sobota, 26 kwietnia 2014

86. Ucieczka

Ciepłe promienie słońca padały na jej posturę, doskonale harmonizując z dostojnymi kwiatami. Jedne z nich zakwitły, inne zaś wciąż pozostawały ukryte w postaci ślicznych pąków. Chłodny, aczkolwiek ciepły wiatr nieraz rozwiewał blond włosy, unosząc je niczym złocistą zasłonę. Nieprzerwana cisza oplatała zachodzące słońce, które widniało na horyzoncie obserwując każdy jej ruch. Opuszkami palców musnęła złociste płatki róży, a bijająca od niej magia oplotła smukłą dłoń dziewczyny. Uniosła delikatnie głowę ku górze pozwalając by pomarańcz i czerwień oblały jasną skórę. Czekoladowe tęczówki zabłysły wśród ognistych kolorów. Wyglądały zupełnie jak jego płomienie. Piękne a równie niebezpieczne, a mimo to wciąż przyjemnie ciepłe. Dlaczego nie potrafią się dogadać? Jeśli następnym razem usłyszy jego głęboki głos, odpowie spokojnie i z umiarem. Nie pozwoli by znów upadł skuty łańcuchami w morze szkarłatnej krwi. Nie przeszkadzało jej to, że siedzi na brudnej ziemi. Ten ogródek miał w sobie coś magicznego, coś co kochała. Był  i c h.
- Nadal ją trzymasz? - Ten głos, który kochała był tuż za nią. 
- Jak mogłabym wyrzucić coś tak pięknego? Jeszcze raz dziękuję, wtedy się nie przyznałeś. Ale dziękuję. - Na kojący dźwięk tych słów, otworzył szerzej oczy zastygając bez ruchu. Uchylił delikatnie usta zwracając wzrok ku płonącemu niebu. Wyciągnął przed siebie rękę, chcąc uchwycić ogniste obłoki. 
- Chciałbym o nas porozmawiać. - Wyszeptał cofając dłoń do siebie. Heartfilia poczuła nieprzyjemny uścisk w sercu, ale musieli to zrobić. Nawet jeśli wszystko ma się skończyć, może rozstaną się w zgodzie. Znów będą p r z y j a c i ó ł m i. Dlaczego ta myśl wywoływała ból? - Wszystko idzie w złą stronę.
- Nie potrafimy się dogadać, ale zupełnie nie wiem czemu. - Powoli wstała, otrzepując kolana z ziemi. Bała się tej rozmowy. 
Myślę, że potrzebujemy przerwy, ostatnio te kłótnie, uważam że...musimy od siebie odpocząć. Wtedy zobaczymy co dalej, bo teraz ten związek nie ma sensu. - Ostry miecz przeszył ich serca na wskroś, upuszczając karmazynową krew kontrastującą z obecnym zachodem. Czy naprawdę nie było innego wyjścia? Zacisnęła dłoń na przedramieniu robiąc krok w stronę Dragneela.
- Ja chciałam...
- Pamiętasz jak kilka lat temu na siebie wpadliśmy? Mam pewien pomysł. - Spokojnym ruchem odwrócił się do niej twarzą, ukazując niepewny uśmiech. Wyciągnął ku niej dłoń w geście powitania. - Jestem Natsu Dragneel, miło cię poznać. - Wciągnęła głośno powietrze, powstrzymując napływające do nich kryształowe łzy. Zacznijmy wszystko od nowa? O to mu chodzi.
- A ja Lucy Heartfilia. Mi też miło cię poznać, Natsu. - Wyszeptała. Więc to wszystko co dotychczas przeżyliśmy ma pójść w zapomnienie? Puścili swoje dłonie ukazując sztuczne uśmiechy. - Hej Natsu chciałbyś może...
- Jestem kimś kto ściąga na siebie nieszczęście, wyglądasz na miłą i niewinną dziewczynę, według mnie nie warto ryzykować. 
- Ale ja nie boję się ryzyka.
- Dobrze więc. Ten jeden raz zaufam przeznaczeniu i jeśli tak ma być. Spotkamy się jeszcze kiedyś. - Uśmiechnął się delikatnie, równocześnie jakby to wszystko sprawiało mu ból. Wszystkie wspólne chwile mają nie zaistnieć? Różowowłosy odsunął się powoli ruszając przed siebie.
- Nie zgadzam się! - Wykrzyczała zaciskając mocno pięści. - To nie jest Natsu  Dragneel jakiego znam! Dlaczego zawsze udajesz kogoś kim nie jesteś? Boisz się, że nikt cię nie zaakceptuje? Wszyscy chcemy poznać prawdziwego Natsu. Dlaczego nam na to nie pozwolisz?
Czy ona od zawsze wiedziała kim jest i nie odrzuciła go? Ciepłe łzy napłynęły do jego oczu, chcąc nawilżyć kości policzkowe. Co to za przyjemne uczucie w sercu? 
- To niesamowite że potrafisz wyzbyć się uczuć. - Podniosła wzrok, mierząc czekoladowymi tęczówkami drżące ciało chłopaka. - To niesamowicie głupie. Myślałeś, że nie zauważę prawdziwego ciebie? 
Szczelnie zamknięty kaganiec delikatnie pękł, mając na sobie podłużną rysę. Drżące powieki uchyliły się ku górze, ukazując skrawek martwych tęczówek. Wrząca krew spływająca ze skutego grubymi łańcuchami ciała, odbijała echo tych magicznych słów Heartfilii. Wpatrywał się w to krwawe lustro z żalem.
- Nawet jeśli byś próbował nigdy nie uciekniesz przed samym sobą.
Metalowe liny rozluźniły swój uścisk dając odetchnąć poranionej klatce piersiowej. Drgnął niewidzialnie ręką, czując zimną stal na rozgrzanej skórze.
- Chciałabym żebyś był sobą, w końcu to mi obiecałeś. 
Łańcuchy niepewnie zwolniły nogi więźnia, który wciąż trwał bez ruchu.
- Tak jak mówiłeś, potrzebujemy przerwy. Dlatego oddalmy się od siebie na jakiś czas, ale nie zaczynajmy od nowa. Drugi raz może nie być tak samo. - Ruszyła w jego stronę małymi kroczkami. Stanęła naprzeciw, podnosząc głowę ku górze, by móc spojrzeć w te dzikie oczy. - Spotkajmy się jeszcze kiedyś.
Powtórzyła t a m t e słowa z delikatnym uśmiechem na ustach. Dragneel nie był zdolny się ruszać. Co się właśnie stało? Dlaczego ona tak dobrze go znała, skoro nie zdradził praktycznie nic? Przecież cały czas milczał. Więc jak?
Spojrzał na swoje drżące dłonie.
- Co ja próbowałem zrobić? Dlaczego? Dlaczego próbowałem zniszczyć jedyną wartość w moim pieprzonym życiu?! - Przy ostatnich słowach uderzył pięścią w drzewo, sprawiając że ciemnobrązowa kora opadła na trawę. Upadł na kolana, zaciskając mocno zęby. Już sam nie wiedział, który Natsu był tym prawdziwym.


*  *  *

Siedziała w łazience, trzymając się za głowę. Musiała mu to jakoś przekazać, ale tak żeby się nie wystraszył, ani żeby nie dostał jakiegoś szoku. A co jeśli on tego nie będzie chciał i ją zostawi? Nie, na pewno ją kocha. Jak w ogóle do tego doszło? Przecież zawsze była ostrożna i rozważna. Ale chyba to nie jest nic złego, prawda? W końcu mnóstwo par to spotyka, zwyczajna norma. Coś nowego i pięknego. Przełknęła głośniej ślinę stawiając pierwszy krok ku drzwiom do  pokoju. Już wiedziała skąd te wahania nastrojów, dziwne zachcianki i drugi raz bez miesiączki. Dlaczego nie sprawdziła tego od razu?! Wypuściła powoli powietrze z ust, ruszając pewniej przed siebie. W końcu jest Erzą Scarlet - nie powinna się niczego bać!
- O Erza, cześć. - Przywitał ją z uśmiechem niebieskowłosy, stojąc przy kuchence i przygotowując obiad. Nie mogła ukrywać, że był doskonałym kucharzem, jednak aktualnie miała większy problem na głowie. Jej policzki oblał rumieniec, a brązowe tęczówki błądziły wzrokiem po podłodze.
- Coś się stało? - Zapytał zmartwiony, podchodząc do ukochanej. 
- Jellal mam dla ciebie pewną niespodziankę. - Wydukała Erza trzymając się za brzuch. Jedyne co jej pozostało to czekać na reakcję Fernandesa. Między nimi zapanowała głucha cisza, przerywana zdenerwowanym oddechem Scarlet. Niepewnie podniosła wzrok chcąc zobaczyć minę niebieskowłosego. Zobaczyła coś czego się nie spodziewała. Jego usta przyozdabiał szeroki uśmiech, a w czarnych oczach szkliły słone łzy. Przytulił ją mocno aczkolwiek delikatnie. 
- To najmilsza niespodzianka jaką mogłaś mi sprawić.
Zawołał wplątując palce w aksamitne, szkarłatne włosy. Kąciki ust Tytanii wygięły się ku górze tworząc ciepły uśmiech. Nie miała się czego bać od samego początku, przecież to nie grzech, ból, płacz. To wynik miłości, coś co złączy ich jeszcze bardziej. Przyłożył dłoń do jej brzucha, zaś ona przykryła ją swoją. Dokładnie tak. Erza Scarlet - będzie matką.


*  *  *

- Więc to tutaj spełniają się życzenia, Fumiki? - Wyszeptał. Otaczający go krajobraz był piękny. W tak magicznym miejscu, jak to, nie był już dawno. Dlatego mógłby zostać tu do samego końca, tu gdzie czuje spokój, odprężenie i wolność o czym dawno marzył. W tym miejscu mógłby być sobą, jednakże byłby samotny. Co jest gorsze? Bycie sobą w samotności, czy udawanie kogoś innego wśród przyjaciół? W powietrzu unosił się złocisty pył magii. Trawa zabarwiona rubinem, wydawała jasnoróżowe lilie. Całość ozdabiały liczne drzewa magnolii. Ciche strumienie wody błyszczały szafirem dodając tej krainie uroku. Dzisiaj był dzień, kiedy życzenie wypowiedziane przez kogoś może się spełnić. Więc nie trzeba wróżki? Przymrużył powieki, chowając usta w białym szalu. Jakie życzenie mam wypowiedzieć?
Chciał uszczęśliwić Lucy, choć raz nie sprawić jej przykrości. Zastanawiając się nad tym dłużej, prawda była taka, że częściej przez niego płakała niż się uśmiechała. Był zbyt lekkomyślny - dawał się ranić, więzić, traktował się jak żywą tarczę, ufał najgorszemu wrogowi, a co najważniejsze zbyt wiele razy zajrzał śmierci w oczy. Jednakże słowa, które powiedział podczas walki z Kuro. Dwa pionki zniknęły z planszy, roztrzaskując się w kawałki - zupełnie jak ich życia. "Dlaczego tak spokojnie podchodzisz do śmierci?"
- Nie boję się śmierci, to życie mnie przeraża.
Co on robił? Przecież przyszedł tu po to, żeby wypełnić obietnicę. 
"Natsu-kun pamiętaj o jednym, kiedy będziesz wypowiadał życzenie nie marz o przywróceniu straconego przez kogoś życia. Wtedy staniesz przed ogromnym wyborem. Kto ma umrzeć. Ty czy ta osoba?"



Zacisnął dłonie w pięści, wyginając kąciki ust ku górze.

- Chciałbym, że mama Lucy żyła. Wiem, że wtedy się uśmiechnie.
Dla niego liczyło się jedynie szczęście Heartfilii, a kiedy ujrzy szczery uśmiech na jej drobnej twarzy, będzie wiedział że to dzięki niemu. Jednak nigdy nie pomyślał, że ta magia wyczyta i drugie życzenie z jego serca. 
Chciałbym, zobaczyć moją mamę żywą.
Chyba najkrótszy rozdział jaki napisałam w życiu, ale przysięgam że następny będzie o wiele dłuższy. Gomene że takie przerwy długie, ale egzaminy, brak weny i wiecie. Wybaczcie mi.

7 komentarzy:

  1. Ekchu, ja wybaczam...
    Co prawda jeszcze nie znam tego bólu, ale za niedługo poznam. :-:
    Rozdział co prawda był krótki, ale ociekał z a j e b i s t o ś c i ą.
    Zresztą jak cała Ty~
    Już nie mogę sę olejnego rozdziału doczekać. :'3
    Poza tym... WTF Natsu?! Czy Ty chcesz umrzeć, by Layla żyła?!
    Chyba dobrze zrozumiałam, ne Natsume-sensei~?
    Ślę wenę, tulaska i... I... i wolny czas~! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. O!!! I tutaj też rozdział!! Zaraz czytam i komentuję ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ranyści!!! Jak Ty to wspaniale opisałaś!!! Już sam początek jest wspaniały!!! Lucy siedzi sobie w ICH ogródku i trzyma w dłoni kwiat, który wiele dla niej znaczy, bo dostała go od ukochanego mężczyzny. W jej głowie rodzi się myśl, że powinni porozmawiać, jak dorośli, dojrzali ludzie, którymi, nie oszukujmy się, w końcu są. Gdy słyszy jego głos, jej serce przyśpiesza. Tak, właśnie tak. Gdyby nie darzyli się miłością, to czy skrawek ciała służący do miłości, drgnąłby natychmiast??? Nie sądzę. To udowadnia, że oni po prostu są dla siebie stworzeni i inaczej być nie może.

      Pomysł Natsu z powrotem do ich pierwszego spotkania, był chyba najlepszą i najzabawniejszą rzeczą, na jaką mógł wpaść ten ptasi móżdżek. Wybacz, ale ja ciągle mam w głowie obraz dziecinnego Natsusia z anime i mangi :). Powaga mi do niego nie pasuje, aczkolwiek sama mam zamiar założyć bloga, na którym będzie poważny, niczym ksiądz na pogrzebie. Ale odbiegłam od tematu.

      Lucynka chyba po raz pierwszy nie przystaje na jego pomysł i się buntuje. Bardzo dobrze, mała!!! Tak trzymać. I to, że Natsu nic nie musiał o sobie mówić, a ona poznała go jak nikt, było piękne. To właśnie znaczy kochać. Gdy ta druga osoba milczy, a ty wiesz, co w jej duszy, umyśle i sercu gra. Lu czyta z Natsu, jak z otwartej księgi, mimo że on okopał się i pozwolił łańcuchom się spętać. Ach, miłość jest wspaniała!!! A ich - w szczególności :).

      O ranyści!!! Klękajcie narody!!! Ale od początku. Gdy tylko przeczytałam pierwsze zdanie, wiedziałam o co chodzi, ale nie miałam pojęcia o kogo. Chociaż w mojej głowie zrodziła się myśl, że to Lucy :). Ale byłby ambaras!!! Nie powiem, że kolorowo to by nie było. Ale znowu odbiegłam od tematu. Wyszło na to, że rozterki targają nawet tą silną, nieustraszoną Tytanią. Widać, ona też jednak się czegoś boi. I nie chodzi tu o 100 potworów w Pandemonium, albo innego wroga, ale o to, że, być może, mężczyzna którego kocha zostawi ją, gdy oznajmi mu, że jest brzemienna. Powiem tak. Sądzę, że Erza jest na tyle rozsądną kobietą, że nie pokochałaby imitacji faceta. Dlatego też byłam pewna, że Jellal się ucieszy i tak też było ;). Erza i Jellal rodzicami - świat stanął na głowie. Powiedz, kto następny??? A przyszłym rodzicom życzę wiele szczęścia i radości płynącej z macierzyństwa :).

      Natsu, ty bałwanie!!! Co ty najlepszego robisz??? Jak cię dopadnę to solennie obiecuje, i mówię to przy świadkach w osobie NatsuSalamander i komentujących, że przełożę przez kolano i sprawię, że twoje pośladki będą miały szkarłatny kolor, identyczny jak włosy Tytani!!! Koniec oświadczenia. Teraz chwilę ochłonę i na spokojnie skomentuję ostatni fragment.

      Ochłonęłam. Przynajmniej na tą chwilę. Ufff... No dobra. Już się uspokoiłam :). Ach, ten mój temperament :D. Ale znowu paplam. Już się rehabilituję, moja droga :).

      Usuń
    2. Kochana, musiałam podzielić komentarz, gdyż wyszedł za długi. Przepraszam za SPAM, ale od baaaaaaaaaaaaaaardzo dawna jestem z tym panem na "ty".

      A tutaj ciąg dalszy:

      Jeśli chodzi o ostatni fragment to zaczęłaś bajecznie, a skończyłaś tragicznie. Miejsce, w którym spełniają się wszystkie marzenia, jest samo w sobie marzeniem. Przynajmniej moim. Zawsze chciałam się znaleźć w takim miejscu i spotkać skrzata, elfa czy wróżkę. Byłoby cudownie ;). Mówią, że anime i marzenia są dla dzieci. A ja powiem tak: wcale nie!!! Są dla każdego, poczynając od bobasa na staruszku kończąc. Tylko wyobraźnia pozwala człowiekowi odciąć się na chwilę od problemów, smutków i przykrości, których na co dzień nie szczędzi nam życie. Wiem, wychodzi ze mnie romantyczka ;D. Wybacz kochana, ale, jak to kobietka, zawsze mam dużo do powiedzenia :). A teraz kontynuuję przerwany wątek. Albo taki Natsu. Jego marzeniem jest widzieć uśmiech Lucy, ale obrał złą drogę, by tego dokonać. I właśnie dlatego złoję mu skórę!!! Już, oddycham i staję się spokojna. Jeśli chodzi o jego życzenie, może i jest piękne, ale myli się zupełnie!!! Czasami chęć uszczęśliwienia innej osoby sprowadza na nią katastrofę. Myślę, że Lucy tęskni za matką, ale pogodziła się z tym, że jej już nie ma. Gdy straci Natsu, będzie to cios w samo serce. Nie należy bawić się w Boga i cofać czasu, bo cena za to może być bardzo wysoka. Jeśli chodzi o życzenie wskrzeszenia zmarłej matki Lucy, jak i jego własnej, może wyjść totalnie inaczej, niż zakładał jego idealny plan. Ma nadzieję, że życie zweryfikuje to, o co prosił i samo podejmie właściwą decyzję.

      Podsumowując, moja kochana Natsu, rozdział bajeczny, pełen bardzo życiowych sytuacji, które uczą nas, że nasz żywot nie jest usłany różami, a każdy wybór pociąga za sobą konsekwencje. Żałuję tylko, że tym razem wena nie była tak życzliwa, jak dotychczas. Ja dopiero się rozkręcałam, a tutaj - koniec, przez wielkie K. Ale skoro następny rozdział będzie dłuższy, to wybaczam i niecierpliwie czekam na niego :).

      Cieplutko pozdrawiam i masę weny zostawiam!!!


      Ps. Jeśli to nie problem, to proszę o informacje o nowym rozdziale tutaj i na "Namiętnościach" na Google+.

      Usuń
  3. O kurcze... Ten rozdział, choć krótki, był bardzo ciekawy. I dobry. Bardzo dobry :D Tylko pomimo dobrej nowinki Erzy, smutno mi się zrobiło :C Ale to znaczy, że mnie poruszyło :D (wybacz kochana, że tak króciutki komentarz, ale mam pełno blogów do nadrobienia, a jest już późno więc...).
    Świetny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostałeś/aś nominowany/a do Liebster Blog Award! Więcej na moim blogu: http://the-vampire-nalu.blogspot.com/p/liebster-blog-award.html :)

    OdpowiedzUsuń