy tak mocno, niemal je wyrywając. Cofnął się kilka kroków w tył, wciąż błagając.
- Proszę nie! - To znów zaczynało boleć. Znów piekło chciało go pochłonąć.
Akira spoglądał na niego zupełnie nic nie pojmując. Ten chłopak był straszny, wyczuwał w nim chęć mordu, nie zawahałby się zabić niewinnego człowieka.
- Nie wygrasz Kuro. - Zaczął uświadamiając sobie kogo spotkał, w co pozwolił się wciągnąć. Jeśli szybko tego nie przerwą. - Czeka cie bolesna i wolna śmierć.
Powoli wstał wciąż obserwując różowowłosego.
Ochrypnięty krzyk rozbrzmiał wokół całego świata. 
Honoyoshi widząc to otwarł szeroko oczy, niemal trzęsąc się ze strachu.

* * *

Usłyszała ten bolesny, rozpaczliwy krzyk duszy. Upuściła klucze nie wiedząc gdzie patrzeć, zastygła bez ruchu kiedy jej źrenice zmniejszyły się do granic możliwości. To nie mogło się dziać, to nie mógł być on. Nie chciała tego, miał być cały, żywy. Bała się jednego, że znów straci kontrole. 
Słowa Wendy rozbrzmiały w jej głowie krwawym echem.
"- Moc jaką posiada pan Natsu jest zbyt wielka być ciało ją wytrzymało w pewnym momencie pęknie jego dusza, wszystkie rany się otworzą, a on zacznie krwawić, cierpiąc tortury godne powolnego rozrywania ciała, i będzie krzyczał zdzierając sobie gardło aż straci głos.
- Co po tym?
- Nie wiem, ale obawiam się że to będzie za wiele nawet jak dla pana Natsu, chociaż jest niesamowicie silny, ponieważ normalny człowiek by umarł.
- Ale to nie ochroni go przed cierpieniem.
- Cierpienie wymaga więcej odwagi niż życie."
Te ostatnie słowa należały do Frauda, może i miał racje. Ale co on mógł wiedzieć będąc nieśmiertelnym? Co takiego wycierpiał że śmiał tak mówić?

* * *

Erza wraz z Grayem szli w stronę Natsu szukając dwójki zaginionych, wiedzieli że coś jest nie tak, kiedy tak długo nie wracali. Jednak Itami nie chciała im nic powiedzieć, jedynie płakała błyszczącymi łzami.
"- Co się stało?
- Wrócą?
- Itami powiedz co się stało.
- Obiecał, że będzie ze mną.
- Itami.
- Obiecał...do samego końca"
Do ich uszu dobiegł ten okropny krzyk, natychmiast ruszyli biegiem w stronę hałasu słysząc go co raz lepiej. Wciąż obawiali się najgorszego, w głębi duszy mając nadzieję że to nie on, nadzieje która żyła w ich sercach.
Póki nie ujrzeli krwawej prawdy na własne oczy.

* * *

Z jego ust wypływała krew plamiąc brudną glebę, blizna na szyi, na biodrze, znak gildii, blizna w sercu, teraz to wszystko krwawiło sprawiając mu o wiele za dużo cierpienia. Błagał żeby to się skończyło, chciało mu się płakać, jednak nie potrafił tego zrobić. Szarpał swoje włosy, czołem stykając się z ziemią. Krzyczał zdzierając sobie gardło, aż powoli zaczynało brakować mu głosu. Widział tą uśmiechniętą złośliwie twarz Lorda Dragneela, jednak nie pozwoli mu wygrać, to jego ciało, ma misję do spełnienia i zrobi to. 
Złożył obietnicę, nie może jej złamać. 
Jednak gdyby wtedy nie zapomniał, nie musiałby tak cierpieć.
- A jednak zapomniałeś kim jesteś. 
Szkarłatne włosy rozwiał wiatr, a ona stała odwracając wzrok. Nie mogła na to patrzeć z wiedzą, iż nic już nie zdziała. 


Sam chciał się wyrwać z łańcuchów mocy tak naprawdę ratujących jego życie, ani ona, ani Lucy, a nikt inny nie mógł nic zrobić.
To była cena  w o l n o ś c i
A więc wychodzi na to, że znów zawalam krótkim rozdziałem z co prawda dużą dawką emocji i akcji a przynajmniej taką mama nadzieję. No cóż to chyba tyle. Mam nadzieję , że się podobało, opinie w komentarzach jak zawsze.

3 komentarze:

  1. Rozdział cudny~ ♥
    Ej... Ty nam Natsu nie zajumiejsz, nie?
    Powiedz, że nie...
    Pff... Przecież i tak jest wiadome, że zginie D: Nie trudno się domyślić ;0;
    Chyba, że przeszłość zostanie zmieniona~
    Nashi taj bardzo snuje swoje teorie ;-;
    Ale...Z Tobą wszystko jest możliwe...
    Zamiast TrollShimy zrobimy TrollNatsu! Już to widzę...
    Ktoś m umrzeć? He, he... Utniemy rozdział w kolejnym zrobimy żeby żył! Albo czekaj. Rozmyśliłam się. ZABIĆ GO! xD
    Dora, wali mi... Ja może lepiej zakończę ten komentarz oszczędzając Ci moich pomysłów? ;w;
    Ślę wenę~

    OdpowiedzUsuń
  2. mój tekst mój tekst TAM JEST MÓJ TEKST !!! *_* PADNE !!!

    No nie ważne ja wczoraj wypłakałam wszystko .. godzinę mnie mama uspokajała więc dziś nie napiszę tu nic więcej niż to ,że ten rozdział jest świetny wybacz mi .. naprawdę :)

    KOCHAM CIĘ !

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, ach, ach!!! Lucynka znowu pokazuje pazurki!!! Połączenie najsilniejszych duchów!!! Wspaniała sprawa!!! Ten diamentowy klucz jest nieziemski :D.

    Biedny Natsu!!! Mam nadzieję, że go nie uśmiercisz nam. To takie smutne, kiedy zna się swoje przeznaczenie. Ale ja mam podobne podejście jak Natsu. Też uważam, że przeznaczenie da się zmienić. W końcu każdy z nas kreuje swoje życie tak, jak tego pragnie. Nie da się wszystkiego przewidzieć. Należy żyć tak, aby zostać w sercach wielu ludzi i aby być zadowolonym z tego czego się dokonało i co przeżyło. Każdy z nas jest kowalem swojego losu. Tyle ode mnie :).

    OdpowiedzUsuń