środa, 16 marca 2016

92. Krwawa łza

- Luce! Obetnij mi te włosy! - krzyknął z łazienki, przeglądając się w lustrze. Różowe pasma sięgały za łopatki, wciąż jednak pozostając w charakterystycznym, nieco oklapłym, nieładzie. Zaczesał grzywkę w tył, wychylając się z pomieszczenia. Usłyszała go? - Lucy! 
- No idę! - omal nie zderzyła się z nim w drzwiach. - O co chodzi? 
- Obetnij mi te włosy - powtórzył, siadając na brzegu wanny. Dziewczyna stanęła między jego nogami, przeczesując palcami miękkie kosmyki. Uśmiechnęła się delikatnie, odsłaniając wyraźne rysy twarzy. 
- Czemu? Ładnie ci tak - stwierdziła, spoglądając w zielone tęczówki, których tak bardzo jej brakowało przez ten cały czas. Równocześnie przez jej serce przeszedł bolesny sierp. Opuszkami poprawiła "po śladzie" grubych blizn, składając na szramie delikatny pocałunek. 
- Ale...są niewygodne w walce - spuścił wzrok, jakby to pozwoliło ukryć rumieńce, które wtargnęły na jego policzki. 
- A Freed? Mi, Erzie, Mirze jakoś nie przeszkadzają - przypomniała, zadzierając głowę Dragneela ku górze, by na nią spojrzał. - Dasz jakoś radę - zażartowała, pokazując mu język. Oparł dłonie na biodrach blondynki, zmniejszając odległość między nimi. Pocałował kruchy obojczyk, kiedy w całym domu rozniósł się huk trzaskających drzwi, poprzedzony krzykiem Happy'ego.
- Co się stało? - zapytał, nieco zirytowany naruszeniem prywatności i zniszczeniem takiej chwili.
- Erza...Erza...
- Co Erza?!
- zniecierpliwiła się Lucy.
- Rodzi! - oboje spojrzeli na siebie przerażeni, potrzebując parunastu sekund, by zrozumieć znaczenie tych słów. Zerwali się z miejsc, biegiem ruszając za kotem. Jak to? Już?!

*  *  *

- Erza oddychaj - powtórzył po raz któryś Jellal, już prawie nie czując dłoni przez mosiężny uścisk Tytanii. Szkarłatne pasma rozrzucone były na białej pościeli, mięśnie napięte pod wpływem bólu. Gładka skóra błyszczała od potu. Jak długo to już trwało? Wypuściła ciężko powietrze z ust, przyspieszając oddech. Zacisnęła mocno zęby, palcami drugiej dłoni ściskając materiał leżący pod nią. Jak długo można rodzić?!
Odchyliła głowę w tył, wydając z siebie zduszony jęk. Ból wszystkich przebytych walk był niczym w porównaniu do tego, co przeżywała teraz. Jednakże nie zmieniało to faktu, że cierpiała w słusznej sprawie. Przeżywała ból dający nowe życie.

*  *  *

- Nie wiem czy bać się bardziej o Jellala czy o Erzę, bo w końcu.. - zaśmiał się Gajeel, zastanawiając dlaczego oni wszyscy tutaj siedzą. Skoro rodzi to przyniesie dzieciaka na następny dzień i wtedy będą się wszyscy zachwycać. Westchnął ciężko, zerkając w stronę Levy.
- Myślicie, że chłopczyk czy dziewczynka? - zapytała Lisanna, składając razem dłonie. 
- Mam nadzieję, że będzie miało charakter Jellala - stwierdziła Lucy z lekkim zakłopotaniem. Wiele razy próbowała sobie zobrazować małą Tytanię, a z opowiadań mogła śmiało wywnioskować, że...wcale nie było lepiej niż teraz. Ba! Kiedyś było gorzej. Kątem oka zerknęła na Natsu, który siedział za nią, obejmując w pasie. Głowę miał opartą o ramię dziewczyny, przysypiając. Wyciągnęła za siebie dłoń, gładząc włosy chłopaka. 
- Panienka Erza ma takie szczęście! Kiedy Juvia i Gray będą mieli dzieci? - Lockser spojrzała na ukochanego, oczekując odpowiedzi. Fullbuster zastanawiał się przez chwilę zakłopotany, jaka odpowiedź będzie najstosowniejsza. 
- K-kiedyś na pewno przyjdzie na to czas, ale nie teraz 
- Ten palant i dzieci. Jezu jak ja im współczuje ojca 
- Siedź cicho! Lepszy nie jesteś, nawet jeszcze ślubu nie masz! - odkrzyknął w stronę Salamandra, grożąc pięścią. Te docinki nigdy im się nie znudzą. To jak tradycja, która wżarła im się w krew. Bez tego, byłoby cicho, a oni nie byliby sobą. 
- Będę miał! I się zastanawiam nad wyrzuceniem zaproszenia dla ciebie! - podniósł głowę, lekko zaspanym wzrokiem patrząc na swojego "przeciwnika". 
- Myślisz, że chcę to oglądać?! - choć te sprzeczki były nieuniknione wcale nie obrazowały prawdy, ani ich rzeczywistych relacji. Jeden za drugiego oddałby życie, pobiegły na pomoc w każdym momencie. Mimo wszelkich zaprzeczeń, pozostają najlepszymi przyjaciółmi.


*  *  *

Nie wiedział kto odczuwa większy ból. Erza, czy jego ręka zmiażdżona w potężnym uścisku Tytanii. Wciąż miała tyle siły? 
Jej skóra błyszczała od potu, oddech był ciężki, na twarzy malował się grymas bólu. Jak długo to może trwać? Krzyk rozniósł się po całym budynku, docierając do uszu przyjaciół, których przeszyły ciarki.
W pewnym momencie usłyszała cichy płacz, łkanie malutkiego dziecka. Wszystko ustało - krzyk, ból, niesamowita siła. Fernandes uśmiechnął się czule, obserwując ruchy kobiety, która podała maleństwo matce. Duże, czarne oczy spoglądały na nich, rozpoznając własne geny. Kępka szkarłatnych włosków zdobiła malutką główkę, a jasną cerę ozdabiał znak. 
Taki sam jak ojca. 
- Witaj, Ketsurui - szepnęła Tytania, bezsilnie przytulając do siebie dziecko. Dla kobiet cud narodzin zawsze był - i powinien być - chwilą szczególną, największym świadectwem ich siły i znaczenia. Szkarłatnowłosa wojowniczka, okrzyknięta mianem królowej wróżek. Zarówno piękna jak i silna, dopiero w obliczu tego wydarzenia pokazała na jak wiele ją stać. 
Pocałował delikatnie czoło Scarlet. Uśmiech nie znikał z jego twarzy, a policzki wciąż pozostawały wilgotne od łez szczęścia. Pogłaskał córkę po główce z czułością i ojcowską troską.
To był najpiękniejszy moment w jego życiu. 

*  *  *

- Jaka ona słodziutka! - zawołała zachwycona Mirajane, siedząc przy łóżku Erzy. Fairy Tail wciąż się powiększa, co piękniejsze - naprawdę stanowi rodzinę. 
- To co Erza? Idziesz na macierzyńskie? - zażartowała Cana, trzymając ręce skrzyżowane na piersi. Scarlet uśmiechnęła się pod nosem, spoglądając na przyjaciółki, o czym ponownie przeniosła wzrok na córkę.
- Może na jakiś czas.. - chciała spędzić z nią, jak i z Jellalem jak najwięcej czasu. - Właśnie Lucy, jak przygotowania do ślubu?
- Co? Ja...znaczy Natsu..nie rozmawialiśmy na razie o tym. Niedawno wróciliśmy, pewnie Natsu będzie chciał coś zarobić...nie trzeba od razu - Odpowiedziała nieco zakłopotana, rumieniąc się. Odruchowo rozprostowała dłoń, eksponując pierścionek zaręczynowy. To naprawdę się działo, nie było snem, wyobrażeniem, ale cudowną jawą. Przymrużyła powieki, zadając sobie jedno pytanie. Czy koszmary też staną się prawdą?
- Rany zazdroszczę wam! Ty już masz dziecko, Juvia jest po ślubie, Lucy już zaręczona, a ja...nic! -
Levy uniosła ręce w geście kapitulacji, ze zrezygnowaniem siadając na krześle.
- Może jest jeszcze nadzieja...dla Gajeela. Ujawni swoją romantyczną stronę 

- Albo zarapuje jej oświadczyny - zażartowała Alberona.


*  *  *

Kolejne uderzenie w stare, zniszczone drzewo. Ślady krwi pozostawiane przez obdarte kostki, nienawiść wyładowywana z każdym spięciem mięśni. Wydał z siebie głośniejszy dźwięk, pozostawiając w kruchym materiale ślad spalenizny. Różowe kosmyki opadały wokół smukłej twarzy, niesfornie uciekając spod wiązania. Uwydatnione, przez wysiłek, mięśnie drżały. Ciepły odcień skóry pokrywał pot, odbijając delikatne światło promieni słonecznych. 
Z jakiegoś powodu przeżyłeś, chociaż wygrzebałem ci dziurę w piersi
Podniósł nogę, wykonując zwinne kopnięcie, przy którym ciało ułożyło się, niemal, w idealną linię. Klatka piersiowa falowała ciężkim oddechem, drażniąc gardło z każdym łykiem tlenu. 
Wrócę, w momencie kiedy najmniej się będziesz tego spodziewał...w momencie, kiedy będziesz rozdarty
Spóźnił się. Jego dusza już dawno została rozdarta na małe kawałeczki, porozrzucana po całym świecie. Aż do teraz, kiedy odnajdywała swoje fragmenty, tworząc abstrakcję przeszłości. Prawda, cierpienie, śmierć, rozłąka, wspomnienia - elementy, które tak łatwo mogą pokonać zwykłego człowieka. Nie czynem, lecz słowem. Co jest bardziej kruche - dusza czy ciało? Raniąc jedno, automatycznie w jakimś stopniu, tworzymy pęknięcie na drugim. Człowiek bez duszy byłby pustą powłoką, bez ciała niewidocznym bytem.
Jak wiele jesteś w stanie dla niej poświęcić?
- Więcej niż jest warty cały ten świat - wyszeptał gardłowym tonem, łamiąc zniszczony pień na pół. Kurz, spowodowany upadkiem drzewa, skrył jego posturę na parę sekund. Wpatrywał się w to jak w najgorszego wroga, bowiem w zielonych tęczówkach tlił się ogień prawdziwej woli walki.

*  *  *

- Natsu? Jesteś w domu? - drzwi były otwarte, więc musiał tu być. Rozejrzała się po pomieszczeniu, dostrzegając ubrania rozrzucone niedbale na łóżku. - Jak zwykle - westchnęła ciężko, chcąc posprzątać po różowowłosym. Usłyszawszy brzdęk narzędzi kuchennych pokierowała się w tamtą stronę, napotykając Happy'ego.
- O Lucy! Natsu się kąpie - odpowiedział na nie zadane pytanie.
- Właśnie widziałam ubrania...gdzie byliście? 
- Natsu trenował - nie przejął się zbytnio bałaganem, jaki stworzył podczas przygotowywania sobie posiłku. 
- Czy mógłbyś...
- Hm?
- Przestać tu ciągle robić bałagan głupi kocie?! - mimo upływu czasu pewne rzeczy pozostawały niezmienne. Trzymała już w dłoni patelnię, chcąc zamachnąć się na Exceeda, kiedy wyczuła za sobą obecność Dragneela, a do jej uszu dotarł dźwięk zamykanych drzwi. 
- I jak się czuje Erza? - zapytał bez zbędnego powitania, przeczesując mokre włosy palcami. Wyjął z lodówki butelkę wody, pozbywając się połowy jej zawartości wielkimi haustami. 
- Jak to Erza szybko dochodzi do siebie, ale jest naprawdę szczęśliwa. Dlaczego nie chcesz zobaczyć Ketsurui? 
- Nie powiedziałem, że nie chcę. Zrobię to przy okazji, zapewne Erza i Jellal chcą mieć chwile dla siebie i córki - przetarł włosy, zarzuconym na nie ręcznikiem, z uśmiechem spoglądając na blondynkę. Jego myśli pogrążone były w czymś zupełnie innym. Ciążyła nad nim jakaś klątwa? Czy może oczekiwać chwili spokoju? 
- Możesz mieć rację...o dziwo - dogryzła mu, pokazując język, na co Dragneel puknął ją w czubek nosa, w następstwie składając delikatny pocałunek. - Prosiłam, żebyś nie przesadzał - ujęła jego dłoń własnymi, wlepiając wzrok w obdarte kostki.
- Nie przesadzam, ale jestem głodny - na te słowa nie potrafiła powstrzymać gestu rozbawienia, jaki mimowolnie zagościł na jej twarzy. Westchnęła cicho, podchodząc do lodówki.
- A co byś zjadł?
- Cokolwiek, byleby było dobre -
jak zwykle otrzymała precyzyjną odpowiedź.
- Może być światło? Lodówka pusta - odsunęła się, gestem ręki przedstawiając swoje słowa. - Idź po coś do sklepu, a ja tutaj trochę posprzątam - rzuciła wymowne spojrzenie Happy'emu, nie oczekując skruchy, czy wykazania chęci pomocy. To nie było w ich stylu.


*  *  *

Szedł spokojnym krokiem, machając siatką z zakupami na boki. Ciepłe promienie słońca padały na jego ciało, nagrzewając, już i tak, gorącą skórę. Od czasu do czasu zerknął na boki, przyglądając się ludziom. Jak to jest żyć bez magii, w spokoju, beztrosce? Chyba nigdy tego nie zaznają, ale może właśnie taki był urok ich życia. Wygiął kąciki ust w delikatnym uśmiechu, zatrzymując krok kiedy poczuł znajomy zapach.
- Potrzebuję pomocy - otworzył szeroko oczy, z nie do wierzeniem wpatrując się w posturę Frauda.

No nie jest to luty, ale rozdział dodany. Same wiecie jak to jest, z góry przepraszam. No i póki co są krótkie  i nudne, ale muszę powrócić do dawnej "formy". Dacie szansę biednej Natsu, prawda? 

3 komentarze:

  1. Zacznę od opierdzielu moja kochana mentorko, nie spotkałyśmy sie w 2015 roku pomiędzy naszymi urodzinami! Ekhem ileż można czekać na te twoje perełki no ? Dobra i tak wiesz, że cię kocham! Byłam jestem i zawsze bede wierna czytelniczka ! Dobra powiedzmy moze cos o rozdziale ( cudnym i doprowadzającym do wielkiego uśmiechu rozdziału ). Pierwsza rzecz jaka mi sie nasuwa w głowie to " genialne! " ale to jedno słowo nie odda uroku twojego dzieła, tak wlasnie dziela bo według mnie tylko to piszesz. Erza w ciąży? Rodzi? Kobieto spełnienie moich najskrytszych marzeń. Jak tylko przeczytałam opis młodziutkiej to od razu wyobraziłam ja sobie w głowie i powiem ci, że jest przecudowna. No ale to blog NaLu wiec moze troche wiecej o nich: Kochasz krzywdzić Natsu ale przysięgam ze jesli zrobisz mi powtórkę z przed kilkudziesięciu rozdziałów to znajdę i zabije! No coz nasza para głównych zakochańców jak zwykle bajeczna.
    Na koniec moge tylko dodać, dziekuje ci bo dzięki tobie rozwijam swoje pismo i język oraz zmieniam poglądy na świat.
    Dusza jest jak woda, dostosowuje sie do swojego naczynia ktorym jest człowiek.
    ( tak to moj tekst nie bede tutaj kopiowała niczego :* )
    Całusy i pozdrowienia od twojej Pandy !

    OdpowiedzUsuń
  2. No i po szóstym razie przeczytałam. Powiem tak: za dużo tego uśmiercania, płaczącej a z razem przerażonej blondi i ogółem tego za dużo. Starałam się przeczytać ten blog, ale zawsze,m - tak po 30 rozdziale - przerywałam. Akcja wydawała mi się bez sensu, bo co dwa rozdziały Natsu lądował w krytycznym stanie, prawie umierając, a nad nim wisiała PRZERAŻONA I ZAŁZAWIONA Lucy. Tego było po prostu za dużo.
    Drugim elementem co mnie odrywał od czytania, były błędy. Za dużo powtórzeń, w złych miejscach przecinki i czasem sztuczne wręcz dialogi. Najbardziej jak mogę zsumuję to tak:
    Ostatnie trzy rozdziały były najlepsze jakie napisałaś na tym blogu. Nadal w złych miejscach stawiasz przecinki, ale to wytknę ci dokładniej jak dobiorę się do większej klawiatury. Bo ja czytam zawsze na telefonie, więc widzę wszystko bardziej dokładnie.
    Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam Ecleette (na którą teraz zapewne klniesz za chamski komentarz).

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejo! Przybyłam! I od razu mam sporo zarzutów. Kurde, czemu tak krótko? Brakuje mi dawnych, długich rozdziałów... Do tego, z zakończenia wnioskuję, że naprawdę krótki czas spokoju dobiegł końca. I powiedz Ty mi, czemu podzieliłaś wyraz „niedowierzanie”, co? Totalnie nie czaję bazy! Były jeszcze jakieś tam literówki, ale przecież nie będę się teraz nad tym rozwodzić. Rozdział był... krótki, ale to wiesz. Imię córeczki Erzy i Jellala ciężko mi się czyta, a jeszcze trudniej będzie zapamiętać, jednakże ma w sobie swoisty urok. Mam nadzieję, że skoro trzy pary są już razem, czwarta też w końcu zbierze się w sobie i doprowadzi wszystko do końca :D. Gajeel! W podskokach zmiataj do jubilera! I żadnych tłumaczeń nie przyjmuję! A Cana jak zawsze mnie rozbraja. Uwielbiam ją! Niech się nie zmienia i zacznie kręcić z Laxusem. O tak! Laxi i Cana to taka fajna parka :D. Czekam, aż w końcu napiszesz coś o nich :).

    No i to chyba tyle ode mnie :D. A! I jeszcze mnóstwa weny, Kochana!

    Twoja R ♥.

    OdpowiedzUsuń