środa, 21 sierpnia 2013

68. Żelazna dama

Trójka Smoczych Zabójców wraz z Exceedami wpatrywała się w szkarłatną ciecz zlewającą się z granatem nocy, gdzie niebo zupełnie oczyszczone z gwiazd nadawało tej porze strachu. Zamiast pięknie, świecących ciał niebieskich, ciemne chmury opatulały rozciągający się nad nimi nadniebny ocean grozy. Szkarłatna ciecz powoli opadła na brunatną glebę, plamiąc jej zalaną ciemnej nocy brud. Ciche jej kapanie rozbrzmiewało wśród echa ciszy, panującej dookoła. Ich źrenice zmniejszyły się z przerażenia, a twarze wrogów przyozdobił uśmiech. 
- Czwarty z głowy. - Oznajmił rozbawiony sobowtór Stinga nadal trzymając blondyna przygniecionego do muru, gdzie z tyłu jego głowy spływała krew, po kamiennym ogrodzeniu aż do ziemi, gdzie tworzyła sporą kałużę. Od prawej łopatki różowowłosego aż do lewego biodra powstało głębokie wcięcie, z którego w jednej sekundzie trysnęła szkarłatna ciecz, zabarwiając zieleń liści drzew, kamienną posadzkę, jak i również błękitną wodę płynącą wolnym nurtem przez całe miasto z cichym szumem, z czasem falując spokojnie od lekkiego podmuchu chłodnego wiatru. On sam upadł na kolana, wypluwając sporą ilość krwi, ból wypełniający jego ciało rozerwał siłę trzymającą go na nogach, powodując iż upadł cierpiąc okrutne cięcie. Wokół niego pojawiała się kałuża szkarłatnej cieczy, a on sam ledwo widział na oczy przez powolne zamazywanie się obrazu. Ciężkie powieki zakryły zielone tęczówki Salamandra, a lekko uchylone usta wydały z siebie cichy jęk, nie dając nic więcej przez drżące cierpieniem struny głosowe. Szarowłosa dziewczyna spoglądała spokojnym wzrokiem swojego pokonanego przeciwnika, bez żadnych emocji. W jednym momencie zbroja, w którą było odziane jej doskonałe ciało roztrzaskała się na małe kawałeczki niczym magiczne lustro, a potężne ostrze zadające cierpienie wypadło z jej zgrabnej dłoni, podczas gdy pomarańczowe jak zachód słońca tęczówki rozbłysły ze targających nią emocji. Zdziwienie i przerażenie rozszerzyło czarne jak noc źrenice, a ciało ogarnął paraliż.
- N-niemożliwe. - Wyjąkała mając na sobie jedynie białą sukienkę z czerwonymi paskami ozdabiającymi oblany bielą materiał. Jej szare, długie włosy targał porywczy wiatr rozpętany w jednej chwili, przez napięcie i emocje. Chwilę patrząc głucho przed siebie poczuła uścisk w klatce piersiowej, aż z jej ust wypłynęła krew plamiąc nieskazitelną skórę. Upadła na kolana wpatrując się w kamienną posadzkę ozdobioną kawałkami błyszczącej zbroi niegdyś ocieplającą cudowne ciało wojowniczki. - J-jak ty to...
Szok ogarnął jej umysł a paraliż ciało, powoli spojrzała Dragneela, którego ostatkami sił, kąciki ust wygięły się delikatnie ku górze. 
- Mówiłem...nie lekceważ...mnie. - Słowa ledwo przechodziły mu przez palące bólem gardło. Kątem oka obserwował swoją przeciwniczkę nie mając siły się podnieść, jednakże był dumny z wykonanego celu.
- Wycofujemy się! - Wykrzyczała podróbka Rogue'a. Jak na zawołanie wszystkie sobowtóry zniknęły rozsypując się na kawałki czarnego lustra, które rozmyło się w powietrzu wraz z chłodnym wiatrem rozpaczy. Eucliffe upadł nieruchomo na ziemię, a Gajeel syknął z bólu, kiedy ostrza wysunęły się z jego barków. Cheney opuścił ręce i odetchnął z ulgą. Szarowłosa wojowniczka także zaczęła znikać, ale jej cudowna postać rozmazywała się w srebrzystych piórach. Wymieniła znaczące spojrzenia z różowowłosym przymrużając delikatnie powieki, gdzie pomarańczowe tęczówki zamglił ból.
- To jeszcze nie koniec. Kuro tak łatwo wam nie odpuści.
Powiedziała z wrogością w głosie.
- Jaki Kuro? - Zapytał próbując się podnieść.
- On mnie tu przysłał, Kuro Doragon.
- Kim ty właściwie jesteś? - Zapytał upadając.
- Arma Gladi. Żelazna Dama.
- Żelazna Dama? Ej, ale o co w tym...
Nie zdążył dokończyć, kiedy ciało dziewczyny zmyło się z powietrzem, a srebrne pióra porwane przez wiatr, przez chwilę wirując nad rannym chłopakiem, opadły delikatnie do rzeki płynąc z prądem rzeki, póki wilgoć wody nie rozmyła ich niczym srebrzystej farby. Podpierał się na drżących ramionach usiłując ponownie wstać, kaszlnął krwią dławiącą jego gardło. Gajeel wraz z Roguem powoli wstali rozmasowując obolałe miejsca.
- Natsu! - Krzyknął Happy podlatując do przyjaciela. 
- Kuro...Doragon. - Wychrypiał opierając ciężar ciała na przedramionach. Kotek spojrzał na niego zdziwiony nie wiedząc o co chodzi.
- Co? - Zadał kolejne pytanie Redfox podchodząc do różowowłosego.
- Zabije gościa. - Oznajmił wypluwając kolejną porcję szkarłatnej cieczy, postury przyjaciół stawały się niewyraźnie znikając w nicości. Ciężkie powieki zasłoniły zielone tęczówki, a chłopak upadł na ziemię, skąpaną w jego krwi. 
- Nie udawaj. - Oburzył się Żelazny Smoczy Zabójca patrząc na Dragneela, który w ogóle się nie poruszał ani nie odzywał. Czarnowłosy w końcu zrozumiał, że to nie żart, ani sen. Podszedł do Salamandra podnosząc go z kałuży, z jego ubrań i ciała spływała krew. Głowa odchyliła się bezwładnie do tyłu. Gajeel przeklął pod nosem biorąc zielonookiego na plecy, po czym podszedł do Rogue'a i Stinga. 
- I co teraz? - Zapytał Cheney próbując obudzić blondyna.
- Wszyscy jesteśmy ranni. Cholera, gdzie teraz? - Zadał pytanie rozglądając się dookoła. 
- Chwilowo możemy tylko szukać. - Odpowiedział biorąc Stinga na plecy. 
...


Szli już dłuższą chwilę, Sting powoli zaczął odzyskiwać świadomość świata leniwie otwierając ciężkie powieki. Obraz nabrał ostrości a blondyn zamrugał kilka razy ukazując niebieskie tęczówki (lub fioletowe)

- E? G-gdzie idziemy? - Zapytał widząc iż niesie go Rogue, który widząc przebudzenie przyjaciela uśmiechnął się delikatnie.
- Przed siebie póki co. Musimy się opatrzyć. - Oznajmił ostrożnie odstawiając Eucliffa, aby mógł spokojnie stanąć na własnych nogach. I tak też zrobił podpierając się o ramię czarnowłosego. Kątem oka spojrzał na Gajeela, metaliczny zapach krwi dotarł do jego wyczulonego nosa, a ciche skapywanie każdej kropli odbijało się echem w jego uszach. Niebieskie oczy rozszerzyły się a usta lekko uchyliły.
- N-natsu-san. - Wyjąkał widząc nieprzytomnego różowowłosego. 
- Spokojnie, żyje. Jednak, te obrażenia są poważne. - Powiadomił go Redfox cały czas idąc i spoglądając przed siebie. Happy i Lily szli obok jego nogi, natomiast Lector i Fro obok Cheney'a. Z daleka zobaczyli granatowowłosą dziewczynkę, z białą kotką przy boku.
- Wendy? Co ta smarkula tu robi? - Zapytał zdziwiony Żelazny Smoczy Zabójca podchodząc bliżej dziewczynki, która widząc kogo uśmiechnęła się ciepło.
- Gajeel-san! Szukałam pana i Natsu-sa....
Dopiero teraz zauważyła rannego różowowłosego na plecach Redfoxa. Czarnowłosy widząc przerażenie dziewczynki przymrużył powieki wzdychając. Zdjął go z pleców i trzymając na rękach przykucnął przed Dziewicą Niebios, głowa Salamandra bezwładnie odchyliła się w tył, tak samo jak ręce opadły w dół. Jego twarz nie wyrażała nic, jedynie zamknięte oczy i lekko uchylone usta, z których można było wyczytać walkę o przeżycie. Uklękła przy różowowłosym przyjacielu i delikatnie odchyliła strzępki ubrań aby dokładniej zobaczyć ranę. 
- Dasz radę go wyleczyć? - Zapytał patrząc na dziewczynkę.
- Postaram się. Mam nadzieję, że nie jest za późno.
Jej drżące, drobne dłonie opatuliła niebiańska aura, przy której odczuwało się ukojenie i spokój. Powoli, a ostrożnie przyłożyła je do poranionego ciała Salamandra, jego oddech był prawidłowy, a serce zdrowe, bijące żarem. Tak naprawdę nic złego mu się nie stało, to zmęczenia i utrata krwi. Jedyne co jej pozostało do zrobienia to sprawić aby po ranach nie zostały paskudne blizny.
- A co się stanie jeśli będzie za późno. Chyba te rany nie są śmiertelne.
- Tak naprawdę nic mu się nie stało, chodzi o to, że jeśli nie uleczę tego szybko pozostanie blizna. - Oznajmiła lecząc Ognistego Smoczego Zabójcę. Przez krew plamiącą jego opaloną skórę, nie widziała rezultatów. Gajeel słysząc odpowiedź dziewczynki prychnął pod nosem. Salamander został prawie przecięty na pół, ale i tak w sumie nic mu nie jest. Czy to było skutkiem, tego iż jest synem smoka? Czy to wpływało na jego organizm? 
Żelazny Smoczy Zabójca urwał kawałek czystego materiału z ubrania chłopaka i przetarł nim tors różowowłosego, tym samym sprawdzając czy rany leczone przez granatowowłosą zagoiły się. 
- Co za gnojek. - Zaklął Redfox widząc znikające rany potomka smoka. Lecz mimo wszystko nadal pozostawał nieprzytomny. W sumie jakby na to nie patrzeć stracił sporą ilość krwi. Niebiańska aura kojąca cierpienie, stopniowo znikała zgłębiając się w drobne dłonie Smoczej Zabójczyni. Odetchnęła z ulgą uśmiechając się delikatnie.
- Teraz powinno być dobrze. - Oznajmiła wstając po czym otrzepała sukienkę z ziemi, na której przed chwilą klęczała. 
- Znajdźmy jakiś hotel. - Zaproponował Rogue podpierając Stinga. Reszta przytaknęła głowami zgadzając się z sugestią czarnowłosego. 
...


Zameldowali się w jakimś obskurnym hotelu, lecz mimo wszystko nie spodziewali się luksusów w jakiejś dziurze na przedmieściach. Wendy wyleczyła już Gajeela i Roguea, więc pozostał jej jedynie Sting. Dragneel leżał na drewnianym łóżku wciąż nieprzytomny. Happy siedział obok niego a jego duże, czarne oczy przepełniał strach i łzy o przyjaciela.

- Spokojnie na pewno za niedługo się obudzi. - Pocieszała go Marvell z uroczym uśmiechem kończąc opatrywać Eucliffa. 
- A-Ale on... - Szlochał kotek na co Carla przewróciła oczyma.
- Pan Natsu jest silny i nic mu nie będzie. - Zapewniła z uśmiechem odwracając się w stronę niebieskiego Exceedeta. 



Wszyscy byli tacy pewni i nieugięci jeśli chodzi o Salamandra, taki jak on zawsze był, a tymczasem sam zaczął w niego wątpić. Odwzajemnił gest granatowowłosej i ułożył się wygodnie obok Dragneela. Był jego najlepszym przyjacielem i kompanem, dlatego musiał w niego wierzyć. 

Jego powieki delikatnie drżały a z ust wydobywały się ciche jęknięcia, ukazał w końcu zielone tęczówki głucho patrząc się w drewniany sufit. Czuł nieprzyjemne szczypanie, jak coś mokrego przykładane jest do jego ciała. Leniwie odwrócił głowę widząc Dziewicę Niebios przemywającą jego rany, równocześnie zmywając szkarłatną ciecz zalewającą jego ciało. Obok niej siedziała Carla wraz z Happym przyglądając się wykonywanej czynności. Co się stało? Czym był ostatni widok przed utonięciem w ziemi skąpanej krwią? Jego lekko zamglone oczy wydawały się niemalże martwe, a delikatnie uchylone usta gestem chcącym wypowiedzieć ostatnie słowa.
Szarowłosa dziewczyna, z pięknymi, długimi, targanymi przez zimny wiatr rozpaczy włosami, pięknym ciałem owianym srebrzystą zbroją rozsypującą się na małe kawałeczki lustra. Błyszczące oczy w kolorze zachodu słońca, wypełnione w jednym momencie spokojem zaś drugim strachem. Zaróżowione usta rozchylające delikatnie swe kuszące wargi, wypowiadając słowa podczas gdy cudowna postura wojowniczki nikła w śnieżnobiałych piórach.
- Żelazna Dama. - Powiedział na głos nawet tego nie zauważając. Wszyscy spojrzeli na niego ze zdziwieniem. 
- Natsu! Obudziłeś się. - Ucieszył się niebieski kotek. Dragneel przewrócił na niego zamglone tęczówki jakby nie wiedział kogo widzi. I rzeczywiście zamiast swojego kompana widział jedynie niebieską, rozmazaną plamę. - Natsu?
Był jakby nie obecny duchem. Przymrużył delikatnie powieki mrugając energicznie kilka razy, dopiero wtedy rozpoznał przyjaciela.
- Happy? - Zapytał zdziwiony otwierając szerzej oczy.
- Spokojnie Natsu-san jeszcze nie skończyłam leczyć pana ran. Były naprawdę głębokie, ale to niesamowite że pan jest w tak doskonałym stanie.
Można powiedzieć że zachwycała się Smocza Zabójczyni kończąc przemywać krwawe ślady z ciała różowowłosego. 
- W-wendy? - Zadał kolejne pytanie zdziwiony obecnością przyjaciółki.
- Będę z wami na misji. - Ucieszyła się wiedząc iż może towarzyszyć wyższym od siebie rangą Smoczym Zabójcą.

* * *

- Jest lepiej niż myślałem! Smocza Zabójczyni jeszcze tylko dwóch i będę miał cały komplet! - Zachwycał się Kuro biorąc do ręki figurkę niebieskiego smoka, po czym przysunął go do czterech pozostałych.
- Z czego się tak cieszysz? - Zapytała zirytowana Harukichi.
- Mam jeszcze jedną zdobycz. A właśnie gdzie Arma?
Rozejrzał się, szarowłosa podeszła do niego dumnym krokiem trzymając w swej odzianej zbroją dłoni, mosiężne ostrze. 
- Przegrałaś. 
- Nie doceniłeś swoich przeciwników Doragon. - Oznajmiła spokojnym tonem, przypominając sobie jak jej żelazna osłona rozpryskuje się na małe kawałeczki niczym lustro, a krew plami nieskazitelną skórę. 
- To nie moi przeciwnicy, to moja zwierzyna. - Poprawił ją poprawiając czerwony krawat, przyozdabiający kruczoczarną koszulę. Gladi spojrzała na niego po czym odwróciła się przymrużając powieki.
- Uważaj żeby to oni nie stali się łowcami. - Wyszeptała na tyle głośno że niebieskooki mógł to usłyszeć. Zacisnął dłonie w pieści biorąc do ręki dwie wieże i przybliżając je do smoczych figurek.
- No to zacznijmy polowanie.
Uśmiechnął się szyderczo odsłaniając oko z pieczęcią smoka, które zabłysło ognistym płomieniem opatulając te dwa pionki magicznym, niebieskim blaskiem. 

Przepraszam, że krótko ale chwilowo brak pomysłów a po za tym muszę potrzymać was w niepewności. Nawet nie wiecie jak mnie cieszy że czytacie moje wypociny, które tym rozdziałem przynudzają. I wręcz skakałam z radości widząc 60 obserwatorów i ponad 50.000 odwiedzin. Motywujecie mnie do jeszcze cięższej pracy, dziękuje że jesteście ze mną.

10 komentarzy:

  1. Yeah, wreszcie się doczekałam. Jak zobaczyłam rozdział to zaczełam piszczeć aż siostra musiała mnie uspokajać xd Jak chodzi o coś do czytania to jestem straasznie niecierpliwa xd Dziaś będzie krótko i na temat.
    S: Chyba pierwszy raz.
    I nikt, nawet Sherry, mi tego nie zniszczy :3 Rozdizał fajny. Aż tak nudny nie był. Jestem ciekawa o co chodzi z ta zagadka i z tymi szachami. Co ci ludzie maja do szach? Wszędzie szachy. Chyba czas się nauczyć w nie grać xd Ale nie ważne. Ale Wendy ma wyczucie czasu ^^ Ale czekać. Co ona tam robiła? Ach kij z tym.
    Czekam niecierpliwie na kolejny i życze coraz to nowszych czytelników ^^
    ~Mei. Sherry :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jestem pierwsza ;-; oooou ...
    No nic rozdział zaaaaaaaaajebisty <3
    Hihihihi Wendy !!!
    Już nie lubię tego kuro .... phiii ... jakieś kurde rozpieszczone dziecko >.<
    ^^
    Wiesz ,że masz szczęście ,że natsu żyję czyż nie .?
    :D
    No nic ja Ci weeeeeny życzę i czasu kochana ... gi-hi ~~ <3

    I NIE JESTEM MAŁA

    OdpowiedzUsuń
  3. Natsu siny jak zawsze, za to Wendy zawsze wie kiedy się zjawić :D Jestem bardzo ciekawa tego planu Kuro :) A wszystko wskazuje, że pojawią się jeszcze jacyś Smoczy Zabójcy :D Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :)
    Pozdrawiam. Bel~chan ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Nominowałam cię do Liebster Award, szczegóły u mnie na blogu, http://aoidragonopowiadaniafanfiki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostałaś nominowana Do Libster Award
    Info: http://schoolfairytail.blogspot.com/2013/08/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Nominowałam cię do Liebster Award :3 Więcej na moim blogu http://nalu-moja-historia.blogspot.com/p/blog-page_26.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Ile nominacji dostała xD Ale zasłużyłaś sobie na to ;)
    Rozdział czytałam już jakieś 4-5 dni temu, ale że Yasha zalatana jest ostatnio i zajmuje się 10-cioma rzeczami na raz... Nawet teraz czas nagli, więc komentarz do rewelacyjnych należeć nie będzie, wybacz mi :C Ostatnio nawet wene na komentarze straciłam O.o

    Kuro... Żelazna Dama... Zaciekawiłaś mnie nimi, są intrygujący, przedstawiłaś ich tak.. tajemniczo :D Końcówka ze wspomnianym polowaniem.... To ma klase xDDD

    Walka Natsu z Żelazną Damą też świetna, jak zwykle nie oszczędziłaś landryny i nieźle ucierpiał :P A Wendy to ma chyba w mózgu taki czujnik, że wie kiedy się zjawić :D Choć za nią nie przepadam, to jak owy rozdział pokazał - bywa użyteczna.
    Bardzo mi się ten rozdział podobał, choć krótrszy od poprzednich to równie dobry. Teraz czekam na następny, życzę weny której samej nie mam i kolejnych 50tys. wejść! (Albo i więcej ^^)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nominowałam Cię do nagrody Liebster Award. Więcej u mnie w zakładce "Nominacje"

    OdpowiedzUsuń
  9. Ty chyba się lubisz znęcać nad Salamandarkiem, co ;C Dobrze, że pojawiła się Wendy i uleczyła go. Kuro ... szachownica... pionki... Smoczy Zabójcy ... powoli wszystko układa się w całość. Jestem ciekawa jak to dalej rozwiniesz.
    Walki choć krótsze, to też fajne. No kurde, pisze krótkie bezsensowne komentarze, ale to przez to, że chcę dzisiaj wszystko nadrobić, przez co wychodzi miszmasz chaotyczna wypowiedź. :C
    Co mogę jeszcze dodać... zaintrygowałaś mnie tą Żelazną Damą. :O No i dobrze, że lustrzanki tzn. kopie wycofały się ^^
    Lecę dalej ... :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Już sam początek mi się podobał :). Walka Natsu vs Arma przypomniało mi pojedynek Erzy z Coordinator z filmu kinowego :). Też tak chwilę stały bez ruchu po zadaniu ciosu :).
    Nie za ma co :). I to wcale nie są wypociny!!! Potrafisz świetnie dozować napięcie i ciąg dalszy. Naprawdę, jestem zachwycona Twoimi pomysłami :).
    Ciekawi mnie tylko czy Laxus i Cobra się pojawią... Lecę dalej :D

    OdpowiedzUsuń