środa, 8 stycznia 2014

79. Wróżka jednego życzenia

W celi siedziało kilkanaście osób, kobiety, dzieci, mężczyźni. Happy wciąż czekał z nadzieją, że Natsu nic nie jest i zaraz ich stąd wyciągnie, ale te dni się ciągły i ciągły bez końca. Monotonia życia stawała się nudna i pozbawiona kolorów, bał się że już nigdy nie wróci do gildii, a co najważniejsze już nigdy nie zobaczy przyjaciela. Pociągnął cicho noskiem powstrzymując płacz. Nagle rozbrzmiały jakieś hałasy, metaliczne stukanie żelaznych łańcuchów, a w ciężkim powietrzu rozlał się zapach szkarłatnej krwi. Z daleka widniał zarys trzech ciemnych postur, aż w końcu zobaczył to czego się obawiał. Nie było go przez dziewięć dni, liczył godziny, minuty, sekundy do powrotu Smoczego Zabójcy. I wrócił, ale źle, bardzo źle.
- Lepiej zamknij już pysk jak nie chcesz dostać jeszcze raz. - Pouczył go jeden ze strażników dosłownie rzucając na twardą ziemię. Jego ręce były skute w grube łańcuchy, a całe ciało pokryte ranami i krwią. Happy widząc to zaniemówił, po chwili słysząc cichy śmiech Salamandra.
- Z czego rżysz? - Zapytał jeden zaciskając mocno zęby. Różowowłosy spojrzał na nich spoza przydługiej grzywki ukazując w drwiącym uśmiechu kły.
- Posłuszne pieski pana co? Pozbędzie was szybciej niż myślicie, jeśli w ogóle macie coś w rodzaju mózgu. - Kpił z nich w najlepsze, mimo tego całego bólu. Jeden ze strażników podszedł do niego i kopnął w policzek, a chłopak znów wypluł ciemnoczerwoną ciecz, znów się zaśmiał. Drugi złapał go za włosy podnosząc do góry, uderzył nim o ścianę, a jego głowa opadła w dół, tak samo jak reszta ciała stała się zupełnie bezwładna. Przykuł jego ręce do ściany tuż nad głową. Już dumni i zadowoleni z siebie byli w wyjściu, kiedy znów usłyszeli ten schrypnięty, drwiący z nich głos.
- Spotkamy się w piekle. - Wychrypiał nawet nie podnosząc głowy. Strażnicy jedynie prychnęli pod nosem wychodząc i zamykając kraty. 
- Natsu wszystko dobrze?! - Wykrzyczał Happy patrząc na przyjaciela, który jedynie odchylił głowę w tył zaciskając mocno powieki.
- Ale to cholernie boli. - Wysyczał przez zęby czując palący ból dotykający każdej komórki jego ciała. Przez dziewięć dni, dzień w dzień czuł ból, nieustannie był bity, raniony, nie chciał tego, miał już dość. Odwrócił delikatnie głowę w bok patrząc na siedzących tam ludzi, ich wzrok był przerażony. Bali się go, jak jakiegoś pieprzonego potwora. Przymrużył delikatnie powieki patrząc na swoje nogi, nie będzie próbował uzyskać zaufania, nie będzie szukał przyjaciół. I tak umrą, a on znów zostanie sam, zostawią go tak samo jak ona.
...

Kraty otworzyły się z hukiem a do pomieszczenia weszło dwóch strażników a wśród nich "król" tego całego horroru. Pogardliwym wzrokiem spojrzał na przerażonych ludzi po chwili podchodząc do Salamandra. Jednak jego nic nie ruszało, siedział z głową spuszczoną w dół, jego skóra była blada, podkrążone oczy stopniowo stawały się martwe, a usta pozostawały zamknięte. Złapał jego grzywkę i uchylił głowę w górę.
- Żałosne. - Prychnął widząc niechęć życia na jego twarzy. Jego oczy patrzyły w dal, przed siebie, w nicość. - Zmieniłeś zdanie?
Jednak nie usłyszał żadnej odpowiedzi, on wciąż milczał. Zdenerwowany wziął do ręki od jednego z podwładnych żelazny pręt i postukał nim parę razy obok głowy różowowłosego, ale i tak się nie odezwał. Zacisnął dłonie na narzędziu uderzając w żebra chłopaka, a w całym pomieszczeniu rozległ się hałas pękających kości. Jedyne co wydał z siebie to cichy jęk, podczas gdy krew trysnęła z jego boku wylewając się również z ust. Szybko wbił narzędzie w udo chłopaka, który odchylił głowę w tył znów tłumiąc krzyk. 
- Jak chcesz, ale pamiętaj. - Przybliżył swoją twarz do Smoczego Zabójcy z obrzydliwym uśmieszkiem na ustach. - Będziesz tu cierpiał, powoli i boleśnie umierając. Będę to robił, póki nie usłyszę od ciebie błagania o śmierć
Dragneel zmierzył go wzrokiem dokładnie zapamiętując te słowa. A po tym mężczyzna odszedł zatrzaskując drzwi więzienia, jeśli kiedykolwiek ktoś nazwał Natsu potworem - kłamał, prawdziwa bestia jeszcze chwilę temu stała przed nim, ciesząc się cierpieniem, łzami, śmiejąc się na wieść o śmierci.
Przymrużył powieki kaszląc krwią, przez co na jego białych niegdyś spodniach pojawiły się kolejne szkarłatne plamy. Zachichotał cicho, pokrywając tęczówki i źrenice drżącymi powiekami. Myślał o powrocie do domu, bo wróci, prawda? On chciał tylko odnaleźć Igneela, po raz kolejny. Po pięciu latach przestał liczyć ile dni, miesięcy zmarnował na szukanie smoka. Próbował z roku na rok, i nic. Może z czasem przestałby żyć tym marzeniem, w końcu miał tylko jedno. Jednakże, marzenie o czymś nieprawdopodobnym posiada swą nazwę. Nazywamy ją nadzieją. Tak, dokładnie, on nie miał marzenia. Żył nadzieją, że kiedyś spotka swojego ojca i dowie się czegoś o sobie. 
- Ne...wszystko w porządku? - Usłyszał obok siebie jakiś dziewczęcy głos, który wyrwał go z zadumy. Ktoś do niego podszedł, ktoś kto jeszcze kilka dni temu drżał przed nim ze strachu. W sumie nie obchodziło go to, nie chciał nawiązywać jakiejkolwiek więzi. To zbyt bolesne, nie chce jeszcze więcej cierpienia.
- Tak. - Odpowiedział krótko i zwięźle, nawet nie patrząc w jej stronę.
- Jak masz na imię? - Zapytała nieśmiało ze słodkim uśmiechem, zupełnie jak ona. Otworzył szerzej oczy mając przed sobą kruchą postać owej dziewczyny. Nie, nie, nie! Tylko nie wspomnienia! 
Różowowłosa - bo takiego koloru były jej pasma, chociaż raczej przeistaczały się w brudny odcień tego koloru - była zdziwiona milczeniem chłopaka, więc zacisnęła ręce na udach mówiąc kolejne zdanie.
- Jestem Fumiki. - Przedstawiła się oczkując tego samego.
- Natsu. - Odpowiedział jednym słowem. Lekko zdziwiona prosiła aby powtórzył słowo, jednak wciąż nie mogła go zrozumieć. Dlaczego mówił jej porę roku?
- Mam na imię Natsu. - Dodał tracąc cierpliwość.
- A. Przepraszam, że nie zrozumiałam. Śliczne imię, Natsu.
Cały czas się uśmiechała i mówiła przesadnie miłym głosem. Kątem oka postanowił na nią spojrzeć, miała brudnoróżowe włosy sięgające połowy pleców i jasnofioletowe oczy. Była słodka.
- Ile masz lat? Oczywiście jeśli nie chcesz nie odpowiadaj. Po prostu chciałam się z tobą zapoznać, bo kompletnie nie wiem.
- Osiemnaście. - Podał wiek przerywając jej nakręcony dialog.
- Rany ja za miesiąc skończę dopiero szesnaście. Natsu, jesteś Salamandrem prawda? - Znów i znów i znów komuś zależy jedynie na jego pieprzonej sławie!
- Ta. - Już go to irytowało. Czyli tego chciała?
- Nie jesteś taki straszny jak mówią, miła z ciebie osoba. Trochę skrywasz się w sobie, ale myślę, że jesteś dobrym przyjacielem.
Co? Czy on dobrze usłyszał? Na te słowa jego policzki oblał słodki rumieniec. Cholera! Tak dawno się nie rumienił, rzadko kiedy to robił. Schylił jeszcze niżej głowę starając się ukryć wyraz twarzy, dobrze że jego włosy były już przydługie i grzywka oraz luźniejsze kosmyki opadały na pobladłe lico.
- Etto...strasznie mało mówisz Natsu-kun! E...mogę tak do ciebie mówić?
N-Natsu-kun? Nigdy nie słyszał czegoś takiego, jeszcze nikt nie dodawał niczego do jego imienia. Mimo wszystko dzięki niej czuł się lepiej.
- J-jasne. - Cholera jasna zająknął się! O co w tym wszystkim chodzi?!
Odkąd Lisanna umarła nie chciał nawiązywać żadnych znajomości, które mogłyby się przekształcić w jakiekolwiek większe uczucie, wtedy w pewnym momencie ta osoba go opuści, a on znów będzie cierpiał. Wtedy, kiedy umarła, po raz pierwszy od zniknięcia Igneela płakał.
- Kiedy się z kimś rozmawia można poczuć pewne ciepło, dlatego cały czas mówię i próbuję nawiązać znajomości. Powiadają, że milczenie jest złotem, a mowa srebrem, kłamią. Dla mnie to nieoszlifowany diament, który wciąż się doskonali. Gdybyśmy całkowicie zamilkli utonęlibyśmy w oceanie samotności, rozpaczy i bólu. Czasem tracę nadzieję, że uda mi się stąd wydostać wraz z resztą, jednak nigdy nie przestanę marzyć. Mama mówiła mi, że człowiek który nie posiada marzeń, umiera. A ja chcę korzystać z życia do samego końca. 
Jak ta dziewczyna mogła wiedzieć więcej od niego? Pokazywała mu, dawała do zrozumienia czym jest życie, co się w nim liczy, a on robił wszystko zupełnie na odwrót. Jednakże miała tak kojący głos, że mógłby go słuchać w nieskończoność, nie wtrącając ani słowa. Jeśli nawet miałoby się tak skończyć, chciałby go słyszeć przed śmiercią, widząc Lisannę i słysząc melodię Fumiki.
- Lubisz jak jest ci ciepło w sercu, co nie Natsu-kun? 
Zbadał ją przyjaznym wzrokiem, zamykając oczy.
- Aa...to przyjemne uczucie. - Jego głos był taki gładki. Fumiki słysząc to uśmiechnęła się, a jej słodkie policzki pokrył różowy rumieniec. Zawsze wierzyła i chciała zobaczyć coś magicznego, teraz miała przed sobą prawdziwą magię. Czy gdyby go dotknęła też byłby taki ciepły?
...

- Natsu jestem głodny. - Narzekał Happy słysząc głośne burczenie swojego brzucha. Spojrzał na Salamandra, który wciąż trwał w tej samej pozycji minęły dwa tygodnie a na jego ciele było co raz więcej ran. 
- Przepraszam Happy, jeśli uda nam się stąd wyjść już nigdy cię na nic takiego nie narażę albo...postaram się abyś chociaż ty wyszedł stąd żywy.
Tak mógł te słowa nazwać obietnicą złożoną samemu sobie. Chociaż nie był niczego pewny pragnął aby jego przyjaciel żył, nawet jeśli sam miałby zginąć. I tak już ledwo się trzymał, racja był wytrzymały jednak wszystko ma swoje granice, a on właśnie stał na ich progu. Czy każda śmierć jest tak bolesna?
...

- Jak to nie masz marzeń? - Zapytała zdziwiona patrząc na spuszczoną głowę Dragneela, zawsze tak robił. Nie wiedziała jak wyglądał, mimo iż minął już miesiąc ich znajomości ona wciąż widywała jedynie jego profil.
- Normalnie, to dziecinne. - Odpowiedział szorstko. 
- Człowiek który nie ma marzeń, umiera. - Dodała smutno. Wygiął kąciki w górę, tworząc tym samym smutny uśmiech. 
- Wiem, dlatego nie marzę. - Umierał, powoli o boleśnie, tak jak chciał jego wróg. To wzruszające, że w bajkach zawsze zwycięża dobro, ale nie tu. 
- To smutne. - I taki wyraz przybrała jej dziecięca twarz.
- A ty? Masz jakieś inne marzenia? - Po raz pierwszy ją o coś zapytał.
- W pewnym mieście, a raczej na jego końcu jest magiczne miejsce, w którym co sto lat ma przepiękne wydarzenia, mówią że wówczas możesz wypowiedzieć życzenie i jakie ono by nie było, spełnij się. Chciałabym tam być, nie ze względu na życzenie ale na piękno. Kocham magię, chociaż nigdy jej nie widziałam, aż do teraz.
- W jakim mieście? - Dlaczego słysząc o życzeniu jego nadzieja wzrosła? 
- Magnolia. - To był cud! Naprawdę mógł znów spotkać Igneela!
- Co sto lat, i kiedy będzie kolejna rocznica?
- Za trzy lata. Ale dlaczego tak wypytujesz? - Tak niewiele.
- Mieszkam w Magnolii. - Odpowiedział zadowolony. Jej oczy aż zabłyszczały na tą wiadomość, siadła jeszcze bliżej niego uśmiechając się.
- Zabierz mnie tam kiedyś! - Poprosiła, czy raczej błagała. Zaśmiał się cicho przytakując na prośbę. Każdy może marzyć, każdy ma prawo na spełnienie swoich nadziei. 
- Jakie życzenie byś wypowiedziała? - Co raz więcej mówił.
- Chciałabym być zdrowa, chciałabym znów mieć rodzinę. - Cholera! Po co o to pytał? Przymrużył powieki zaciskając mocno zęby. Była chora, na coś śmiertelnego, tego nienawidził w świecie, ale nie mógł go zmienić. Musiał zmienić temat, nie chciał znać całej prawdy.
- Mówiłaś że niedawno poznałaś magię, gdzie?
- Jesteś tajemniczy, ale dajesz wiele szczęścia. - Odwróciła się na czworakach wracając do kilku dzieci z którymi wcześniej się bawiła. Już wiedział zanik mięśni, za niedługo w ogóle nie będzie mogła chodzić, aż w końcu. Napiął mięśnie powstrzymując chęć wyklinania na cały świat. - A taka magia jest najpiękniejsza. - Jeszcze zdołał usłyszeć jej słodki głos. On był magią?
...

Do celi wszedł jeden strażnik z kilkunastoma miskami z jedzeniem. Podszedł do ludzi podając im pożywienie, na co wszyscy spoglądali podejrzanie. Jak się okazało "szef" tego wszystkiego wyjechał na kilka dni, a on miał zająć się więźniami, jednakże jego serce było czyste. Tak naprawdę nie chciał mieć nic wspólnego ze znęcaniem się nad ludźmi. 
- Proszę, szybko póki nikt was nie widzi. - Nakazał odchodząc. Salamander wpatrywał się wciąż w podłogę i na miskę, która została mu podłożona, delikatnie przysunął nogą ową rzecz do Happy'ego.
- Jedz, moje ręce są skute więc nie dosięgnę, ale ty jedz żebyś miał siłę.
Chociaż sam jej nie miał, gdyby teraz miał stanąć na równe nogi najnormalniej w świecie upadły na ziemię nie mając siły ruszyć nawet ręką. Nagle przed nim pojawiła się Fumiki z pożywieniem i uśmiechem na twarzy. Wzięła do ręki kawałek chleba i przyłożyła do ust Dragneela.
- Proszę zjedz chociaż trochę, jesteś naprawdę słaby.
Nawet gdyby się z nią kłócić, w końcu właśnie to była prawda, już nie potrafił nawet mówić. Nie miał sił uchylić warg i poruszyć nimi, aby wydobyć z siebie choć jedno słowo. Podniósł delikatnie głowę po raz pierwszy ukazując dziewczynie swoją poranioną twarz. Widząc go zastygła chwilowo bez ruchu, jej policzki przybrały kolor szkarłatnego rumieńca a oczy wpatrywały się w Natsu. Dlaczego nie potrafiła oderwać od niego wzroku? Od tych zielonych tęczówek, co w nim takiego było? 
Otrząsnęła się po chwili pozwalając aby ugryzł kęs chleba, mimo iż wziął małego widziała że był głodny, w końcu on nie jadł dłuższy czas niż oni, przez skute ręce. Powoli i spokojnie karmiła go patrząc jak minimalnie odzyskuje siły. Niestety jedzenia nie było zbyt dużo, ale na tyle by poczuli się lepiej.
- Dziękuje. - Wyszeptał patrząc na drobne plecy dziewczyny. Chciałby się jej odwdzięczyć. Gdyby chociaż jego ręce były wolne, mógłby spróbować wydostać się stąd. Jednak zbyt dobrze zapamiętał ten ból podczas tortur, aby ponownie się sprzeciwiać i pyskować o byle co. Doskonale w jego pamięć zapadło każde cięcie noża, każde uderzenie pięści, każde kopnięcie. Pamiętał jedynie krew lejącą się strumieniami z jego ciała i wspomnienia przelatujące mu przed oczami. W tamtym momencie brakowało kilku sekund i błagałby o śmierć. 
...

Obmywała jego skórę z szkarłatnej cieczy, chcąc zobaczyć więcej przystojnej twarzy. Kawałek bluzki zamoczyła w wodzie powoli i spokojnie dotykając pobladłej skóry chłopaka, nie mogła z czasem uwierzyć w jego słowa o opalonej karnacji. Czasem syczał z bólu, czy też zaciskał mocno powieki. To ją przerażało, rana na ranie wciąż świeże, ohydne i głębokie. Większość zaschniętej - jak wcześniej sądziła - krwi okazało się przecięciami. Obawiała się blizn jakie mogą po tym pozostać, nienawidziła blizn. Według niej było to wspomnienie po czymś bolesnym co nigdy nie powinno mieć miejsca.
- Dlaczego wciąż jesteś smutny Natsu-kun? - Cholera, nie chciał tego pytania. Zacisnął usta w wąską linię spuszczając głowę w dół.
- A czy ty nie cierpiałabyś po śmierci kogoś bliskiemu twemu sercu?
Słysząc to otworzyła szerzej oczy odsuwając od różowowłosego mokry materiał, równocześnie zaprzestając obmywania ran.
- Cierpiałabym boleśnie. - Odpowiedziała szeptem. Może nie powinna się odzywać, ani o nic wypytywać. Tym sposobem zrani go jeszcze bardziej. - Była dla ciebie kimś kogo kochałeś?
- Nie. Była moją przyjaciółką. - Odpowiedział pewnie, zawsze uważał ją za przyjaciółkę i nikogo więcej. Pamiętał jak raz wyruszył na pewną misję i tam przez przypadek napotkał uroczą blondynkę, jednak nie zamienili nawet słowa. Jednak ich spojrzenia się skrzyżowały, a on poczuł...przyjemne ciepło. Co był dał żeby jeszcze raz się z nią spotkać i choć przez chwilę porozmawiać. Mógł w sumie myśleć o Lisannie w inny sposób. Była teraz w lepszym świecie, w raju pełnym przyjemności i uśmiechu, Bóg na pewno jej pomógł. Bo istnieje, prawda?
- Przepraszam, że zapytałam. - Dodała przymrużając powieki.
- Nie. Nic nie szkodzi, po prostu przypomniałem sobie o kimś. Ne...Fumiki, wierzysz w przeznaczenie? - Zapytał niepewnie. Dziewczyna spojrzała na niego swymi filetowymi tęczówkami ciesząc się że w końcu ukazał uczucia. 
- Zależy jakie. - Dlaczego była taka ciekawa?
- Kiedy komuś zupełnie nieznajomemu spojrzysz w oczy i czujesz przyjemne ciepło rozchodzące się po całym ciele i docierające aż do serca.
Mówiąc to rumienił się, może i widział ją przez parę minut, ale doskonale pamiętał, te blond włosy i czekoladowe, słodkie tęczówki. Ona była piękna.
- Miłość też jest magią. - Zakochał się w kimś nieznajomym? 
...

Minął kolejny tydzień a jego stan wciąż się pogarszał, tak jak każdego. Znów nikt nie dał mu jedzenia odkąd wrócił ten pieprzony przywódca. Ale co mógł zrobić innego jak cierpliwe czekać na swoją bolesną śmierć. Może słowa tamtego mężczyzny były prawdą. Tym razem to los wygrał. Nagle do Salamandra podszedł mały chłopiec, który miał na oko siedem lat.
- Jesteś głodny? Bo ja mam chlebek. - Zapytał się chłopiec, który mógł swobodnie chodzić, nie to co Dragneel - był obezwładniony. Siedział po turecku patrząc na swoje nogi, tak jak zwykle. Poranione, niezdolne do chodzenia.
- Nie, lepiej ty go zjedz, ale mam prośbę. Czy mógłbyś dać kawałek mojemu kotkowi, ma na imię Happy. - Chłopiec podszedł do Exceed'a i podał mu kawałek posiłku, po czym pogłaskał go delikatnie po mordce, co na twarzy chłopczyka wywołało uśmiech. Happy przez chwilę wpatrywał się w kawałek chleba. Tak chciał podzielić się w różowowłosym.
- Dziękuję. - Wyszeptał słabym głosem. - Happy jedz.
- A ty? - Zadał pytanie kotek.
- Dam radę. Jakoś nas stąd wydostanę. - Obiecał po raz kolejny, jednak to było kłamstwem. Tak naprawdę nie był w stanie nic zrobić, dawno stracił nadzieję, ale mimo wszystko nie chciał załamywać swego najcenniejszego przyjaciela, który może miał cień marzenia na wolność. Chciałby chociaż zobaczyć jeden promień słońca przez kilka miesięcy zamknięcia w ciemnej i chłodnej celi. W jednym momencie do pomieszczenia weszło dwóch strażników, kiedy zobaczyli pożywienie w rękach więźniów natychmiast je zabrali, a na ich twarzach pojawił się chytry uśmiech. Miał ochotę ich zabić, torturować. 
- Gnoje. - Zaklął Salamander, na co jeden z mężczyzn podszedł do niego.
- Co powiedziałeś? - Zapytał zdenerwowany.
- Jesteście gnojami! Co ci ludzie wam zrobili?! A może ja ciebie tak zamknę! - Krzyczał ostatkami sił, wmówił sobie że już nigdy do nich nie będzie pyskował, ale to nie było na jego charakter i nerwy. Chciał mieć te satysfakcję, że nie dał się obezwładnić do samego końca. Strażnik zaśmiał się i kucnął przy chłopaku zaciskając dłoń w pięść. Uderzył nią w twarz Smoczego Zabójcy.
- Nie pyskuj, bo cię zabiję. - Powiedział ściskając mocno szyję Dragneela.  Znów się na nim wyżywali, ale miał to głęboko w poważaniu. - Zrozumiałeś?
- Stul pysk. - Wychrypiał przez zaciśnięte zęby, mężczyzna stracił cierpliwość, a z jego twarzy znikł ohydny uśmieszek. Znów uderzył chłopaka, po czym kopnął go z całej siły w brzuch, następnie chwycił różowe włosy uderzając głową Smoczego Zabójcy o ścianę. Wstał i ostatni raz wymierzył mu cios nogą  w twarz, a z ust zielonookiego wylała się krew, jak i z tyłu głowy.
- Ktoś jeszcze ma coś do powiedzenia?! - Krzyknął. Wszyscy byli przerażeni, nikt nie odważył się pisnąć choć jednego słowa, więc wyszedł trzaskając kratą. Fumiki jak najszybciej podczołgała się do przyjaciela.
- Wszystko w porządku? - Zapytała delikatnie podnosząc jego głowę. Znów był cały zakrwawiony, przez co ledwo widziała jego twarz. Nie chciała tego oglądać, jak on znów cierpi. To było bolesne.
- Ta. - Odparł cicho - Mam prośbę. Rozpal ogień.
- Co? - Zdziwiła ją ta prośba.
- Zaufaj mi. - Mówił słabym głosem. W końcu miał dość może uda mu się zyskać choć trochę sił, jednak ciężko będzie rozpalić ogień w taki wilgotnym miejscu. Dziewczyna rozłożyła kilka suchych rzeczy i zaczęła rozkrzesać ogień, lecz kiedy prawie jej się udało, do pomieszczenia znów wszedł strażnik. Zgasił płomień, a nastolatkę uderzył w twarz. W rękach miał gruby pręt, którym wycelował w głowę Dragneel'a. Ostatnie co pamiętał przed utartą przytomności to krzyk Happy'ego i krew zciekającą mu do oczu.
...

Czuł ból ogarniający całe jego ciało, dotykający niemalże każdej komórki. Chciał otworzyć oczy, ale powieki wydawały się takie ciężkie. Ostatnie co pamiętał to krew spływająca z jego głowy. Jak długo był nieprzytomny? Słyszał jakieś głosy, bardzo stłumione - rozbrzmiewające w tle, ale nawet wyczulony zmysł słuchu nie mógł wyłapać choć jednego słowa. Kto to był? Przecież nie był w Fairy Tail. Uda mu się tam wrócić? Do domu.
- Obudź się! Błagam!
Dziewczęcy głos nawoływał ze szlochem błagania. Powoli odzyskiwał świadomość, zimna stal skuła poranione dłonie, w całym pomieszczeniu roznosił się aromat metalicznej krwi, a nawet jej smak. Ociężale uchylił powieki widząc przed sobą rozmazaną posturę dziewczyny. Coś mokrego skapywało na nogi Salamandra, pojedynczymi, błyszczącymi kroplami. Ona...płakała?
- Słyszysz mnie? Obudź się! 
Miał ochotę krzyczeć z śmiertelnego bólu, jednak nie miał na to sił. Ani krzty magii, jakby została ze niego wyssana. Położyła swoją drobną dłoń na ramieniu Smoczego Zabójcy. Bolało...
Chciał wydusić z siebie choć jedno słowo, ale struny głosowe niemiłosiernie paliły. Przynajmniej miał pewność, że nie umarł. Każdy ruch, oddech przysważał zbyt wiele cierpienia. Chyba, że trafił do piekła.
- Natsu proszę obudź się!
Happy. Słyszał jego drżący głos. Także płakał. Zmusił się, aby otworzyć oczy spoglądając głucho przed siebie. Dlaczego oni płakali? Jednak kiedy ujrzeli że odzyskał świadomość, uśmiechnęli się emanując szczęściem.
Kaszlnął wypluwając resztki krwi jaka pozostała w jego umierającym ciele, po chwili zaciskając mocno powieki, tłumił w sobie krzyk.
- Dzięki Bogu. - Odetchnęła z ulgą wyginając kąciki ust ku górze. 
Natsu wytrzymaj. Nie możesz tutaj umrzeć, nie zostawiaj mnie. Już Lisanna...
- Siedź cicho! - Poniosły go negatywne emocje. Z niewiadomego powodu wspomnienia o niej są równocześnie bolesne i szczęśliwe. Była pierwszą osobą, która go zauważyła i potraktowała jak kogoś równego. Kiedy była przy nim, w sercu tliło się nieznane ciepło. Przyjemne ciepło.
Kot skulił się cofając delikatnie do tyłu. Może trochę przesadził, nic nie zwróci jej życia. Rok temu umarła, w wieku 14 lat, była od niego młodsza o cztery lata a jednak...odeszła jako pierwsza. Dlaczego? Co zdziałał przez ten rok mając teraz osiemnaście lat? Ruszył na misje w porzuceniu bólu utracenia osoby na której mu zależało. Kolejnej osoby.
- Przepraszam. - Wychrypiał, nie miał prawa się na niego złościć. - Lisanna cię kochała, ja nie potrafię ukazywać tylu uczuć. 
Trzask metalowych krat rozbrzmiał echem w jego bolącej głowie. Podniósł nieprzytomny wzrok na rozbawionego przywódcy całego więzienia. A więc stało się, najzwyczajniej w świecie znudził mu się. Mógł powiedzieć żegnaj? 
- Odsuń się. - Rozkazał nastolatce, która z przerażeniem wykonała jego polecenie. Zaś mężczyzna podszedł do niego chwytając za włosy i niemalże wyrywając uniósł głowę Dragneela ku górze. Zacisnął mocno zęby, kiedy kolejna struga krwi spłynęła po bladej skórze. Szybkim ruchem odpiął zimne łańcuchy zakuwające poranione nadgarstki, widział i czuł jak ręce opadają bezwładnie wzdłuż ciała. Nogę położył na głowie różowowłosego przyciskając ją do ziemi, po czym zaśmiał się szyderczo. 
- Jeśli nie jesteś wraz ze mną to klękaj przed królem. - Oznajmił rozbawiony. Usłyszał dźwięk wyciąganego z pochwy ostrza. Doskonale wiedział co to oznacza, jednak nie miał siły ani zamiaru nic z tym robić, choć raz w życiu będzie posłuszny przeznaczeniu i pozwoli usunąć go z tego świata. Przymrużając delikatnie powieki zwrócił wzrok ku niebieskiemu przyjacielowi.
- Przepraszam Happy. - Szloch wydobywał się ze strun głosowych, chciało mu się płakać, ale wbrew wszystkiemu nie zrobił tego. Jakaś część niego cieszyła się że w końcu zobaczy białowłosą dziewczynę z iskrzącą radością w niebieskich tęczówkach. Czuł przerażenie ludzi na swojej osobie, ale nie obchodziło go to. Uśmiechnął się delikatnie wypowiadając ostatnie zdanie:
- Wracam do Lisanny - Tak. Te słowa były jego ostatnimi. 
Fumiki zobaczyła jedynie jak miecz przebija ciało różowowłosego w ten sposób pozbawiając go cennego życia. Jej oddech momentalnie stanął wraz z sercem, wpatrywała się w ten krwawy obraz szklącymi oczyma. Mężczyzna wrednie jeszcze kilka razy "powiercił" nim w ciele Dragneela wywołując sto razy większy ból, po czym kopnął umierającego chłopaka z drwiną, zwyczajnie wychodząc. Drżącym ciałem podczołgała się do niego wyciągając, skąpaną w szkarłatnym płynie, broń, która po chwili zaczęła się rozlewać po całej podłodze nie mając swojego końca. Odwróciła Smoczego Zabójce na plecy, trafił w samo serce, rozrywając w nim ogromną, śmiertelną dziurę. Dlaczego?!
- Natsu-kun! Natsu-kun! Natsu-kun! - To nic nie dawało, w ogóle się nie budził, nie odzywał, nie oddychał. Jego oczy były szeroko otwarte, jednak patrzyły gdzieś w ciemną otchłań śmierci. Były martwe tak samo jak on.
- Proszę Natsu-kun nie zostawiaj nas. - Zaczęła płakać, a tysiące słonych łez spływały po jej bladych policzkach skapując na jego twarz, obmywały skórę z krwi pozostawiając po sobie jaśniejsze smugi. Wciąż na niego patrzyła, chcąc wierzyć że za chwilę coś powie, cokolwiek. Mimo iż ten portret został zamazany łzami bólu spostrzegła że te martwe oczy były przerażone, on bał się śmierci. Happy również to zobaczył, mimo iż dla niego to wydarzenie było jeszcze większym szokiem. Jednak to prawda, Natsu umarł i ta śmierć była tym czego się bał, po raz pierwszy i ostatnio odkąd go spotkał. 
- Natsu obiecałeś że wrócimy do gildii, obiecałeś Erzie, Grayowi, Mirze. Obiecałeś wszystkim że wrócisz! - I znów po raz pierwszy złamał obietnice, każdy pierwszy raz teraz stał się tym ostatnim. Majiku zacisnęła dłonie w pięści zamykając na chwilę oczy. Jej też złożył obietnicę, że pewnego dnia zabierze ją do Magnolii i pokaże to piękne, magiczne miejsce. On był pierwszą magią jaką spotkała, nie mógł tak po prostu umrzeć! Ocierając policzki z łez przyłożyła drobne dłonie do rozerwanej klatki piersiowej Dragneela, uratuje go. Da nowe życie, pozwoli zacząć wszystko od nowa. Jej ciało otoczyła przyjemna, liliowa poświata. Uśmiechnęła się delikatnie, przymrużając powieki spojrzała na przyjaciela. W końcu znalazła kogoś bliskiemu jej sercu, a taka utarta boli najbardziej dlatego odda mu swoje życie, aby mogła się cieszyć razem z nim nowymi przygodami. Nie chcąc patrzyć na martwy wzrok zakryła zielone tęczówki zimnymi powiekami.
- Nigdy nie sądziłam, że w takim piekle spotkam przyjemnie ciepłą magię. Dziękuję, dziękuję ci za wszystko. Pozwoliłeś mi ukazać siebie, pozbyć się bolesnych jak i przyjemnych wspomnień. Opowiedziałeś o świecie jaki zwiedziłeś, pokazałeś mi jego piękno. Na powrót przywołałeś wyobraźnię pięcioletniej dziewczynki, która niegdyś biegała po łące ciesząc się życiem. Moje życie i tak za niedługo nie będzie miało sensu, gdzie pójdę nie mogąc się ruszać? Dlatego...
Ujęła jego głowę w dłonie przybliżając swoje usta do niego.
- ...chcę podarować ci moje życie, to podziękowanie za wszystkie dobra jakie uczyniłeś. Twoje serce stanie się moim, a moje twoim. Idź w świat, poznawaj go, a przede wszystkim poznaj siebie. Odnajdź to czego szukasz, każdy ma marzenia a ty spełnij swoje i odnajdź tą piękną dziewczynę, dzięki której poczułeś przyjemne ciepło. Odpowiedź na twoje pytanie brzmi, tak wierzę w przeznaczenie jakim jest miłość. Złóż mi obietnicę, wraz z moim sercem pójdziesz do tego magicznego miejsca, abym mogła je ujrzeć, proszę nigdy o mnie nie zapomnij, chcę pozostać choć w twoich wspomnieniach, aby żyć na wieki szybując po niebie, wznosić się ku gwiazdom. Jak wróżka spełniająca życzenia, jedno życzenie. Dziękuję Natsu-kun za wszystko. 
Złożyła na jego ustach ciepły pocałunek a liliowe kwiaty wypełniły całe pomieszczenie nadając mu życia i tej ukochanej magii. Ta ohydna dziura zaczęła się zasklepiać, jednak pozostała paskudna blizna pieczętująca w sobie to piekło jakie przeżył. Z jej różowych ust wypłynęła szkarłatna krew, jednak nie przestawała się uśmiechać
- Jesteś magią, która nadaje życiu sens. Żegnaj.
Wyszeptała swoje ostatnie słowa upadając martwa na ziemię, z uśmiechem.


* * *

Doskonale pamiętała każde słowo jakie jej wówczas powiedział, każde wydarzenie, każde uczucie. Podczas tych wspomnień nie mogła powstrzymać łez, on naprawdę umarł. Jednak spotkali się kiedyś, to stąd pamiętała te cudowne, zielone tęczówki. Z całej opowieści zapamiętała jedno, na sam koniec Natsu przyłożył dłoń do serca uśmiechając się. Dzielił serce z Fumiki, jednak biło dla niej. Od tamtego momentu cały czas jej dziękuje, gdyby nie ona nigdy nie spotkałaby ukochanego, nigdy nie posmakowałaby prawdziwiej miłości. Teraz znała wszystko co chciała, i była pewna że może mu pomóc bez względu na wszystko. Nie pozwoli by po raz drugi czuł te cierpienie śmierci, nie pozwoli by czuł utratę ukochanej osoby. Dlatego nikt z nich nie umrze. Ani ona, ani on. Wrócą razem do domu! Taką złożyła obietnicę.
Przyparł go do ściany ściskając mocno szyję.
- Kiedy w końcu umrzesz?! - Wykrzyczał Kuro patrząc w jego zdeterminowane oczy. Nie mógł go zabić, próbował, próbował i próbował. A mimo iż był o wiele silniejszy przegrywał z kimś takim. - Zabije cie. - Dodał chcąc to sobie wmówić. Musi to zrobić, musi go zabić.
- Będę walczył do końca! Mogę umrzeć jak ją uratuję!
Krzycząc to kątem oka spojrzał na leżącą Lucy. Nie, ona na to nie pozwoli. Nie kiedy doskonale znała całą prawdą. Zacisnęła dłonie w pięści napinając wszystkie mięśnie ciała, czuła narastającą magię. Było tego co raz więcej, więcej i więcej. Złożyła obietnicę życia, oboje przyrzekli że wrócą do domu!
- Chcę walczyć, chcę pokazać na co mnie stać. Chcę wrócić do domu.
Podniosła się na drżących ramionach, zacisnęła mocniej klucze ocierając krew z twarzy. Obiecała sobie że wygra walkę, aby znów zobaczyć tego prawdziwego Natsu. Jego uśmiech, radość, wolę życia, miłość. 
- To takie żałosne. - Wymruczał Doragon. Salamander zdenerwowany złapał jego przedramię wgniatając całą posturę w podłogę.
- To ty jesteś żałosny, jeśli nie wierzysz w naszą magię!



Dragneel słysząc to momentalnie znieruchomiał. Lucy zabrzmiała zupełnie jak Fumiki. Wygiął kąciki ust ku górze czując ciepło bijące z serca.
- Gdzie pójdę nie mogąc się ruszać? - Znów usłyszał te słowa.  Jednak znał odpowiedź, wtedy nie mógł poruszać ustami, ale teraz:
- Zaniosę cię w tamto miejsce, to ja będę twoimi nogami.


I tak oto powstał nowy rozdział, w miarę długi. Przynajmniej tak mi się wydaję. Mam nadzieję, że się podobało bo trochę zajęło mi wymyślenie tego wszystkiego. Kto polubił Fumiki? Mam nadzieję, ze nie zawiodłam was kochani!

11 komentarzy:

  1. ...
    Na początku miałam "lekkie" WTF na twarzy i wodę z mózgu. Po chwili jednak przypomniałam sobie, co działo się w ostatnim rozdziale/
    Nie mogę uwierzyć, że Natsu umarł ;-;
    Jak t kiedyś powiedziałam: "Umarł, zmarł i z marchwi wstał".
    Natsu niczym zając wstał z pola marchwi. Tak, z moim mózgiem wszystko w porządku. Odpoczywa sobie na wakacjach.
    Tak się zastanawiam...
    Jak można tak zajebiście pisać?!
    Pozazdrościć ;w;
    Ale dobra. Tak szczerze... Podoba mi się zapał Lucy. Cały czas to Natsu ją ratował, a teraz pewnie role się odwrócą. Już sobie to wyobrażam~
    Still better love story than Twilight.
    Dobra...
    Nie umiem komentować, ale trudno. Nie wszystko można mieć, nie?
    Rozdział był cudowny! ♥
    Ślę wenę, bo ostatnio mam jej pod dostatkiem! :'3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ohayo!! Jestem druga ^-^
    Kiro: I znowu cieszy ryja
    A co nie moge?
    Kiro: Ile razy do cholery będziesz jeszcze pytać? Nie nie możesz!
    Och Kiro-kun nie bądź na mnie zły bo cię zamknę w tamtym kuferku
    Kiro: To ja już się nie odzywam...
    No i słuszna decyzja. A co do rozdziału to kochana normalnie cud miód i KREW *.*
    Jak widzisz nie jesteś jedyna która lubi dać naszemu Natsu w kość :D
    No cóż ja życzę weny i czasu, a co on życzy to nie wiem
    Kiro: Ja życzę przyjemności z pisanej pracy!
    No to takie nasze życzenia a teraz musimy się żegnać! Pozdrowienia od Asuny i Kiro! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Końcówka - uwielbiam <3
    Aż mnie w serduchu ścisnęło. Coś pięknego.
    Taki tekst jest warty zapamiętania ;)
    Rozdział.. no naprawdę rewelacyjny!
    Zazdroszczę weny i w ogóle tego jak przelałaś to na 'papier'. Super. Owacje na stojąco! ^^
    Uwielbiam Lucy dopingującą xD ma hart ducha jak to się mówi - pełne uznanie dla niej ^^

    Czekam niecierpliwie na więcej!
    Dużo inspiracji życzę!
    Dużo zdrówka i takie tam..
    Ściskam i całuję, Animka ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jutro wszystko zrobię ! ! ! OBIECUJĘ ! ! ! ;-; teraz idę lulu ...

    GOMENE ! ! !

    KOCHAM CIĘ ! ! !

    OdpowiedzUsuń
  5. O czym ty mówisz ...jakie zawiodła??
    Ten rozdział normalnie wymiata, o mało co się nie popłakałam.
    Fumiki spodobała mi się, i mimo że pojawiła się tylko raz..polubiłam ją.
    A może nawet pokochałam tą postać?
    Rozdział normalnie chwycił mnie za serce..
    Poruszył mnie ten rozdział.
    Podziwiam cię i zastanawiałam się jak ty to wszystko genialnie piszesz.
    Czekam na ciąg dalszy, z niecierpliwością!!.
    Pozdrawiam i życzę weny !

    OdpowiedzUsuń
  6. No wreszcie rozdział jak zwykle super wszystko po trochu w nim było ale rozdział 80 czuje ze będzie wielki wiec dodawaj go szybko :) życzę ci weny oraz wolnego czasu .

    OdpowiedzUsuń
  7. Przyznam, że niezwykle perfekcyjnie, wręcz bezbłędnie opisujesz uczucia, a przede wszystkim te zawierające w sobie ból i cierpienie. Z trudem czytałam te wszystkie trudności i tortury Salamandra. I masz rację- znajdywał się wtedy w piekle, w którym znalazł kogoś życzliwego. Po mimo, że Fumiko się nim opiekowała, oddała za niego życie, to nie wiem czemu, ale jakoś jej nie polubiłam. Wybacz za to! ;))
    Różowo-włosy zawsze pozostanie sobą. Choć miałoby to przynieść kolejne dawki bólu, nie pozwalał sobą pomiatać. Choć sam był głodny, to przejmował się Happy'm.
    Jejku, to takie smutne. Mam nadzieję, że nie przyjdzie mu umrzeć po raz kolejny. Niech on i Lucyna wrócą razem, szczęśliwi!
    No i blondynka zdecydowała się na odważny krok by walczyć o przyszłość.
    Powodzenia i w tym życzę :3
    A tobie kochana mnóstwo weny i pomysłów! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć, komentuję po raz pierwszy, jednak nie mam słów, żeby opisać twój geniusz!! Przeczytałam twojego bloga w cztery dni i teraz internet działa mi.... nie, nie działa. Ale ślę wenę i pomysłów stos, w twych rękach zostawiając swój los. :3 Ania

    OdpowiedzUsuń
  9. Blogsfera jest pełna wspaniałych blogów, pewnie twój blog jest jednym z nich! Zapewne chciałabyś aby twoje blogi zostały zareklamowane na spisie? Tak? To świetnie trafiłam! Spis został stworzony z myślą o twoich blogach, które prowadzisz! Obojętnie z jakiej mangi używasz postacie, czy to z Naruto, czy Bleach'a, czy Fairy Tail czy z innej mangi! Zapraszam do Zgłoszeń już teraz!

    Z pozdrowieniami
    Leyla :)

    spis-mangomanii.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Boże!!! Jakie to piękne!!! I smutne... To co zrobiła Fumiki...Ach!!! Piękny gest!!! Nawet w takim strasznym miejscu można znaleźć odrobinę ciepła i uczucia. Biedny Natsu. Tyle złego go spotkało!!! Aż się płakać chce jak się czyta o tym, że jeden człowiek wyrządza krzywdę drugiemu.

    A końcówka po prostu epicka!!! Ta determinacja Lucy - chciałabym żeby w anime też tak kiedyś było :).

    Ps. Proszę dodaj jak najprędzej nowy rozdział, gdyż nie mogę się doczekać tego, co dla nas szykujesz. A teraz lecę spać, bo patrzałki już miały niemiłe spotkanie z klawiaturą :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Zawialo zaplątanymi -_-. A tak to naprawdę cudnie. A po co usmiercilas Natsu ;-;...?

    OdpowiedzUsuń