piątek, 14 marca 2014

84. Pożegnanie w uwięzi

Leżał na środku wielkiej, skąpanej w czerni próżni. Jego powieki pozostawały lekko uchylone wpatrując się w tą przerażającą nicość. Delikatnie drgnął dłonią mrugając parę razy, wówczas wszystko zaczęło się rozjaśniać jakby przepiękny w każdym kształcie płatek śniegu, jeden po drugim wybielał tą bezkresną pustkę. Otworzył szerzej oczy, pozwalając by zielone tęczówki zabłysły dawnym życiem jakie już dawno wygasło z tragicznym biegiem wydarzeń. Kątem oka zobaczył stojącą w oddali Hanę, jej długie włosy przysłaniały plecy, którymi była do niego odwrócona. Nie zastanawiając się, wstał biegnąc w stronę rodzicielki. Pod każdym krokiem rozpływała się plama szkarłatnej krwi, jednakże on tego nie zauważył. Kiedy był milimetry od swojej matki, odwróciła się do niego przodem ukazując zabrudzoną ciemną czerwienią twarz, jak i ohydną ranę na brzuchu. Opuszkami palców dotknął jej ramienia, tylko po to by ze słodkim uśmiechem rozsypała się w postaci wirujących płatków wiśni, oplątując swą melodią jego drżącą posturę. Po jego policzkach zaczęły spływać błyszczące łzy, pozostawiając po sobie mokre stróżki na widocznych kościach policzkowych. Stanął jak wryty nie chcąc wierzyć w to co się dzieje, najgorsze wspomnienia jego życia dosypując soli do piekących ran. Na jego nadgarstkach skuły się metaliczne, grube łańcuchy przykuwając do ziemi niczym niewolnika skazanego na straty. Znów kogoś zobaczył. Doskonale zapamiętał ten szczery uśmiech, rumieńce na policzkach i błyszczące szczęściem oczy. Chciał wstać, ale więzy ograniczały jego gwałtowne ruchy. Jednakże, Fumiki także zaczęła znikać wraz z ranami pokrywającymi całe ciało. Liliowe drobinki magii musnęły jego skórę swym aksamitnym dotykiem, równocześnie rozwiewając rozczochrane włosy. Odwrócił szybko głowę gdzie stała Lisanna. Dlaczego ona? Przecież żyła, jednak nie powstrzymał się by pobiec i w jej stronę. Wystarczyło, że musnął dotykiem końcówek jej białych włosów, aby tak samo jak pozostałe dwie rozpłynęła się wokół niego. Zniknęła błyszcząc jak przepiękny zachód słońca, który zawsze kochała oglądać. Krwista czerwień przypominała jego ogień, odbijając się pomarańczem w zielonych tęczówkach, a złoty blask oświetlił smutną twarz. To była ta okrutna prawda zwana przeszłością. Jedyne co rozbrzmiewało wokół niego to nierówny oddech wypełniający ciszę i metaliczne brzęczenie łańcuchów rzeczywistości. Znów został w nie zakuty chowając swoje prawdziwe JA. Tak, to było idealne rozwiązanie, schowanie się przed innymi wewnątrz siebie - jedynym bezpiecznym miejscu. Kiedy udawał kogoś innego zawsze tracił tych, na których mu zależało. W jednej sekundzie blond włosy rozwiały wirujące płatki wiśni, a czekoladowe oczy wpatrywały się w niego z ciepłym uczuciem, które rozlało się jak ogień po całym jego ciele. Niepewnym krokiem ruszył w jej stronę z obawą, że zniknie zupełnie jak reszta. A mimo iż kajdany zniewalały jego ruchy on wciąż szedł. Choćby miał oderwać sobie ręce, by nic go nie ograniczało, nie zawaha się. Musiał do niej dotrzeć, kiedy ona zniknie, rozsypią się również jego uczucia. Wówczas Lucy także uczyniła kroki w przód, by szybciej znaleźli się w swoich ramionach. Wyciągnął rękę delikatnie przed siebie czując kolejne łańcuchy zaciskające się na kostkach. W ten oto sposób pragnął ją chronić przed samym sobą. W końcu ich palce zetknęły się opuszkami, chcąc splątać się w jedno. Strach przepełniał jego duszę, a co jeśli kiedy jej dotknie, Lucy zniknie? Jednakże nic się nie stało, wciąż była przy nim. Podniósł wzrok wpatrując się w tą roześmianą twarz. Przyozdobił twarz niepewnym uśmiechem, wtulając ukochaną w swoje rozgrzane ciało. Kolejne żelazne liny oplotły jego ramiona ściskając mocno mięśnie. 
- Dziękuję. - Usłyszał wesołe głosy owej trójki. Za co mu dziękowały? Przecież nie potrafił nic zrobić, by uchronić je przed tym okrutnym światem. Był bezużyteczny, więc za co były wdzięczne? Nie rozumiał już nic, ale jest pewny jednego. Wplątał palce w miękkie włosy chcąc naprawdę poczuć magiczną obecność. Zimne od metalu więzy zakuły jego brzuch przygwożdżając do chłodnej ziemi. Teraz będzie tutaj tkwił do ostatecznego momentu, w którym zdobędzie odwagę by ukazać swe prawdziwe, krwawe oblicze. 
- Za wszelką cenę, nie pozwolę ci zginąć, Lucy. - Złożył obietnicę. Więcej nie popełnij tego błędu co wcześniej. Na pewno. W końcu się czegoś nauczy. Ten świat to cierpienie, ból, śmierć. Na każdym kroku możesz zginąć. Zachód słońca przybiera barwę krwistej czerwieni zatapiając wszystko w ciemności. Śliczne zwierzęta posiadają ostre kły i pazury, by się bronić przed mordercami, którym może być każda istota. Ten świat to ciągła wojna o nasze istnienie.
Znów wszystko zniknęło zatapiając się w otchłaniach bezkresnej czerni. Zielone tęczówki straciły swój blask przywracając sobie swój stary, martwy odcień. Potwór siedział na ziemi opatulony obezwładniającym więzami. Nim jego usta zniknęły za szczelnym kagańcem, wygiął kąciki ust ku górze ukazując w diabelskim uśmiechu białe kły. 

* * *

Znów słyszał te niewyraźnie głosy rozpływające się w powietrzu. Niechętnie uchylił ciężkie powieki chcąc dostrzec kto nad nim stoi, ale wszystko było takie niewyraźnie rozmazane po za mgłą. Otworzył usta nabierając powietrza do płuc. Dlaczego żył? Przecież Fraud przebił jego ciało ściskając serce. Pamiętał ten ból, tą krew wylewającą się z jego gardła. To wszystko na pewno było prawdziwe. Gwałtownie usiadł rozglądając się dookoła. Dlaczego był w gildii? Przecież nie ruszał się z domu. Impulsywnie dotknął klatki piersiowej chcąc wyczuć jakąkolwiek ranę, jednak nic takiego się nie wydarzyło. Szybko wstał podchodząc do lustra. Opuszkami palców musnął jedną stronę twarzy, na której jeszcze nie dawno widniała paskudna blizna. Mimowolnie ukazał w szerokim uśmiechu białe kły. Ten koszmar, ból, cierpienie naprawdę znikły, przynajmniej zewnętrznie. Do jego uszu dotarły niewyraźnie krzyki. Jak poparzony zbiegł na dół widząc połowę gildii oskarżającą Frauda. Nie mógł nic wtrącić, nawet jednego słowa. Zdenerwowany nabrał powietrza do płuc.
- Zamknąć się! - Wykrzyczał, a jego głos rozniósł się po całym pomieszczeniu. Jak na zawołanie wzrok wszystkich przeniósł się na niego dokładnie obserwując, jakby zobaczyli ducha, którym rzeczywiście powinien być.
- Natsu? T-ty żyjesz?! - Wykrzyczał zdezorientowany Jet. Chłopak oparł dłonie na biodrach podnosząc delikatnie głowę do góry. 
- A co już mnie skreśliłeś? - Zapytał oschłym tonem. Fraud przyozdobił swoją twarz chytrym uśmieszkiem podchodząc do różowowłosego. 
- Are? - Zapytał zdziwiony Smoczy Zabójca nim dostał pięścią po głowie.
- Nie mogłeś szybciej się obudzić?! Kilka godzin kazania przez ciebie miałem!
Dragneel stał schylony z szeroko otwartymi oczyma wpatrywał się w podłogę. Po paru chwilach przymrużył powieki wyginając kąciki ust ku górze. Ułożył ręce wzdłuż ciała pochylając się jeszcze niżej. Grzesznik spojrzał na niego zdziwiony, nie mając pojęcia co się dzieje. 
- Gdyby nie ty, już by mnie tu nie było. Gdyby nie twój ratunek do końca życia byłbym oszpecony przez te ohydne blizny. Ja. - Zacisnął dłonie w pięści zbierając odwagę na jedno krótkie zdanie. Nigdy tego nie robił, ale teraz musi to przezwyciężyć. Nabrał powietrza do płuc zaciskając mocno powieki.
- Dziękuję za pomoc! - Wykrzyczał w końcu się przemagając by to słowo przeszło mu przez gardło. Rzadko komuś dziękował, ale teraz owe wyznanie sprawiło mu ulgę i radość. Po raz pierwszy chciał pomocy, po raz pierwszy ją przyjął, po raz pierwszy szczerze za nią podziękował. Każdy wpatrywał się w tą scenę z nie do wierzeniem. To było coś niesamowitego.
- Niemożliwe. Natsu... - Zaczął jąkając się Gray, przez tyle lat znajomości nigdy nie widział czegoś takiego.
- Natsu podziękował za pomoc. - Nawet Mira wydawała się być zdumiona tym faktem. TEN znany im od kilkunastu lat Natsu uchylił się przed kimś tak nisko dziękując za ratunek, gdzie po raz pierwszy przyznał się, iż go potrzebuje. Życie naprawdę potrafi zaskakiwać, jak i kocha szykować nam miliony niespodzianek. Ten gest był przepełniony ciepłem, zupełnie jak jego imię.
Jeżeli nie możesz ukazać swego prawdziwego JA, staraj się z całych sił, by stać się osobą, którą ludzie pokochają. I niech myślą, że to prawdziwy ty, aż do samego końca. Nigdy się nie ujawniaj, zachowaj prawdziwego siebie wewnątrz skutej łańcuchami duszy, umierając z tym sekretem - umrzesz szczęśliwy. Nikt cię nie zostawi, ponieważ nie będą świadomi kogo znają.
Otworzył delikatnie oczy, równocześnie uchylając usta. Nie podniósł się, a wciąż trwał w "dziękującej" pozie. Włosy przysłoniły jego twarz i smutne, aczkolwiek wesołe oczy. To właśnie było to czego potrzebował.
To jest to. Nie chcę żebyście akceptowali prawdziwego mnie, ponieważ to demon i morderca, nikt kogo warto kochać. Chcę żebyście uwierzyli, że to prawdziwy ja, ten głupi, miły, wesoły. Zawsze lubiliście mój fałszywy uśmiech, więc na powrót go nakleję niczym sceniczny makijaż i wkroczę na scenę. Znam scenariusz, umiem swoją rolę. Mimo wszystko...
Odwrócił się przodem do wszystkich przykładając pięść do serca, wydającego szybkie i gwałtowne uderzenia. Po raz ostatni mogą zobaczyć tego p r a w d z i w e g o  Natsu. Niech pożegna się z nimi, tak jak tego pragnie. Znów nisko się ukłonił próbując zasłonił spływające po kościach policzkowych łzy.
...pokazaliście mi jak się śmiać, nauczyliście mnie uczuć, wskazaliście lepszą stronę tego świata. Dzięki wam naprawdę potrafię się uśmiechnąć. Ten prawdziwy ja potrafił płakać ze szczęścia, zupełnie tak jak teraz. Jednakże to nasze pożegnanie, więc chcę powiedzieć wam tylko jedno.
- Dziękuję wam wszystkim! Naprawdę...dziękuję. - Ostatnie dwa słowa wyszeptał przez krystaliczne łzy. Pożegnania zawsze są smutne.
Każdy z nas ma tajemnice, a ta jest moja. I umrę wraz z nią.





* * *

Lucy na dzień dobry rzuciła w Natsu stertą brudnych ubrań. Na jej skroni pulsowała niebezpieczna żyłka jakby zaraz miała pęknąć. Chłopak zdezorientowany złapał owe rzeczy wpatrując się z pytającym wzrokiem w blondynkę. Dopiero posprzątała, a już był bałagan.
- Czy ty kiedykolwiek nauczysz się po sobie sprzątać? - Zapytała nieźle wkurzona. No cóż, gdyby wzrok mógłby zabijać, Dragneel z pewnością byłby już zimnym trupem, a dziewczyna miałaby jeszcze więcej sprzątania. Różowowłosy zaśmiał się, drapiąc tył głowy. Musiał to chociaż obrócić w żart.
- Złość piękności szkodzi. - Oznajmił z zakłopotanym uśmiechem.
- Słucham? - Właśnie zaszkodził samemu sobie i to dosyć poważnie. Magini niemal trzęsąc się ze złości wzięła do ręki ścierkę rzucając na jego twarz. - Lepiej zacznij po sobie sprzątać! 
- Czy ty musisz się o wszystko czepiać?! - Co raz bardziej podnosił głos zaciskając mocno zęby. To wszystko zaczęło go poważnie irytować.
- Inaczej niczego się nie nauczysz! Jesteś jak dziecko! - Wykrzyczała zamykając się z trzaskiem w innym pokoju. Chłopak przez chwilę zdezorientowany stał na środku pomieszczenia, zastanawiając co się stało. Westchnął cicho podchodząc do zlewu gdzie leżała sterta naczyń.
- Oii...naprawdę ja to zrobiłem? - Zapytał z niezbyt wesołym uśmiechem. Momentalnie jego radość znikła, kiedy domyślił się iż musi to posprzątać. No cóż, jakoś nie miał siły wykłócać się z jeszcze bardziej wkurzoną kobietą. Podwinął rękawy biorąc się za porządki, czego nigdy nie znosił. To była jego prawdziwa i udawana cecha. Dlaczego było mu tak trudno teraz grać tamtego Natsu?
"- Znienawidzą mnie jeśli będę sobą. Kim może być coś co powstało z bestii i człowieka? Nie chcę zostać sam, nie chcę znów izolować się od ludzi.
- Jeśli będziesz udawał kogoś innego, zostaniesz znienawidzony.
- Ale przecież ja...
- Czy ty naprawdę jesteś głupi?! Jesteś dokładnie taki jakiego cię pragnęłam, odważny, honorowy, sprawiedliwy! Może i gubisz się w uczuciach, boisz się ich, ale jesteś niesamowity. Pomyśl co tak naprawdę jest ważne.
- Ja...
- Odpowiem ci na twoje pytanie o imię. Słońce latem jest piękne, jednak jeszcze więcej uroku ma to nocne światło. Nie wydaje ci się że księżyc wylewa łzy, kiedy ludzie o nim zapominają, Na-tsu? "(Dla wytłumaczenia zdania jakie powiedziała Hana. Po japońsku łzy to NAmida, zaś księżyc TSUki)
Otworzył szerzej oczy czując jak gorąca woda spływa po jego rękach. Hana była naprawdę skomplikowana, jednak ta niewiadoma na jej temat dodawała pewnej niesamowitości. Już pogubił się z tym w kogo się bardziej wdał, może on po prostu był inny od nich. Ale jednego był pewny, swoje imię otrzymał od osoby, która go kochała. Od kogoś, kto potrafił dostrzec to czego inni nie. 
Magia otacza cały ten świat, ale nie każde serce.


* * *

Levy spojrzała na zegarek gdzie wybiła dwudziesta pierwsza, a ona tak zagłębiła się w nową lekturę, że kompletnie straciła poczucie czasu. Wypuściła powoli powietrze z ust zamykając książkę. Chciała wyjść jak najszybciej byleby nie odprowadzali jej Jet i Droy. Może i była drobna, ale na pewno nie słaba. Zebrała wszystko co swoje wkładając do torebki.
- Dobranoc! - Pożegnała się ze wszystkim chcąc wyjść, kiedy zderzyła się z umięśnionym torsem Redfoxa. Chwyciła się za obolały nos podnosząc głowę ku górze. Gajeel badał ją swoim buntowniczym wzrokiem, który w sumie lubiła, jednakże uważała że mógłby od czasu do czasu postarać się być miłym.
- Gdzie o tej porze się wybierasz mała? - Zapytał patrząc na nią z góry. Ta jedynie nadymała policzki przybierając wyraz twarzy obrażonego dziecka.
- Do domu, a niby gdzie? - Odparła oburzona stwierdzeniem "mała".
- Teraz dużo niebezpiecznych typów się kręci...
- Jeden stoi przede mną. 
- E? - Spojrzał na nią zdziwiony, po chwili czując jak pulsująca żyłka wyskakuje na jego skroni. Dziewczyna wyminęła go, wychodząc z gildii. Dopiero po paru minutach zorientowała się, że Smoczy Zabójcą podąża tuż za nią. Ścisnęła mocniej książki, kiedy na jej usta mimowolnie wpłynął delikatny uśmiech, a policzki przyozdobił słodki rumieniec. Lubiła jak Gajeel się o nią troszczył.

* * *

Kiedy W MIARĘ ogarnął dom, wytarł ręce i wypuścił powoli powietrze z ust. Nie miał pojęcia, że sprzątanie może być tak męczące. Rzadko to robił, można by rzec, że wcale. Lucy od tamtego momentu, ani nie wychyliła się z pokoju. Ale w sumie miał to gdzieś, jakoś denerwowała go ostatnim czasy. Oboje działali sobie na nerwy, nawet jeśli chodziło o jakieś drobnostki. Otworzył szeroko okno opierając się ramionami o parapet. Lato zbliżało się ku końcowi, jednak wiatr który muskał jego opaloną skórę, był równie ciepły. Siadł na krześle podziwiając skąpane w granacie, gwieździste niebo. To naprawdę był piękny widok, Hana nigdy się nie myliła. Położył głowę na rękach podziwiając wielki, srebrzysty księżyc będący światłem tej nocy. Jego przydługie włosy zostały rozwiane na wszystkie strony, muskając końcówkami początek łopatek. 
- Miałaś rację księżyc latem....

* * *

Czerwonowłosy mężczyzna szedł w stronę domu czując ciepły powiew wiatru rozsypujący jego długie, czerwone włosy. Co prawda to nie był jego dom, ponieważ miejsce do którego mógł wrócić zniknęło wraz z Haną. Teraz przyjeżdżał do Elie, żeby porozmawiać, powspominać stare czasy. Bał się teraz tylko o swojego syna, czy wybudził się ze śpiączki, czy wciąż żyje. Podniósł wysoko głowę podziwiając nocne niebo.
- Miałaś rację księżyc latem...

* * *

- Jest piękny. - Dokończyli równocześnie czując przyjemne ciepło rozchodzące się po całym ciele. Gdyby teraz mogli zobaczyć ten szczery uśmiech, goszczący na zaróżowionej twarzy Hany. Cieszyła się, że ma przy sobie dwóch, tak wspaniałych mężczyzn. Dzięki temu, czuła się wyjątkowa. 
Mogli z nią porozmawiać kiedy chcieli, ale lepiej była widoczna w nocy. Tak. Zupełnie jak ten przepiękny księżyc. 
Nyahahahah ~ W końcu mi się udało. Czas rozpocząć inne pairingi :3 Ja taka zajarka Natsu w dłuższych włosach 8(*Q*)8 Kto ogląda Hamatora The Animation i równie jak ja jara się Nicem, Murasakim i Ratio. TAK MÓJ KOCHANY NICE ♥ Ohh gomene odsunęłam się od tematu. To...opinie w komentarzach myszki. 


7 komentarzy:

  1. Pierwsza :D Ale skomentuje wieczorkiem jak przeczytam :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nudze się i myślę sobie... może coś poczytać? Wchodzę na bloggera i normalnie oczom nie wierze - dziewczyny chyba jakiś zastój ostatnio mają :( W takim razie postanowiłam odpalić jednego z mojego ulubionych blogów - "FT teraz" i co? Nowy rozdział 0 % :( No to pomyślałam, że zajrzę na mojego drugiego ulubionego bloga, czyli tutaj :P Wpatruje się w rozdział, dziwnie znajomy rozdział, lecz nie do końca go kojarzę... Sprawdzam komentarze, by potwierdzić swoje wątpliwości i... strzelam mega poker face. Jak, kurna, mogłam zapomnieć o tym rozdziale? xD Przechodzę do komentarza, którego miałam napisać wieczorem. Kij, że 6 dni temu........................

      Ten sen Natsu, czy co to tam było... rozpływałam się czytając o drobinkach magii muskających policzki chłopaka. To było takie magiczne i urocze, a zarazem smutne.
      Fraudzio niezłą bure od gildii dostał, ale muszę przyznać rozbawiło mnie to (choć nie jak Lucy rzucająca w Natsu brudnymi ciuchami i jego rozkminy na temat sprzątania :D).
      Pożegnanie z prawdziwym Natsu... odniosłam wrażenie, jakby on sam chciał się z nim pożegnać. Jakby nie tyle co chciał udawać uśmiechniętego i radosnego człowieka, jak schować tego "potwora" głęboko w sobie, choć nie do końca wierzył w powodzenie takiego czynu. W ogóle wkurza mnie on, że nazywa sam siebie potworem xD Tzn fajnie to rozgrywasz, tylko na postać się wnerwiam, że rozczula się nieco nad sobą i wszystko sobie komplikuje, wmawia pierdoły :D
      I cóż to się stało, cycata i landryna się wnerwiają na siebie? O.o Zaciekawiłaś mnie tym, to coś zupełnie nowego! Bo wszędzie jak to oni się nie kochają, ble ble ble, nie mówię że to złe, ale podoba mi się to zróżnicowanie i mam nadzieję, że masz jakieś plany w zanadrzu odnośnie tej kwestii :D
      I GaLevy! Mało ale jakże zacnie w twoim wykonaniu :3 Szczególnie dziś jestem wyczulona na tą parkę (jak zobaczyłam jedną scenę z nimi w specjalnym chapterze FT, tym o Juvii, to miałam oczy wielkie jak talerze xD).
      Końcówka z księżycem zdecydowanie najlepsza. Równie magiczna jak pierwszy fragment, a nawet jeszcze bardziej! I "prawdziwe" wyjaśnienie znaczenia imienia Na-tsu... geniusz ^.^
      Wspomnienia ojca i syna o Hanie tak mnie rozczuliły, że aż dalej nie wiem co napisać :D

      Przepraszam za to, że dopiero teraz przeczytałam rozdział i skomentowałam, naprawdę mi głupio i jestem wściekła na samą siebie :C
      Ale cóż, Yasha swoje lata już ma. Starość nie radość, a skleroza nie boli więc pokornie proszę o wybaczenie i z niecierpliwością czekam na następne rozdziały :***

      Usuń
    2. "Cycata i landryna" rozwalają system :D. Genialnie to ujęłaś :D. Ale fakt - ona - cycata, on - landrynka :D

      A przyznaj się "staruszko" ile to wiosen sobie liczysz??? Skoro mówisz tak o sobie samej, to chyba mogę spytać :P

      Usuń
  2. Nie mowie tego wszystkim ale tobie moge powiedziec jestes genialna !!!! kiedy nastepny rozdzial nie moge sie doczekac :D

    OdpowiedzUsuń
  3. O rany!!! Jak Ty to pięknie opisałaś!!! To spotkanie we śnie z czterema kobieta, które wiele dla niego znaczą. I to, że nie chcę pokazywać swojego prawdziwego JA, którego nienawidzi. Ale myślę, że tok rozumowania Natsu jest zły. Każdy z nas powinien kochać wszystkie elementy swojej osobowości, bo dzięki nim tworzymy całość. Nie da się odrzucić tego, czego się nie lubi, jeśli to jest w nas. Mam nadzieję, że Natsu wkrótce to zrozumie, bo prawda zawsze wychodzi na jaw.

    "Nie wydaje ci się że księżyc wylewa łzy, kiedy ludzie o nim zapominają, Na-tsu?" - ten fragment jest po prostu piękny!!! Wspaniale to ujęłaś. Płaczący księżyc - nie miałam okazji jeszcze spotkać się z tak genialnym uosobieniem. Powaliłaś mnie na łopatki. Podoba mi się bardzo to, jak potrafisz budować nastój i ukazywać uczucia bohaterów. W tej kwestii nigdy mnie nie zawiodłaś :).

    A scena Gajeel - Levy po prostu rewelacyjna!!! Niby taki zimny drań, a jednak martwi się o tą kruszynę. Uwielbiam ich :). Czekam jeszcze na Ever i Elfmana :). Będzie śmiesznie jak mniemam :).

    Powiem Ci też, iż poruszyło mnie to, że Natsu i Igneel wymówili słowa Hany równocześnie. Widać, że łączy ich silna więź, mimo że spędzili razem bardzo mało czasu. Jednak więzy krwi i miłości są największą siłą człowieka :).

    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam cieplutko.

    Karina :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, mało który autor bloga potrafi tak dobrze wprowadzić nastrój w opowiadanie jak Natsu Salamander :)

      Usuń